Roland i jego ka-tet zostają rozdzieleni. Pere Callahan toczy swój ostatni bój z wampirami; Susannah jest świadkiem narodzin potwornego Mordreda, a Roland i Eddie utknęli w Maine lat 70.
Po uwolnieniu się od prześladowców Roland wraz z towarzyszami wyrusza do zamku Karmazynowego Króla. Po drodze muszą stoczyć walkę z załogą więzienia Algul Siento, która chce zniszczyć ostatnie Promienie, by doprowadzić do zawalenia się Mrocznej Wieży.
Czy u celu swej wędrówki Roland odnajdzie sens istnienia? Czy kres jego podróży będzie zarazem początkiem?
Wydawnictwo: Bezdroża
Data wydania: 2015-11-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 721
Tytuł oryginału: The Dark Tower
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Myślę, że ostatni tom to dla mnie była taka sama męczarnia i znój, jak dla bohaterów i samego autora. Czuło się wręcz, że nie do końca King panował nad historią i to ona go ciągnęła, a nie on ją. Niemniej czuję też żal. Kiedy potrafię zżyć się z bohaterami i nagle następuje koniec opowieści - szczególnie dłuższej - odczuwam pustkę. Tak było po skończeniu Koła czasu (choć bardziej bałem się, że nigdy nie poznam końca tej historii), podobnie po skończeniu sagi Dragonlance.
King stworzył dzieło - dla mnie mocno nierówne. Czasem aż chłonąłem poszczególne tomy (Jałowe ziemie, Czarnoksiężnik i kryształ), czasem brnąłem jak przez pole pełne kolczastych róż (Roland, czy może mniej, ale jednak - Mroczna wieża).
Zakończenie? Liczyłem na coś innego, ale to, co dostałem jest satysfakcjonujące. Trudno było napisać lepsze zakończenie, bo tu żadne nie będzie idealne.
Jeszcze tylko słowo o ekranizacji. Podobała mi się kiedyś, ale choć planuję obejrzeć to teraz raz jeszcze, ale pamiętam, że film nawet nie leżał obok serii Mistrza...
Treść ostatniego tomu cyklu, była aż nadto przewidywalna, następnym moim zarzutem jest, że w bądź co bądź części mało uwagi było poświęcone głównemu bohaterowi za to Susannah miała nad wyraz dużo poświęconej uwagi zaszywszy na jej znaczenie w końcu tej historii. Zakończenie jak to u Stephena Kinga bywa stoi na niższym poziomi niż sam zamysł książki i przez to cały cykl traci dużo ze swojego potencjału. Całość oceniam na jakieś 6/10 ponieważ w niektórych częściach na prawdę był co czytać a i fabuła była wartka i w miarę wciągająca, niestety ostatnia cześć trochę zepsuła efekt ale nie było tak źle.
W czasie rutynowego lotu z Los Angeles do Bostonu grupa pasażerów budzi się z drzemki i z przerażeniem odkrywa, że na pokładzie brakuje załogi i...
Dużo czytać. Jeszcze więcej pisać. Nie poddawać się. Wyłączyć telewizor. Być uczciwym wobec siebie i swoich bohaterów. Nie bać się krytyków...
Przeczytane:2015-08-11,