Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2017-04-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: Polski
Luonto
Historia opowiada o Chloris, nastolatce która po buntowniczym życiu w mieście, zostaje wysłana do ciotki. Jej posób życia jest daleki od oczekiwań Chloris. W domu brakuje internetu, zasięg jest słaby i nie ma co myśleć o centrum handlowym. Posesje otacza las i natura. Dziewczyna jest zła, i gdy pewnego dnia wychodzi z domu, dzieje się coś czego nikt nie przewidział.
W świecie w którym Natura dawała ludzkości wiele ostrzeżeń, a te zostawały pomijane, zaczyna się dziać niedobrze. Świat się buntuje, nadchodzi kataklizm, a Luonto jest jedynym miejscem, które przetrwa.
Tego się nie spodziewałam! Luonto brałam za romantasy i co do tego miałam racje, ale nie spodziewałam się takiej tematyki. Sposób w jaki Melissa stworzyła świat, to coś niesamowitego. Czytając nie myślałam tylko o romansie, ale książka dała mi do myślenia również w tematach przyziemnych, codzienności która spotyka każdego z nas. Dokładniej chodzi mi o ochronę środowiska czy wymieranie różnych gatunków zwierząt, wszystko to jest naszą codziennością na którą, pochłonięci codziennością, często nie zwracamy uwagi. Książka cudownie wplata te tematy, pokazując niebezpieczeństwo w sposób fikcyjny i może bardziej przystępny. Mi osobiście cudownie czytało się tę książkę. Mimo cięższej tematyki ekologicznej, świat Luonto był wspaniały, sama chciała bym się tam znaleźć i cieszyć oczy jego pięknem, do tego postacie, ich zmiany, charaktery czy zmagania z problemami, to coś co mnie przyciągało. Szczerze mówiąc to aż brakuje mi słów, bo książka wzbudziła we mnie tyle cudownych emocji, że jeszcze wszystkie we mnie buzują. Polecam sięgnąć.
Nastoletnia Chloris została wysłana na wakacje do Cioci na wieś, ale tam jest odcięta od Internetu i żyje praktycznie na od ludzi. Rodzice za bardzo się nią nie interesują są fizykami a imię Chloris dostała na część pierwiastka. Podczas spaceru dziewczyny po lesie dochodzi do trzęsienia ziemi. Gdy Chloris już myśli, że za chwilę zginie, ratuje ją homanil. Jest nim dwudziestoletni Gratus, który zabiera dziewczynę do Luonto.
Luonto jest to wioska znajdująca się poza Ziemią, lecz nie maja tam wstępu ludzie. Homanile potrafią z człowieka zmienić się w zwierzę. Gratus jest orłem. W Luonto Żyje się w zgodzie z naturą.
Nie spodziewałam się czegoś takiego po tej książce. Niby fantastyka a jednak porusza taką część tematu jak dbanie o środowisko. Autorka pokazała nam przykłady jak ludzie, jak my zanieczyszczamy to środowisko, już nie mówię tylko o wyrzuceniu śmieci czy nawet ich tam nie segregowaniu. Tu chodzi o coś więcej, tu chodzi o to, w jaki sposób są traktowane zwierzęta, które później są przeznaczone na mięso, o to jak dbamy o roślinność a raczej jak nie dbamy o tą roślinność.
Książka napisana jest rewelacyjnie. Historia nie mówi tylko i wyłącznie o dbaniu o otoczenie, ale również jest Wątek miłosny i wiele zaskoczeń. Autorka ukazuje wszystko w taki sposób, że nie sposób przerwać czytanie. Po przeczytaniu książki bardzo ciężko będzie przejść obojętnie obok tematu, który porusza. Gorąco polecam.
ODZEW NATURY
W 2017 roku nakładem wydawnictwa Filia ukazała się bardzo interesująca powieść Melissy Darwood „Luonto”. To połączenie fantasy, powieści młodzieżowej i thrillera, a to wszystko okraszone bardzo ważnym morałem.
Chloris ma siedemnaście lat i jest niepokorną nastolatką. Dziewczyna czuje się odrzucona przez rodziców i ustawicznie pakuje się w tarapaty. Podczas pobytu u ciotki dochodzi do trzęsienia ziemi. Chloris znajduje się w śmiertelnie niebezpiecznym położeniu. Z opałów ratuje ją ogromny orzeł i zabiera do tajemniczej krainy. Orzeł okazuje się być Homanilem – człowiekiem zdolnym do zmieniania się w zwierzę. Gratus, bo takie imię nosi jej wybawca, oczarowuje Chloris. W krainie Luonto świat wygląda zupełnie inaczej. Tu rządzą prawa natury, a ludzie są ich wykonawcami. Dlaczego Chloris, zupełnie zwyczajna nastolatka, została tu przeniesiona? Czy powierzone zostanie jej szczególne zadanie? Prawda o tym miejscu okazać się może przerażająca...
Może się wydawać, że „Luonto” to książka oparta na oklepanym motywie : słabe dziewczę uratowane z opresji przez silnego i przystojnego chłopaka, rodzące się uczucie, okoliczności, które staną na drodze tej miłości. To wszystko już przecież było. Owszem, było, ale na pewno nie w tak oryginalnym wydaniu. Motyw uczucia, które połączy dwoje bohaterów jest dla Melissy Darwood jedynie punktem wyjścia do opowiedzenia nam zupełnie zaskakującej i niebanalnej historii. Jak wyglądałby nasz świat, gdyby przyroda się zbuntowała? Żywioły powstałyby przeciwko ludzkości, a w pewnej odegłej krainie przygotowano by swoistą Arkę Noego, która stałaby się ratunkiem do żyjących na ziemi zwierząt? Autorka w swojej powieści porusza bardzo istotne problemy degradacji przez człowieka środowiska naturalnego, dręczenia zwierząt i całego zła, które ludzkość w swej bezmyślnej chciwości wyrządza planecie. Robi to w sposób bardzo sugestywny i poruszający. Pod płaszczykiem miłosnej love story dla nastolatków pokazuje nam jak daleko w swej błazeńczej zachłanności posunął się człowiek. I nie jest to infantylny ekothriller, który ma jedynie wzbudzić w nas poczucie winy. To bardzo sprawnie i mądrze napisana przypowieść o tym, jak pędzimy ku samozagładzie.
Od pierwszej aż do ostatniej strony podoba mi się w tej książce zasadniczo wszystko. Początkowo odnieść można wrażenie, że mamy przed sobą dość płasko skonstruowaną historyjkę. Jednak Melissa Darwood bardzo delikatnie naznacza poziom rosnącego napięcia. Wciąż czujemy, że w tej opowieści kryje się drugie dno. Fantastyczna kraina Luonto zachwyca i przeraża. Nakreślona jest niezmiernie plastycznie, a bohaterowie, którzy są naszymi przewodnikami po tej ziemi skonstruowani są bardzo realistycznie. Połączenie romansu, fantastyki i thrillera udało się pisarce fenomenalnie. Mimo bardzo poruszającej i smutnej wymowy tę książkę pochłania się jak rasowy dreszczowiec. Autorka potrafi mówić o bardzo trudnych sprawach tak, że czujemy się emocjonalnie zaangażowani, ale nie przytłoczeni. To, co jest najistotniejsze w tej książce zarysowane jest w taki sposób, że po zakończeniu lektury czytelnik na pewno przemyśli wiele spraw. Jakie krzywdy wyrządzamy naturze? Czy pojedyncza jednostka ma wpływ na ochronę środowiska? Co możemy zrobić, by zminimalizować cierpienie zwierząt? To wszystko są zagadnienia wobec których każdy ma własne przemyślenia, ale myślę, że bardzo ważne jest to, by w literaturze tak właśnie – poruszająco i pięknie – pisać o takich problemach. Melissie Darwood udało się pod pozorami romansowej historii zawrzeć bardzo emocjonalny i ważny przekaz. Jej proza wydaje się swego rodzaju wołaniem o pomoc, a odbiorca sam zadecyduje czy zechce usłyszeć ten krzyk.
W codziennym życiu odwracamy wzrok, zatykamy uszy, brniemy do przodu w swym małym istnieniu nie chcąc pochylić się nad ogromem krzywd, które dzieją się wokół nas. Omijamy to, co jest trudne, bolesne, niewygodne. Robisz to ty, robię to ja, robią to miliony. A gdyby tak zatrzymać się? Otworzyć oczy i uszy i usłyszeć wołanie? Jak wiele potrafiłbyś poświęcić dla innych? Tych mniejszych, słabszych, tych którym mało kto chce użyczyć głosu? Bardzo ważne są takie książki. Takie właśnie jak „Luonto”, które młodym ludziom mogą pomóc w rozejrzeniu się dookoła i dostrzeżeniu ogromu zła, które dzieje się każdego dnia. To przepięknie napisana i bardzo mądra powieść i myślę, że byłoby wielkim szczęściem, gdyby przeczytał ją każdy rówieśnik Chloris. „Luonto” nie jest jednak wyłącznie młodzieżową opowieścią. Uważam, że na lekturze tej książki zyska każdy czytelnik, bez względu na wiek. I każdy odnajdzie w niej coś ważnego. Fantastycznie wykreowany świat, realistyczne postaci i inteligentne przesłanie, które skłania do refleksji są niepodważalnymi zaletami tej, pozornie lekkiej powieści. Autorka zaskoczyła mnie kilkukrotnie sprawiając, że tę książkę zapamiętam na długo. Życzyłabym sobie, aby takich powieści powstawało więcej.
Dla mnie było to pierwsze spotkanie z twórczością Melissy Darwood, ale na pewno nie ostatnie. Jestem oczarowana i zachwycona pisarką, która potrafi tak emocjonująco snuć jakże ważną opowieść i ubrać ją w lekką formę. Piękno języka, którego zawsze poszukuję, a tak nieczęsto znajduję, tu stoi na imponującym poziomie. Z przykrością opuściłam ten świat, a zakończenie książki głęboko mnie poruszyło.
Świetna! Zgrabnie ale nienachalnie porusza tematy okoloekologiczne i ukazuje jak bardzo człowiek w swoim rozwoju zapomniał skąd czerpie wszelkie dobra i jak intensywnie niszczy to czym żyje...
Poruszająca i zmuszająca do przemyśleń, z zakończeniem innym niż oczekiwałam....
''W języku fińskim słowo Luonto oznacza naturę (...)
Matka Natura szczególnie upodobała sobie obszary Suomi.
W tamtych rejonach zamieszkał jej pierworodny, najukochańszy syn
Ukko Ukko, bóg urodzaju, pogody i burz.''
Chloris jest nastolatką, która nie lubi swojego życia. Imprezy, alkohol i narkotyki zajęły cały jej czas. Na wakacje rodzice wysłali ją do ciotki, która mieszka w leśniczówce. Z daleka od znajomych, użala się nad sobą podczas spaceru po lesie, gdzie nagle poczuła wstrząsy i ziemia się pod nią otworzyła. Spadłaby w dół, gdyby nie ratunek Gratusa. Zabiera dziewczynę do Luonto, gdzie dowiaduje się ona o istnieniu Homanilów, poznaje uroki życia bez Wi-Fi, w zgodzie z naturą. Z biegiem czasu Chloris i Gratus zbliżają się do siebie, co jest sprzeczne z prawem Luonto. Na ziemię tymczasem spadają kolejne kataklizmy. Czy Chloris zaakceptuje prawdę o sobie? Czy uczucie łączące ją i Gratusa przetrwa? Przekonajcie się sami!
Przyznaję, że czegoś takiego się nie spodziewałam. Autorka stworzyła świetną i bardzo oryginalną historię, a ten zwrot akcji w samym środku wydarzeń był po prostu genialny! ''Luonto'' to nie jest zwykła młodzieżówka, to coś, czego na polskim rynku wydawniczym jeszcze nie było. Melissa Darwood oparła swoją powieść na bardzo ważnym i aktualnym problemie, który powoli zaczyna nas, ludzi, przerastać. Dodała do tego fantastyczne elementy i bam! Mamy świetną książkę. Na uwagę zasługuje też kreacja postaci — temperamentne, żywiołowe, młode osoby, mające problemy z własnym życiem. Wszystkie odnalazły spokój i rodzinę w Luonto. Ale czy są tam naprawdę szczęśliwi?
''Luonto'' to powieść, po której nie będziecie mogli się pozbierać, gwarantuję, że podobnie jak ja, doświadczycie kaca książkowego. Autorka miała genialny pomysł na fabułę i wykorzystała go w 200%. W tej książce nie ma ani grama przewidywalności! Niespodzianki, jakie przygotowała autorka, wciskają czytelnika w fotel. Jesteście gotowi na jedną z najlepszych książek młodzieżowych, jaką miałam przyjemność przeczytać? Rewelacyjna fabuła, dynamiczna akcja i cudowni bohaterowie sprawią, że pokochacie ''Luonto''. Polecam!!
"- Jesteś astmatyczką - zauważył. - Masz alergię?
- Tak, na takich debili jak ty."
Kiedy uważasz swoje życie za beznadziejne, pojawia się ktoś, kto wszystko zmienia.
Życie potrafi zaskakiwać w każdym momencie.
Zmiany są potrzebne i dobre.
Uwielbiam rodzimych autorów, którzy kreują świat fantasy! Stanowczo i niezaprzeczalnie! Moja miłość do polskiej fantastyki rośnie z każdą książką. To, jakich mamy wspaniałych autorów, którzy specjalizują się w tym gatunku jest niesamowite.
Książka "Luonto" przykuła moją uwagę już od samego początku, kiedy tylko pojawiła się w zapowiedziach. Myślałam, że jest to książka zagranicznej autorki, jednak zostałam miło zaskoczona. Okazało się, że Melissa Darwood to nasza rodzima autorka.
W "Luonto" zainteresowała mnie przede wszystkim tematyka. Fantastyka, to gatunek, który uwielbiam najbardziej spośród wszystkich. Tu jest ten plus, że już sam opis książki wiele obiecywał, a fabuła wydawała się być naprawdę interesująca, wyjątkowa i z ogromnym potencjałem.
I oczywiście nie zawiodłam się, a "Luonto" oficjalnie przynależy do książek, które uwielbiam.
" Zabijacie z zimna krwią dla skóry, mięsa, ozdób, choć tak naprawdę ich nie potrzebujecie. Jesteście jak zaraza która niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze."
Chloris, to dziewczyna, którą porywa Gratus, kiedy rozpoczyna się trzęsienie ziemi, a dziewczyna o mały włos nie ginie wpadając do dziury. Chloris nieświadoma swojego przeznaczenia trafia do Luonto - miejsca znajdującego się pomiędzy niebem, a ziemią, miejsca, w którym mieszkają Homanile.
W tej pięknej krainie rządzi natura, a jej mieszkańcy żyją zgodnie z jej zasadami, bowiem nie do końca są ludźmi. Homanile, to stworzenia, które w czasie działania silnych emocji zamieniają się w zwierzęta. Ich głównym celem jest dbanie o środowisko. Każdy z nich przynależy do jednego z gatunków zwierzęcych, który jest na wyginięciu i poprzez rozmnażanie utrzymują swoją populację.
Teraz jednak Matka Natura postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i ukarać ludzi, którzy niszczą środowisko. Trzęsienie ziemi to tylko początek zagłady.
Oczywiście na ogromne uznanie zasługuje fabuła książki, która zdecydowanie jest wyjątkowa, a autorka z całą pewnością wykorzystała w pełni przy jej kreowaniu swój potencjał. Przedstawienie dwóch odrębnych światów - świata ludzi i Luonto - które kierują się w życiu mocno różniącymi się zasadami zasługuje na uznanie. Podczas czytania możemy zauważyć jak żyje się ludziom w środowisku skażonym i tym, w którym dominuje natura.
Autorka opierając się na współczesnych problemach związanych z ochroną środowiska, przedstawiła w bardzo dobry sposób jak cierpi natura na skutek działań człowieka. Wplatając problemy w świat człowieka i Homanila, nadała swojej historii niepowtarzalnej świeżości. Pokazała, że natura może bronić się do pewnego momentu i w końcu wszystko odwróci się w naszą stronę. Wielokrotnie odwoływała się do wydarzeń z przeszłości, które miały miejsce chociażby w Czarnobylu i tym samym przedstawiła dość drastyczne momenty.
Melissa Darwood zapewnia nam nie tylko wspaniałą historię, w której nie brakuje tajemnic, ale także w umiejętny sposób otwiera czytelnikom oczy na problemy świata. Jej książka nie tylko bawi podczas czytania, ale także uczy.
"Nie wiecie nic o świecie, w którym żyjecie. Nic się dla was nie liczy, prócz waszej wygody, waszego gatunku, waszego przetrwania. Byliście stworzeni jako ostatni, a chcecie być pierwszymi."
Tajemnice, które wprowadziła autorka już od samego początku zaintrygowały mnie. Początek książki był wielką niewiadomą i zaskoczył mnie od razu. Pojawienie się pierwszej wzmianki o Homanilu napełniło mnie ogromną radością. Uwielbiam zwierzęta, a przedstawienie ich w takiej formie jako półczłowieka, który żyje w zgodzie z naturą jest bardzo dobrym pomysłem.
Od samego początku spodobała się mi książka. I chociaż czasami wydarzenia były do przewidzenia, to w bardzo wielu momentach zaskakiwały.
Jest także wątek miłosny, który powoli rozkwita. Bohaterowie są mocno zróżnicowani pod względem charakteru, ale zdecydowanie łączy ich buntowniczy styl. Oboje mają "niewyparzone języki" i nigdy nie wahają się przed przedstawieniem swojego zdania. I chociaż z początku zachowanie Chloris nieco zirytowało mnie, bo obrażała Gratusa, to jednak z biegiem czasu polubiłam ją i zrozumiałam jej początkowe wybuchy złości, w które wkradły się silne emocje.
Jak wyżej wspomniałam - wątek miłosny powoli rozwija się. Na początku zaczął się od chamstwa, a później przerodził się w piękne uczucie. W końcu "kto się czubi, ten się lubi". Musicie zasmakować sami tego zakazanego uczucia.
Styl autorki jest bardzo dobry. Przyjemnie czyta się o losach bohaterów. Jestem zdecydowanie miło zaskoczona. Melissa Darwood ma zręczne pióro i barwny język. W jej powieści nie brakuje także humoru, który potrafił rozbawić mnie do łez. Wykreowani przez nią bohaterowie mają silne osobowości, a relacje, które ich łączą zdecydowanie są interesujące.
Z czystym sumieniem mogę polecić wam "Luonto". Gwarantuję, że nie zabraknie podczas czytania emocji, a historia zachwyci was już od pierwszych stron. Nie wahajcie się i sięgnijcie po nią śmiało. Ja pochłonęłam ją w niecałe cztery godziny.
Super książka.Każdy powinien ją przeczytać. Autorka ukazała smutną rzeczywistość naszej Ziemi po przeczytaniu jej na wiele rzeczy człowiek patrzy inaczej. Pokazała, że nie wszystko jest tak oczywiste, jak nam się wydaje to w naszych rękach leżą losy naszych bliskich którzy pozostaną na długo po Nas. Oprócz tego pokazana została historia młodych ludzi których połączyła miłość w tak trudnych dla Ziemi czasach .
Polecam i napewno będę zachęcać znajomych do jej przeczytania ?
Wyobrażacie sobie sytuację, że żyjecie spokojnie, aż pewnego dnia niespodziewanie przenosicie się do innej krainy? Nie? To koniecznie musicie sięgnąć po "Luonto", ponieważ Autorka zapewni Wam niezapomnianą podróż.
"Pasja to podstawa, bez niej człowiek gnuśnieje, a tak ma o czym marzyć."
Nastoletnia Chloris trafia z małej miejscowości do krainy zwanej Luonto. Już od pierwszych chwil wszystko wywołuje u niej zdziwienie. Ludzie potrafią przeistoczyć się w zwierzęta, krajobraz jest nieskazitelnie piękny, a wszelkie alergie i uczulenia nie są tutaj ważne. Dziewczyna w odległej krainie znalazła się dzięki Gratusowi, który jest Homanilem. Między bohaterami zaczyna rodzić się uczucie mimo, iż chłopak ma dziewczynę... Co z tego wyniknie? Jaki był cel jej podróży i gdzie są jej najbliżsi?
"Wolę być z tobą, choć przez chwilę, w prawdziwym życiu,
niż spędzić wieczność w kłamstwie."
Chyba jeszcze nie miałam okazji czytać książki, w której głównym problemem jest natura. Autorka przez wykreowaną fabułę uzmysławia czytelnikowi problem igranie z Matką Naturą. Na przykładach wspomina do jakiego zła przyczynia się zanieczyszczanie środowiska oraz co może wydarzyć się na Ziemi, jeżeli cywilizacja nie ograniczy wyrządzanych szkód. Wybuch elektrowni w Czarnobylu znany jest na całym świecie. Wydarzenie to wyrządziło bardzo wiele szkód ludziom ale również naturze. Do dzisiaj zmagamy się z konsekwencjami zanieczyszczonego środowiska. W każdym miejscu na Ziemie, codziennie dochodzi do wytwarzania czy dostania się do atmosfery niekorzystnych substancji. Na pozór nie robią one nam aktualnie nic złego, ale po skumulowaniu ich jest wiele negatywnych skutków. Gdyby nie drzewa, owady czy zwierzęta nasz gatunek nie przetrwałby. Łańcuch pokarmowy wygląda tak, że istoty, które nam przeszkadzają, jednocześnie są nam niezbędne do życia. Nie należę do jakiegoś grona ekologów, i dobrze wiem, że gdybym diametralnie zmieniła swoje postępowanie, to nie uratuję planety. Na Ziemi żyje ponad siedem miliardów ludzi i każdy chcąc czy nie chcąc przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska.
Chyba każdy człowiek chciałby cieszyć się pięknym widokiem na dworze. Zielone drzewa, wszędzie kwitnące kwiaty, nieskazitelnie czysta woda czy bezchmurne niebo. Niestety coraz częściej dopadają nas żywioły w postaci silnych wiatrów czy powodzi. Z jednej strony nie mamy na to wpływu - bo niby jak mielibyśmy powstrzymać tsunami czy trąbę powietrzną? Z drugiej strony człowiek powinien głębiej zastanowić się gdzie leży przyczyna. Czy między innymi wibracje spowodowane testami, których dokonują ludzie nie prowadzą do wielu eksplozji i buntu Matki Natury?
"-To historia o prawdziwym życiu - wyjaśnił.
-Pieprzyć życie! Po co o nim czytać, skoro ma sie je na co dzień?
Książka powinna dawać wytchnienie od cierpienia, nieść nadzieję,
że pomimo przeszkód wszystko się dobrze skończy..."
Jako pojedyncze istoty nie jesteśmy w stanie zmienić życia cywilizacji. Wygoda nauczyła nas tego, że szukamy nowych pomysłów i niechętnie korzystamy z darów natury czy sposobu egzystencji według naszych przodków. Uważam, że każdy czytelnik powinien sięgnąć po "Luonto", aby poznać wizję świata - tego pięknego a zarazem skażonego przez człowieka.
Jak udowodnisz swoją niewinność, jeśli nie pamiętasz ostatnich pięciu lat? "Nic nie ochroni nas przed bólem wspomnień. Sami musimy się z nim uporać"...
Marcja nie jest zwykłą nastolatką. Choroby, z którymi zmaga się od dzieciństwa, sprawiły, że musiała dojrzeć zbyt szybko i zyskać bolesną świadomość...
Przeczytane:2025-11-19, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
RECENZJA
„Luonto”
Autor: Melissa Darwood
Wydawnictwo: Melissa Darwood
„Luonto”, opowieść, która wciąga między drzewa i pod ludzką skórę.
POWIEŚĆ, KTÓRA PRZYWRACA WRAŻLIWOŚĆ.
„Luonto” okazało się dla mnie o wiele większym zaskoczeniem, niż przypuszczałam. Spodziewałam się lekkiego romantasy z nutą magii, a dostałam historię, która oprócz wątku uczuciowego dotyka tematów zdecydowanie głębszych i bliższych współczesności, niż mogłoby się wydawać.
Książka, która nie tyle przenosi czytelnika do innego świata, ile powoli, niepostrzeżenie odziera go z codziennego znieczulenia. To opowieść, która pod pozorem romantycznej historii prowadzi nas w głąb lasu, w głąb mitu, a przede wszystkim w głąb nas samych. Powieść, która wciąga czytelnika w swoją rzeczywistość niczym gęsty, pulsujący życiem las z jednej strony kojący, z drugiej pełen napięcia i niewypowiedzianych emocji.
Zachwyca fabułą i klimatem, lecz przede wszystkim przywraca wrażliwość, taką, którą codzienność w nas systematycznie zagłusza.
Darwood rozpoczyna historię pozornie prosto: nastoletnia Chloris, przytłoczona miejskim chaosem, cyfrowymi oczekiwaniami i rytmem, którego nie potrafi już udźwignąć, trafia na wieś, do domu ciotki. Brzmi znajomo, a jednak to tylko maska, za którą kryje się jedna z najbardziej sugestywnych i pięknie skonstruowanych fantastycznych opowieści współczesnej literatury.
Bo kiedy Chloris wchodzi do lasu, zaczyna wchodzić także do świata, który przypomina o czymś, co od lat ignorujemy. Natura przestaje być tłem. Nabiera głosu. Upomina się o uwagę.
W tym świecie mieszka Gratus, homanil, istota zdolna do przemiany w orła, przedstawiciel ginącego gatunku, symbol kruchości wszystkiego, co zanika szybciej, niż zdążymy to dostrzec. Zderzenie Chloris i Gratusa to nie tylko spotkanie dwóch bohaterów. To spotkanie dwóch światów: globalizowanego, rozpędzonego człowieka i natury, która jeszcze nie przestała wierzyć, że można ją ocalić.
A później historia zaczyna kręcić się w zaskakujących kołach, wprowadzając czytelnika w stan ciągłego zawieszenia: komu wierzyć? co jest prawdą, a co sprytną iluzją?
Plot twisty są mocne, sprawiając, że całość czyta się z zapartym tchem, nieustannie próbując zrozumieć, kto tu naprawdę pociąga za sznurki, co jest tak naprawdę prawdą.
Choć między bohaterami rodzi się uczucie ciepłe, magnetyczne, chwilami bolesne, Darwood nie pozwala, by zdominowało ono całą narrację. Miłość jest tu nicią, która prowadzi czytelnika przez gęstwinę emocji i znaczeń, ale nie jest fundamentem opowieści. To raczej światło latarni, wciąga, przyciąga, wzrusza, ale nie oświetla całej drogi.
Relacja Chloris i Gratusa dojrzewa powoli, w rytmie zgodnym z naturą: z drobnymi sprzeczkami, czułymi gestami, milczeniem, które potrafi powiedzieć więcej niż słowa. To uczucie, które nie unosi się w fantastycznych przestworzach, lecz mocno trzyma się ziemi, jakby mówiło:
"Miłość jest piękna, ale nie wystarczy, by ocalić świat."
Autorka w mistrzowski sposób kreuje rzeczywistość, w której baśniowość splata się z brutalną prawdą o naszym świecie. To nie tylko opowieść o uczuciach, dojrzewaniu i odkrywaniu siebie, ale też subtelny manifest ekologiczny. Melissa potrafiła wpleść w fabułę tematy, o których rzadko myślimy na co dzień: degradację środowiska, zanikanie gatunków, konsekwencje lekceważenia natury. Dzięki temu książka nie moralizuje, ale skłania do refleksji w sposób wyjątkowo naturalny i angażujący.
Muszę przyznać, że pochłonęłam tę historię jednym tchem. Świat Luonto jest tak sugestywny i piękny, że sama chętnie zanurzyłabym się w jego zieleni i spokoju. Postacie są pełne emocji, wewnętrznych konfliktów i zmian, które śledziłam z ogromną ciekawością. Książka pozostawiła mnie poruszoną i jednocześnie zachwyconą, ciągle wracają do mnie emocje, które we mnie wywołała.
„Miłość jest piękna, ale nie wystarczy, by ocalić świat”.
Autorka stworzyła sceny, które niosą tak intensywną emocjonalność, że na chwilę zapiera dech. Szczerość jednego wyznania miłosnego zawstydziłaby niejedną powieść obyczajową, a odpowiedź, która pada w odpowiedzi, jest jak cios i jak objawienie zarazem: brutalnie prawdziwa, poetycka i niepokojąco trafna.
Największą siłą tej powieści jest jednak jej ekologiczny fundament. Subtelny, lecz przenikliwy. Darwood nie moralizuje, nie podnosi głosu, nie wskazuje palcem. Ona pokazuje. A to, co pokazuje, boli bardziej niż jakiekolwiek kazanie.
Luonto jest miejscem niemal baśniowym, ale ta baśń nie służy ucieczce od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie: jest jej lustrzanym odbiciem. To, co piękne, jest jednocześnie zagrożone. To, co magiczne, stoi na krawędzi zniknięcia. Czytelnik zaczyna rozumieć, że fantastyka w tej powieści jest tylko formą, treścią jest prawda o świecie, który codziennie tracimy kawałek po kawałku.
Autorka zadaje niewygodne pytania:
Co po nas zostanie?
Co jeszcze musi się zawalić, byśmy zrozumieli, że natura nie będzie czekać wiecznie?
I choć pisze historię o znikających gatunkach, o lasach umierających w ciszy, o wodzie, która powinna być świętością, robi to z taką delikatnością, że refleksja przychodzi sama, bez przymusu.
Zakończenie „Luonto” wywołuje łzy, wstrząsa, sprawiając, że czytelnik sam czuje się jak Chloris, nagle wyrwany ze znanej sobie rzeczywistości.
Uderza innym rodzajem siły: prawdą. Uświadamia, że natura nie jest bierną ofiarą, lecz żywym, reagującym organizmem, który prędzej czy później upomni się o swoje.
A epilog? To oddech po burzy. Krótki moment ukojenia, który nie usuwa ciężaru przesłania, ale pozwala czytelnikowi wrócić do świata z nadzieją, że może… nie wszystko stracone.
Polecam, to powieść dla tych, którzy chcą czegoś więcej niż romansu. Dla tych, którzy lubią, kiedy literatura zostawia ślad.
Dla tych, którzy są gotowi, by dać się porwać i dać się zranić.
„Luonto” zachwyca. I długo, bardzo długo nie pozwala o sobie zapomnieć.