Do tej pory Nicholasa Sparksa znałam jedynie ze słyszenia. Do mojej biblioteki wciąż ktoś przychodził i pytał o jego powieści. Z bólem serca mówiłam, że: „Niestety, nie ma, ale mogę zarezerwować”. I rezerwowałam, a potem dzwoniłam do czytelnika, który niemalże z prędkością światła przybywał po upragnioną książkę. W końcu zaczęłam zastanawiać się, co tak naprawdę jest w tych powieściach, że ludzie tak za nimi przepadają, a szczególnie kobiety i to bez względu na wiek. Któregoś dnia postanowiłam, że nie będę gorsza i przeczytam coś, co wyszło spod pióra osławionego Nicholasa. I trafił mi się „Prawdziwy Cud”.
Przyznam, że zaczęłam czytać z obojętnością. Nie spodziewałam się jakichś nadzwyczajnych uniesień podczas lektury, ale w miarę jak zagłębiałam się w tekst miałam wrażenie, że jestem w jakiejś bajce, gdzieś z dala od rzeczywistości, gdzie nie ma problemów i wszystko jest takie doskonałe, pomimo że główni bohaterowie przeżywają jakieś tam dylematy. Po prostu przeniosłam się w inną rzeczywistość, z której nie bardzo chciałam się wydostać. I wtedy zrozumiałam, co tak naprawdę kieruje moimi czytelniczkami, że tak bardzo dopytują się o powieści Sparksa. Zwróciłam też uwagę na płynność czytania. Książkę czyta się szybko, bez zastanowienia, na co zawsze zwracam uwagę. Ale to zależy już od tłumacza. Już kiedyś o tym pisałam, przy recenzji innej powieści. No i oczywiście przy niektórych scenach uśmiechałam się sama do siebie, co świadczy o poczuciu humoru pisarza.
Nie będę tutaj cytować biografii pisarza, bo o jego życiu i twórczości można przeczytać na wielu stronach internetowych. „Prawdziwy Cud” to powieść o miłości. Zresztą, jak przeczytałam na okładce książki Nicholas Sparks jest uważany za niekwestionowanego mistrza romantycznych historii. W związku z tym nie ma czemu się dziwić.
Ci z Was, którzy czytali już tę powieść, wiedzą, że opowiada ona o młodym dziennikarzu śledczym, który trudni się przede wszystkim pisaniem felietonów, dzięki którym ma możliwość zdemaskowania wielu oszustw, głównie związanych z tzw. siłami nadprzyrodzonymi. Jeremy Marsh, bo tak nazywa się owy dziennikarz, pisze o nietypowych koncepcjach naukowych, rzekomych zjawiskach nadprzyrodzonych, czy też uzdrowicielach i jasnowidzach. Mężczyzna patrzy na świat realistycznie i ma sceptyczny stosunek do tego rodzaju spraw. Niemniej jednak, uwielbia swoją pracę, co sprawia, że bez wahania przyjmuje propozycję wyjazdu do miasteczka o nazwie Boone Creek, leżącego w Północnej Karolinie. Miasteczko różni się diametralnie od metropolii, jaką jest Nowy Jork, gdzie Jeremy mieszka i pracuje.
Niezwykłe wydaje się to, że w opinii mieszkańców Bonne Creek, miejscowy cmentarz nawiedzany jest przez duchy dawnych niewolników. Zawsze, kiedy nadciąga mgła, pojawiają się tam enigmatyczne błękitne światełka, tańczące na kamieniach nagrobnych. Po przyjeździe do miasteczka, Jeremy szuka pomocy u prześlicznej młodej bibliotekarki, która udostępnia mu potrzebne publikacje, w których opisana jest historia miasteczka i jego mieszkańców. Wbrew sobie Jeremy zaczyna interesować się Lexie Darnell już nie na gruncie zawodowym.
A teraz dlaczego „Prawdziwy Cud”? Otóż niezwykle specyficzna atmosfera panująca w Boone Creek, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko sprawia, że Jeremy nie tylko wyjaśnia tajemnicę pochodzenia dziwnych świateł na cmentarzu, ale po raz pierwszy poznaje czym tak naprawdę jest miłość, dla której jest gotów zrobić wszystko. W dodatku spełnia się jego największe marzenie, które przez lata ukryte było gdzieś na dnie jego świadomości, ponieważ przestał już wierzyć, że kiedykolwiek się ziści.
Może ktoś zasugeruje mi, że książka jest jednym wielkim banałem, bo i czego można się z niej dowiedzieć. Może to tylko strata czasu i nie warto po nią sięgać? Jednak, jednego jestem pewna. Powieść jest doskonała dla tych, którzy pragną oderwać się od problemów dnia codziennego. Zgodzę się, że jest ona czymś na kształt bajki, ale czasami dobrze jest przenieść się właśnie w realia takiej bajki niż męczyć się w świecie wojen, przemocy, zmian ustrojowych. Nie jest to jakieś arcydzieło literackie, bo i nie tego oczekuje się po tego typu literaturze. Fakt, poprzez czytanie tej powieści nie można dowiedzieć się niczego pożytecznego, ale można choć na chwilę zapomnieć o tym, co dzieje się wokół. Czytając „Prawdziwy Cud” można się wyciszyć i znów uwierzyć w miłość.
Informacje dodatkowe o Prawdziwy cud:
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2011-09-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
83-7359-325-X
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: True Believer
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Zychowicz Elżbieta
Dodał/a opinię:
Sprawdzam ceny dla ciebie ...