W tym roku, do tej pory miałem ogromne szczęście do debiutów. Nie inaczej było tym razem.
„Strażnik jeziora” do kryminał noir „doprawiony” elementami mitologii słowiańskiej.
Norbert Krzyż – prywatny detektyw, od kilku lat mieszkający w Żywcu. Były policjant, który próbuje swoich sił w sektorze prywatnym. Niedawny spektakularny sukces polegający na odnalezieniu chłopca zaginionego w górach, pomaga mu w regularnym zdobywaniu małych zleceń.
Tym razem będzie się musiał zmierzyć z poważniejsza sprawą. Podejmuje się odnalezienia zaginionej nastolatki. Niestety niedługo po rozpoczęciu zlecenia, młoda dziewczyna zostaje znaleziona martwa w jeziorze. Ktoś, kto ją zamordował ucharakteryzował jej zwłoki na topielicę, czyli według legend duszę dziewczyny, zazwyczaj młodej, która została przez kogoś zamordowana nad wodą lub utopiona. Mitologiczny wodny demon strzegący brzegów jeziora.
Pierwsze podejrzenia padają na Alana, członka grupy rockowej, której muzyka opiera się właśnie na przedstawionych wyżej mitologicznych elementach. Niestety jak często bywa, „im dalej w las tym więcej drzew”. Pojawiają się nowe wątki, a Norbert już wie, że nie będzie to łatwa sprawa.
Michał Zgajewski zaoferował nam świetnie napisany kryminał. Jak na debiut naprawdę nie ma czego się wstydzić. Książkę czyta się bardzo lekko. W trakcie czytania nabrałem ogromnej sympatii do głównego bohatera – Norberta – ex policjanta, który nie ustąpi póki nie rozwiąże beznadziejnej sprawy. Już teraz czekam na jego kolejne przygody.
A Was gorąco zachęcam do lektury „Strażnika jeziora”. Moja recenzja jest dość oszczędna, ale to dlatego aby przyjemność z czytania była u Was jak największa. Książka ewidentnie zapewni duże emocje w trakcie jej pochłaniania.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2024-02-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Dodał/a opinię:
ZaczytanyGlina