To moje pierwsze spotkanie z piórem Magdy Knedler i o ile dobrze pamiętam pierwsza książka opisujaca to, co działo się w obozie Ravensbrück. Sięgnęłam po nią, bo musiałam, jak po każdą inną książkę z historią wojenną i obozową w tle. No i urzeczona okładką, jak na typową okładkową srokę przystało. Ale jeśli mam być szczera myślałam, że nie przebrnę do końca. Strasznie przemęczyłam nieco ponad połowę książki, oczarowana historiami więźniarek z Ravensbrück, lecz strasznie poirytowana wątkiem Idy Brezy - młodej pisarki - oraz specyficznym, aczkolwiek oryginalnym stylem autorki. Cieszę się, że dotrwałam do końca, ponieważ przeczytawszy ją do ostatniej strony, zrozumiałam nie tylko fiksację Idy, której redakcja oraz poszukiwania autentycznych bohaterek podrzuconego jej pod drzwi domu anonimowego rękopisu "Moich przyjaciółek z Ravensbrück" wywróciły życie do góry nogami przysłoniwszy prawdziwy obraz świata. Zrozumiałam jej wielowymiarowość, złożoność, a zarazem oczywistość tak klarowną od samego początku. Ta inspirowana prawdziwymi świadectwami byłych więźniarek książka, to w moim odczuciu analiza więzi społecznych, układu wzajemnych zależności i życia. Życia przed wojną, tego kim człowiek był, i co sobą reprezentował. Życia w obozowym świecie, tak okrutnym, mimo to pozwalającym znaleźć jego sens, by przetrwać. Życia "z pokaleczoną psychiką i makabrycznymi obrazami po wewnętrznej stronie powiek" po wojnie. Życia różniącego się od wyobrażeń i oczekiwań, ukazując "To, jak życie wpływa na opowieść i jak opowieść wpływa na życie." Magda Knedler w nieprzeciętny sposób ocaliła te młode, nieprzygotowane na takie warunki i traktowanie, różniące się od siebie pod wieloma względami dziewczęta od zapomnienia. Bente, Sabinę, Marię, Helgę, również osobę Grażyny Chrostowskiej polskiej poetki tworzącej i rozstrzelanej w Ravensbrück - zamieszczając w książce jej wiersze, a także wiele innych postaci, o których nieczęsto się wspomina. Wszystko zaczyna się od słowa, a autorka znalazła te odpowiednie, których czasem brakuje, aby określić wszystkie wspaniałe i bolesne rzeczy godne zapamiętania i upamiętnienia. Słowa, które dedykowałabym ludziom pozbawionym wyobraźni, logicznego rozumowania, obojętnym na krzywdę, nie zauważającym toczącego się koła historii, a także tym, którzy pielęgnują pamięć nie tylko o miejscach kaźni, a przede wszystkim o tych, którym nie udało się przetrwać. Tak więc, moim zdaniem jest to lektura, której styl wymaga skupienia i cierpliwości, mimo to warta dania jej szansy, poświęcenia jej uwagi i odrobiny czasu.
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2019-03-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
patrycjadyrda
„Klamki i dzwonki” to współczesna powieść obyczajowa z wyraźnym wątkiem miłosnym. Eliza Ostaszewska, poetka utrzymująca się z pracy...
...I wreszcie prosisz setny raz. Wstajesz, zwijasz dłoń w pięść i czujesz już tylko agresję. A przecież prosiłaś. Prosiłaś grzecznie. Moim zdaniem tak...