Życiowe plany Martyny runęły jak domek z kart. Gdy na kilka tygodni przed ślubem odkryła, że ukochany ją zdradza, odwołała uroczystość. Zamierza zrezygnować także z długo wyczekiwanej podróży poślubnej do Portugalii.
Odwodzi ją od tego Clara. Znajoma lektorka proponuje jej gościnę w mieszkaniu w Porto, a Martyna przystaje na jej propozycję. Po dotarciu na miejsce, zachwyca się pięknem miasta, jednak dostrzega też jego drugie oblicze – ubóstwo. Wkrótce poznaje jednego z bezdomnych, młodego Gaspara, a on stopniowo wciąga ją do swojego nietypowego świata.
Z czasem Martyna odkrywa, że ci, którzy nie mają nic, znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie. Ktoś na nich poluje. Morderca pozostaje nieuchwytny, a na jego celownik trafia także Gaspar. Martyna mimowolnie angażuje się w sprawę. Wkrótce – wśród ludzi, których nikt nie zauważa – odkryje, po co tak naprawdę tu przyjechała…

Do przeczytania powieści Jolanty Kosowskiej Szalone Porto zaprasza Wydawnictwo Zaczytani.
Szalone Porto Jolanty Kosowskiej zaskakuje. Nie jest to bowiem tylko proza obyczajowa, ale mieszanka gatunków. Osobista historia bohaterki łączy się z portretem miasta i jego mieszkańców, a refleksja o samotności i wykluczeniu splata się z elementami kryminału. Autorka prowadzi czytelnika w głąb Porto, ale też w głąb tematów, o których rzadko mówi się w lekkiej literaturze popularnej – pisze Danuta Awolusi w redakcyjnej recenzji powieści Szalone Porto.
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Szalone Porto. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Kim jest pani z zawodu?
– Skończyłam architekturę wnętrz, ale zajmuję się projektowaniem ogrodów – odpowiedziałam.
– To będzie pani tutaj miała olbrzymie pole do popisu. Portugalczycy kochają ogrody. – Uśmiechnęła się. – Co najbardziej do tej pory spodobało się pani w Porto?
– Nie będę w tym chyba oryginalna. – Roześmiałam się. – Ribeira.
– A co panią zaskoczyło?
– Ilość bezdomnych – palnęłam bez zastanowienia. Dziewczyna spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
– Jest pani pierwszą z zapytanych przeze mnie osób, która porusza ten temat.
– Sporo podróżuję – zaczęłam niepewnie. – Często widzę ten problem, ale nagle tutaj wydał mi się większy niż we wszystkich miejscach, które wcześniej zwiedziłam.
– Co przeraża panią w tym problemie? Czuje się pani w jakiś sposób zagrożona?
– Nie czuję się zagrożona. Targają mną zupełnie inne uczucie. Nie lęk, nie strach, a oburzenie… Ja im współczuję. Nie wiem, jak to jest nie mieć domu, nigdy wcześniej nie otarłam się tak blisko o ten problem, ale próbuję go sobie wyobrazić. Myślę, że każdy z tych ludzi ma swoją historię. Nieznane nam losy doprowadziły ich do tego miejsca, w którym teraz się znajdują. I wszystko jedno, co by to nie było, musiało to być dla nich straszne. Przerwałam na chwilę. Kobieta przyglądała mi się z ogromnym zainteresowaniem. – Dla mnie Porto to miasto niesamowitych kontrastów. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego bogactwa jak w Porto i jednocześnie takiej biedy. Taki krzyczący kontrast pomiędzy kapiącymi złotem kościołami a głodem, między bogactwem a bezdomnością i nędzą. Byłam w kościele świętej Clary, byłam u świętego Franciszka. Oślepiające bogactwo, a tuż obok skrajna bieda. Zamilkłam. Przestraszyłam się, że powiedziałam za dużo.
– Ma pani rację – przyznała dziennikarka. – Aż dziwne, że żaden z turystów przed panią o tym nie wspomniał. Pomimo to chce pani zostać w Porto?
– Porto nie ma z tym nic wspólnego. To miasto z charakterem. Jak człowiek. Nie znam ludzi doskonałych. I dobrze, bo świat byłby nudny i mdły od tej doskonałości. Byłby zakłamany i nierzeczywisty, sztuczny i przesłodzony jak pączki z lukrem. Porto jest jak człowiek. Ma charakter – powtórzyłam.
– Pięknie to pani powiedziała. Czy mogę wywiad z panią zatytułować słowami, że Porto jest jak człowiek? Ma charakter. Kiwnęłam głową.
– To miasto z pazurem. Moja nauczycielka portugalskiego powiedziała mi kiedyś, że można je pokochać albo znienawidzić. Mówiła, że turyści są tutaj za krótko. Biegają z listą zabytków, które trzeba koniecznie zobaczyć. Odhaczają z tej listy kolejne punkty, a potem jadą dalej, twierdząc, że poznali Porto. Żeby to miasto zrozumieć, to trzeba się w nim zatrzymać na dłużej, spróbować wtopić się w jego atmosferę.
– I pani to właśnie robi? – dopytywała kobieta.
– Próbuję.
– I jak to pani wychodzi? – Myślę, że z każdym dniem coraz lepiej.
– Rozumiem, że zostanie pani tutaj na dłużej?
– Tak przynajmniej planuję. Z każdym dniem to miasto intryguje mnie coraz bardziej.
– Dziękuję za tę rozmowę. Do zobaczenia! Może uda nam się spotkać za kilka miesięcy.
Ten wywiad zmusił mnie do skonfrontowania się z tym, co było we mnie ukryte, a czego jeszcze nie potrafiłam nazwać, z tym, co myślę i czuję. Do wyrażenia moich planów. Skończyłam rozmawiać i uświadomiłam sobie, że naprawdę chcę zostać w tym mieście, być może nawet na zawsze.
Książkę Szalone Porto kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
