Nikt nie jest samotną wyspą. Wywiad z Katarzyną Kowalewską

Data: 2022-05-25 21:38:23 Autor: Patryk Obarski
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Nikt nie jest samotną wyspą. Wywiad z Katarzyną Kowalewską z kategorii Brak kategorii

– Aby być ze sobą blisko, trzeba się rozumieć i zgadzać na podstawowym poziomie. Bo jak nie, może być ciężko, zwłaszcza w małżeństwie. Da się żyć, ale liczba poważnych sporów może nas przytłoczyć – mówi Katarzyna Kowalewska, autorka książki Ratunku! Wymyśliłam męża

Pisanie to ciężki kawałek chleba?

Ho, ho, pytanie ciężkiego kalibru już na samym początku. Mówiąc o ciężkim kawałku chleba, mamy na myśli pracę zarobkową wykonywaną z dużym trudem. A moją pracą zarobkową nie jest akurat pisanie. Pracuję na etat w administracji publicznej i z tego się utrzymuję. Więcej: lubię swoją pracę, ma ten poziom kreatywności, którego mi potrzeba jak powietrza. Moje pisanie zaś to dodatek, który zajmuje sporo czasu i w związku z tym odbywa się tylko w sprzyjających okolicznościach. Ale piszę, bo sprawia mi to przyjemność, pozwala jeszcze bardziej spełnić się twórczo.

Marzeniem Florencji, bohaterki powieści Ratunku! Wymyśliłam męża, jest napisanie własnej książki. Florencja nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że ta proza ma szansę odmienić jej życie?

Na początku nie. Florencja po prostu spełnia swoje marzenie. Dopiero po jakimś czasie zaczyna sobie uświadamiać po pierwsze wpływ, jaki wywiera pisana przez nią powieść na życie, a po drugie to, dlaczego podświadomie nadaje fabule taki, a nie inny kształt.

Literatura rzeczywiście ma tak duży wpływ na naszą codzienność?

Ma wpływ jako rozrywka, forma spędzenia wolnego czasu. Czasem zachwyci fabułą, słowem, czasem pomoże nam zwrócić uwagę na jakiś problem, podsunie rozwiązanie. Nie powiedziałabym jednak, że odbija się szczególnym piętnem na naszej codzienności. Codzienność to w zasadniczej mierze praca, rodzina, dom, wszystkie bieżące sprawy, którymi musimy się zająć w pierwszej kolejności, by wygospodarować czas na czytanie.

Choć Bartek, mąż Flory, jest sceptyczny wobec jej prób literackich, to jednak Florencja odnajduje pokrewne dusze na kursie pisarskim. Wsparcie w pisaniu jest niezwykle ważne?

Zdecydowanie tak! Pisanie – zwłaszcza gdy nie stanowi źródła utrzymania, to, powiedziałabym, rozrywka niszowa i ogromny pożeracz czasu. Do pozostawania przy pisaniu potrzeba wiele determinacji i wiary w siebie, bo trwa to bardzo długo i nie przynosi natychmiastowych efektów, nie jest od razu weryfikowalne, za to obfituje w momenty zwątpienia – zwątpienia autora w siebie i w swoje dzieło. Dlatego oprócz wewnętrznego głosu, który mówi nam, osobom piszącym, że to, co robimy, jest fajne, ważne jest też wsparcie rodziny, przyjaciół, którzy będą nas utwierdzać w tym przekonaniu. A kurs pisarski to idealne miejsce, by zyskać takie wsparcie. Wszak na zajęciach zbiera się cała grupa podobnych do nas wariatów.

Właśnie: kurs pomaga nie tylko poprawić warsztat Flory, ale i nawiązać nowe przyjaźnie. Otaczanie się ludźmi, którzy nas rozumieją, jest istotne dla każdego z nas?

No pewnie! Nikt nie jest samotną wyspą. Jeśli czujemy, że w domu, jak to się mówi, „nikt nas nie rozumie”, szukamy na zewnątrz, tam, gdzie ktoś nam powie, że to, co robimy, jest dobre, wartościowe, że nie jest marnowaniem czasu. Aby iść przez życie z uśmiechem na ustach, musimy cieszyć się tym, co robimy. Ja cieszę się, że mam wsparcie dla moich pasji zarówno w domu, jak i na zewnątrz.

Paczka przyjaciół Flory jest chyba jednak dość niestandardowa! Przeciwieństwa się przyciągają?

Według mnie powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają, to mit. Aby być ze sobą blisko, trzeba się rozumieć i zgadzać na podstawowym poziomie. Bo jak nie, może być ciężko, zwłaszcza w małżeństwie. Da się żyć, ale liczba poważnych sporów może nas przytłoczyć. Nie powiedziałabym, że paczka Flory to przeciwieństwa, tylko że to osoby o różnych charakterach, które cudownie się uzupełniają. Ci ludzie lubią jeden drugiego, są siebie wzajemnie ciekawi. To prędzej taka drużyna siatkarska, która jest przecież zbieraniną zawodników o różnych umiejętnościach, gdzie jeden ma świetny atak, drugi rewelacyjnie serwuje, trzeci jest bezkonkurencyjny w obronie, ale na boisku stanowią jedność, rozumieją się bez słów.

Po zakończonym kursie Flora i jej przyjaciele zaczynają spotykać się w ramach tajnego klubu pisarzy. Miejsce ich spotkań, podwarszawski Grodzisk, chyba nie jest przypadkowe?

W fabule wyjaśniam, dlaczego na miejsce spotkań wybrano akurat dom Flory w Grodzisku. Po prostu… mieszkania pozostałych przyjaciół do tego się nie nadają. Jednak jako autorka książki rozmyślnie wybrałam właśnie tę lokalizację dla ich tajnego klubu, bowiem Grodzisk jest miejscem akcji wszystkich moich ostatnich książek. Jako napływowa grodziszczanka, zakochana w moim mieście, zachwycona tym, co ma mi do zaoferowania, dziękuję mu, osadzając tu akcję książek.

Małe miejscowości sprzyjają pisaniu, ale też – budowaniu relacji?

Pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców to już chyba nie taka mała miejscowość. Myślę, że o budowaniu relacji nie decyduje wielkość miasta. To ludzie, ich otwartość, serdeczność, pasje sprzyjają nawiązywaniu wartościowych znajomości. Kiedy mieszkałam w dziesięciopiętrowym bloku w Warszawie, znałam wielu jego mieszkańców, mówiliśmy sobie: dzień dobry, ucinaliśmy sympatyczne pogawędki. Nawiązałam też wiele znajomości dzięki kółkom zainteresowań. Te znajomości przetrwały do dziś, gdy nie mieszkam już w stolicy. W Grodzisku rzecz ma się bardzo podobnie. Ludzie, którzy są kontaktowi, ciekawi świata i innych, odnajdą się wszędzie.

Dlaczego więc podobnego wsparcia jak ze strony przyjaciół, Flora nie odczuwa ze strony Bartka?

Problemem Flory i Bartka jest komunikacja, a raczej jej brak. Małżonkowie kochają się, są wyczuleni na potrzeby tego drugiego, ale oboje mają kłopot z rozmawianiem o uczuciach. Dodatkowo cieniem kładzie się na nich tragedia z przeszłości, która odsunęła ich od siebie. Ponieważ zamietli temat pod dywan, nie omówili go w szczegółach w odpowiednim czasie, teraz bazują na domysłach. A taka sytuacja nie może się dobrze skończyć.

Czasem nie potrzeba „cudu” – wystarczy zwykła rozmowa, by zmienić coś w małżeństwie?

Dokładnie tak. Ale kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Myślę, że niejeden z nas zna dobrze sytuacje, w których wolimy nie wyciągać trupów z szafy, wybieramy tę przysłowiową ciepłą wodę w kranie, żeby tylko nie naruszyć status quo w związku. Bo a nuż konfrontacja całkowicie przenicuje naszą relację albo nawet doprowadzi do rozstania. Lepiej nic nie kombinować, dalej stwarzać pozory udanego związku, by nie ściągnąć lawiny nieodwracalnych przypadków i związanego z nimi cierpienia. Oczywiście, żartuję. Rozmowa jest ważna. Zawsze. Nawet jeśli przyniesie dramatyczne skutki, to w końcu pomoże nam sobie uświadomić, że to, w czym tkwiliśmy, nie było dla nas dobre i że wcześniej czy później zyskałoby jeszcze gorszy finał. Z drugiej strony: gdy zdobędziemy się na szczerą rozmowę, możemy być też zaskoczeni pozytywnymi efektami i wręcz uzdrowić związek, odnaleźć się z małżonkiem na nowo. A jak to będzie z Bartkiem i Florą, musicie sprawdzić w książce.

Wciąż pokutuje stereotyp mężczyzny-macho, zgodnie z którym facet musi być twardy i niewrażliwy? Czy może prawdziwa męskość tkwi w tym, że mężczyzna nie boi się własnych uczuć?

Zawsze ciężko rozmawia mi się o stereotypach. Każdy jakieś tam ma, każdy inne – czy to na temat płci, wieku, wyglądu czy zawodu, macierzyństwa albo młodości w latach osiemdziesiątych itd. Dla mnie mężczyzna to nie jest podział na macho czy wrażliwców. Mężczyzna to po prostu człowiek. Kobieta to też człowiek. Każdy z własnym zespołem zalet i wad. Każdy człowiek jest inny, indywidualny i różnie dobiera się w pary z innym człowiekiem. Ważne, żeby się w związku lubić, szanować i wzajemnie uzupełniać. Poglądy mojej bohaterki są trochę inne od moich. Sama nawet nie jest ich świadoma. Dopiero pewna sytuacja sprawia, że uderzają w nią z ogromną siłą.

Przyjmując, że nie wszyscy mężczyźni są ideałami, to jednak czy wymyśleni przez żony od A do Z mężowie faktycznie byliby spełnieniem ich marzeń?

A nie? Tacy idealnie dopasowani do siebie ludzie idący razem przez życie? Mnie taki obraz się podoba.

Urok małżeństwa tkwi w tym, że – mimo wielu lat związku – wciąż zaskakujemy się tym, co jest w nas różne?

Brzmi to bardzo romantycznie. Ale po wielu latach w związku trudno o zaskakiwanie partnera czymś nowym. I w moim odczuciu to jest dobre. Pewność, że wiemy, czego możemy spodziewać się po drugiej połowie, daje poczucie bezpieczeństwa i też może być źródłem szczęścia. Wyobraźmy sobie choćby takie śniadanie podawane do łóżka każdego dnia, od czterdziestu lat. Piękna sprawa! ;)

Na zakończenie bardzo dziękuję za ciekawe pytania i przemiłą rozmowę. Jako humanistka uwielbiam rozmawiać o ludziach i ich problemach. Mam nadzieję, że czytelnikom przypadnie do gustu moja książka, że pośmieją się razem z moimi bohaterami, że spędzony z książką czas będzie dla nich udaną rozrywką, a jeśli borykają się z podobnymi problemami, co Flora, może jej historia podziała jak drogowskaz. Życzę Wam wszystkim przyjemnej lektury!

Książkę Ratunku! Wymyśliłam męża kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.