King przyzwyczaił czytelników do pewnego, niezmiennego poziomu swoich tekstów. Nawet, jeśli pomysł okazał się nieco słabszy, czytelnicy byli mu to w stanie wybaczyć, bo czytało się, jak zawsze, znakomicie. Co ciekawe, King publikował zarówno pod własnym nazwiskiem, jak i pod kilkoma pseudonimami. Najbardziej znany z nich to Richard Bachman. Pod tym pseudonimem powstała jedna z moich ulubionych książek pt. „Wielki marsz”. Kiedy przeczytałam blurb na okładce, to początkowo nie mogłam uwierzyć, że komuś udało się napisać książkę o chodzeniu i jeszcze ją wydać. Okazuje się, że jest to możliwe, jeśli człowiek nazywa się S. King. Nawet w chwili, gdy się do tego nie przyznaje. Książka jest naprawdę dobra. King jest mistrzem w swoim gatunku.
Dziś jednak chciałam podzielić się z wrażeniami z jego innej, nieznanej mi wcześniej powieści pt. „Worek kości”. Choć angielki napis na bardzo klimatycznej, utrzymanej w zaledwie kilku barwach okładce głosi: beware the lake, czyli w bardzo wolnym tłumaczeniu strzeżcie się jeziora. Nie wiem, czy był to tytuł angielskiego wydania, czy nie.
Historia, moim zdaniem, jest nieco za bardzo rozciągnięta, choć rozumiem, że to ważne, by główny bohater trafił, po wielu przygodach, we właściwe miejsce i nawiązała kontakty z ludźmi, którzy okażą się potem niezbędni do poprowadzenia całej fabuły. Główny bohater Michael Nooan jest pisarzem, odnoszącym w swoim gatunku spektakularne sukcesy, niezłą sumkę na koncie, nie wliczając w to zaliczek za książki, kilka powieści w zapasie i całkiem wygodne życie, które spędza wraz ze swoją żoną Jo. Po jej tajemniczej i niespodziewanej śmierci, wyjeżdża do miasteczka, gdzie niegdyś obydwoje szczęśliwie spędzali wolny czas, odpoczywając, pływając i po prostu się bawiąc.
Okazuje się również, że miasteczko ma swoją mroczną stronę, a Mike nie jest tam aż tak mile widziany, jak mu się zdawało. Mike zaprzyjaźnia się z młodą wdową Mattie i jej nieletnią córką Kyrą, co wzbudza duże zainteresowanie i niechęć do jego osoby wśród mieszkańców. Mike nie zamierza brać jednak pod uwagę ich zdania, co w późniejszym czasie mocno się na nim zemści, zacieśnia stosunki, pojawia się między nimi uczucie. Kiedy wdowa wpada w tarapaty, robi wszystko, by jej pomóc. Jest świadkiem, który musi zeznawać w sądzie na temat dnia ich pierwszego spotkania, ponieważ to właśnie wtedy opieka nad Kyrą wyrwała się Mattie spod kontroli. Dziecko było narażone na spore niebezpieczeństwo, gdy szło samo, po białej linii, środkiem ulicy. Mike, podczas ratowania praw do opieki nad dzieckiem nowo poznanej kobiety, sam wpada w tarapaty, czego omal nie przypłaca życiem. Wiele osób widziałoby go gdzie indziej, znacznie dalej od ich miasteczka. Mike i mała Kyra nawiązują więź, dzięki której mogą się ze sobą porozumieć, nawet będąc bardzo daleko od siebie. Dom, w którym mieszka pisarz, Śmiech Sary, jest nawiedzony, przepływa w nim zła energia, a magnesy na lodówce układają się w różne słowa, dzwonek na wypchanej głowie łosia zaje się, od czasu do czasu, zupełnie bez powodu dzwonić. Ktoś usilnie prosi go, by udzielił pomocy Kyrze i jej matce. Znaków, że Mike powinien uciec stąd jak najdalej jest jednak znacznie więcej.
Mike się nie poddaje i osiąga w tym przedsięwzięciu niewielki sukces, który jednak zostaje okupiony wieloma ofiarami. Mike poznaje tez historię Sary, od której nazwę wzięła jego posiadłość. Pełno w niej przemocy i śmierci, której niemym świadkiem, przez wiele lat, a nawet wieków, było samo jezioro. Stało się ono epicentrum samych złych zdarzeń. Być może dlatego należało się go strzec.
Mike’a prześladują wspomnienia i tajemnice, które odkrywa dopiero po śmierci zony. Okazuje się, że nie byli ze sobą tak blisko i nie mówili sobie wszystkiego, jak chciałby z początku wierzyć.
Całą ta historia, nieco rozwlekła i nudna na początku, z czasem nabiera tempa, by ostatnie sto stron przebiec w niesamowitym wprost maratonie. Gdyby wspomnienia, których doświadczył Mike, rozwinąć i zrobić z nich cześć większej historii, byłoby znacznie ciekawej.
Ale gdzie mi tam do pouczania Mistrza!
Pod względem stylu i tworzenia zgrabnych postaci, King i tym razem nie zawodzi. Wywiązuje się ze swego zadania po prostu doskonale. Świetnie się to czyta, nawet te fragmenty, które można uznać za nudniejsze. Świetne jest też wyjaśnienie tytułu. Nigdy nie patrzyłam na to w taki sposób.
Polecam wszystkim fanom tego Wielkiego Pisarza oraz tym, którzy nie zdążyli jeszcze zacząć z nim przygody.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2015-10-02
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 608
Tytuł oryginału: Bag of bones
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Dodał/a opinię:
Tajemnicza przypadłość i zwykły człowiek, który w upiornym miasteczku Castle Rock wywoła rewolucję – zjednoczy ludzi, których dzieli...
Charlie Reade jest przeciętnym nastolatkiem, świetnym sportowcem i nie najgorszym uczniem. Ale chłopak dźwiga też spory bagaż doświadczeń. Gdy miał dziesięć...