czerwiec a.d. 2019 - wiersz
drzewa drgają w oddali
w upale czy w wietrze
zielone milczą mądrze
na tle bryły niewzruszone
ku zielonemu ponad wygodę
ach te wredne gołębie
i bylejakość popularna
i wszystkowolność dozwolona
dziki poligon
dotknięty ręką człowieka
dokładnie zepsuty –
urbanizacja
krzyk głodnych jeżyków o poranku
zmrużone oczy w powitaniu słońca
skąpanego w rosie
ostry światłocień a cień
całodzienny przyjaciel
w trelach ptaka tajemnego
Wenus się mieni
oko puszcza w noc sobótkową
splecioną z dniem
słodka rumba w naleśniku
w szeregu zawinięta truskawkowym
czereśnie roześmiane
kolorowo chrupią między zębami
węglowodanami straszy miód mniszkowy
lilii i jaśminu oszałamiające zapachy
wysublimowane lawendy i heliotropu
wody szum pośród łaknących roślin
w dzbanku mięta w wodzie
nieprzebrany błękit z białymi mazami
i brat granat roziskrzony
buszują w gąszczu zielonym
w zachwycie goniąc niedoścignione
przewracając kartki
opowieści czerwcowej
(gorzka niedyspozycja przeszkodą)