W zasypanym śniegiem Świeradowie-Zdroju, wśród skrzących alejek i w ciepłym świetle lamp odbijającym się w malowanych mrozem szybach, toczą się losy kilku rodzin. Jedni próbują odnaleźć bliskość, drudzy – wybaczyć krzywdy. Są tacy, którzy coś stracili... oraz tacy, którzy mają szansę, by coś odzyskać.

Wzgórze Świątecznych Życzeń Sylwii Trojanowskiej to opowieść o ludziach, których ścieżki przecinają się w grudniowe dni – czasem przypadkiem, czasem z konieczności, a czasem... z potrzeby serca. I kiedy przychodzi Wigilia – ta jedyna, najważniejsza – dzieje się to, co najpiękniejsze. Cuda, małe i duże. Ciche i całkiem głośne. Oraz te, które dają nadzieję na to, że to, co zagubione, może zostać odnalezione. A to, co podzielone – znów się połączy. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Axis Mundi. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Wzgórze Świątecznych Życzeń. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Stanęła przy oknie i odsunęła powłóczyste zasłony.
– No to klops! – westchnęła, widząc zasypany śniegiem ogród. – Lekarz kazał mi uważać na suchym chodniku, a tu gdzie nie spojrzeć, śnieg. Będzie ślisko.
– Na pewno odśnieżą, pani Konstancjo, więc proszę się nie obawiać – pocieszyła ją Patrycja Ogarek, która przyniosła staruszce lekarstwa i szklankę wody. – Służby bywają zaskoczone tylko pierwszego dnia, ale następnego na pewno będzie już dużo lepiej.
– Och, serdeńku! Jaka z ciebie optymistka! Aż miło posłuchać. I uczyć się!
Patrycja pokręciła głową.
– Ja to raczej nie jestem optymistką. Wszystko widzę w ciemnych barwach. Takie miałam życie, że trudno mi zachowywać optymizm.
– Aj tam! – Konstancja machnęła ręką. – Sama powiedziałaś, że miałaś. I ja wiem, że nie kłamiesz. W końcu mieszkasz tu ze mną nie od dziś. Ale co było, to było! Nie liczy się! No jasne, że pozostają wspomnienia, przeszłość nas czegoś uczy i tak dalej, i tak dalej, ale… – Podeszła do Patrycji i złapała ją za dłoń. – Ważne, co jest teraz i co zdarzy się za chwilę. Na to masz wpływ! Jak będziesz rozmyślała o tej swojej przeszłości, to nic ci to nie da! Osiwiejesz tylko, wrzodów się nabawisz albo innych złych rzeczy. A po co? Mój mąż Ernesto mawiał, że w życiu jest czas wyłącznie na dobre jedzenie, szeroki uśmiech i gorącą miłość. Wyłącznie na to.
– Mądre słowa, ale…
– Żadnych „ale”! Postaraj się, a zobaczysz, że w końcu poznasz, co to szczęście.
Choć Patrycja pokiwała głową, pomyślała, że prawdziwe szczęście raczej nie jest jej pisane. Córeczki dawały jej radość, kochała je nad wszystko i tej miłości była pewna. Ale od dziecka marzyła też o pełnej rodzinie i mężu, który mógłby stać się dobrym ojcem. To z kolei jej nie wyszło.
– Muszę już lecieć, pani Konstancjo – oznajmiła, spoglądając na zegarek.
– Tak, tak, serdeńku, leć. Ja dzisiaj chyba posiedzę w domu. Może coś obejrzę albo poczytam?
– To dobry pomysł. Na stoliku ma pani książki z biblioteki. Te, o które ostatnio pani prosiła.
– Ten romans z hiszpańskim torreadorem, tak? Ach! – Konstancja się ożywiła.
– Tak. Udało mi się wypożyczyć. Panie bibliotekarki odłożyły.
– One o mnie zawsze pamiętają.
Patrycja się uśmiechnęła.
– I zawsze pozdrawiają. Proszę nie zapomnieć o obiedzie.
Stoi na kuchence, wystarczy odgrzać.
Patrycja wyszła, a Konstancja usiadła w fotelu i czekała. Wiedziała, że za chwilę usłyszy ożywione dyskusje dziewczynek, stukanie ich bucików, pokrzykiwania. Uwielbiała je! I odgłosy, i dziewczynki! Kiedy spędzały razem czas, niemal bez ustanku się uśmiechała, unosiła ze zdziwienia brwi, a nawet klaskała w dłonie. Nie przestawały jej zadziwiać swoimi rezolutnymi, czasami przemądrzałymi, ale jakże słodkimi odpowiedziami.
Niekiedy przed wyjściem z domu zaglądały i do niej. I tamtego dnia tak właśnie zrobiły.
– Dzień dobry, babciu – przywitała się starsza, jak zawsze wywołując w niej wzruszenie. Nikt inny nigdy nie zwracał się do niej „babciu”. – Mamusia powiedziała, że nie śpisz, to przyszłyśmy się przywitać.
– Dzień dobry, moje kochane! – ucieszyła się. – Jak miło was spotkać o poranku! Od razu mi lepiej!
– To dobrze, babciu.
– A pewnie, że dobrze! Widziałyście, że spadł śnieg?
– No! – powiedziała młodsza, a starsza szturchnęła ją w bok.
– Nie mówi się „no” – wyszeptała – tylko „tak”! Tyle razy ci powtarzałam! – Spojrzała poważnie na Konstancję. – Musimy już iść do szkoły, ale jak wrócimy, to przyjdziemy do ciebie. Chcesz?
– Pewnie, że chcę! Zawsze możecie do mnie przychodzić.
Dziewczynki wyszły i cichutko zamknęły za sobą drzwi, a Konstancja poczuła trudne do zdefiniowania zadowolenie.
„Jak dobrze, że one tu są!” – pomyślała, otuliła się kocem i przymknęła oczy.
Książkę Wzgórze Świątecznych Życzeń kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
