Komiksowa adaptacja jednej z najważniejszych powieści wszech czasów, ponadczasowej, wielopokoleniowej opowieści o nierównościach na tle rasowym.
Komiksowe wydanie Zabić drozda to wyjątkowa okazja, by powrócić do tego poruszającego świata zaprezentowanego w nowej, artystycznej odsłonie, a dla młodych czytelników, by zawrzeć znajomość z jedną z najważniejszych powieści w historii literatury.
Pomysłodawcą komiksu byli spadkobiercy autorki. Fred Fordham, artysta, rysownik i pisarz, stworzył nowoczesną i świetnie zilustrowaną, wierną oryginałowi graficzną adaptację książki.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2020-01-29
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: To Kill a Mockingbird
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Książkę "Zabić drozda" czytałam wiele lat temu, oglądałam również nakręcony na jej podstawie film, więc dlatego z miłą ochota sięgnęłam po wersję graficzną aby sobie przypomnieć tę historię. Myślę, że warto było zajrzeć do tego komiksu. Czytało i oglądało się bardzo dobrze, zdaję sobie sprawę, że to jest skrócona wersja powieści, bo inaczej być nie mogło, więc to niemal jakby czytać streszczenie. I to jest też w porządku. Mogę nawet powiedzieć więcej, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył ten komiks. Ta udana adaptacja w wersji obrazkowej klasycznej powieści jest jakby bardziej lżejszą i przystępniejszą formą dość ciężkiej historii. Myślę, że łatwiej jest się z nią zapoznać osobom, które nie przepadają za zbytnią brutalnością.
Oczywiście, że treść musi być być w takim przypadku okrojona i zmodyfikowana, bo nie byłoby sensu przepisywać wszystkiego jak leci, lecz zawrzeć i pokazać tu najważniejsze i najistotniejsze rzeczy. Zauważyłam, że opowiedziana historia jest jakby ciągle aktualna, zaskakująco współczesna...
Jednak obraz daje również inną formę przekazu, bo tekst razem z rysunkiem również może dogłębnie poruszyć emocje u człowieka.
Fabuła tej powieści dzieje się w Ameryce w latach trzydziestych dwudziestego wieku. W małym miasteczku w południowej części Stanów, w Alabamie. Bohaterami są dzieci odkrywające nierówności społeczne, rasizm, alkoholizm, przemoc i ludzką podłość...
Książka początkowo wydaje się nawet lekką lekturą. Bohaterzy niezbyt przejmują się swoimi błahymi problemami, przyjaźnią się, cieszą miłością i młodością. Lecz po jakimś czasie zaczynają sobie zdawać sprawę, że to w jaki sposób do tej pory patrzyli na świat, to tylko fikcja i złudzenie sprawiedliwości społecznej. Jak ich małe miasteczko nasiąknięte jest podziałami nie tylko rasowymi, ale również klasowymi. Powoli nasi bohaterowie jakby muszą zderzyć się z rzeczywistością, która zupełnie im się nie podoba i nie jest zbyt łatwa do zrozumienia...
Bardzo trudno w to uwierzyć, lecz ta mocna w odbiorze i trudna powieść jest ciągle aktualna. Tak jakby nic się do tej pory nie zmieniło mimo upływu tak wielu lat.
Chociaż moim zdaniem, to nie do końca jest komiks, bardziej powieść graficzna. Chmurki są zbyt przeładowane tekstem, zbyt zagęszczone i nie do końca czytelne. W komiksie nie ma takiego przeładowania tekstu nad rysunkiem. Jednak i tak warto się zapoznać z tą książką, bo jest zdecydowanie prostsza wersją. Polecam więc ten komiks, bo naprawdę warto go przeczytać. Nawet tym osobom, które nie czytały wersji oryginalnej.
"Zabić drozda" Harper Lee
Zaczęłam może tajemniczo, wplatając tak znaną postać, ale w miarę czytania, dowiecie się jaki wpływ miał ten znany reżyser na to, jak postrzegam tę książkę.
AleKsiążka!
Moja książka. Od lat na pierwszym miejscu. Lubię do niej wracać i za każdym razem znajduję coś nowego, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi. To jest taka książka na dobre i na złe. Najważniejsza książka…, bo może to jest tak, że te najbardziej ulubione, coś nam przypominają…coś, co już przeszło i nie wróci lub kogoś, kogo już nie ma…
Ale są wspomnienia i ta książka jest dla mnie wspomnieniem beztroskich zabaw, pięknych rozmów, które pamiętam do dziś, księgą zasad jakim być człowiekiem, jak traktować innych i co jest w życiu najważniejsze.
„Zabić drozda” to powieść amerykańskiej pisarki Harper Lee, która otrzymała za nią nagrodę Pulitzera. Przedstawia życie mieszkańców małego miasteczka Maycomb w stanie Alabama w którym bardzo wyraźnie zarysowany jest problem rasizmu. Dziś powiedzielibyśmy „taka to ich mała ojczyzna”, w której żyli obok siebie, ale gdzie kolor skóry człowieka stawiał jednych wyżej, nawet ponad prawem.
Główni bohaterowie to Atticus, adwokat oraz jego dwójka dzieci: Jean Louise nazywana Smykiem i Jeremy nazywany Jemem. Poznajemy świat dziecięcych zabaw i radości, ale też sprawy dorosłych widziane oczami małej dziewczynki, która z naiwnością dziecka przypomina nam co jest w życiu najważniejsze. Senne, leniwe miasteczko zmienia się nie do poznania, gdy Atticus zostaje obrońcą młodego czarnoskórego człowieka, oskarżonego o zgwałcenie białej dziewczyny. Sprawa do tego stopnia staje się poważna, że zmusza mieszkańców do wyboru, po czyjej stanąć stronie. I nie chodzi tu tylko o opowiedzenie się za człowiekiem, ale za kłamstwem lub prawdą.
Książka napisana pięknym językiem. Obcujemy ze słowem, który niesie nas delikatnie przez kolejne strony obiecując ciekawą historię. Niespieszno nam jednak do końca, bo chcemy jak najdłużej delektować się słowami, które nas czarują, są ciepłe, radosne, ale też powodują gęsią skórkę, smutek i refleksję.
„Zabić drozda” to książka ponadczasowa, bo choć temat rasizmu stary jest jak Ameryka, ale jakże bliski naszemu przecież podwórku, ale to już zostawiam do oceny każdemu kto po tę książkę sięgnie.
AleOjciec!
Atticus to taki ojciec, który jak już jest z domownikami, to całym sobą. Cierpliwie tłumaczy swoim dzieciom zawiłości życia. Człowiek prawy i dobroduszny. Wzbudza zaufanie i ma duży autorytet wśród mieszkańców. Jest sprawiedliwy i uczciwy, bez względu na to jakiego koloru jest jego klient. Za swoja pracę często nie pobiera opłaty a przyjmuje okazywaną mu wdzięczność w formie dóbr z pola swoich „powodów”. Zawsze spokojny i opanowany. I do mnie ten jego sposób bycia bardzo przemawia. Jemu się ufa, z nim chciałoby się przegadać niejedną noc, poznać zdanie na jakiś temat. A to co najbardziej mi się podoba, to szacunek z jakim traktuje ludzi. Bo godność i honor człowieka są najwyższą wartością. Jest dobrym aktorem, bo przecież być na sali rozpraw to jak grać przed publicznością w teatrze. Argumentacja i tok rozumowania godna najlepszych, a atmosfera na sali sądowej tak gorąca jak panujący upał w miasteczku.
AleSmyk!
Mała dziewczynka, zapatrzona w swojego brata, który jest dla mnie autorytetem. Nieobce jej wszystkie chłopackie zachowania, łącznie z biciem się, bo przecież trzeba stanąć za prawdą. Poznajemy historię książki „Zabić drozda” jej oczami. Jest małą buntowniczką, ale jakże niewinną, prawdomówną. Zadaje dużo pytań, aby zrozumieć. I ja słuchając tych z pozoru wydawałoby się prostych pytań, miałam trudności, aby na nie odpowiedzieć. Jej najczęstsze powitanie to „Hej” i w tym powitaniu jest wszystko -szczerość i dobro. Zabawy dzieci przypominają te z naszego dzieciństwa, bo kto nie skradał się do zakazanego miejsca, aby zaklepać i zaliczyć zadanie, czy grał w chowanego i hasał na dworze do późnego wieczora, bo tyle rzeczy zawsze było do zrobienia.
AleSkarby!
Skarby zostawiane chłopcu w dziupli drzewa przez tajemniczą postać z książki Artura „Boo” Radleya. Tajemnica urastająca do rangi…i tu stawiam kropki, aby każdy sam odkrył kim był Artur i jaka historia się z nim wiąże. Jedno mogę napisać- czasami dla dobra sprawy, kłamstwo jest lepsze niż prawda. Może bardziej…potrzebne. Chcę za to zwrócić uwagę na te skarby. Każdy chyba ma taki sezam, gdzie skrywa swoje skarby, ważne dla niego przedmioty, listy, rzeczy, które wywarły na niego wpływ czy są po prostu ładne. Odkładamy je gdzieś wysoko, aby nikt nie miał do nich dostępu. Może czasami o nich zapominamy, ale one są i czekają. Gdy przeszłość do nas zapuka, otwieramy się na te nasze skarby, cieszymy się z pamiątek i wspominamy nasze dzieciństwo.
AleTytuł!
Ci z Was, którzy nie czytali, zastanawiają się pewnie, skąd taki tytuł książki, o co chodzi? Zostawiam Wam poszukanie odpowiedzi na to pytanie, podrzucając małą podpowiedź, której przesłanie jest głębsze, niż mogłoby się wydawać…
„Drozdy nic nam nie czynią, poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda...”
AleHistoria!
Przydarzyła mi się kiedyś z tą książką niezwykła historia. Czytałam tę książkę w sklepie hydraulicznym na Mazurach, w którym dorabiałam sobie do studiów. Zdarzało się, że klientów było mniej, więc miałam czas na czytanie. I pewnego razu sklep odwiedził Krzysztof Kieślowski, reżyser takich filmów jak Dekalog czy Trzy Kolory. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zagadnął mnie o tę książkę, widząc co czytam. Wywiązała się między nami ciekawa rozmowa. Polecił mi obejrzeć film z Gregory Peckiem, zachęcając, że jest równie dobry jak książka/co się nieczęsto zdarza/. Miałam obawy, czy tak będzie faktycznie, ale skoro taki człowiek polecał, zaufałam. I nie zawiodłam się. Może dziś, odbierany jest inaczej, ale ja mam do tego filmu wielki sentyment. U mnie w święta Bożego Narodzenia nie ogląda się Kevina, a właśnie film „Zabić drozda”, każdego roku od lat. Płytę DVD ściągnęłam pamiętam aż z Berlina, bo w Polsce nie mogłam jej nigdzie namierzyć.
I co roku mam łzy w oczach, gdy pastor mówi do Smyka:
„…proszę wstać, ojciec panienki idzie…”
Tak myślę o Panu Krzysztofie. Mam do niego wielki szacunek. Dla mnie był niezwykłym człowiekiem, a ta ciepła wymiana zdań na temat książki „Zabić drozda” scaliła mnie z nią jeszcze bardziej.
AleBabka AleBabka
Ps. Czasami lepiej by było dla historii, aby jej kontynuacja nie powstała. Już niedługo wrzucę recenzję książki „Idź, postaw wartownika”, jakże inną…
Ps2. Już wiem, jak trudno jest pisać o najważniejszej książce, bo cokolwiek bym nie napisała, to i tak za mało, aby ukazać jej niezwykłość…
Książkę "Zabić drozda" autorstwa Harper Lee czytało mi się przyjemnie. Na początku miałam do niej trochę gorsze nastawienie, ponieważ nie za bardzo rozumiałam, jaki ma przekaz. Po czasie polubiłam się z młodymi bohaterami i uważnie śledziłam ich historię oraz to, co mają mi do przekazania. Bardzo spodobały mi się ich charaktery, to, w jaki sposób zostali wykreowani. Ciekawi świata tak jak każde dziecko w ich wieku, chociaż o wiele mądrzejsi. Rozumieli wszystko na swój sposób, dokładnie analizując każdą sytuację. Ich niezłomność bardzo mi się podobała, dodawała im uroku i dzięki temu zaczęłam czytać z coraz to większym zainteresowaniem.
Powieść nawiązuje do tematów, na które większość ludzi dalej patrzy nieprzychylnie. Bycie innym od reszty jest wyśmiewane, a przypinanie różnych łatek ludziom, szufladkowanie ich, jest czymś normalnym. Osoby czarnoskóre się w tym świecie w ogóle nie liczą i nie mają prawa głosu. Jednak zdarzają się wyjątki od normy, takie jak np. Atticus, ojciec dwójki bohaterów, który wszystkich traktuje równo. Książka pokazuje jaki nasz świat jest niesprawiedliwy, a ludzie, zamiast sobie pomagać, tylko sobie szkodzą.
Ta historia przedstawiona jest oczami dziecka, przez co można nie do końca zdać sobie sprawę z tego, co dokładnie chciała nam przedstawić Autorka. Ja na początku miałam dosyć mieszane uczucia, właśnie względem tego, że nie wiedziałam, o co tu chodzi. Dlaczego to jest nam tak przedstawione i czemu ma to służyć, dopiero w drugiej części zaczęłam powoli rozumieć ideę tej powieści. Przynajmniej tego, co ja z niej wyniosłam, bo każdy może spojrzeć na to z innej strony. Nasz świat nie jest idealny, tworzą go różni ludzie, którzy albo wszystkich traktują na równi, albo nie widzą nic poza czubkiem swojego nosa. Uważają się za lepszych od innych i jeśli ktoś nie podziela ich poglądów, bądź nie ma takiego samego koloru skóry, to od razu jest gorszy.
Powieść ta, mimo że lekka, przekazuje nam różne wartości i każdy może je zinterpretować na swój własny sposób. Jest to klasyk, który moim zdaniem każdy powinien znać. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać, a to za sprawą akcji #100BBCchallenge u @powiem_ci_kilka_slow_o_ksiazce.
Scout Finch to sześciolatka, która mieszka razem ze starszym bratem i ojcem w małym, wymyślonym miasteczku w stanie Alabama. Ojciec o imieniu Atticus to wdowiec, który wykonuje zawód adwokata i jest niezwykle cenioną w lokalnej społeczności osobą.
Scout wraz z batem, Jemem wiodą swoje dzieciństwo pod czujnym i troskliwym okiem ojca. W którymś momencie do codzienności dwójki młodych ludzi dołącza się Dill, chłopiec w podobnym wieku, który okresowo, w czasie letnim, pomieszkuje w sąsiedztwie u swojej ciotki.
Trójka przyjaciół ma swoje sposoby na spędzanie wolnego czasu, a jednym z nich jest obserwacja domu tajemniczego sąsiada. Głowy ich zaprząta fakt, że nigdy Boo Radley nigdy nie wychodzi z domu oraz żaden z dorosłych nic nie mówi na jego temat. Przerażeni pogłoskami, które krążą wokół postaci zagadkowego człowieka, snują rozmaite plany na wywabienie go z domu.
Gdy lato się kończy, Dill wyjeżdża a dwójka Finchów rusza do szkoły. Choć dziewczynka jest młodziutka, potrafi już czytać i pisać, ale ta umiejętność przysparza jej tylko problemów w szkole.
W międzyczasie ojciec podejmuje się bardzo trudnej sprawy, a mianowicie obrony czarnoskórego oskarżonego o gwałt na białej kobiecie.
Tak mniej więcej zarysowuje się fabuła wstępna.
Postaci w powieści Harper Lee są niesamowite. Co takiego niesamowitego jest w nich? Ich charakter, ich zachowania, ich emocje, zwyczaje, codzienność, zachowania, reakcje.
Najmłodsza bohaterka, będąca jednocześnie narratorką tej historii z miasteczka Maycomb, to urocza kilku latka. Tak naprawdę jej wiek chyba w powieści nie został dokładnie podany, ale poprzez fakt jej rozpoczęcia szkoły można celować, że ma około sześciu, siedmiu lat. Jest inteligentna i sprytna. Chętnie rozmawia o trudnych sprawach ze starszymi, ale to nie znaczy, że jest jakaś ciapowata i szuka pomocy. Wręcz przeciwnie. W niektórych sytuacjach radzi sobie nie gorzej niż niejeden chłopak. Na początku jest to dobre, ufne dziecko, które nie spotkało się ze złem. W trakcie doświadcza tego zjawiska i jej światopogląd poszerza się o tę negatywną cechę.
Jem jest cztery lata starszy od młodej, ale na początku jest jej wiernym towarzyszem gier i zabaw. Sytuacja się zmienia wraz z upływem lat, gdy chłopiec jest starszy i choć Jean Louise -prawdziwe imię najmłodszej Finch, traci kompana zabaw, pozostaje dla niej kumplem i w razie potrzeby broni przed czającymi się pułapkami.
Boo Radley to ten tajemniczy, okryty złą sławą i cieniem zgrozy sąsiad, którego zachowania ukazane w dalszej części książki pokażą jego prawdziwe oblicze i zaskoczą z pewnością.
Bob Ewell to nędzny mieszkaniec miasteczka, istna zakała społeczeństwa nie poprzez fakt, iż należy do biedoty, ale poprzez nikczemne oskarżenia względem czarnoskórego mężczyzny.
Dill to ten skromnej postury koleżka przyjeżdżający na lato do Maycomb i sąsiadujący z Finchami. Towarzysz codziennych zabaw Scout i Jema. Pewny siebie i posiadający niezgłębioną wyobraźnię młody śmiałek.
Calpurnia to czarnoskóra kucharka rodziny zatrudniona przez Atticusa. Jest osobą rygorystyczną, ale starająca się pomagać w ich wychowaniu.
Ponadto wiele innych osób takich jak na przykład ciotka dwójki dzieciaków, ostra i silna kobieta imieniem Alexandra czy sąsiadka Maudie Atkinson, która zaprzyjaźnia się z dzieciakami.
Zabić drozda to pozornie opowieść o dzieciństwie, ale dokładniej rzecz ujmując, jest o tym, jak młoda osoba zaczyna stykać się z problemami dorosłych, których jeszcze nie pojmuje, ale chyba najwyższy czas przyszedł, by stało się inaczej. Takie na przykład uprzedzenia rasowe, które przybliża osoba zarówno Calpurni, jak i czarnoskórego robotnika, który pada ofiarą podłego oskarżenia. Te wydarzenia odbijają się na rodzinie prawnika i z tym również muszą sobie poradzić młodzi ludzie. Ponadto powieść ukazuje problem społecznych nierówności. Rodzina głównych bohaterów zalicza się raczej do tych lepiej sytuowanych, podczas gdy w miasteczku spotkać można zupełną biedotę. W rezultacie powstaje swego rodzaju hierarchia, gdzie na pozór nędza jednostka okazuje się znajdować sporo ponad inną, beznadziejnie sytuowaną grupą.
Można by szczegółowo omawiać ten utwór, biorąc pod uwagę kryteria moralności, różnorodną symbolikę dotycząca dobra i zła, które są niezwykle istotne, ale ja skupię się na przyziemnym odbiorze tej historii.
Dla mnie to ciepła, wzruszająca i niesłychanie ciekawa opowieść przygodowa z elementami dramatu społecznego opowiedziana z perspektywy niewinnego dzieciaka, dziewczynki. Z jednej strony pozwala zrozumieć położenie dziecka w trudnym świecie dorosłych, a z drugiej strony jest to ciekawie przedstawiony świat amerykańskiego społeczeństwa niewielkiego, w tym przypadku fikcyjnego, miasteczka w latach 30. Zaczytując się w tym dziele, poznamy wielkie i małe dramaty dorosłych, niektórych niezwykle charyzmatycznych, jak na przykład pewna staruszka, oraz dzieci. Jakie problemy mogą one mieć ? Skandaliczne, a to za sprawą nauczycielki Scout. Dobrze, że ta chłopczyca była inteligentna i sprytna i mogła poradzić sobie z dziwacznymi obyczajami szkoły. Spokojnie, nie zdradzam tym nic z fabuły powieści.
Tytułowy przedstawiciel gromady kręgowców ma bardzo fundamentalną rolę, gdyż stanowi on symbol... Nie zdradzę i to nie ze złośliwości, ale jako zachętę i wyzwanie dla sięgających po powieść. Zalecam również nie szukać uprzednio znaczenia tegoż ptaszka względem utworu, gdyż to chyba nie o to chodzi w poznawaniu, należących już obecnie do klasyki, takich sędziwych dzieł.
Dla kogo ten tytuł? Dla fascynatów powieści młodzieżowych, dla dzieci, które chciałyby przeczytać coś ambitnego, dla dorosłych, którzy chcą przenieść się w świat, gdzie ciemnota jeszcze wciąż panuje, dla anglistów jako lektura obowiązkowa i dla polonistów -i tu proszę zwrócić uwagę na stosunek nauczycielki do Jean Louise. Miłe wspomnienia po przeczytaniu gwarantowane, zaciekawienie w trakcie również, a pozytywne nastawienie tuż po rozpoczęciu lektury pewne w stu procentach. Nie porównam tego tytułu do żadnego innego, bo unikat ma to do siebie, że jest jedyny w swoim rodzaju.
,,Jedna z najlepszych powieści XX wieku". No niestety nie. Napisana w latach 60-tych, w USA. Wtedy tak. Wtedy to mogła być mocna i naprawdę dobra książka. Teraz? Historia jakich wiele. Czy jest jakoś lepiej napisana, zaskakująca, ciekawsza? Niestety nie.
Może to nie moje klimaty, a problem w niej przedstawiony budzi we mnie głęboko zakorzenioną złość na rasizm, segregację itp. Nigdy nie zrozumiem takich ludzi i takiego podejścia.
W wielkim talencie i podejściu do tematu autorki tkwi geniusz tej książki.
Symbolika rasizmu/niewolnictwa, ,,grzechem jest zabijanie drozda, one nie szkodzą nam tylko pięknie śpiewają,..." może zbyt upraszczam?
Początek książki z lekką monotonią zapoznaje czytelnika z rodziną Finchów ich okolicą i realiami. Głównymi bohaterami wydają mi się być Jean i Atticus. Ich relacje rodzinne, prawo w Maycomb, podjęcie się obrony w sądzie Toma oskarżonego o gwałt!
Mając to na uwadze akcja nabiera tępa i aż kipi symbolami, podwujnymi znaczeniami,...!
"Zabić drozda" to powieść fikcyjna rozgrywająca się w latach trzydziestych XX wieku w małym miasteczku na południu USA, gdzie tocząca się walka o równouprawnienia pokazuje nam jak cienka może być granica ludzkiej tolerancji, której ofiarą został młody murzyn oskarżony o zgwałcenie białej dziewczyny.
Czy adwokat zdoła dowieść jego niewinności, o której tylko on i jego dzieci są przekonane ?
Ameryka, lata trzydzieste XX wieku. Skaut, kilkuletnia dziewczynka, która z otwartą głową i szczerością kroczy przez życie. Bardzo trafne spostrzeżenia, bezpośredniość w kontaktach sprawia czasem kłopoty. Ojciec dziewczynki, prawnik jest obrońcą czarnoskórego mężczyzny oskarżonego o gwałt na białej, ubogiej dziewczynie. Proces trwa, chociaż wyrok jest oczywisty.
Autorka obnaża ludzką hipokryzję, gdy "damy" zwracają uwagę, że ktoś musi zrobić porządek z murzynami, a ubolewają nad okrucieństwem Hitlera wobec Żydów.
Do refleksji zachęca również scena, kiedy Skaut pierwszego dnia w szkole musi zmierzyć się z niesprawiedliwością nauczycielki.
Powieść, którą trzeba przeczytać. Rasizm, snobizm, stereotypy, nierówność społeczna i dzieci, które próbują zrozumieć.
Nic dziwnego, że ta pozycja jest arcydziełem literatury światowej. Nic dziwnego, że jest na liśćie BBC książek do przeczytania przed śmiercią. Książka opowiada historię rodziny prawnika, który bronić będzie czarnoskórego człowieka w sprawie o gwałt na białoskórej dziewczynie. Widzimy tutaj w jaki sposób całe społeczeństwo odnosi się zarówno do adwokata, jak i jego dzieci. Jak cała ta spirala nienawiści się nakręca i do czego są zdolni ludzie, którzy nie są w stanie zaakceptować odmienności rasowej innych. Jak później, pomimo niezbitych dowodów na uniewinnienie- czarnoskóry mężczyzna zostaje skazany, za czyn, którego nie popełnił. A dlaczego? Bo nie był biały.
Bardzo mnie ta historia poirytowała, bo nie cierpię nierówności. Co z tego, że ktoś jest czarny, biały, żółty, czy niebieski lub zielony. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Rodzimy się tak samo, jemy, pijemy, umieramy. Nie różni nas tak naprawdę nic, a jednak my sami siebie nakręcamy na tą spiralę nienawiści. Nie jestem tylko w stanie zrozumieć po co. Jakby naprawdę mało było rzeczy na naszych głowach.
Generalnie ta książka jest obowiązkową pozycją dla każdego, któr kocha literaturę. Nic dodać nic ująć.
"Wyspą każdego człowieka, Jean Louise, jego wartownikiem jest sumienie." Maycomb, Alabama. Dwudziestosześcioletnia Jean Louise Finch, zwana Skautem, powraca...
"Zabić drozda" to wstrząsająca historia o dzieciństwie i kryzysie sumienia. Poruszająca opowieść odwołuje się do tego, co o życiu człowieka najcenniejsze:...