GRECKIE SIGA, SIGA
Wakacyjny czas skłonił mnie do sięgnięcia po kolejną powieść Jolanty Kosowskiej zatytułowaną "Wyspa luzu", w której autorka zabiera nas na grecką wyspę Kos. Uwielbiam odkrywać w powieściach nowe zakątki świata, a książki pani Jolanty spełniają rolę takich subiektywnych przewodników. Zachęcają do podróży i poznawania mniej lub bardziej egzotycznych miejsc.
Natalia i Michał kiedyś byli parą, a dziś każde żyje swoim życiem. Zjazd absolwentów staje się dla mężczyzny powodem do odszukania byłej dziewczyny, która od pewnego czasu mieszka na greckiej wyspie Kos i zajmuje się wynajmem apartamentów. Michał leci do Grecji z zamiarem napisania cyklu reportaży na temat wyspy, ale przede wszystkim ma nadzieję na spotkanie z Natalią. Pod słonecznym greckim niebem wszystko jest możliwe. Życie z reguły jest nieprzewidywalne, a uczucia potrafią zaskoczyć. Natalia i Michał nie są już tymi samymi ludźmi, a mimo to coś ich do siebie przyciąga...
Czy spotkanie po latach będzie miało swój ciąg dalszy? Czy bohaterowie będą gotowi na konfrontację i przebaczenie? Czy wyspa luzu przypadnie Michałowi do gustu? Jak potoczą się losy bohaterów?
Wycieczka na Kos i greckie siga, siga bardzo przypadło mi do gustu. Autorka z charakterystyczną dla siebie swobodą oddaje klimat wyspy, pokazuje życie jej mieszkańców i zaprasza do odwiedzenia najciekawszych zakątków Kos. Wyspa jest tu równorzędnym, naprawdę barwnym bohaterem.
Autorka nie stroni od trudnych tematów takich jak intryga, rozstanie, rozpoczynanie życia na nowo, poszukiwanie wolności i odnajdywanie siebie. Mówi też o wybaczeniu i drugiej szansie. Historię Natalii i Michała poznajemy z perspektywy obojga bohaterów, co zawsze bardzo mi odpowiada. Pozwala mi to zachować obiektywizm, otrzymuję szerszą perspektywę i szansę na poznanie racji obu stron.
Pomimo tych wszystkich pozytywnych aspektów "Wyspa luzu" nie zachwyciła mnie tak, jak tego oczekiwałam. Zalatywało mi trochę tanim romansidłem, a tego nie lubię. Momentami robiło się nudnawo, trochę za dużo tego "wyluzuj". Mimo wszystko spodziewałam się jeszcze więcej uroków samej wyspy, a mniej wzdychania i płaskich, romantycznych uniesień. Na szczęście pojawiają się emocje i refleksje, które pozwalają tej opowieści się obronić.
"Wyspa luzu" to moim zdaniem jedna ze słabszych książek autorki. Bardzo schematyczna, przewidywalna i odtwórcza. Zabrakło mi w niej głębi i świeżości. Poza pięknem greckiej wyspy historia niczym nie zaskakuje, a szkoda.
Powieść wysłuchałam w interpretacji dwójki lektorów - Kim Sayar i Grzegorza Wosia. Na szczęście oboje stanęli na wysokości zadania, więc mogę powiedzieć, że spędziłam z tą opowieścią całkiem miłe chwile. Przekonałam się jednak, że powinnam zrobić sobie przerwę, odpocząć trochę od książek Jolanty Kosowskiej. Może gdy powrócę do nich za jakiś czas to zrobią na mnie lepsze wrażenie. Choć najnowsza powieść o Porto bardzo mnie kusi.
Wydawnictwo: Zaczytani
Data wydania: 2025-02-05
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 266
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Poczytajka
Wojciech Krzewiński jest wziętym psychoterapeutą. Stosuje niekonwencjonalne metody terapii, które przysparzają mu zarówno zachwyconych pacjentów, jak i...
Dwóch przyjaciół, lekarzy, którym przyszło żyć i pracować w dwóch różnych krajach, spotyka się po latach w dramatycznych okolicznościach. Kiedyś łączyło...