Która kobieta już jako mała dziewczynka nie wyobraża sobie siebie jako panny młodej, swojego przyszłego męża (często księcia na białym koniu, który nigdy nie istniał) no i oczywiście ślubu i wesela. Może nie wszystkie (np. ja) ale większość. Dagmara wkrótce ma wyjść za mąż za Filipa (o zgrozo) i zamiast przygotowywać się do tego wydarzenia, jej matka wysyła ją z odsieczą i pomocą dla dziadka. Dagmara bardzo niechętnie wyjeżdża wraz z przyjaciółką Kingą na wieś. Przedstawiona przez matkę sprawa nie wygląda tak jak ją opisywała a dziadek wkrótce zostaje porwany. Poszukiwanie dziadka, nocowanie w dawnym szpitalu psychiatrycznym, w dodatku trup (albo i dwa) i mamy komedię kryminalną jaką lubię.
Miejscowość Utopce i jej mieszkańcy skradli moje serce. Cała akcja i fabuła: „dwa trupy, agencja detektywistyczna, zdrada własnej matki i małżeństwo dziadka z potworem z Loch Wyżnica... Sama (Dagmara) nie wiedziała, co było straszniejsze” zapewniły mi świetną rozrywkę.
Świetna groteska ślubów i związków dwojga ludzi. Chęć bycia z kimś mimo wszystko, różowe okulary i ślepa strzała Amora aż odbiera rozum i logiczne myślenie. „Dagmary to nie obchodziło. Filip był plastrem na złamane serce i w stolicy doskonale się sprawdzał. Co prawda wydawało jej się, ze to chyba jednak plaster na odciski, ale kiedy serce boli i rozpada się na kawałki, człowiek najczęściej łapie to, co ma pod ręką”. Zakochanie to stan permanentnego haju narkotyczno-alkoholowego i Iwona Banach świetnie to pokazała. Aż szkoda mi było Dagmary, taka zakochana w Filipie, niedojrzałym Piotrusiu Panie a prawdziwy mężczyzna zakochany w niej po uszy tuż obok zupełne niewidoczny... Przypominała mi kilka koleżanek, zresztą już rozwiedzionych. Bycie z drugim człowiekiem, ślub to ogromna odpowiedzialność. Ludzie są niedojrzali, zagubieni w sobie, bez miłości własnej do siebie i niestety nie zdają sobie wciąż sprawy, że miłość nie wszystko załatwi, wybaczy, „przymknie oko”. A gdy jeszcze dochodzi spadek, który druga strona ma odziedziczyć... zaczyna się zabawa. Bogactwo finansowe, przypieczętowanie „posiadania” żony i męża to przepis na sukces. Bycie samemu do tego biednym, to już katastrofa. Oczywiście całkiem żartem i całkiem serio. Identyfikuję się z tą groteską, o ile wierzę w miłość prawdziwą, nieskończoną, czystą w intencjach tak instytucja ślubu mimo moich 39 lat mnie nie przekonuje. Niemniej jednak w „Klątwie utopców” i śluby będą, bardzo urocze ;)
Bardzo lubię styl Iwony Banach (tak wiem, powtarzam się :)) i Wam polecam :)
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Dragon.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2015-09-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Dodał/a opinię:
Jeanette
Kiedy więc na samym początku dziewczyna wlazła niechcący w krzaki malin, a zaraz potem w krowią kupę, uznał, że chyba się w nim zakochała, skoro chodzi z głową w chmurach, zamiast patrzeć pod nogi. Kiedy potknęła się o wystający z ziemi korzeń, a chwilę potem wpadła na pień pochylonej sosny, stwierdził, że nie chyba, ale na pewno, i to szaleńczo. Ucieszył się jeszcze bardziej, kiedy jakimś cudem prawie wpadła do rowu melioracyjnego. Dopiero poślizg na spróchniałym, porośniętym opieńkami pniaku trochę go otrzeźwił. Owszem, dobrze, niech go kocha! To miłe, przyjemne i fantastyczne, ale niech zostanie przy życiu!
Jacek dociera na wieczór kawalerski w Tarnowskich Górach. Pomylił pociągi, więc jest spóźniony, wszyscy uczestnicy zabawy już śpią. Mężczyzna, szukając...
Najnowsza komedia kryminalna od Iwony Banach, autorki którą pokochali czytelnicy gatunku! Trzy dziewczyny z małego miasteczka wydają wspólnie pod pseudonimem...
Jeżeli za to się tutaj zabija, to rzeczywiście urocza ta wioseczka! - mruknęła z przekąsem Dagmara. - Jeden drugiego w łyżce wody by utopił!
Więcej