CHŁODNY, DESZCZOWY GDAŃSK KRYJE W SOBIE MROŻĄCĄ KREW W ŻYŁACH TAJEMNICĘ.
W Nowym Porcie zostaje wyłowione ciało młodej kobiety, a sprawą interesuje się starszy aspirant Edward Sokulski, który podejrzewa, że zwłoki mogą należeć do zaginionej przed niespełna tygodniem osiemnastolatki.
Szybko okazuje się jednak, że trudno ustalić tożsamość denatki, a śledczy natrafia na labirynt niedomówień i zaskakujących powiązań.
Śledztwo zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, wciągając Sokulskiego w historię, która stawia przed nim i jego partnerką Darią Tyszką coraz więcej pytań bez odpowiedzi.
CZY MAJĄ DO CZYNIENIA Z SERYJNYM MORDERCĄ?
Gdańsk i Poznań, teraźniejszość i tajemnica sprzed lat. Lunar manipuluje i myli tropy, by zaserwować czytelnikowi doskonały, trzymający w napięciu do ostatniej strony, kryminał!
Agata Pożywiłko, Poznański Festiwal Kryminału GRANDA
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2024-06-19
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 608
Mroczny Gdańsk, morderstwo, tajemnica, genialna intryga...
Edward Sokulski i Daria Tyszka zajmują się sprawą morderstwa młodej kobiety wyłowionej na gdańskiej plaży. Kiedy znajdują kolejne ciało zastanawiają się, czy mają do czynienia z seryjnym mordercą?
A Wy jak obstawiacie?
„Tańcząc na prochach zmarłych” autorstwa Ludwika Lunara to powieść, która w niezwykle poruszający sposób eksploruje temat utraty, żalu i odnajdywania sensu w obliczu tragedii. Autor, znany z umiejętności tworzenia głębokich i wielowymiarowych postaci, tym razem zabiera czytelnika w podróż przez emocje, które towarzyszą każdemu z nas w trudnych chwilach. Głównym bohaterem jest postać, która zmaga się z traumą po stracie bliskiej osoby. Autor w mistrzowski sposób ukazuje, jak różne aspekty żalu mogą wpływać na życie, relacje i sposób postrzegania świata. Narracja jest przemyślana i pełna wnikliwych obserwacji, co sprawia, że czytelnik może łatwo identyfikować się z przeżyciami bohatera.
Styl pisania autora jest bogaty i poetycki, co nadaje książce wyjątkowego klimatu. Opisy miejsc i emocji są niezwykle sugestywne, co sprawia, że czytelnik ma wrażenie, jakby sam uczestniczył w opisywanych wydarzeniach. Dialogi są naturalne i pełne głębi, co dodatkowo wzmacnia autentyczność postaci. Jednym z najważniejszych wątków w książce jest poszukiwanie sensu i nadziei w życiu po stracie. Autor pokazuje, że choć ból jest nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji, to istnieje również przestrzeń na odbudowę, miłość i radość. Książka skłania do refleksji nad własnymi doświadczeniami oraz nad tym, jak radzimy sobie z trudnościami.
"Tańcząc na prochach zmarłych” to dzieło, które porusza serce i umysł, pozostawiając czytelnika z wieloma pytaniami o życie, śmierć i to, co pozostaje po nas. To lektura, która z pewnością zainspiruje i skłoni do głębokich przemyśleń. Gorąco polecam ją wszystkim, którzy cenią literaturę poruszającą ważne i uniwersalne tematy.
Chętnie sięgnę po kolejne powieści tego autora.
Czytajcie!
BRUNETTE BOOKS
Zawsze mnie ekscytowała praca patomorfologa, bo on tak jak nikt potrafił z ciała wyczytać jego historię. W tej książce poznamy taką osobowość, która miała bystre oko i dostrzegała więcej niż zwykły człowiek. Przechodząc do historii czytamy o wyłowieniu ciała z wody, które nie było w całości. Na oko policji, ktoś odpiłował dłoń wysportowanej kobiety, jednak przysłuchując się rozmowie wiemy, że laik tego nie zrobił. Dłoń bowiem została starannie odcięta, a później zmiażdżona i poszarpana, by ukryć niecny uczynek. Policja więc zastanawia się czy ma do czynienia z seryjnym mordercą, czy może wciąż jest szansa, że to jednorazowy wybryk. Jednak co z dłonią? Jaki cel miał oprawca, by kobiecie o idealnych kształtach zniszczyć życie? Co ciekawe, kiedy otrzymują zgłoszenie o zaginięciu jakiejś kobiety, są pewni, że jest nią pani z sekcji. Później wychodzi na jaw, że to są dwie inne sprawy. Rodzice wciąż zaginionej dziewczyny męczą ich telefonami, a w międzyczasie poznajemy też życie osobiste postaci, które również nie jest usłane różami. Również partnerka śledcza nie ułatwia mu niczego, gdyż twardo trzyma się zasad. On jako stary wyga wie, że czasami trzeba iść na żywioł, sprawdzać tam, gdzie prowadzi nas umysł, gdyż tropów i tak za wiele nie mają. Jej jednak zbyt mocno zależy na karierze, by pozwolić sobie na wpadki. Jak zatem uważacie, czy tych dwoje może znaleźć jakikolwiek sposób na porozumienie się? Czy zawsze trzymanie się zasad wychodzi na dobre?
Książkę określiła bym na thriller kryminalny, gdyż mamy prowadzone śledztwo, nawet dwa, ale z drugiej strony postacie często ulegają intuicji. Nieraz więcej faktów łączy się w ich głowie, niż punktów, których muszą się trzymać. Podobało mi się to, że mamy tutaj wartką akcję i sam styl pisarski jest na wysokim poziomie. Nawet jak ktoś przeklnie, to jakby to robił z klasą, nie niszą społeczną. Postacie są inteligentne i mają swoje mocne i słabsze strony. Początkowo ciężko jest im zaufać sobie, gdyż znają poniekąd swoją przeszłość, więc wiedzą, czego mogą się po sobie spodziewać i na jakiej stronie z pewnością nie dojdą do porozumienia. Na szczęście im dalej, tym ich relacja zaczyna się układać, a my wędrujemy do dawniejszego czasu, gdzie wszystko zdobyło swój początek.
Pozycja należy do tych grubszych, bo nie tylko śledztwo zabiera im czas, ale i sprawy prywatne. Ciężko mi było się od niej oderwać, bo sama w głowie układałam sobie różne fakty i możliwości, by zobaczyć, czy można myśleć inaczej niż gliniarze:-) Końcówka mi się podobała, a później czułam taką dziwną satysfakcję. Z pewnością pozycja godna polecenia:-)
Czy 600 stron to jest dużo jak na książkę?
Zdaje mi się, że nie, a tym bardziej na kryminał, dzięki któremu im głębiej się za puszczasz czytając go, tym bardziej on Cię wciąga i pochłania w swoją historię. Z każdym rozdziałem zaczynasz odszukiwać i dopasowywać elementy układanki, które nabierają wyraźniejszych kształtów. Przenikasz całym sobą w historię, razem z bohaterami, szukasz dowodów i tropów, jesteś coraz bliżej schwytania mordercy, aż w końcu dochodzisz do zakończenia i tej satysfakcji, że udało Ci się dobrze wytypować zabójcę i że spędzony czas z książką, nie został zmarnowany, a wręcz przeciwnie, bo czytanie jej było samą przyjemnością.
.
Największą robotę robi genialnie uknuta intryga, autor tak poprowadził akcję, że nie sposób było domyślić się zakończenia. Przede wszystkim ta książka, to również silne i skrajne emocje, jakie udzielają się podczas czytania. Czytelnik utożsamia się z bohaterami, chociażby samym Ludwikiem, który będzie musiał stoczyć walkę z własnymi traumami z przeszłości. Jak również i z rodzinami ofiar, które cierpią utratę swoich bliskich i będą walczyć o sprawiedliwość.
.
Z takich minusów, jedynie to, że książka z czasem zaczęła mi się już po prostu dłużyć. Za dużo zbędnych i trochę nużących opisów, przez co akcja została trochę rozwleczona. Jednakże historia sama w sobie jest bardzo ciekawa, to typowo rasowy kryminał z elementami thrillera, który zadowoli każdego czytelnika szukającego stopniowo budowanego napięcia i dobrze skonstruowanej fabuły. Polecam!
Motyw w książkach, gdzie poszukiwany jest morderca, a tropów brak jest zdecydowanie bardzo ekscytujący, czytelnik może wcielić się w rolę detektywa i wraz z bohaterami rozwiązać trudną zagadkę.
Tańcząc na prochach zmarłych to historia, w której ciężko przewidzieć kolejny krok, ponieważ śledztwo prowadzone przez Edwarda Sokulskiego niemal nie posuwało się do przodu ze względu na brak punktu zaczepiania. Kiedy wreszcie w Nowym Porcie zostaje wyłowione ciało młodej kobiety, ma on nadzieję, że to zaginiona Karolina Langiewicz, niestety to nie ona i z jednego śledztwa robią się dwa. Mężczyzna, żyjąc w chaosie, traci ukochaną i stacza się na dno, podejmuję decyzje, które nie podobają się jego zwierzchnikowi i balansuje na krawędzi, jednak wytrwale tracąc po drodze przyjaciół, dąży do rozwiązania zagadek.
Ta historia od razu mi się spodobała i pomimo tego, że książka jest dość gruba, w ogóle tego nie odczułam, czytałam w każdej wolnej chwili, ponieważ śledztwa naprawdę mnie wciągnęły. Główny bohater pomimo swojego niezbyt dobrego wizerunku, niestety zdradzał swoją kobietę z paniami robiącymi to za pieniądze, czego ja nie akceptuje, wywarł na mnie pozytywne wrażenie, robił wszystko, żeby niczego nie zamieść pod dywan. Dużą rolę w tym odegrała również jego partnerka z pracy, Daria Tyszka, która wspierała go w różnych, nie zawsze słusznych decyzjach, kobieta była zawzięta i miała dobre przeczucie.
Mamy tutaj przedstawione układy i układziki, świat, którym rządzą silniejsi i bogatsi, są tutaj ludzie, z którymi nigdy nie chciałabym się spotkać, niestety współpracujący również z policją, więc nietykalni. Tutaj śledztwo zahacza o takich ludzi, więc zginęli przy tym niewinni, którzy zostali w to wszystko wplątani przypadkiem i to są bardzo smutne momenty.
Emocji tutaj nie brakuje, a i zakończenie jest naprawdę dobre, bardzo lubię, kiedy koniec jest z tak zwanym przytupem, ponieważ wtedy książka zostaje na dłużej w pamięci.
Poznaliście już Sokulskiego i Tyszkę? Jeśli nie - koniecznie nadróbcie pierwszy tom, Tańcząc na prochach zmarłych, bo właśnie dziś swoją premierę ma jego kontynuacja. A czy warto sięgnąć po pierwszy tom? Zdecydowanie tak.
Ludwik Lunar po raz kolejny serwuje nam porządne tomiszcze - 606 stron treści. Autor zdaje się wyznawać zasadę: ,,Albo grubo, albo wcale". Pisze dużo, ale nigdy za dużo - nie ma tu zbędnych dłużyzn, za to jest gęsto od emocji, napięcia i dobrze poprowadzonej fabuły. Czyta się to z ciekawością, płynnie, bez cienia nudy.
Sokulski i Tyszka - para policjantów z przymusu, rzuconych razem decyzją przełożonego - nie mieli być zespołem. A jednak.
On - outsider, dla którego niesprawiedliwość to rana, z którą nie umie żyć. Pogubiony w relacjach, nie radzi sobie z kobietami - reaguje intuicyjnie, czasem jakby po omacku.
Ona - silna, choć poraniona, zadziorna, ale szukająca ukojenia niekonwencjonalnymi metodami. Twarda, zamknięta, a jednocześnie zaskakująco wrażliwa. Ich relacja? Trudna. Działają sobie na nerwy, ale z każdym dniem są sobie coraz bliżsi. Bez wielkich słów, bez roztkliwiania - po prostu są, rozmawiają, uczą się siebie nawzajem. I to działa. Ich partnerstwo zaczyna przynosić efekty - również w prowadzonym śledztwie.
Na drugim planie kobiety, które odciskają na Sokulskim ślad:
Margo - symboliczna, inna, naznaczona, a jednocześnie jakby stworzona z tej samej gliny co policjant. Potrzebna mu, choć on sam nie do końca to rozumie.
Iga - dawna miłość, którą traci, odzyskuje, znów traci. Cierpliwa, dająca mu szanse, których nie potrafi wykorzystać do końca.
Końcówka? Zostawia wyraźną zapowiedź ciągu dalszego. I jak dobrze, że mogę od razu sięgnąć po kolejny tom - bez czekania, bez niecierpliwego odliczania. Bo Ludwik Lunar naprawdę potrafi snuć historie - wciągające, wielowarstwowe, osadzone w emocjach. A przy tym zawsze nadaje im poetyckie tytuły.
,,Tańcząc na prochach zmarłych" - brzmi pięknie, a jednocześnie niesie ze sobą mocny, bolesny przekaz. Scena, w której Sokulski obserwuje kolegów po fachu dosłownie tańczących na prochach zmarłych, zostaje w pamięci na długo. To właśnie cały Lunar - piękny język, melancholia i czułość zaklęta w brutalnym świecie.
Świetna kryminalistyczna opowieść o policjancie,który próbuję rozwikłać zagadkę śmierdzi pewnej dziewczyny wyłowionej z rzeki której ciała nie da rady zidentyfikować.
02/52/2025
#26 książek 2025
#instachallenge.wyzwanie dla bookstagramerów 2025
#przeczytaj tyle,ile masz wzrostu-edycja 2025
#wyzwanie-wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku
#wyzwaniegranicepl
TO, CO IM ZABRAŁEŚ
W czerwcu ukazała się nowa powieść Ludwika Lunara ,,Tańcząc na prochach zmarłych". Nie czytałam wcześniejszych książek autora, a więc z dużym zainteresowaniem sięgnęlam po ten tytuł. Szczególnie, że liczy ponad sześcest stron, a bardzo lubię takie tomiszcza. Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z Lunarem?
W gdańskim Nowym Porcie wyłowione zostają zwłoki młodej kobiety. To wydarzenie wzbudza zainteresowanie starszego aspiranta Edwarda Sokulskiego, który prowadzi sprawę zaginionej przed tygodniem nastolatki. Dziewczyna nie wróciła do domu po imprezie przy ognisku, w której uczestniczyła z przyjaciółmi. Czy znaleziona denatka to zaginiona nastolatka? Sokulski i jego partnerka Tyszka zagłębiają się w sprawę, w której więcej jest pytań niż odpowiedzi, a splątane wątki zdają się być niemożliwe do wyjaśnienia. Czy w Gdańsku działa seryjny morderca? Czy możliwym jest przebrnięcie przez sieć kłamstw i mataczeń?
,,Tańcząc na prochach zmarłych" to kryminał, który przynosi nam to, co już znamy : brutalne zabójstwo, śledczego z problemami wielkości Mount Everestu i ponury, szary klimat. Niby nic, co mogłoby zaskoczyć, wskrzesić iskrę, a jednak... Ludwik Lunar rozpracowuje temat po swojemu. Bazując na dość oklepanych motywach napisał powieść, która jest interesująca i stanowi przykład dobrej, rzemieślniczej roboty. Głęboko przeanalizowana struktura miastowych układów, rzetelnie oddana praca policji i bardzo sprawnie zbudowani bohaterowie. Autor się nie spieszy. Tym, co tę powieść cechuje, co jest ważnym jej atutem, to tempo, które może nie jest szczególnie szybkie, ale za to pozwala nam wczuć się w klimat. A klimat to Lunar tworzyć potrafi perfekcyjnie. Dużo brudu jest w tej historii, smutku i żalu. Postaci wykreowane prze pisarza są bardzo przekonujące. Nikt tutaj nie jest czarno - biały, nikt nie jest ani stricte dobry, ani zły. I to poczytuję jako duży plus tej opowieści. Lunar portretuje bohaterów trudnych, wielokrotnie niejednoznacznych moralnie, upadłych. Są one ważnym elementem tej powieści i budują jej klimat. Niezwykle ważne jest także miasto. Gdańsk - dla wielu to cel wakacyjnych eskapad. Miasto stanowiące kwinstesencję nadmorskiego kurortu, słoneczne, wypełnione muzyką i śmiechem. W powieści Ludwika Lunara Gdańsk ukazuje zupełnie inne oblicze. Jest szary, zimny, mglisty. Pod podszewką miasta wiodą swój żywot gangsterzy, dilerzy, prostytutki. Ten sposób ukazania miasta na zasadzie sprzeczności i dogłębnego przeniknięcia w jego najniższe warstwy, przywodzi mi na myśl powieści Zoli. I niechaj nikt nie sądzi, że szafuję nazwiskiem wielkiego twórcy. Lunar jest naprawdę dobry w tym, co robi. Więcej niż dobry. Na takowe porównanie uczciwie zasłużył.
Zanurzyłam się w tę historię i bywały chwile, gdy mnie ona uwierała. Była niewygodna, nieco drażniąca, tak bardzo prawdziwa. Autorowi udało się całkowicie skupić moją uwagę i uwieść mnie swoją opowieścią. Bardzo podoba mi się styl pisarza, jego niesztampowe podejście do typowo kryminalnych zagadnień i umiejętność kreowania realistycznej fabuły. Ta powieść klimatem przypomina nieco lata dziewięćdziesiąte. Pieczołowicie oddane są tutaj warunki, w jakich pracują policjanci, bardzo udane dialogi i sporo zaskakujących zwrotów akcji. Wykorzystanie ciekawostek i rozwiązań z jakimi nie zetknęłam się do tej pory w literaturze kryminalnej. A przede wszystkim ta wspaniała, nastrojowa, smutna, ale urzekająca opowieść. Na tych sześciuset stronach nie znajduję ani jednego zbędnego zdania. Ciasna, dusząca atmosfera tej powieści sprawia, że ta lektura gdzieś się w nas odkłada. Im więcej pojawia się autorów parających się kryminałem, tym mniej jest wśród nich indywidualności. Warto więc zwrócić uwagę na Ludwika Lunara. Wykorzystując znane schematy stworzył unikatową jakość. Napisał tę powieść po swojemu, nie bacząc na to, czy wpisuje się ona w powszechny trend. Opierając się na tym, co czytelnik doskonale zna zaprezentował nową, własną jakość. Bardzo zaangażowałam się w lekturę ,,Tańcząc na prochach zmarłych". Drobiazgowo opowiedziane policyjne śledztwo, skrupulatne, bez wielkich triumfów. Żmudne, frustrujące i odbierające nadzieję. Lunar bazuje na tym, jak mogłoby być w rzeczywistości. Nie serwuje czytelnikom nielogicznych i odrealnionych zwrotów akcji. Jest rzetelny i dokładny w tym, co robi. Bardzo dobra powieść, którą warto wyłowić z wielkiej sieci literackich nowości. Brawa za odwagę w podążaniu własną drogą. Panie Lunar, to jest najlepsza z możliwych dróg.
W świecie, gdzie nieliczni mają wszystko, a pozostali nic, rodzi się pragnienie. W świecie, który kopie i pogrąża każdego dnia, rodzi się przemoc. W świecie, w którym pochowano uczciwość, rodzi się zło. Do tego świata zabiera nas Ludwik Lunar. Ma pomysł, ma styl i zdaje się rozumieć meandry ludzkiej psychiki. Bardzo dobra powieść, która przynosi satysfakcję. Mroczna, duszna, to jest to, co diabły lubią najbardziej. Z piekielnym przekonaniem, że tego właśnie nam było potrzeba - gorąco polecam.
Deszczowy Gdańsk, spowity mgłą i tajemnicą, stanowi doskonałe tło dla powieści kryminalnej. Wilgotne, brukowane uliczki, tonące w szarościach i półmroku, skrywają niejedną mroczną historię, której echa wciąż rozbrzmiewają w odgłosach deszczu uderzającego o dachy starych kamienic. Miasto o bogatej i często burzliwej przeszłości, z wąskimi zaułkami, staje się niemym świadkiem ludzkich dramatów, splątanych losów i tajemnic, które przenikają każdą cegłę, każdy bruk. Mgła, unosząca się nad portowymi dokami, zdaje się zasłaniać nie tylko widok, ale i prawdę, a wszechobecna wilgoć wsiąka w dusze mieszkańców, pozostawiając w nich uczucie niepokoju. W takim otoczeniu każde śledztwo nabiera dodatkowego wymiaru, a poszukiwanie prawdy staje się podróżą przez mrok ludzkich serc i dusz.
Powieść zaczyna się od makabrycznego odkrycia - w Nowym Porcie zostaje wyłowione ciało młodej kobiety. Deszczowy Gdańsk, spowity mgłą i tajemnicą, stanowi doskonałe tło dla powieści kryminalnej. Wilgotne, brukowane uliczki, tonące w szarościach i półmroku, skrywają niejedną mroczną historię, której echa wciąż rozbrzmiewają w odgłosach deszczu uderzającego o dachy starych kamienic. Miasto o bogatej i często burzliwej przeszłości, z wąskimi zaułkami, staje się niemym świadkiem ludzkich dramatów, splątanych losów i tajemnic, które przenikają każdą cegłę, każdy bruk. Mgła, unosząca się nad portowymi dokami, zdaje się zasłaniać nie tylko widok, ale i prawdę, a wszechobecna wilgoć wsiąka w dusze mieszkańców, pozostawiając w nich uczucie niepokoju. W takim otoczeniu każde śledztwo nabiera dodatkowego wymiaru, a poszukiwanie prawdy staje się podróżą przez mrok ludzkich serc i dusz.
Powieść zaczyna się od makabrycznego odkrycia - w Nowym Porcie zostaje wyłowione ciało młodej kobiety. Sprawą natychmiast interesuje się starszy aspirant Sokulski. Jego pierwsze podejrzenie, że zwłoki mogą należeć do zaginionej przed niespełna tygodniem osiemnastolatki, nadaje sprawie szczególnego znaczenia. Jednak ustalenie tożsamości denatki okazuje się nieoczekiwanie trudne. To, co mogło być rutynowym dochodzeniem, szybko przeradza się w śledztwo pełne niedomówień i zaskakujących powiązań.
Fabuła książki jest misternie skonstruowana i pełna zaskakujących zwrotów akcji. Autor umiejętnie dozując informacje, stopniowo prowadzi czytelnika przez gąszcz zagadek, które trzymają w napięciu do ostatniej strony. Każdy nowy trop, każdy nowy ślad prowadzi do kolejnych pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi. Czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, nieustannie zadając sobie pytanie: czy mają do czynienia z seryjnym mordercą, czy może prawda jest jeszcze bardziej przerażająca?
To nie tylko doskonały kryminał, ale również powieść o głębokim zabarwieniu psychologicznym. Wnikliwa analiza motywacji, lęków i pragnień postaci, ukazuje, jak skomplikowana może być ludzka natura. Każdy z bohaterów, zarówno główni, jak i poboczni, ma swoje sekrety, które stopniowo wychodzą na jaw, nadając opowieści dodatkowy wymiar. Zostajemy zmuszeni do refleksji nad istotą zła, granicą między dobrem a złem oraz tym, co kryje się w najgłębszych zakamarkach ludzkiej duszy.
Kulminacyjny moment powieści jest zaskakujący i pełen emocji. Rozwiązanie zagadki, choć nieoczekiwane, jest logiczne i satysfakcjonujące, co świadczy o umiejętności budowania spójnej i przekonującej fabuły. Ostateczne odkrycie prawdy nie tylko wyjaśnia, co stało się z denatką, ale również rzuca nowe światło na całą historię, zmuszając do ponownego przemyślenia wydarzeń.
,,Tańcząc na prochach zmarłych" to powieść, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom literatury kryminalnej i psychologicznej. Bogata w emocje, pełna napięcia i zaskakujących zwrotów akcji, dostarcza nie tylko rozrywki, ale również głębokich przemyśleń. Jej bogactwo emocji, mistrzowsko zbudowana fabuła i literacki kunszt sprawiają, że jest to lektura, której nie można przegapić. Postać samego aspiranta może momentami irytować, jednak mimo wszystko warto wraz z nim kroczyć poprzez tajemniczy labirynt faktów i domysłów.
natychmiast interesuje się starszy aspirant Sokulski. Jego pierwsze podejrzenie, że zwłoki mogą należeć do zaginionej przed niespełna tygodniem osiemnastolatki, nadaje sprawie szczególnego znaczenia. Jednak ustalenie tożsamości denatki okazuje się nieoczekiwanie trudne. To, co mogło być rutynowym dochodzeniem, szybko przeradza się w śledztwo pełne niedomówień i zaskakujących powiązań.
Fabuła książki jest misternie skonstruowana i pełna zaskakujących zwrotów akcji. Autor umiejętnie dozując informacje, stopniowo prowadzi czytelnika przez gąszcz zagadek, które trzymają w napięciu do ostatniej strony. Każdy nowy trop, każdy nowy ślad prowadzi do kolejnych pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi. Czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, nieustannie zadając sobie pytanie: czy mają do czynienia z seryjnym mordercą, czy może prawda jest jeszcze bardziej przerażająca?
To nie tylko doskonały kryminał, ale również powieść o głębokim zabarwieniu psychologicznym. Wnikliwa analiza motywacji, lęków i pragnień postaci, ukazuje, jak skomplikowana może być ludzka natura. Każdy z bohaterów, zarówno główni, jak i poboczni, ma swoje sekrety, które stopniowo wychodzą na jaw, nadając opowieści dodatkowy wymiar. Zostajemy zmuszeni do refleksji nad istotą zła, granicą między dobrem a złem oraz tym, co kryje się w najgłębszych zakamarkach ludzkiej duszy.
Kulminacyjny moment powieści jest zaskakujący i pełen emocji. Rozwiązanie zagadki, choć nieoczekiwane, jest logiczne i satysfakcjonujące, co świadczy o umiejętności budowania spójnej i przekonującej fabuły. Ostateczne odkrycie prawdy nie tylko wyjaśnia, co stało się z denatką, ale również rzuca nowe światło na całą historię, zmuszając do ponownego przemyślenia wydarzeń.
,,Tańcząc na prochach zmarłych" to powieść, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom literatury kryminalnej i psychologicznej. Bogata w emocje, pełna napięcia i zaskakujących zwrotów akcji, dostarcza nie tylko rozrywki, ale również głębokich przemyśleń. Jej bogactwo emocji, mistrzowsko zbudowana fabuła i literacki kunszt sprawiają, że jest to lektura, której nie można przegapić. Postać samego aspiranta może momentami irytować, jednak mimo wszystko warto wraz z nim kroczyć poprzez tajemniczy labirynt faktów i domysłów.
Miasto, które płonie nienawiścią. W jednym z białostockich bloków znaleziono zwłoki nieznanego mężczyzny i staruszki. Komisarz Ewa Lach rozpoczyna śledztwo...
W Zaciszu, małym miasteczku na północy kraju, dochodzi do brutalnego morderstwa młodej dziewczyny. Jej bestialsko okaleczone ciało zostaje znalezione w...
Przeczytane:2025-06-29,
Czy istnieje zbrodnia doskonała? Jest to pytanie, które zadawano wielokrotnie. Na jego temat wypowiadały się różne osoby, przedstawiając swoją argumentację. W moim odczuciu nie ma tej dobrej odpowiedzi.
Kryminalna historia ma wiele autentycznych przypadków, których rozwiązania są oparte na domysłach.
W głowie człowieka codziennie krążą miliony myśli, ale czy zdrowy psychicznie człowiek myśli o morderstwie?
W Nowym Porcie zostają wyłowione zwłoki kobiety. Starszy aspirant Edward Sokulski podejrzewa, że ciało należy do zaginionej kilka dni wcześniej młodej dziewczyny. Jednak pojawia się problem z identyfikacją denatki.
U śledczych pojawia się szereg wątpliwości. Istnieje podejrzenie, że w Gdańsku panuje seryjny morderca. Wspólnie z aspirantem Darią Tyszką próbują rozwikłać tę zagadkę. Ta kryje wiele tajemnic, których odkrycie nie jest prostą sprawą.
Czasami mam wrażenie, że reżyserzy nie dostrzegają gotowych historii, które mogłyby przyciągnąć rzeszę widzów przed duży ekran. W moim odczuciu historia, którą serwuje Ludwik Lunar właśnie jest takim to gotowym scenariuszem, który potrafiłby przykuć do fotela. Prawdziwa uczta dla miłośników kryminału.
Tutaj nie znajdziemy nadmiernej brutalności, pościgów, spektakularnych wybuchów, z których to główny bohater wychodzi bez szwanku, otrzepując ze swojego odzienia resztki pyłu.
To przemyślana, ambitna i dopracowana historia, w której pierwsze skrzypce odgrywa intryga. Mocno rozbudowana zagadka kryminalna, która jest jak najdroższe danie w renomowanej restauracji. Nim przystąpimy do konsumpcji przyjdzie nam po drodze skosztować wiele przystawek, które rozbudzą kubki smakowe.
Świetny duet w postaci Edwarda Sokulskiego i Darii Tyszki. Jak powiadają, przeciwieństwa się przyciągają - nie inaczej jest u Ludwika Lunara. Edward człowiek balansujący na granicy prawa, który w imię własnych zasad nie waha się się jej przekroczyć. Borykający się z życiowymi trudnościami, stawiający swoją pracę ponad życie prywatne. Czasami nieświadomie, co potwierdza, że zaangażowanie w swoje obowiązki ma we krwi.
Daria, zmagająca się ze swoimi traumami z przeszłości, na pozór twarda, bezkompromisowa, stanowcza, nieustępliwa. W głębi duszy jednak wrażliwa.
Duet, który dostarcza wiele emocji. Początkowo szorstka przyjaźń, wymuszona służbowymi obowiązkami, która powoli zmierza w jednym, wspólnym kierunku. To przekłada się na toczące się śledztwo.
A jest ono złożone z kilku etapów. Brniemy z każdą stroną za kolejnym tropem, który nie zawsze wnosi coś nowego do sprawy lecz zasiewa ziarno niepewności. Cała droga do prawdy jest przedstawiona w bardzo ciekawy sposób. Rzeczowy, bez zbędnych opisów.
Autor nie podaje gotowych rozwiązań na tacy. Dodatkowo trzyma przez długi czas czytelnika w niepewności. Mam tutaj na myśli wydarzenie z przeszłości, które sprawiło, że Edward Sokulski okrył się złą sławą w oczach komendanta. Ciekawe posunięcie, które wymusza odrobinę cierpliwości u czytelnika.
Świat, który przemierzamy jest czymś czego nie dostrzegamy w codziennym życiu. Autor zadbał o mroczną atmosferę. Tę tworzą niezliczone układy, hierarchia, korupcja, prostytucja czy też owiane złą sławą kluby nocne, w których najwięcej dzieje się za ich kulisami.
I tu autor ponownie zaskakuje swoją wizją. Można by rzecz, że kiedy nie jesteś w stanie wygrać z wrogiem, to nie tocz z nim bitew, a pozostań neutralnym, czekając aż popełni poważny błąd.
Ma to swoje odzwierciedlenie w prawdziwym świecie, kiedy to sprawiedliwość jest ślepa, a układów jak mur, głową się nie przebije.
Po drodze przyjdzie nam zmierzyć się z pobocznymi elementami, które okażą się ślepą uliczką. Również są one przemyślane, dopracowane i zasługują na uznanie. Autor porusza w nich wiele kontrowersyjnych sytuacji, w których zdesperowani ludzie by żyć w stanie są zrobić wszystko. Nawet popełnić największą głupotę. Ponownie nie moralizuje, a zwraca uwagę na zaistniały problem. Pojawia się wiele ciekawych zagadnień jak np : kronika, asfiksjofilia i kilka innych również ciekawych.
W książce doszukamy się nie tylko perypetii głównych bohaterów, ale również ludzkich dramatów, które są rewelacyjnie wkomponowane w całą opowieść .
I zakończenie, które skojarzyło się mi z twórczością jednego z ulubionych autorów Simona Becketta. Kiedy to kurtyna opada, a widz bije brawo w przekonaniu, że to koniec widowiska, a ta ponownie unosi się by spektakl mógł trwać dalej.
Książkę oceniam wysoko !
Jest to prawdziwa uczta dla miłośników gatunku. Prawdziwy festiwal emocji. Wyselekcjonowanych by dotknąć tych najbardziej czułych punktów zapewniając przy tym nie tylko samą rozrywkę, ale również zakorzenić się w głowie czytelnika na długi czas.
Z ogromną radością sięgam po kolejny tom- "Tonąc w morzu krwi".
A autora dopisuję do swojego prywatnego rankingu, historii które warto mieć na swojej półce!