Kolejna odsłona dosyć popularnej serii Roberta Galbraitha pt. „Serce jak smoła” przenosi nas do mrocznej i nie tak często odwiedzanej – przynajmniej nie przez porządnych ludzi – strefy darkwebu i wszystkiego, co się za nim kryje. Tak sformułowany temat, to był strzał w dziesiątkę, gdyż od wielu miesięcy jest on na ustach wszystkich osób korzystających z Internetu. Wielu innych twórców poruszało go już w swoich utworach, ale nikt nigdy nie zrobił tego tak swobodnie.
Co prawd umieszczenie całej historii na 1100 stronach nieco przeraża, ale kiedy człowiek wciągnie się już w cała tę historię, to i ciekawość przybiera na sile i przewracanie kartek nabiera szybszego tempa.
Za pseudonimem autora – co już powszechnie wiadomo – kryje się nie kto inny, jak J.K. Rowling, która – prawdopodobnie w ten sposób próbowała odnaleźć się na nowym dla niej terytorium, w zupełnie innym gatunku literackim. Dotychczas, znana głównie z literatury dla dzieci, której udało się osiągnąć międzynarodowy rozgłos tzn. serii o Harrym Potterze, który doczekał się też filmowej adaptacji, Rowling postanowiła spróbować sił w innych gatunkach. I tak powstała, między innymi, cudna gwiazdkowa opowieść o prosiaczku, czy właśnie seria kryminalna o Strike’u i Ellacott.
Sam wątek osobisty, coraz bardziej rozwijający się, z tomu na tom, we wiadomym kierunku, stanowi moim zdaniem, najsłabszy watek tej serii. Patrząc na to, co wyprawiali bohaterowie Harry’ego Pottera, tu wydaje się być poprowadzony wyjątkowo płytko i nieporadnie. A przy tym niesamowicie powoli.
Pomijając go jednak w trakcie dalszej oceny utworu, jakim jest „Serce jak smoła” możemy dostrzec, w zasadzie, same plusy.
Jak wiadomo nie od dzisiaj sukces ma wiele matek i ojców. I tak samo było w przypadku kreskówki „Serce jak smoła”, na pomysł której jej twórcy, Josh Blay i Edi Ledwell wpadli na cmentarzu Highgate.
Wiele osób, które uważały się za zaufanych przyjaciół młodych twórców, podsuwało im swoje pomysły do kreskówki, licząc na to, że Josh i Edi uczynią ich współtwórcami, umieszczą ich nazwisko w napisach końcowych albo podziękują im w inny, bardzo wyszukany sposób. Wielu się na tym zawiodło, ponieważ Blay i Ledwell uparcie podążali wyłącznie za swoimi pomysłami. Ich kurczowo się trzymali. Fani, jak to fani, stworzyli grę, która miała być obiecującą kontynuacją kreskówki. Nie znalazła ona jednak uznania w oczach Ledwell, co spowodowało, że wylał się na nią istny, internetowy hejt. Wiele osób poczuło się urażonych i oszukanych.
A do gry, zupełnie niespodziewanie, włączył się Halving, który w dużym skrócie można by uznać za terrorystów.
Koniec końców doprowadziło to do śmierci Ledwell.
Co prawda wśród wielbicieli kreskówki też nie brakowało barwnych postaci. Każdy z nich albo był w trudnej życiowej sytuacji, albo jego życie uczuciowe nie wyglądało tak, jak powinno, albo czuł się w swoim gronie niezrozumiany. Nie zabrakło też głupców, zawistników, pesymistów i zakał życiowych.
Strike i Robin, podejmując śledztwo w tej sprawie, nie bardzo wiedzieli, na co się właściwie piszą. Tak niebezpiecznie, jak tym razem, jeszcze nie było.
Urabiając ręce po szyje, angażując nowych ludzi i wplątując się raz po raz w nowe, lub stare tarapaty, udało im się udowodnić, kto jest winny morderstwa Ledwell. Przy okazji rozwiązując kilka pobocznych, równie paskudnych spraw. Strike przypłacił to zdrowiem, i to kilkakrotnie.
A Robin odkryła w sobie zupełnie nowe, niespodziewane dla niej samej, pokłady stanowczości, dzięki którym umiała pokierować zarówno rozmową z podejrzanymi, albo ludźmi powiązanymi ze sprawą, a także samym Strike’em.
W wątkach pobocznych pojawiło się wielu już nam znanych bohaterów. Wszyscy oni świetnie się spisywali, śledząc, tropiąc i wyciągając trafne wnioski.
Rowling udowodniła nam to, co z pewnością wszyscy wiemy.
Po pierwsze: nie wiadomo, kto kryje się po drugiej stronie monitora. Nawet, jeśli ma niewinny Nick, może się okazać niebezpieczny.
Po drugie: nie wolno udostępniać obcym własnych danych osobowych, wysyłać zdjęć, a adres e – mailowy w grze nie powinien zawierać naszego imienia i nazwiska.
Po trzecie: nie wolno wierzyć we wszystko, co mówią ci inni uczestnicy gry.
Po czwarte: dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie podawać żadnych danych, które mogą nas w taki, czy inny sposób zidentyfikować.
Warto o tym wszystkim pamiętać!
I przeczytać powieść, bo mimo długości, robi się to błyskawicznie, a uczucie przyjemności i satysfakcji pozostaje na dłużej. I to bez żadnych konsekwencji.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2022-10-25
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 1056
Tytuł oryginału: The Ink Black Heart
Język oryginału: j. angielski
Tłumaczenie: Anna Gralak
Dodał/a opinię:
Nowe wydanie leksykonu towarzyszącego serii o Harrym Potterze z przedmową J.K. Rowling (występującej jako Newt Skamander), zawierające sześć nieznanych...
Pisarz Owen Quine zaginął. Żona zleca prywatnemu detektywowi Cormoranowi Strike’owi odnalezienie męża. Kobieta sądzi, że Owen po prostu zniknął na...