Boicie się burz ? Czy jak nadchodzą to podziwiacie to zjawisko ?
“Strach i żal zazwyczaj wyglądają tak samo i dość łatwo je pomylić ze sobą.”
Lubię poznawać nowych autorów, zarówno debiutujących jak i tych przez Was chwalonych z dużym doświadczeniem. Mam zaufanie do książek wydawanych przez Skarpę Warszawską, już wiele perełek u nich trafiłam, współpracując z nimi pokochałam chociażby twórczość Kościelnego i widzę, że za długo czaiłam się na Śmielaka.
“Miasto burz” to swego rodzaju lekcja historii, podróż w czasie do okresu, za którym w sumie nie przepadam, którego też nie znam za dobrze i źle mi się kojarzy... Lata 80, komuna, milicjanci na ulicach, SB stanowiący zagrożenie dla osób, które za dużo wiedziały i nie przytakiwały kiedy było trzeba. Ciężkie czasy dla wielu Polaków, do dziś dnia wychodzą brudy z tego okresu i autor w bardzo ciekawy sposób tu to przedstawia. Na tyle ciekawy, że mimo mojej niechęci ,ta historia bardzo mi się spodobała.
Dwie linie czasowe - obecne lata i te wyżej wspomniane. Niby zupełnie różne sprawy ale… coś jakby się zazębiało. A wszystko z pozoru zaczyna się od…pioruna. Chyba Paweł Kotowski, pasjonat burz i fotograf, nie słuchał mamy jak ostrzegała, że podczas burzy najlepiej schować się w bezpiecznym miejscu. Alerty bezpieczeństwa też widocznie ignorował i w efekcie zaliczył zgon. A w spadku po kuzynie, cały wypasiony sprzęt fotograficzny otrzymał Krzysiek Szorca, który przeglądając zdjęcia wykonane przez Pawła w dniu jego śmierci, znalazł jedno zupełnie nie pasujące do reszty. To jedna ze spraw. Druga to zwłoki zabitego siekierą mężczyzny i teoretycznie sprawców, którzy wydają się winni ale ciężko im będzie winę przypisać przez brak dowodów i ich milczenie.
I ekipa, którą może część z Was zna z innych książek autora, ma do rozwikłania skomplikowane zagadki, które mają swoją historię, a dowodów będzie trzeba szukać…głęboko.
Co mi się tu podobało bardzo to to jak fajnie autor umie rozładować tę ciężko, mroczną atmosferę kryminału, czarnym humorem, sarkazmem, docinkami bohaterów.
“- Wyciągnij z tego, co możesz. - Bruno wskazał głową w kierunku wiaty grillowej, przy której uwijali się technicy w kombinezonach.
Widzisz, miałem tym razem odj##ać fuszerę, ale jak tak ładnie prosisz…
Załóż w Sandomierzu jakiś związek cyników, co?
I ja ciebie też.”
No właśnie. Istotny jest też fakt, że akcja rozgrywa się w Sandomierzu, ale ojca Mateusza do tej sprawy nikt nie zaprosił. Za to Bruno stara sobie poradzić z pomocą Krzyśka, nowej Pani Prokurator i reszty ekipy kryminalnej. Łatwo nie będzie ale bohaterowie mają doświadczenie, intuicję i dużo uporu.
Również ciekawym bohaterem jest porucznik Bielecki prowadzący sprawę zadźganego profesora w latach 80tych, która też do łatwych nie należy, tym bardziej, że chyba aż za bardzo się do niej przykłada…
Cała ta historia została sprytnie przez autora skonstruowana i skrupulatnie przemyślał każdy krok bohaterów, to da się łatwo zauważyć. Nic nie jest oczywiste od początku,a choć pod koniec zaczęłam podejrzewać kto jest kim to i tu częściowo mnie zaskoczył. Ciężko przykleić łatkę złego bohatera czy niewinnego, bo w jednej chwili przekonanie, że już wiemy z kim mamy do czynienia, może się zmienić i zaliczając imponujący zwrot akcji będziecie nieraz pod wrażeniem. Naprawdę podobało mi się to jak autor podszedł do tematu homoseksualnych relacji wśród księży, jak ciekawie wplótł tu historię Sandomierza, w jaki sposób przedstawił esbeków, pracę policji i milicji… Bardzo wiele zalet mogę wymienić po przeczytaniu tej jednej książki i już wiem, że to nie jest ostatnia książka autora jaką poznałam, Bezdyskusyjnie chcę więcej.
A Wy znacie już jego twórczość ? Macie ulubioną jego książkę ? Będę wdzięczna za polecenia, sama polecam tę tutaj i dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2025-04-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Dodał/a opinię:
Marta BONIECKA
Wraz z nadejściem lata mieszkańców wsi Rosochate zastała nowa rzeczywistość. Deweloper postanowił wybudować hotel w sercu Bieszczad, burząc dotychczasowy...
Coś czai się we mgle... Sandomierz spowity październikowymi mgłami łapie oddech po intensywnym sezonie turystycznym. Spokój mieszkańców burzy jednak...