Czy uda się uniknąć katastrofy? Wywiad z Andrzejem Kwietniem
Data: 2024-08-22 13:34:18 | artykuł sponsorowany– Na świecie jest coraz więcej ludzi, a dzięki social mediom stale podglądamy, co mają inni i sami o tym marzymy. Konsumpcjonizm prowadzi do tego, że produkujemy coraz więcej i więcej, bez oglądania się na to, jakim kosztem to osiągamy. Wiele osób z faktem nabywania i posiadania wiąże swoje szczęście. Cierpimy na tym i my, i środowisko. Gdybyśmy z taką samą pasją myśleli o tym, jak koegzystować w tym świecie, zamiast go eksploatować moglibyśmy uniknąć katastrofalnej przyszłości. Czy to się nam uda? Nie wiem – mówi Andrzej Kwiecień, autor powieści Dori.
fot. Magdalena Bednarek
W swojej powieści Dori wrzucasz czytelnika od razu w sam środek akcji. Dzieje się. Kapitalne jest to, jak pozwalasz odnaleźć się w nowym świecie bez zbędnego wgłębiania się w jego zasady. Skąd czerpałeś wiedzę, jak to ugryźć? Ta umiejętność pokazuje Twój świetny warsztat.
Dużo nauczyłem się od Jakuba Ćwieka. To on pokazał mi różnicę pomiędzy poprawnym wprowadzeniem czytelnika w świat a info dumpem. W czasie researchu autor gromadzi wiele wiedzy i pomysłów. Pisząc, trzeba powściągnąć w sobie ochotę do popisania się tą wiedzą.
Dori to kobieta, człowiek, istota zanurzona w świat, w którym to, co ludzkie, zaczyna być obce. Jednak w niej pozostało sporo człowieczeństwa, prawda? Może nawet aż za dużo?
Gdy tworzyłem postać Dori, zależało mi na tym, żeby pozostała kobieca. Empatia to coś, co szczególnie jest widoczne i istotne u kobiet. Dori chciałaby być mniej empatyczna, ale z drugiej strony – jej wrażliwość napędza ją do zajmowania się przypadkami, od których inni odwracają wzrok.
Twoja bohaterka tłumi część pragnień. Chce być „maszyną“ do wykonywania zadań, ale to nie tak działa, prawda?
Dori została skrzywdzona i zdradzona przez kogoś, kogo kochała. Obiektywnie nie ponosi za to winy, ale nie potrafi sobie przebaczyć. Próbuje być zimną, żeby chronić siebie, bo boi się, że jeżeli tego nie będzie robiła, znowu ucierpi ona albo ludzie jej bliscy.
A skoro o maszynach mowa – Twoi bohaterowie w uniwersum posiadają wszczepy. To jakby nowe, lepsze, inteligentne części ciała, które działają o wiele lepiej niż to, co stworzyła natura. Jako pisarz, jakie wszczepy chciałbyś posiadać? (śmiech).
To by zależało raczej od okoliczności. Jedną rzecz, którą zdecydowanie chciałbym mieć, to soczewki z rozszerzoną rzeczywistością – tak, żebym mógł widzieć wszystkie informacje bez żadnego innego urządzenia. Fajny byłby też jakiś wszczep, dzięki któremu mógłbym się komunikować w wielu językach.
Zaskoczyłeś mnie tym, jak bliska jest wizja świata z Twojej powieści do tego, co może czekać nas już za miesiąc, rok, dekadę. Sztuczna inteligencja, odbierająca ludziom pracę. Praca jako najwyższe dobro i wyróżnienie?
W obecnych czasach jesteśmy bardzo przepracowani, więc marzymy o odpoczynku i często praca kojarzy nam się z czymś negatywnym. Spróbujmy sobie jednak wyobrazić, co by się stało, gdybyśmy nie musieli nic robić. Przez jakiś czas byłoby nam pewnie fajnie, ale po jakimś czasie co motywowałoby nas do wstawania z łóżka? Skąd czerpalibyśmy satysfakcję i poczucie bycia potrzebnym?
Bohaterowie zmagają się także z dewastacją środowiska naturalnego i znacznymi deficytami wody… To także nasza przyszłość, prawda?
Na świecie jest coraz więcej ludzi, a dzięki social mediom stale podglądamy, co mają inni i sami o tym marzymy. Konsumpcjonizm prowadzi do tego, że produkujemy coraz więcej i więcej, bez oglądania się na to, jakim kosztem to osiągamy. Wiele osób z faktem nabywania i posiadania wiąże swoje szczęście. Cierpimy na tym i my, i środowisko. Gdybyśmy z taką samą pasją myśleli o tym, jak koegzystować w tym świecie, zamiast go eksploatować moglibyśmy uniknąć katastrofalnej przyszłości. Czy to się nam uda? Nie wiem.
Twoja powieść osadzona jest w uniwersum, które czytelnicy mogą już znać. Opowiesz o tym więcej? Zaczęło się od opowiadania?
Debiutowałem opowiadaniem Chrzest, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się od Metamorfa. To na potrzeby tej książki stworzyłem cały świat. W pewnym momencie, po warsztatach pisarskich u Kuby Ćwieka, postanowiłem zrobić sobie przerwę w pisaniu Metamorfa i napisać opowiadanie. W tamtym momencie Steris funkcjonowało już w mojej głowie prawie 24h na dobę, więc naturalnym dla mnie było osadzenie historii w tym właśnie mieście. Wszystkie trzy utwory (Chrzest, Metamorfi Dori) są niezależnymi historiami, ale łączą się ze sobą w różnym sposób. Dlatego właśnie zalecam czytanie ich w takiej kolejności, w jakiej powstawały.
Dori miało nie być. Ale jest. I mocno kopie! Jesteś dumny z tej powieści? Liczę po cichu, że będziesz kontynuować serię z Dori w roli głównej. Co planujesz?
Dumny to może za duże słowo, ale jestem z niej bardzo zadowolony. Napisanie drugiej powieści, gdy pierwsza została bardzo dobrze przyjęta, tworzy pewną presję. Cieszę się, że poradziłem sobie z nią i napisałem książkę, która nie zawodzi oczekiwań. Mogę zagwarantować, że Dori powróci, ale w jaki sposób i kiedy – zachowam to dla siebie.
Książkę Dori kupicie w popularnych księgarniach internetowych: