TO HISTORIA USZYTA NA PODSZEWCE ZE ZŁA
W świętokrzyskich lasach, w cieniu Łysej Góry, obok miejsca, gdzie na Czarciej Polanie głaz przygniótł diabła, od lat toczy się zajadła wojna.
Dwa zwaśnione rody pielęgnują nienawiść, której nauczyli ich przodkowie.
W tej wsi są ludzie z kamienia twardszego i ostrzejszego niż te na gołoborzu, a ich oczy płoną gniewem. Wszyscy wiedzą, że wojna między Kończakami a Cebrzynami jest święta, morderstwo - honorowe, a rodzina i obowiązek wobec niej stoją ponad prawem.
Wyrok wymierza się tutaj osobiście.
Najlepiej nożem.
Stefan Cebrzyna nie mógł od tego uciec. Nawet jeśli Jadźka Kończakowa była dla niego od zemsty ważniejsza.
Przysięgi złożone ojcom muszą zostać dotrzymane.
TUTAJ HONOR ZNACZY WIĘCEJ NIŻ ŻYCIE, A ZEMSTA DZIAŁA NAWET ZZA GROBU.
*
Maciej Siembieda w swojej najbardziej osobistej powieści odmienia zemstę przez wszystkie przypadki. Rozlicza się z trudną historią Gór Świętokrzyskich - przywołuje krążące wokół regionu legendy i łączy je z historią Polski od powstania styczniowego aż do lat 90. XX wieku. Tu intryga niczym z Ojca Chrzestnego przeplata się z szekspirowskim dramatem.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-10-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 520
Najnowsza powieść Macieja Siembiedy „Gołoborze” jest moim zdaniem najbliższa emocjonalnie autorowi. A to z tego względu, że akcja „Gołoborza” dzieje się w pobliżu miejsc bliskich sercu i duszy pisarza z wykorzystaniem własnych jak i rodzinnych wspomnień. Osią powieści są stosunki rodów Kończaków i Cebrzynów, wywodzących się z niewielkiej, świętokrzyskiej wsi Grabina, na przestrzeni dziejów od powstania styczniowego po czasy nam współczesne. Rody do wymierzenia pojmowanej według siebie sprawiedliwości nie mieszają organów państwowych. Powieść przepełniona rodzinnymi sekretami naznaczona zemstą rozłożoną na pokolenia. Jak zawsze Pan Maciej sprawnie prowadzi czytelnika po scenach polskiej historii opowiadając językiem przystającym do przedstawianych czasów. Przeplata historię z okolicznościami stworzonymi w swojej wyobraźni na użytek powieści. Powieść pochłonęła mnie bez reszty. Zatraciłem się w niej jakbym tam był. Ot po prostu, Siembieda jakby od niechcenia opowiedział kawał dobrej historii, którą częściowo napisało życie, co tylko wzmacnia realizm historyczny jak i przemożną ciekawość czytelnika jak to się zakończy.
Gołoborze nie jest mi obce. Wychowałam się i mieszkam w Kielcach, więc Góry Świętokrzyskie, to także mój dom. Natomiast "Gołoborze" Macieja Siembiedy otworzyło mi furtkę do jego twórczości, z którą wcześniej się nie spotkałam. I ja proszę Państwa, nie mam pytań — ta książka to mistrzostwo. Autor z niesamowitym kunsztem opowiada historię dwóch zwaśnionych rodzin, które przez lata przekazywały kolejnym pokoleniom nienawiść do wrogiej rodziny. To właśnie chęć zemsty determinowała ich losy, sprawiając, że animozje, zawiść, odraza i odwet były tak silne, iż zdawać się mogło, że zaczęły płynąć w żyłach Kończaków i Cebrzynów. I tak przez dekady, zdaje się nie mieć końca to wielopokoleniowe wyrównywanie rachunków. Pamięć i wina są dla bohaterów tej powieści jak leżące od niepamiętnych czasów niewzruszone niczym, łysogórskie kamienie.
✨️Kto pokocha?
Każdy, kto kocha wielopokoleniowe historie okraszone legendami, tajemnicami sprzed lat oraz trudnymi, bolesnymi, nieznającymi litości relacjami międzyludzkimi. Pokocha każdy, kto lubi rozbudowaną fabułę, barwny styl, dbałość o detale, intrygi i stopniowe odkrywanie sekretów. To wielowątkowa i wielowymiarowa powieść, w której autor zgrabnie połączył fakty z fikcją.
✨️Za co pokochasz?
Za duszną, mroczną, ciężką atmosferę. Za nieustające napięcie, surowe opisy Gór Świętokrzyskich, które stanowią nie tylko tło dla rozgrywających się wydarzeń, ale są jednym z bohaterów — milczącym obserwatorem, który gdy trzeba, daje schronienie, a innym razem wyda cię prosto w ręce wroga. To książka, która zmusza do myślenia, która nie pozostawia czytelnika obojętnym wobec toczących się wydarzeń, wciągających go w środek zła i traktujących jak pełnoprawnego uczestnika akcji.
✨️Czy ja pokochałam?
Jak mogłabym nie pokochać? Jestem zachwycona i to pod każdym względem. To jest prawdziwe mistrzostwo. Bałam się tej powieści. Bałam się, że jej nie poczuję, że mnie zawiedzie, że ja zawiodę ją i nie będę umiała "wyciągnąć" z niej tego, co dobre, mądre, elokwentne. Ale dałam radę, bo styl, jakim pisze autor, malowniczy, bezpośredni, a przy tym literacko piękny, zbudowały niesamowitą historię, od której nie sposób się oderwać już po przeczytaniu pierwszych zdań. To była bolesna, trudna, czasami ciężka do przełknięcia, ale dopracowana pod każdym względem książka.
✨️Czy polecam?
Rety, tak! Koniecznie przeczytajcie. Ta powieść sprawi, że będziesz zbierać szczękę z podłogi.
✨️O czym jest?
Dwie od dekad zwaśnione rodziny: Kończaki i Cebrzyny toczą między sobą nieustanną wojnę. Jak dowiesz się, od czego się zaczęło, to nie uwierzysz, że tak daleko to zaszło. Dla nich morder*two to walka o honor, a pamięć i wina są spożywane codziennie na śniadanie.
Mała wieś Grabin w świętokrzyskim, a w niej od dawna zwaśnione rody: Kończaki i Cebrzyny. Rodziny nienawidzące się do tego stopnia, że wszelkie konflikty rozwiązują między sobą krwi..ą, a z takiego starcia żywy wyjść może tylko jeden.
W świecie, w którym honor ma większą wartość niż życie, a nazwisko jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, rodzi się pewna wyjątkowa miłość, która pachnie krwią i starymi urazami.
Tutaj zaczyna się wieloletnia podróż, która będzie trwać ponad sto lat. Choć kre..w przelana przez pokolenia zdaje się nie do zmycia, zadajemy pytanie, które unosi się nad całą powieścią niczym echo dawnych tragedii: czy czas spowoduje, że dawne urazy ulegną zatarciu?
Autor w mistrzowski sposób splata losy bohaterów, pokazując, że zemsta jest dziedziczna – przekazywana niczym nazwisko i herb. Każda śmierć rodzi kolejną, każdy pojedynek staje się tylko preludium do następnej tragedii. Nie brakuje tu brutalnych scen, ale przemoc nie jest tanim efektem – stanowi odbicie losów bohaterów, którzy nie potrafią żyć bez nienawiści.
Narracja jest dynamiczna, pełna napięcia, a język – ostry jak nóż w dłoni bohatera. To powieść o tym, jak łatwo zatracić człowieczeństwo w imię lojalności i jak trudno wyrwać się z błędnego koła zemsty.
"Gołoborze" to nie tylko historia o pojedynkach i śmierci, ale też o miłości – tej zakazanej, niemożliwej, a przez to najbardziej tragicznej. Autor zadaje pytanie, czy pokój między rodami w ogóle jest możliwy, gdy krew przelana przed wiekami wciąż domaga się ofiary.
To książka, po której trudno się otrząsnąć – mroczna, intensywna i boleśnie prawdziwa w swoim przesłaniu: że największym wrogiem człowieka może być jego własne dziedzictwo.
Maciej Siembieda przyzwyczaił swoich czytelników do mocno dopracowanych i „głębokich” powieści.
Czytając tę książkę ma się wrażenie, że jej tworzenie było dla autora czymś wyjątkowym, bardzo osobistym.
I wiecie co? Nie czytałem chyba bardziej prawdziwej powieści w swoim życiu.
Z tym zdaniem Was zostawię – oczywiście gorąco polecam.
; Legenda głosi że w świętokrzyskich lasach, gdzieś w cieniu Łysej Góry gdzie na Czarciej Polanie głaz przygniótł diabła, od lat toczy się zajadła wojna ;
Od zarania dziejów i pokoleń kiedy to świadkiem zwaśnionych rodów stała sie Pężyrka która nie jedno widziała, nie jedno czuła, ni czarownica, ni znachorka, a może i diabłem podszyta, była świadkiem dwóch zwaśnionych rodów Kończaków i Cebrzynów, podsycani nienawiścią która w żyłach buzowała nie czystą krwią ale chęcią zemsty, od pokoleń wpajano że jedno jak i drugie to zło wcielone którego należy unikać jak diabeł świeconej wody, pogańska legenda zasłyszana i przekazywana jako dowód na istnienie zemsty, ją zatem traktowano jak świętą inkwizycję, heroizm podszyty gniewem. We wsi istniała niepisany regulamin o zmowie milczenia, gdzie ginęli od noży, kul ludzie winni i nie bardzo, lecz prawda utrzymana głęboko trawiła trzewia tych co uważali sie we wsi za panów i władców. Wyrok wymierzany był wedłóg własnych zasad, mimo iż jedyny Stefan Cebrzyna który pokochał czystą miłością Jadźkę Kończaków pragnął zerwać więzy nienawiści, problem polegał na tym że zawiść bardzo głęboko zakorzeniła się w rozumie, w czynach, myślach. Kończaki wymyślili sposób by pozbyć się niechcianego gościa, a cała historia zakończy sie ...no właśnie czy czegokolwiek nauczyła śmierć która była notabene czymś normalnym, czy ktokolwiek wyciągnął wnioski i mógł zmienić bieg zdarzeń?
; Tutaj Honor znaczy więcej niż życie, a zemsta działa nawet za grobu ;
Dla mnie to kolejna powieść która jest obowiązkową lekturą. Jeśli miałabym wskazać książkę roku, z pewnością już jest właśnie ; Gołoborze ; mistycyzm przeplata sie z prowincją, legendami, z pogaństwem, wiarą w honorową zemstę, dwa zwaśnione rody które przypominają niekiedy dwie rodziny Kargula i Pawlaka, z tym że tutaj gniew, nienawiść była namacalna, oddawano hołd zemście by pokazać i udowodnić swoją siłę, strach i wierzenia, to wszystko splata Łysa Góra i słynna Czarcia Polana, bo to stąd zaczęła toczyć sie ta zajadła wojna którą można byłoby uniknąć, zapomnieć, zakopując topór, dając szanse nowemu, pokoleniu. Niestety zbyt długo żyjąc w nienawiści, mgłą zaszło pole widzenia, brak innych rozwiązań, nawyk mordu by sprawiedliwości stało sie zadość.
O tej książce można mówić wiele i dużo, jednak każdy z Was znajdzie tutaj nie tylko pogańskie wierzenia, gusła, porównując do mafii podwórkowej, rodów i tajemnic. przygoda, kryminał, thriller, historia która jest czystą kwintesencją prawdy ukrytą w fikcji literackiej. Ciekawa, inspirująca, z niesamowitym smaczkiem, polecam serdecznie.
Zemsta. To destrukcyjne uczucie zatruwa i wypala, przechodzi na kolejne pokolenia, napędza i nakręca spiralę przemocy. Jest niczym zatrute ziarno, którym się karmimy każdego dnia. Ważniejsza niż prawo ludzkie i boskie. I „nie patrzy na zegarek”.
Z „Gołoborzem”, najbardziej osobistą - jak mówi sam Autor - książką w dotychczasowej karierze Macieja Siembiedy przenosimy się w „przeklęte Góry Świętokrzyskie, zamieszkałe przez ludzi mściwych i zajadłych, jak mało gdzie.” Tu u stóp Łysej Góry kamień po kamieniu buduje się świat pełen legend, bólu i pokoleniowej nienawiści, która „nie miała początku ani końca”.
Dwa zwaśnione rody, Kończaków i Cebrzynów, w imię honoru i przysięgi prowadzą wojny niczym sycylijska mafia z kultowego „Ojca chrzestnego”. I w tym porównaniu nie ma za grosz przesady. Bo i dla nich nie ma nic ponad honor, lojalność wobec rodziny i zmowę milczenia, a wyroki potrafią wykonać brutalnie i bezwzględnie.
Akcja rozciąga się od stycznia 1863 roku, przez powstania, okupacje i PRL-owski porządek, po lata dziewięćdziesiąte XX wieku. Wiatr historii nie raz ostro zacina, ale w Grabinie tradycja przemocy, zemsty i obowiązku wobec rodu pozostaje niezmienna. Niezmienna pozostaje również reporterska precyzja Autora połączona z pełną emocji narracją, obrazowością i lokalnym kolorytem. Od lat mój zachwyt budzi umiejętność splatania fikcji z faktami, którą Autor opanował do poziomu mistrzowskiego. Koniecznie zerknijcie w posłowie - możecie nie uwierzyć, które z drastycznych wydarzeń wspomnianych w powieści mają odzwierciedlenie w faktach .
Autentyzm tej powieści budują nie tylko prawdziwe wydarzenia, ale również użycie gwary, osadzenie akcji w naprawdę istniejącym krajobrazie (choć wsi Grabin nie znajdziemy na mapie) i lokalne legendy. Wśród nich jedna najbardziej poruszająca i nawiązująca do fabuły, o tym jak miejsce śmierci diabła stało się Czarcią Polanką, kamienne łzy diabłów opłakujących kompana - gołoborzem, „a dusze miejscowych ludzi twarde, ostre i zimne jak ono”.
I to kolejna uczta literacka, na którą zaprasza nas Autor. Ale uczta pochłaniana w wypełnionej zgrozą ciszy i czasem wręcz z niedowierzaniem, w której jakikolwiek promień światła, dobra, przebłysku nadziei zostaje brutalnie zgaszony. Ciężkostrawna emocjonalnie, bo tak bardzo prawdziwa, sięgająca nie tylko do historii, ale też własnej pamięci i korzeni Autora.
Czy po raz kolejny książka Macieja Siembiedy trafi na półkę najlepszych tego roku? O tak! Bo choć Autor poprzednimi powieściami podniósł sam sobie poprzeczkę bardzo wysoko, to „ Gołoborzem” przeskoczył ją z łatwością, udowadniając, że potrafi pisać tak, że słowa zostają w głowie i wrzynają się głęboko w serce.
Maciej Siembieda ma niezwykły dar opowiadania historii, które przenikają duszę. W Gołoborzu autor ponownie udowadnia, że potrafi połączyć literacką wrażliwość z reporterską dociekliwością. Jego najnowsza powieść to nie tylko saga dwóch wrogich sobie rodów, lecz przede wszystkim poruszający portret ludzi rozdartych między przeszłością, a teraźniejszością, między pamięcią, a pragnieniem zapomnienia.
Już sam tytuł jest symboliczny — gołoborze, czyli kamienne rumowisko, nagie, surowe, bez życia. A przecież to właśnie tam, wśród głazów i ciszy Gór Świętokrzyskich, toczy się historia, w której każdy kamień zdaje się pamiętać dawną krzywdę. Siembieda mistrzowsko buduje atmosferę — tajemniczą, nieco mistyczną, ale głęboko ludzką. Czytając ma się wrażenie, że ziemia pod nogami bohaterów oddycha wspomnieniami i cierpieniem, które nigdy nie zostało wypowiedziane do końca.
W centrum powieści stoją dwa klany rodzin: Kończaków i Cebrzynów, których losy splatają się niczym korzenie starych drzew – zbyt głęboko, by można je było łatwo rozdzielić. Między nimi od pokoleń tli się nienawiść, a jednocześnie coś w rodzaju nieuchronnego przyciągania. Siembieda pokazuje, że wrogość nie bierze się znikąd — rodzi się z bólu, z nieporozumień, z dawnych win, które z biegiem lat nabierają niemal mitycznego znaczenia.
To, co w Gołoborzu najbardziej porusza, to bohaterowie. Nie są jednowymiarowi. Każdy z nich niesie ciężar decyzji swoich przodków, każdy próbuje odnaleźć własną drogę między lojalnością, a pragnieniem wolności. Kobiety w tej powieści — silne, ciche, często samotne — niosą w sobie ogrom emocji i determinacji. Mężczyźni, choć często kierowani gniewem, również są ofiarami własnego dziedzictwa. W ich oczach odbija się historia całych pokoleń.
Autor nie boi się trudnych pytań. Czy można zerwać z przeszłością, jeśli wciąż pulsuje ona w nas jak rana? Czy można przebaczyć, nie rozumiejąc do końca? W jego świecie nie ma prostych odpowiedzi — są tylko ludzie, którzy próbują żyć dalej mimo tego, co odziedziczyli.
Styl Siembiedy jest wyważony, dojrzały, a jednocześnie bardzo emocjonalny. Każde zdanie ma tu znaczenie, każde wspomnienie buduje tło dla współczesnych wydarzeń. Fabuła prowadzona jest z charakterystyczną dla autora precyzją, ale też z poetyckim wyczuciem — czasem wystarczy jedno zdanie, by zatrzymać się i pomyśleć o własnych rodzinnych historiach, o tym, co niesiemy w sobie, choć wolelibyśmy o tym nie pamiętać.
W pewnym momencie lektury zaczynamy rozumieć, że Gołoborze to nie tylko miejsce — to metafora. Symbol zranionych relacji, ludzkiej dumy i nieuleczonych emocji. Każdy z bohaterów w pewien sposób nosi w sobie swoje własne „gołoborze” – przestrzeń wewnętrznego kamieniska, w którym trudno znaleźć spokój.
Czy i dlaczego warto przeczytać Gołoborze? Bo to powieść, która uczy słuchać ciszy. Uczy dostrzegać drugiego człowieka mimo podziałów, przekonań i dawnych ran. Siembieda nie moralizuje, ale pokazuje, jak historia — ta wielka i ta najmniejsza, rodzinna — potrafi zdeterminować nasze wybory. Gołoborze jest jak lustro, w którym odbijają się nasze własne emocje i rodzinne sekrety.
To książka dla tych, którzy lubią opowieści o pamięci, lojalności i przebaczeniu. Dla tych, którzy wierzą, że nawet największe pęknięcia można zaleczyć, jeśli starczy odwagi, by spojrzeć w przeszłość bez lęku.
Dla mnie Gołoborze to nie tylko historia dwóch wrogich rodzin, lecz także przypomnienie, że nikt z nas nie jest wolny od swojej historii. Czytając, myślałam o własnych korzeniach, o tym, jak wiele w naszym życiu wynika z tego, co zostało przemilczane przez poprzednie pokolenia. Autor napisał książkę mądrą, pełną emocji, w której prawda o ludzkich uczuciach jest bardziej przejmująca niż jakikolwiek historyczny fakt.
Gołoborze zostawia w sercu ślad — jak kamień, który nie pozwala zapomnieć, ale też przypomina, że nawet wśród ruin może rozkwitnąć nadzieja. Przeczytajcie koniecznie — to powieść, która porusza do głębi, zmusza do refleksji nad własnymi korzeniami i pokazuje, że nawet z ruin dawnych krzywd może narodzić się pojednanie.
TAM GDZIE TEMIDA ŚPI
„Gołoborze” to nowa powieść Macieja Siembiedy. Autora,którego darzę szczególnym szacunkiem. Jak mało kto potrafi pisać tak, że czytelnik zostaje pochłonięty przez jego literacki świat. Umiejętne przeplatanie wydarzeń historycznych z fikcją, stawia go w czołówce rodzimych autorów. U Siembiedy nie ma efekciarstwa, tanich chwytów i zgranych motywów. Każda jego książka stanowi niepodrabialną wartość. Fantastyczny cykl z Jakubem Kanią przysporzył autorowi tysiące wiernych czytelników. Tym razem poznamy nowe, nieodkryte dotąd, oblicze Macieja Siembiedy. Przeniesiemy się do malowniczego regionu Gór Świętokrzyskich. Tam, gdzie legendy wciąż pozostają żywe. Tam, gdzie istnieją wartości trwalsze niż życie ludzkie. Tam, gdzie sprawiedliwość ludzka kpi z boskich prawd.
We wsi Grabin, położonej u podnóża Łysej Góry, od dziesiątków lat mieszkańcy żyją według własnych zasad. Zasad pisanych krwią. Dwa zwaśnione rody Kończaków i Cebrzynów celebrują zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. Każda przewina musi zostać opłacona życiem. Tutaj nie ma miękkich reguł. Nóż wyznacza prawo. Dzieje się tak od pokoleń i mimo upływu czasu, prawo rodzinne pozostaje świętym prawem. Gdy Stefan Cebrzyna zakochuje się w Jadzi Kończakowej, wydawać się może, że trwający od niepamiętnych czasów spór zostanie zażegnany. Nic bardziej mylnego. Koła czasu, choć obracają się powoli, rzadko zmieniają swój tor. Gdy młoda kobieta umrze nosząc pod sercem jego dziecko, a Stefan trafi niesłusznie do więzienia, dawne urazy, krzywdy i hańba, odżyją na nowo. Zemsta nie liczy lat. Zemsta jest wieczna. Czy można przerwać zaklęty krąg śmierci? Czy honorowy kodeks rodzinny jest dziedziczony?
Od powstania styczniowego po lata dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku - Maciej Siembieda z niezwykłym rozmachem opowiada straszną, porażającą, ale i fascynującą opowieść o zemście. O wierności więzom krwi. O sprawiedliwości, która nie znajduje finału w sądzie. „Gołoborze” to mroczna saga rodzinna oparta na prawdziwych wydarzeniach. Mieszkańcy Gór Świętokrzyskich to ludzie hardzi, wytrwali i pamiętliwi. Ludzie, którzy za swoimi są w stanie pójść w ogień, a krzywdy wyrządzone przez wrogów pamiętają latami. Siembieda, znany z precyzji, inteligentnego formowania fabuły i bardzo porywającej narracji, kolejny raz podarowuje nam powieść, która jest tak absolutnie perfekcyjna, dopracowana w każdym szczególe i frapująca, że sięgając po nią, pewni możemy być tego, że nie spoczniemy dopóki nie dotrzemy do ostatniego słowa. Konstruowana misternie fabuła, mnogość historycznych detali i ciekawostek, sprawiają, że książka ta staje się nieodkładalna. Siembieda przenika głęboko w warstwę psychologiczną tworzonych przez siebie postaci. Ożywia je na kartach powieści, że aż przejmujące staje się dla nas poczucie ich realności. Niezwykła wiedza historyczna autora i jego umiejętność absorbowania uwagi czytelnika są imponujące. To nie jest kolejna historia o małomiasteczkowych grzechach. To napisana z rozmachem, angażująca i pełna niepokojącego poczucia grozy powieść. Oparta na kanwie prawdziwych wydarzeń. Wstrząsająca. Autor wie, jak z drobnych rzeczy wyciągać ich esencję. Jak kompilować wydarzenia tak, by odbiorcę poruszać. Jak opowiadać w taki sposób, by jego historia niepokoiła, ale i zachwycała. Tragizm opisywanych przez niego zdarzeń jest ogromny. Gdy wejdziemy do tego świata, zrozumiemy, że nie każda legenda jest mitem. Na Łysej Górze chyba naprawdę działać musiały diabelskie moce.
Jak głosi legenda, na Czarciej Polanie, głaz przygniótł diabła. W miejscu takim jak to rośnie niezwykłe ziele. Nie każdy może je dostrzec. Nie każdy odczuje jego moc, ale ten, kto zdoła je zerwać, obdarzony zostanie wielką siłą. U podnóża Łysej Góry życie biegnie specyficznym rytmem. Tutaj najważniejsze jest prawo. Nie prawo boskie i nie prawo sądów. Prawo rodziny. Prawo do zemsty. Honorowe prawo krwi. Żyjący tu ludzie twardzi są niczym otaczające ich skały. Nie znają lęku. Są stadem, które chroni się wzajemnie. To, gdzie się urodziłeś i z czyjej jesteś krwi, stanowi o twoim losie. A losu zapisanego krwią odmienić się nie da. Sugestywna, rzeczowa i wstrząsająca opowieść o zemście, powinowactwie i sprawiedliwości. Opowieść o potędze milczenia i ludowych prawdach niezmiennych mimo upływu dekad. Maciej Siembieda oparł swoją powieść o solidne fundamenty. Z miejscowych mitów i prawd stworzył książkę, która zostaje w nas na długo. Historia tocząca się na przestrzeni ponad stu lat, tak żywo i barwnie opowiedziana, namalowana obrazami precyzyjnych słów. Pokuszę się o stwierdzenie, że „Gołoborze” jest najlepszą książką pisarza, który w swym dorobku nie posiada książek słabych. Siembieda to pisarz mądry, dojrzały, obeznany ze słowem. Potrafi kreować klimatyczne, nastrojowe i brutalnie niepokojące historie. Gdy po zakończonej lekturze przeczytamy zamieszczone przez autora posłowie, pojmiemy, jak szokująca potrafi być prawda. Wtedy, kiedy dowiemy się, które wydarzenia opisane w powiesci są prawdziwe. Te, o których moglibyśmy pomyśleć, że to pisarskie fantazje. Maciej Siembieda opisuje „Gołoborze” jako najbardziej osobistą ze swoich powieści. Opisał w niej rejony, z których pochodzi jego rodzina. Zabrał Górom Świętokrzyskim część ich tajemnic. Zapewne wiele starych demonów ciągle tam śpi.
Gdy na twoją rodzinę spada wstyd i hańba, nie możesz pozostać obojętnym. Kiedy ktoś coś ci odbiera, nie możesz biernie stać. Gdy poleje się krew kogoś z twoich bliskich, musisz odebrać zapłatę. Intrygująca opowieść o dawnych wierzeniach, ludzkich losach na tle wielkiej historii i niezbywalnym prawie honoru. Siembieda bezkompromisowo rozprawia się z historią Gór Świętokrzyskich. Jako oś czasu wyznaczając sobie okres ponad stu lat polskiej historii, rysuje splamione litrami krwi drzewo genealogiczne dwóch rodzin. Nie upiększa, nie moralizuje, snuje opowieść o ludziach tak twardych, że ich serc nie skruszy nic. Nawet potęga diabła. Myślę, że gdyby ktoś wyznaczył sobie cel w postaci odnalezienia słabych punktów tej książki, to poniesie sromotną porażkę. „Gołoborze” to kwintesencja tego, czym jest dla mnie literatura. To nie jest zbiór znaków. To dusza zaklęta w słowach. Powieść fenomenalna. Wyżyny współczesnej polskiej literatury. Diabeł gorąco poleca.
“A tu ma być poszanowane święte grabińskie prawo ojców naszych”.
W świętokrzyskich górach, u podnóża Łysej Góry, w niewielkiej Grabinie, od niepamiętnych czasów toczy się wojna. Dwa rody – Kończakowie i Cebrzynowie – nienawidzą się nawzajem z gorliwością godną religii. Nikt już nie pamięta, od czego to wszystko się zaczęło, ale wszyscy pamiętają, że tak trzeba. Jedni są „pomiotami szatana”, drudzy – „diabłami wcielonymi”. Zasada jest prosta: oko za oko. Zabójstwo staje się obowiązkiem, a sprawiedliwość – osobistym wymiarem honoru. W tym świecie wychowali się oni – Stefan Cebrzyna i Jadźka Kończakowa. On jest rozdarty między uczuciem a lojalnością wobec rodu. Cokolwiek wybierze, komuś stanie się krzywda.
Genialna i nieoczywista. Wielowymiarowa, zaskakująco głęboka. Każde zdanie drży od emocji, każde niesie cień zła i niepokoju. Historia hipnotyzuje, osiada pod skórą, wstrząsa. Napięcie rośnie z każdą stroną – wraz z niepewnością, gniewem i dziwnym, niepokojącym oczekiwaniem. Akcja pędzi od powstania styczniowego po lata dziewięćdziesiąte XX wieku, splatając wątki, dramaty i ludzkie słabości w dopracowaną, perfekcyjnie skonstruowaną fabułę. Maciej Siembieda posługuje się językiem surowym, prawdziwym, pozbawionym zbędnych ozdobników – szczerym do bólu. Tworzy świat, który pulsuje realizmem i mrokiem. Bohaterowie to postacie z krwi i kości: skomplikowane, niejednoznaczne, często bezwzględne.
Powieść pełna półcieni, zapalczywości, dziedziczonym okrucieństwem. Pielęgnowana przez pokolenia nienawiść wybrzmiewa niemal z każdej strony, a nic nie jest tu takie, jak się początkowo wydaje. Gęsty, duszny klimat, grzechy przodków ciążące nad kolejnymi pokoleniami, miłość z góry skazana na klęskę. Siembieda pokazuje, jak silnie środowisko, tradycja i rodzinne przekonania potrafią uwięzić człowieka – jak trudno wyrwać się z zaklętego kręgu zła, nawet gdy w sercu tli się pragnienie dobra. Lokalny folklor, wierzenia, legendy, które współgrają z ludzką zapalczywością, toczonymi od lat porachunkami na śmierć i życie. Opisy surowej przyrody idealnie wpasują się w całość
Ta książka to swoiste doświadczenie, które się przeżywa. Trudna, inna, wymagająca, brutalna, znakomita! Bardzo polecam! Tatiasza i jej książki :)
Czytałam Siembiedę zanim to było modne i jestem z tego dumna ;) Dzisiaj piszą o nim wszyscy, zachwycają się topowi influencerzy i najpoczytniejsi recenzenci. Zachwycę się i ja!
"Gołoborze" to powieść doskonała. Historia dwóch zwaśnionych klanów zaczyna się tuż po Powstaniu Styczniowym, ale sam konflikt trwał już wcześniej. Trwał i trwać będzie przez wieki, choć pojawią się próby pogodzenia sąsiadów. Czy w końcu w niewielkiej świętokrzyskiej wsi nastanie pokój? Skąd w ludziach bierze się tyle zła? Czy nienawiść przechodzi z pokolenia na pokolenie?
Jak to zwykle u Macieja Siembiedy bywa, historia oparta jest na faktach. I jak to zwykle bywa te najbardziej nieprawdopodobne wydarzenia okazują się być inspirowane prawdziwymi.
Czytajcie Siembiedę!
KSIĄZKA, KTÓREJ NIE MOŻECIE PRZEGAPIĆ!
Kiedy Maciej Siembieda oddaje w ręce czytelników nową powieść, to bez wątpienia jest to literackie wydarzenie! Istnieje też pewna reguła: książka będzie dopracowana w najmniejszych szczegółach, fakty i fikcja splotą się w całość, intryga wciągnie w wir ekscytujących wydarzeń, historia zagra smutną melodię, a płynna narracja chwyta w swe sidła. I od tej reguły, szanowni państwo, nie ma wyjątków! Czego dowodem jest „GOŁOBORZE”.
Ta książka jest mroczna jak świętokrzyskie lasy, niepokojąca niczym miejscowe legendy i surowa jak kamienie na gołoborzu. Dla mnie to absolutny majstersztyk, od którego nie mogłam się oderwać.
Jest to najbardziej osobista książka w dorobku pana Macieja. Powieść o rodzinnych sekretach, o zemście dziedziczonej z pokolenia na pokolenie i o miłości, która daje nadzieję i próbuje przetrwać w świecie nienawiści. Wielowątkowa, wielowymiarowa, doskonała historia, w której pierwiastek ludzki gra pierwsze skrzypce. Demon zemsty zbiera swoje żniwo, a dwa zwaśnione klany płoną od nienawiści. To, co wydaje się najmniej prawdopodobne, okazuje się prawdą, która wręcz boli. Ta historia pochłonęła mnie bez reszty! Odłożenie jej na później było po prostu niemożliwe!
„Gołoborze” to historia
niezwykle przejmująca i smutna. Ona uwiera jak kamienie, sprawia ból i wywołuje niepokojące myśli. Zemsta pielęgnowana przez dziesięciolecia staje się machiną zbrodni i oplata bohaterów jak pajęcza sieć. Głos należy do ojców, nawet jeśli już dawno pożegnali się z tym światem. Czytając, nie raz zadawałam sobie pytanie: czy istnieje szansa, by przerwać tę wendetę? Czy nieśmiało rodząca się miłość będzie silniejsza niż zemsta? Cóż… Ta powieść to głęboka refleksja nad przeszłością, która kształtuje charaktery nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami.
Maciej Siembieda z mistrzowską precyzją oddał specyfikę świętokrzyskiej wsi, w której wydarza się tak wiele zła. Wszyscy wiedzą o wojnie między Kończakami a Cebrzynami i wszyscy w milczeniu śledzą jej przebieg. Nie chciałam sobie tego wyobrazić, ale Autor tak sugestywnie to opisał, że wiele scen zapadło mi w pamięć i już o nich nie zapomnę.
Maciej Siembieda to dla mnie pisarz na miarę czasów. Uwielbiam, gdy mogę zatopić się w jego prozie i poczuć jej głębię, powagę i te wszystkie emocje: od żalu, współczucia, niedowierzania, po złość i zwątpienie. Połączenie historii z fikcją, reportażu z emocjami tworzy porywającą historię rodzinną pełną dramatów i trudnych wyborów.
„Gołoborze” to nie jest powieść, którą odkłada się z ulgą. To książka, która zostaje w głowie niczym drzazga, a zawarta w niej surowa prawda o naturze człowieka sprawia ból. To epicka, ale brutalna i szczera opowieść o zemście, która nie ma terminu ważności. Historia utkana na faktach, która obnaża prawdę o polskiej prowincji oraz monumentalna opowieść o toksycznym dziedzictwie. To kawał doskonałej literatury, przytłaczającej i bezapelacyjnie satysfakcjonującej!
Polecam!
Maciej Siembieda od lat zajmuje czołową pozycję w gronie moich ulubionych polskich pisarzy. To autor, który nie tylko pisze książki, ale przede wszystkim opowiada historie – barwnie, sugestywnie, z reporterską precyzją i szacunkiem dla faktów. Każda jego powieść to dla mnie gwarancja literackiej przygody – prawdziwej uczty, która wciąga od pierwszych stron. Lektura jego książek dostarcza mi nie tylko rozrywki, ale także cennej wiedzy historycznej. Czytając je, czuję się jak cichy obserwator wydarzeń, które Maciej Siembieda przedstawia w niezwykły sposób. Dlatego, sięgając po „Gołoborze”, byłam pewna, że i tym razem historia, którą autor przelał na papier, mnie zachwyci.
Znany z misternie konstruowanych fabuł historyczno-sensacyjnych, tym razem przenosi czytelnika w samo serce Gór Świętokrzyskich – w krainę, gdzie kamienie milczą, a ludzie od pokoleń toczą krwawy spór. W „Gołoborzu” Siembieda odchodzi od wielkich, światowych zagadek, by przyjrzeć się lokalnemu mitowi, nienawiści dziedziczonej niczym nazwisko oraz sile, która potrafi niszczyć całe pokolenia.
U stóp Łysej Góry, w cieniu prastarych lasów, trwa od wieków wrogość między dwoma rodami – Kończakami i Cebrzynami. Honor opiera się tu na zemście, a zabicie wroga uchodzi za zaszczyt. Wyrok wykonuje się samodzielnie – najczęściej nożem. W tej rzeczywistości dorasta Stefan Cebrzyna, rozdarty między lojalnością wobec rodu a uczuciem do Jadźki Kończakówny. Miłość i pragnienie pokoju zderzają się w nim z ciężarem przysięgi złożonej ojcu: kontynuować krwawą wendetę. W świecie, gdzie więzy krwi są silniejsze niż prawo, Stefan musi wybrać między własnym sercem a losem, który zdaje się być przesądzony od pokoleń.
Maciej Siembieda po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem łączenia historii, sensacji i ludzkich dramatów. „Gołoborze” to powieść utkana z wielu wątków, rozgrywających się na przestrzeni lat, której fabuła wciąga i nie pozwala oderwać się od lektury aż do ostatniej strony. Już na początku wiedziałam, że czeka mnie brawurowa opowieść, pełna napięcia i zakorzeniona w historii.
Ogromnym atutem książki jest jej gęsty, mroczny klimat. Autor sięga po bogactwo lokalnego folkloru, legend i wierzeń, splatając je z brutalną codziennością wiejskich porachunków. Plastyczne, niemal namacalne opisy przyrody – surowej, kamienistej, pełnej cieni – współbrzmią z bohaterami, którzy zdają się być „ludźmi z kamienia”.
To, co wyróżnia powieści autora spośród innych książek, to niewątpliwie jego styl, który stanowi jego znak rozpoznawczy. Reporterska precyzja łączy się w nim z nerwem thrillera, a każde zdanie wydaje się starannie przemyślane i naładowane emocjami. Autor potrafi zahipnotyzować czytelnika – lektura „Gołoborza” to doświadczenie, w którym płynie się przez strony, delektując każdym słowem. Język powieści jest gęsty, nasycony realizmem i lokalnym kolorytem; dialogi brzmią naturalnie i niosą w sobie ludową mądrość, a obrazy świętokrzyskiej przyrody tworzą niemal mityczne tło dla historii o nienawiści i pragnieniu odkupienia.
„Gołoborze” to jednak coś więcej niż opowieść o rodowej wojnie. To głęboka refleksja nad ciężarem tradycji, grzechami przodków i ceną, jaką za nie płacą ich dzieci. To historia o trudności wyrwania się z kręgu zemsty oraz o tym, jak przeszłość nieubłaganie kształtuje teraźniejszość. Maciej Siembieda nie ucieka w patos – ukazuje zwykłych ludzi, którzy z uporem pielęgnują zło, nie dostrzegając, że staje się ono ich największym przekleństwem.
To powieść, która uderza klimatem i konsekwencją. Opowieść o fatalizmie, o miłości, która nie zawsze wystarcza, by przełamać stary porządek, oraz o kamieniach – obecnych zarówno w krajobrazie, jak i w ludzkich sercach. Siembieda oddał w ręce czytelników historię duszną i gęstą jak świętokrzyskie lasy, a jednocześnie uniwersalną – ukazującą, że najtrudniejszym przeciwnikiem bywa nie wróg, lecz własny los.
Polecam „Gołoborze” wszystkim, którzy nie boją się trudnych pytań o cenę honoru i dziedzictwo przodków. To jedna z najmocniejszych polskich powieści sensacyjno-historycznych ostatnich miesięcy – pełna emocji, głęboko zakorzeniona w polskiej ziemi i legendzie, a zarazem ponadczasowa w swoim przesłaniu.
Historia dwu zwaśnionych rodów: Cembrzynów i Kończaków. Ich wzajemna nienawiść i walka o prym w wiosce przedstawiona na przestrzeni stu lat., od powstania styczniowego do zmian ustrojowych w powojennej Polsce. Opacznie rozumiany honor doprowadził do wielu niepotrzebnych morderstw. Wszystko to pokazane na tle wydarzeń historycznych dziejących się w Polsce. To doskonale połączenie faktów historycznych, legend i ludzkich dramatów. Przeraża, że wiele opisanych fatów, wydarzyło się w rzeczywistości. To saga rodzinna, która wciąga i na długo pozostaje w pamięci. Książka, która zainteresuje czytelników lubiących kryminały, sensacje i książki obyczajowe. ,,Gołoborze" to mieszanina wielu gatunków literackich z doskonałą kreacją bohaterów. Brawa da autora za pomysł na książkę i wykonanie. Polecam.
Historie o których tu przeczytacie zdarzyły się naprawdę. To właśnie to, co autor widział i słyszał opisał w tej książce. Oczywiście część to też fikcja literacka. Ale jest to tak opisane, tak wplątane w siebie, że czyta się sprawnie i z wielkim zaciekawieniem. Książka jest znakomita!
Ziarno prawdy i legendy Łysej Góry tworzą niesamowity klimat akcji, która toczy się świętokrzyskich lasach i wsiach. Dwa zwaśnione rody, w których trwa odwieczna wojna. Między Kańczakami, a Cebrzynami wojna to świętość, morderstwo jest honorowe, a rodzina i obowiązki wobec niej stoją ponad prawem.
Bo nawet kiedy miłość spróbuje powiązać te dwa rody ze sobą, przysięgi złożonej ojcu trzeba dotrzymać. Nie ważne jak. Zemsta dosięga i zza grobu. Zemsta, którą pielęgnuje się tutaj od lat i która jest wręcz dziedziczona z dziada pradziada. Spory najlepiej rozwiązuje się tutaj nożem, a zmowa milczenia mieszkańców to ich niepisane prawo.
Starodowany język dopełnia tutaj historię, w której honor, rodzinne przysięgi i zemsta, przekazywana jest z pokolenia na pokolenie.
Świętokrzyskie gołoborze wiele już widziało. To tam, u stóp Łysej Góry, spotykają się wiedźmy i diabły. Tam narodziło się zło, tam Cebrzyny i Kończaki wiodą wielopokoleniową waśń, która swój początek miała u schyłku powstania styczniowego. Walenty Cebrzyna zdradził powstańca Tomasza Kończaka i wydał go bolszewikom. Tomasz poprzysiągł zemstę. Ciągnie się ona przez dekady i stała się lejtmotywem kolejnych pokoleń. Nóż, krew i śmierć. Bo musiało się dokonać. Pomsta była silniejsza niż miłość, niż człowieczeństwo.
Gołoborze to monumentalna i epicka saga rodzinna z elementami kryminału, thrillera i sensacji. Opierając się na autentycznych wydarzeniach i postaciach oraz na realiach historycznych autor stworzył opowieść o dwóch zwaśnionych klanach, dla których zemsta i honor rodziny miały kluczowe znaczenie. Bogate tło społeczno-obyczajowe ukazało hermetyczną społeczność świętokrzyskiej wsi, jej zacofanie, zabobonność i zaściankowość oraz zachowania typowe dla takich ścisłych zbiorowości. Zakłamanie, znieczulica, zmowa milczenia przypieczętowana krwią, tajemnice, patologie, pogańskie rytuały i obrzędy, a przede wszystkim paląca, zjadająca od środka nienawiść, gniew i niegasnąca potrzeba wyrównania rachunków. Myślę, że właśnie o tym jest ta powieść: pokazuje społeczne mechanizmy zemsty i zachowania z nią związane. To również głęboka i mocna opowieść o istocie zła, walce o honor rodziny za cenę śmierci i sile złożonych obietnic, które ciążą na kolejnych pokoleniach.
To bez wątpienia świetna powieść, ale ja, choć lubię zarówno sagi rodzinne, jak i epickie opowieści z etnoklimatem, w Gołoborzu nie czułam się całkiem na miejscu. Momentami historia Kończaków i Cebrzynów skupiająca się wyłącznie wokół tej naprzemiennej pomsty, była dla mnie nużąca. Brakowało mi dynamiki i elementu zaskoczenia. Łatwo dawało się przewidzieć ciąg dalszy, bo fabuła meandruje wokół motywu zemsty. Dla mnie najlepsza część tej historia dzieje się, kiedy autor przeniósł część bohaterów na Ziemie Odzyskane i pokazał historię Jadwigi Kończakówny. No i finał! Brawurowy i taki dosadny. Jakby sama Pężyrka zza grobu pomsty się dokonała.
Na "Gołoborze" Macieja Siembiedy czekałam od lutego 2024 roku, kiedy podczas spotkania autorskiego autor wspomniał, że planuje napisanie książki o swych rodzinnych stronach. Nie spodziewałam się jednak, że w "Gołoborzu" odejdzie od charakterystycznego tonu thrillera sensacyjnego, znanego nam wszystkim z jego wcześniejszych książek, tworząc opowieść tak głęboko osobistą i emocjonalną, choć nie pozbawioną prawdziwych dramatów, legend, opisów życia codziennego bohaterów i historii Polski od powstania styczniowego aż do lat 90 XX wieku. To mroczna saga: ,,Historia uszyta na podszewce zła" o dziedziczonej nienawiści, o zemście, która z czasem staje się religią, i o ludziach, których serca twardnieją jak kamienie świętokrzyskich gór - gdzie na górze, w klasztorze na Świętym Krzyżu, trwa modlitwa i pamięć o relikwiach Chrystusa, natomiast na dole, w dolinach i lasach, rządzi diabeł, jego demony i czarownice.
Centralny punkt fabuły stanowi konflikt dwóch rodów, Kończaków i Cebrzynów. Ich wojna skojarzyła mi się ze sporem Kargula i Pawlaka z "Samych swoich", tyle, że tu nie chodzi o sąsiedzkie kłótnie o miedzę, lecz świętą wojnę o krew i honor, w której każda zniewaga domaga się ofiary. Jadźka Kończakowa i Stefek Cebrzyna mogliby być odpowiednikiem filmowej pary - Jadźki i Witii, tyle że ich miłość zamiast do pojednania zwaśnionych od wielu lat rodów, prowadzi do tragedii i podtrzymania rodzinnej vendetty.
Widać tu jak na dłoni, że granica między komedią a tragedią może być cienka jak ostrze scyzoryka, symbolizującego charakter mieszkańców Świętokrzyskiego, dzięki reputacji ironicznie także nazywanymi ,,Scyzorykami" ze względu na swoją twardość, pamietliwość i nieustępliwość, przywiązanie do ziemi i tradycji, bycie ludźmi ultrakatolickimi, a jednocześnie zdolnymi do mordowania, ale też potrafiącymi kochać z taką samą siłą, z jaką bronią swojego. W książce półprawdy, przemilczenia, manipulacje i legendy tworzą moralny nakaz odwetu, który karmi się strachem i pamięcią, tworząc krąg przemocy, z którego nikt nie potrafi się wyrwać. A może to głównie miejsce, w którym żyją ukształtowało ich charakter, konserwuje urazy i utrudnia przebaczenie? Najmocniejszą stroną powieści jest język z elementami gwary, który nadaje jej swojskości i wciąga w duszny, niemal namacalny świat przesądów, lasów i zapachu krwi. Wieś Grabin nie istnieje, natomiast jej obraz, rytm życia i zwyczaje są odzwierciedleniem świętokrzyskiej wsi, który przetrwał w pamięci autora. Postacie mają swoje pierwowzory, a wszystkie zdarzenia, w tym przywołane przez Siembiedę przerażające okropieństwa czy rytuały morderców są oparte na faktach, jednocześnie opisane z wyczuciem i wrażliwością, dzięki czemu nie są odpychające. Przypominają, że gniew, źle pojmowany obowiązek i tradycja mogą rodzić zło w człowieku, a modlitwa współistnieć z brutalnością. W sposób delikatny i symboliczny autor daje do zrozumienia, że przeszłość nie odeszła, tylko tli się pod powierzchnią współczesności, jak diabeł pod głazem, a dawne krzywdy i nienawiść nie są domeną jednego regionu, lecz całego narodu (myślę, że nie tylko polskiego) i są gotowe obudzić się na nowo.
Opłaciło się czekać, wydać kilka złotych i poświęcić czas na tę ponad 500 stronicową lekturę. Maciej Siembieda nie zawiódł moich oczekiwań, dostarczając mi w "Gołoborzu" wielu emocji, wrażeń, które na długo zostaną w mojej pamięci i zachętę do refleksji. Trudno się od niej oderwać.
Dlaczego obraz Matejki przepowiadający losy świata do dziś pozostaje w ukryciu? Sensacyjna powieśc oparta na prawdziwych wydarzeniach. W wypadku samochodowym...
Jakub Kania dostaje prywatne zlecenie od niemieckiej dziennikarki: ma rozwikłać zagadkę pożaru, który tuż przed wybuchem wojny strawił jedną z najwspanialszych...
Przeczytane:2025-11-24, Przeczytałam, Mam,
Pióro Macieja Siembiedy miałam przyjemność poznać przy okazji lektury powieści Katharsis. Już wtedy poczułam, że twórczość tego autora zdołała mnie zachwycić, a ja chciałabym poznać więcej jego książek. Co prawda, kilka tytułów już czeka na swoją kolej, ale ja postanowiłam sięgnąć po nowość. Czy Gołoborze to tytuł, który okazał się równie dobry? O tym w poniższej recenzji.
W cieniu Łysej Góry, tam, gdzie mało kto się zapuszcza, trwa zajadła wojna – i to od lat. Dwie rodziny walczą ze sobą, pielęgnując narastającą od lat nienawiść. Wszyscy we wsi wiedzą, że konflikt między Kończakami i Cebrzynami to coś, w co nie wolno się wtrącać, a honor i rodzina są najważniejsze. Co jednak, jeśli dla jednego z Cebrzyn ważniejsza niż rodzina była Jadźka Kończakowa? Czy od zemsty istnieją jakieś odstępstwa?
Zaczynając lekturę tej powieści, byłam nastawiona bardzo optymistycznie. Miałam świadomość tego, że książka Maćka Siembiedy może mi bardzo przypaść do gustu, więc moja ekscytacja rosła tylko z każdą kolejną stroną. Nie muszę chyba mówić, że pochłanianie tej historii szło mi w ekspresowym tempie? To było tak dobre i tak wciągające, że chyba nie mam słów.
Głównymi bohaterami są obie zwaśnione (delikatnie mówiąc) rodziny, które każdy najmniejszy konflikt rozwiązują siłą i ostrym nożem. Jeśli mam być szczera, to nie wiem sama, po której stronie bym stanęła, gdybym otrzymała takie pytanie — zarówno jedna, jak i druga rodzina żyje nienawiścią i ta cała złość i negatywne emocje wyniszczają je tak naprawdę od środka — o czym z resztą przekonywałam się przy wielu okazjach.
Mimo tego uważam, że autor świetnie wykreował każdą pojedynczą jednostkę osobową, która należy do jednych, albo do drugich. Podejrzewam, że wymagało to od niego zwiększonej pracy, większego zastanowienia oraz poniekąd cierpliwości, ponieważ stworzenie tylu postaci, które będą tak różne od siebie, ale jednocześnie podobnie będą patrzyły na wiele spraw, brzmi bardzo... zajmująco.
Pióro Macieja Siembiedy całkowicie mnie urzekło, a przedstawienie całej wsi, która jest właściwie zapomniana przez resztę świata i żyją tam rodziny, które znają się od lat, wyszło mu fenomenalnie. Ogólnie, cały klimat powieści zasługuje na bardzo dużą piątkę z plusem, ponieważ ten niepokój, duchota tego dość hermetycznego społeczeństwa kupiło mnie całkowicie, a lektura tej książki to była uczta.
Połączenie dramatu z powieścią obyczajową, a jednocześnie nutką thrillera to coś, co bardzo przypadło mi do gustu i szalenie cieszę się, że mogłam poznać ten tytuł. Gołoborze wciągnęło mnie bez reszty do swojego brutalnego świata, a ja niekoniecznie chciałam z niego wychodzić. Jeżeli poszukujecie dobrej i wciągającej historii na chłodniejszy wieczór, to uwierzcie mi, Gołoborze będzie strzałem w dziesiątkę.