Styczeń w Agencji Literackiej TERCET to czas wytężonej pracy. Majka zyskuje dodatkowy obowiązek, ponieważ z wizytą przylatuje z Kanady dawno niewidziana ciotka.
Susanne Taylor-Johnson („Mów mi Susie”) ma 82 lata, jest pełna energii i obiecuje siostrzenicy big surprise. Szybko okazuje się, że z pierwszą niespodzianką będzie musiała zmierzyć się sama – została perfidnie oszukana. Ginie, nim uda jej się odzyskać pieniądze. Kto ponosi winę za jej śmierć?
Śledztwo prowadzi komisarz Niż przy wsparciu prokurator Iwony Smyl oraz Piotra Chmury. Sekretarek nie zamierza pozwolić, by morderca uniknął sprawiedliwości, a wiedźmy aktualnie walczą o dobre imię z donosicielką, która próbuje pogrążyć prowadzony przez nie portal.
Morderstwo, wszechobecny hejt, niezłomny sekretarek tropiący zabójcę, cztery rozwścieczone wiedźmy oraz Mały Łukaszenka, kocur z genami piranii. I trzy autorki, z których każda miała motyw, by zabić.
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2024-01-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Nieoczekiwana wizyta cioci z Kanady wywraca do góry nogami życie właścicielki Agencji Literackiej i jej pracowników.
Co tu dużo mówić. Cioteczka swoje lata ma, ale energii mógłby jej pozazdrościć nastolatek. Ma też swoje tajemnice, którymi nie chce się podzielić. No bo jak tu się nimi podzielić, jak okazuje się, że z każdej strony szwindel pierwsza klasa? A miała być wielka niespodzianka. Z niespodzianki nici, sprawy trzeba teraz z głową odkręcić.
Historia na rozluźnienie i poprawę humoru. Jest komedia, jest intryga, jest mnóstwo pysznego jedzenia, jest też spadek, i jak na dobrą komedię kryminalną przystało jest trup. No szkoda tylko tego trupa, bo sekret nie ujrzał światła dziennego.
Ale skoro jest i trup to musi być i śledztwo. Niestety jedyny normalny śledczy przebywa na zasłużonym urlopie.
Trzeba radzić sobie innymi kanałami.
Zwarta akcja nie pozwala nam na długie dywagacje. Winnego znaleźć trzeba.
Wszak nie codziennie przyjeżdza w odwiedziny ciotunia z Kanady.
Chociaż jedynym naocznym świadkiem zamieszania mogł być Mały Łukaszenka, który do wskazania zabójcy się jednak nie pali. Jedyne co, to broni swojego terytorium podgryzaniem, zostawiając na łydkach krwawe ślady swoich zębów niczym pirania na królewskiej uczcie.
Ale czego można oczekiwać od kota?
Jest to część piąta. Nie czytałam wcześniejszych, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Co prawda było tu wspomniane o wcześniejszej historii z niesfornymi autorkami, jednak po krótce było wspomniane co było tego wynikiem i taka odpowiedź mnie tu satysfakcjonowała. Spodobało mi się w niej to, że opowieść równie dobrze po części mogłaby być prawdziwa. Jest tutaj motyw pisarki, która uważa siebie za oczko w głowie i żyje z przekonaniem, że jest lepszym człowiekiem od wszystkich. Oczekuje, że każdy ją wszędzie rozpozna, a jeśli tak się nie dzieje, to pokazuje jak zepsuta jej wewnątrz. Obraża tych, którzy mają mniej w portfelu i knuje przeciwko innym. Dochodzi nawet do tego, że robi coś o czym tak dokładnie nie wiemy, lecz co powoduje, że rozpada się zaufanie innych wydawców i recenzentów. Będąc szczera, podkreślę, że takie zachowanie niestety często występuje naprawdę. Tak jak i pisarka z książki, liczą, że wzbudzając szum wokół swojej osoby, ich książki będą się lepiej sprzedawały. Mnie takie coś zniesmacza, dlatego nie czytam książek z którymi są jakiekolwiek burze medialne. Tym bardziej, że najczęściej cierpią przy tym inni autorzy, lub recenzenci, którzy są niewinni. Sama miałam swoją lekcję, dlatego stronię od takich rzeczy. Wracając do książki, to można podpiąć ją pod wielowątkową. Bowiem do głównej postaci przyjeżdża starsza kobieta, która często używa angielskich słów. W pierwszej chwili zachowywała się dwuznacznie, raz podejrzewałam ją o chytry plan, a później zobaczyłam w jak prostym świecie myślała, że żyje. Nikomu nie chciała przeszkadzać, potrafiła o siebie zadbać i tylko może była zbytnio ufna do wszystkich. Wydawało jej się, że każdy ma dobre serce i intencje, jednak boleśnie przekonała się, że czegoś takiego nie ma. I kiedy w końcu dochodzi do niej co mogło się stać, traci swoje życie. Był to smutny wątek i w tym miejscu początkowa sprawa z podejrzanymi autorkami zaczyna się splatać. Wiemy, kto mógł mieć motyw do zbrodni, ale nie tak łatwo rozwikłać tą zagadkę.
Książka jest wulkanem wielu emocji. Rozpoczynając od dobrego humoru, przechodząc faktami obyczajowymi, kończymy kryminałem. Spraw jest cała masa, dlatego lepiej jest skupić się przy czytaniu. Duży druk nam je przyspiesza i rośnie nasze zainteresowanie spraw recenzenckich oraz motywu dokonania zbrodni. Pozycja nie jest straszna, niby bierze sią ją na lekkie czytanie, jednak niesie za sobą dużo prawd, które nie wszystkim się spodobają. Im bardziej ocena książki będzie niższa, tym rośnie prawdopodobieństwo, że prawda w oczy kole;-)
Mniej wciągająca niż poprzednie części, ale na leniwe popołudnie w sam raz. Znów spotykamy się z bohaterkami Agencji Literackiej TERCET. Do Polski przylatuje ciotka jednej z nich. Niestety, ginie, zanim zdąży załatwić swoje sprawy. Kto jest mordercą? Tego próbuje się dowiedzieć komisarz Niż, ale wiedźmy, rzecz jasna, nie siedzą bezczynnie.
Majkę odwiedza ciotka z Kanady. Kobieta zapowiada dużą niespodziankę.
Gdy seniorka odwiedza mieszkanie, które zamierzała sprzedać, okazuje się, że już ktoś tam mieszka. Lokum zostało dawno sprzedane, a właścicielka nie zobaczyła ani grosza. Oszukana postanawia sprawdzić inne sprawy, które wsparła finansowo.
Ciotka postanawia ukarać oszustki. Niestety, zostaje znaleziona martwa w mieszkaniu Majki.
Śledztwo prowadzi do trzech autorek.
Personel świetnie prosperującej agencji literackiej TERCET, nazywany przez środowisko autorskie wiedźmami, popada w konflikt z początkującym autorem Adamem...
Teściowa potrafi zajść za skórę. Szczególnie nadopiekuńcza teściowa. Izabela opracowuje zatem chytry plan, jak się swojej teściowej zgrabnie pozbyć. Pomaga...
Przeczytane:2025-07-28, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2025,
Małgorzata Kursa po raz kolejny zaprasza czytelnika do zwariowanego świata Agencji Literackiej TERCET, gdzie rzeczywistość nieodmiennie skręca w stronę absurdu, a zbrodnie – choć jak najbardziej prawdziwe – traktowane są z humorem i dystansem. W najnowszej odsłonie serii, „Wiedźmy i wizyta starszej pani”, autorka serwuje kolejną porcję zabawnego kryminału, w którym trup ściele się nieco przypadkowo, a bohaterowie, jak zwykle, mają więcej charakteru niż niejedna filmowa obsada.
Akcja powieści toczy się w styczniu, w samym środku sezonu literackiego zamieszania. Majka, jedna z głównych bohaterek i pracownica agencji, niespodziewanie musi przyjąć pod swój dach ekscentryczną ciotkę z Kanady – Susanne Taylor-Johnson, zwaną po prostu Susie. Starsza pani, mimo 82 lat na karku, tryska energią i zapowiada "big surprise", która niestety szybko przeradza się w tragedię – Susie zostaje oszukana, a następnie ginie w tajemniczych okolicznościach. Jej śmierć staje się punktem wyjścia do śledztwa prowadzonego przez komisarza Niża, wspieranego przez prokurator Smyl i niezastąpionego Piotra Chmurę – sekretarka wciąż niezłomnie walczącego o sprawiedliwość.
Jak przystało na powieść Małgorzaty Kursy, nie zabrakło też czterech wiedźm, czyli kobiet niepokornych, walczących z niesprawiedliwością, internetowym hejtem i bezsensownymi donosami. Ich wspólny front przeciwko oszczerczyni, która próbuje zniszczyć portal, prowadzi do kolejnych konfliktów, przez które napięcie w książce rośnie, ale nie traci przy tym lekkości i charakterystycznego humoru.
Autorka umiejętnie łączy elementy kryminału z komedią obyczajową. Postacie są barwne, przerysowane – ale celowo – i właśnie dzięki temu tak zapadają w pamięć. Szczególnie wyróżnia się Mały Łukaszenka, kocur o zachowaniu piranii, który wprowadza do fabuły dodatkową porcję absurdu i śmiechu. Każdy, kto lubi książki z mocnymi kobiecymi bohaterkami, błyskotliwymi dialogami i kryminalną zagadką w tle, znajdzie tu coś dla siebie.
Fabuła toczy się dynamicznie, z dużą liczbą zwrotów akcji. Trzy autorki, które mogły mieć motyw, by zabić Susie, wprowadzają ciekawy wątek środowiskowy – Kursa lekko, ale trafnie punktuje realia życia literackiego, pokazując jego kulisy z dużym przymrużeniem oka. Choć morderstwo jest punktem wyjścia, to tak naprawdę najwięcej dzieje się wokół bohaterów i ich relacji, co czyni książkę bardziej obyczajową niż klasycznie kryminalną.
„Wiedźmy i wizyta starszej pani” to lekka, pełna humoru powieść detektywistyczna z dużą dawką kobiecej siły, inteligencji i... zwierzęcego pazura. Małgorzata Kursa jak zawsze dostarcza czytelnikowi przyjemnej rozrywki i pozwala oderwać się od rzeczywistości na rzecz świata, gdzie nawet morderstwo można potraktować z uśmiechem – o ile oczywiście ma się przy sobie zespół wiedźm, sekretarka i bojowego kota.
Polecam wszystkim fanom inteligentnego humoru i lekkiego, kobiecego kryminału.