Gdy przeczytałam rozmowę głównej bohaterki Lili z jej dziadkiem, przed jej wyprawą, już wiedziałam kto jest Strażniczką Słońca. Choć żadne z nich wprost tego nie powiedziało, a do końca historii zostało jeszcze 70 stron, ja czułam przeszywającą i lekko paraliżującą pewność. ☀️
Do tego fragmentu wszystko jest zagadką. Czytasz i co chwila stawiasz nowe pytania. O co tu chodzi? Co to za dziwny i tajemniczy świat? Czemu wiecznie pada? Dlaczego dziadek zabrania wchodzić do szklarni? Dokąd prowadzi mroczna ścieżka w lesie? Gdzie jest słońce? A gdy je w końcu odnajdujesz, to dlaczego właśnie tu?
Może ktoś z Was, kto czytał tą powieść domyślił się wcześniej, jednak dla mnie kluczowym był rozdział 17, w którym wszystkie elementy układanki zaczęły składać się w jedną całość. To co jednak odkrywasz nie napawa radością. Jest do bólu prawdziwe. Smutne. Przerażające. Mimo to czuję i rozumiem Strażniczkę Słońca. Wiem czemu tak postąpiła i dlaczego pękło jej serce. 🖤
Ta historia ma jednak szczęśliwe zakończenie. Bo po nawet największej ulewie wychodzi w końcu słońce. Po zimie przychodzi wiosna, a serce które wydawało się martwe, odżywa. 💚
Jest nadzieja...
Więcej nie zdradzę. Musicie sami przeżyć tą opowieść. Gwarantuję, że zostanie w Was na długo.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2021-03-24
Kategoria: Dla dzieci
Kategoria wiekowa: 9-12 lat
ISBN:
Liczba stron: 200
Tytuł oryginału: Solvokteren
Język oryginału: norweski
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Ilustracje:Lisa Aisato
Dodał/a opinię:
mamaczytatuwima
Świat, w którym nikt nie umiera ani się nie rodzi. Czy jesteśmy na to gotowi? W zwykły czerwcowy wtorek czas się zatrzymał. Dla Jenny, która znajduje...
Historia pszczół, Błękit, Ostatni i Sen o drzewie: kwartet klimatyczny Mai Lunde już w komplecie! Świat po katastrofie. Czy ludzkość przetrwa? I czy rośliny...