Między rolą a człowiekiem. Wywiad z Eweliną Konopczyńską-Totą

Data: 2025-10-31 15:09:25 Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Bardzo interesowało mnie, jak powstaje bohater filmowy czy teatralny całkowicie odmienny od prawdziwego ja artysty, jakie środki są w tym celu wykorzystywane oraz czy jest to trudne czy łatwe zadanie. Zastanawiałam się również, czy taki proces jest emocjonalne wyczerpujący i czy istnieją granice możliwości odgrywania roli – mówi Ewelina Konopczyńska-Tota, autorka książki Aktorstwo to jest taki zawód, którego nie da się uprawiać bez ogromnej empatii. Rozmowy z aktorami ze Starego Teatru. Na nasze pytania odpowiada także Krzysztof Stawowy – aktor, jeden z rozmówców Eweliny Konopczyńskiej-Toty. 

Ewelina Konopczyńska-Tota i Krzysztof Stawowy

Książka Rozmowy z Aktorami ze Starego Teatru to imponujący zbiór spotkań z ludźmi sceny. Jak długo dojrzewał pomysł na ten projekt? I skąd w ogóle pomysł?

Pomysł rozmów z aktorami i eksplorowania tematyki związanej z zawodem aktora narodził się cztery lata temu, kiedy poprzez warsztaty i szkołę aktorską zbliżyłam się trochę do świata aktorstwa. Szkoły, co prawda, nie ukończyłam, ale ciekawość tego zawodu i chęć wejścia w jego rdzeń pozostały, więc postanowiłam go poznać poprzez rozmowy z aktorami. W prywatnej szkole SPOT spotkałam pana Krzysia Stawowego i śp. Zygmunta Józefczaka, aktorów ze Starego Teatru. Chodziłam także na spektakle Starego Teatru, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, i zdecydowałam się skupić na tym teatrze oraz na jego wyjątkowym zespole aktorskim.

W każdej rozmowie zaczyna Pani od dzieciństwa, miejsca urodzenia, wspomnień z domu rodzinnego. Dlaczego ten etap życia uznała Pani za kluczowy dla zrozumienia drogi aktora?

Szukałam w dzieciństwie źródeł talentu, przebłysków i pierwszych oznak gotowości do aktorstwa. Ciekawiło mnie, czy osoby już w dzieciństwie przejawiały chęć występowania i gry aktorskiej, czy wręcz przeciwnie – ich pasje były ukierunkowane na coś zupełnie innego. Przede wszystkim chciałam jednak poznać moich rozmówców w ich codziennym świecie, w  środowisku, przybliżyć się do ich ja osobistego, a nie tylko aktorskiego. Interesowało mnie ich zakotwiczenie w prywatności, domowości, wśród tego, co dla nich bezpieczne, przyjemne, sentymentalne i ważne w procesie rozwoju.

Wśród rozmówców są artyści o bardzo różnych doświadczeniach. Jak udało się Pani zachować równowagę między pokoleniami i ich odmiennym spojrzeniem na teatr?

Zależało mi bardzo na tym, żeby poznać aktorów z różnym bagażem doświadczeń, reprezentujących różne pokolenia, i wysłuchać ich sposobów radzenia sobie z materią zawodu – zarówno w czasach dawnych, jak i obecnie. Myślę, że to, co łączy moich rozmówców, to wielki szacunek do pracy w tym miejscu i w tym zespole. Być może właśnie ta wspólnotowość na scenie, idea, dla której kreuje się wydarzenie teatralne, potrafi zatrzeć różnice pokoleniowe.

Książka ma pewną strukturę – powtarzające się wątki i pytania pozwalają porównywać doświadczenia aktorów. Skąd pomysł na taki układ? Czy chodziło o stworzenie czegoś na rodzaj mapy doświadczeń ludzi sceny? Tak to odbieram.

To bardzo ciekawa nazwa na tę strukturę, którą pani zaproponowała. I jak najbardziej trafna. Chodziło mi o pokazanie podobieństw i różnic w losach aktorów oraz odbioru rzeczywistości przefiltrowanego przez wrażliwość i indywidualność każdej jednostki.

W wielu rozmowach pojawia się temat wolności twórczej i odpowiedzialności artysty, zwłaszcza w kontekście słów Krzysztofa Zawadzkiego o obowiązku mówienia o wolności. Jak Pani rozumie tę rolę teatru dziś, w Polsce?

Suwerenność i wolność instytucji kultury są dla mnie kluczowe. To podstawa. Teatr musi mieć prawo do wyrażania wszystkich idei, niezależnie od nacisków politycznych. Mogę tylko w pełni podpisać się pod mądrymi słowami pana Krzysztofa Zawadzkiego i je ponownie przywołać: Instytucja kultury ma obowiązek mówić o wolności słowa i im bardziej ta wolność będzie ograniczana, tym większy obowiązek spoczywa na artystach, żeby walczyli o tę wolność.

Bohaterowie książki mówią o wątpliwościach, stagnacji czy braku wiary w siebie. Czy te wyznania były dla Pani zaskakujące, czy raczej potwierdziły obraz zawodu, który już wcześniej znała Pani jako widzka teatralna?

Myślę, że potwierdziły moje przypuszczenia: każdy, niezależnie od zawodu, zmaga się w większym lub mniejszym stopniu z wątpliwościami, brakiem wiary w siebie czy różnymi niepewnościami, które towarzyszą rozwojowi zawodowemu. Jednak nie zdawałam sobie sprawy ze wszystkich trudności związanych z zawodem aktora, więc tym bardziej te rozmowy były dla mnie cenniejsze – poszerzały perspektywę i dawały pełniejszy obraz sytuacji zawodowej aktora.

Dorota Segda mówi o poszukiwaniu emocji jako praprzyczyny zachowań postaci. Czy w Pani pracy nad książką również istniał taki emocjonalny trop – coś, co prowadziło Panią w rozmowach z aktorami?

Tak, było kilka ważnych tropów, które mnie prowadziły. Jednym z nich była chęć zgłębienia tematu wchodzenia w role, szczególnie w kontekście budowania kontrastów i swoich przeciwieństw. Bardzo interesowało mnie, jak powstaje bohater filmowy czy teatralny całkowicie odmienny od prawdziwego ja artysty, jakie środki są w tym celu wykorzystywane oraz czy jest to trudne czy łatwe zadanie. Zastanawiałam się również, czy taki proces jest emocjonalne wyczerpujący i czy istnieją granice możliwości odgrywania roli. 

Czy wśród licznych spotkań z aktorami Starego Teatru było takie, które szczególnie zapadło Pani w pamięć – ze względu na szczerość, refleksję albo moment porozumienia?

Tak, oczywiście, jak pani słusznie zauważa, wynikały one z momentu porozumienia, szczerości i odkrywczej dla mnie refleksji. Każda z rozmów była dla mnie cenną dyskusją i wniosła dla mnie coś istotnego, wynikającego z indywidualnego bagażu doświadczeń danego artysty.

W książce wybrzmiewa też wątek zmieniającej się kultury – od lat 80. do współczesności. Jakie różnice najbardziej Panią uderzyły w sposobie, w jaki aktorzy opowiadają o swojej pracy dziś, a jak wspominają początki kariery? 

Na pewno uderzyła mnie hierarchiczność tego zawodu, która, według słów młodszych rozmówców, a także oraz bezpośrednie traktowanie w relacji aktor-reżyser, czasem w postaci osobistych (nie zawsze przyjemnych) komentarzy. Budująca jest również opinia pana Juliusza Chrząstowskiego: Myślę, że to pokolenie teatralne, które wychodzi lub wyszło ze szkół aktorskich takiego podejścia nie ma. Dla nich mistrz przestaje być mistrzem, kiedy staje się przemocowcem. Chociaż wciąż powstają książki analizujące model przemocowy w teatrze i są one znaczącym sygnałem, np.: bardzo ważna: Teatr. Rodzina patologiczna Igi Dzieciuchowicz. Chciałabym, żeby każdy zawód był wolny od tego typu przekroczeń i nadużyć, ale obawiam się, że to jest zbyt idealistyczne życzenie, bo tam gdzie pojawia się hierarchia, pojawia się również potrzeba waloryzacji i marginalizacji.

Ma Pani wykształcenie filologiczne i doświadczenie badaczki literatury. A jak czuła się Pani w roli dziennikarki, rozmówczyni?

To był dla mnie bardzo przyjemny moment – móc wysłuchać, dowiedzieć się, skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Jestem bardzo wdzięczna moim rozmówcom za poświęcony czas, zaufanie i gotowość do podzielenia się swoimi historiami. Pisząc pracę doktorską, również przeprowadzałam rozmowy, które do dziś są dla mnie kluczowe. Rozmawiałam w Izraelu z Ocalonymi z Holocaustu, a także w Polsce – m.in. z panią Stanisławą Sapińską i Adamem Szydłowskim. To dzięki nim udało się ocalić i opublikować dziennik żydowskiej dziewczynki – Rutki Laskier, o którym traktuje moja praca.

Pani publikacja jest nie tylko zbiorem wywiadów, ale też dokumentem pewnej epoki, zapisem sposobu myślenia o teatrze w Polsce. Czy taki właśnie był cel: stworzyć coś w rodzaju nieoficjalnej monografii Starego Teatru?

Tak, bardzo mi zależało na tym, by zakotwiczyć moich rozmówców w epoce – odtworzyć ich dzieciństwo i dojrzewanie kształtowane przez konkretny kontekst historyczny i przemiany społeczne. Bardzo mi miło, że określa to pani właśnie w ten sposób: jako dokument pewnej epoki i nieoficjalną monografię Starego Teatru.

Krótki wywiad z Krzysztofem Stawowym, aktorem Starego Teatru:

Co jest najtrudniejsze w życiu aktora?

Dziś, prawdę mówiąc bardzo trudno mi na to pytanie odpowiedzieć…

Z jednej strony trudne są chwile gdy czujesz się niedocenionym, w jakiś  sposób pominiętym (mimo wcześniejszych sygnałów, że wszystko jest dobrze…

Trudna jest również walka o „powrót” na te „wyższe” pozycje w zawodzie.

Trudne są zmagania z własnymi słabościami.

Trudne jest to, że zawsze oczekiwania wobec siebie (i ciebie )są zawsze  bardzo wysokie, a człowiek nie jest maszyną i nie zawsze jest w stanie  im sprostać…

A co jest tak piękne, że dzięki temu chce się w tym zawodzie pozostać?

A to z kolei te chwile, kiedy wiesz, że wszystko się zgadza i ma miejsce  owa „magia” zdarzenia, w którym bierzesz udział …

Tych emocjonalnych momentów nie da się zapomnieć i one to właśnie sprawiają, że chcesz ich doświadczyć więcej..

Co dała Panu rozmowa do książki? Przywołała wspomnienia?

Tak, przywołała wspomnienia. Również zmusiła do ich „korekty” w  niektórych miejscach …

Musiałem po prostu sprawdzić niektóre fakty, które z czasem zacierają  się w naszej pamięci i sprawiają, że nasze historie różnią się od rzeczywistych… Kilka razy naprawdę się zdziwiłem jak zawodna potrafi być pamięć.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.