Każdy gra w życiu tak, żeby wygrać. Wywiad z Klaudiuszem Szymańczakiem
Data: 2025-05-12 14:35:48
– Wierzę, że każdy człowiek próbuje grać najmocniejszymi kartami, jakie dało mu do rąk życie. Ta gra nie zawsze jest czysta i fair, ale moim zdaniem wszyscy próbujemy to robić nieustannie. Ktoś ładny będzie grał urodą, ktoś inteligentny – rozumem, a ktoś silny będzie grał siłą – mówi Klaudiusz Szymańczak, autor książki Złote góry.
Artur Wasilewski to postać wielowymiarowa. Z jednej strony: gangster, z drugiej – troskliwy ojciec i człowiek pełen sprzeczności. Chciał Pan pokazać, że także ludzie z przestępczego świata potrafią działać z pobudek emocjonalnych, a nie tylko z zimnej kalkulacji?
Myślę, że ludzie ze świata przestępczego działają nawet częściej od pozostałych osób z pobudek emocjonalnych. Inną sprawą pozostaje to, jakie to emocje. Bazując na chłodnej kalkulacji, prędko dojdziemy do wniosku, że działalność przestępcza wiążę się ze zbyt dużym ryzykiem i na dłuższą metę nie ma sensu. Wierzę, że każdy człowiek próbuje grać najmocniejszymi kartami, jakie dało mu do rąk życie. Ta gra nie zawsze jest czysta i fair, ale moim zdaniem wszyscy próbujemy to robić nieustannie. Ktoś ładny będzie grał urodą, ktoś inteligentny – rozumem, a ktoś silny będzie grał siłą.
Motyw turystyki aborcyjnej i powiązania jej z gangsterskim światem to odważny wątek. Czy uważa Pan, że obecne realia w Polsce sprzyjają tworzeniu takiego cienia systemu?
Tworzę fikcję literacką, jednak w oparciu o obserwację świata. Nie jestem dziennikarzem i nie mam żadnych informacji na ten temat, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że miałem rację, wymyślając ten wątek. Mętna sytuacja prawna zawsze sprzyja ludziom robiącym szemrane interesy. Przykład mafii zarabiającej w latach dwudziestych w USA na handlu alkoholem podczas prohibicji i płonące nielegalne wysypiska śmieci w dzisiejszej Polsce są tego dowodem.
Anna miała być symbolem nowego początku, odkupienia, czy może raczej ukazaniem siły kobiecej odporności?
Ona jest przede wszystkim symbolem tego, o czym wspomniałem wcześniej. Każdy gra w życiu tak, żeby wygrać. Takimi kartami jakie dało mu życie. W jej przypadku pojawiały się co jakiś czas zupełnie nowe talie kart i w pewnym momencie chyba się zorientowała, że te karty są jednak znaczone. Szczerze powiedziawszy, tworząc tę postać, chciałem tak naprawdę pokazać, jak bardzo decyzja o byciu lub niebyciu matką może wpłynąć na życie kobiety. Jednocześnie uważam, że to zawsze powinna być decyzja kobiety i mężczyźni w ogóle nie powinni się tym zajmować. Skala wyrzeczeń, bólu i poświęcenia, jakie towarzyszą ciąży i macierzyństwu, jest bez porównania większa w przypadku kobiet niż mężczyzn. Słuchając mężczyzn, dyskutujących o prawie do aborcji, mam wrażenie, jakbym słuchał dzieci dyskutujących o podatku VAT.
Nadkomisarz Laurentowicz prowadzi prywatne śledztwo i zmaga się z dylematami moralnymi. Czy istnieje złoty środek między moralnością, a koniecznym działaniem?
Sądzę, że tak. Miałem kiedyś koleżankę, która została prokuratorką. Ona mawiała, że z moralnością jest jak z du..ą: każdy ma swoją. Józef Piłsudski mówił to samo o racji.
Sądzę, że każdy z nas szuka czasem takiego złotego środka – ale niektórzy muszą to robić niemal codziennie w pracy, na przykład lekarze, sędziowie czy policjanci. Ja sam w ostatnich tygodniach musiałem zdecydować, czy leczyć nowotwór u mojego psa, czy jedynie uśmierzać cierpienie tego zwierzaka. Pies, póki co, ma się dobrze, ale uznałem, że nie mam prawa męczyć go w imię jakichś ludzkich wymysłów moralnych, o których istnieniu on nie ma pojęcia. Konieczne jest pozwolić temu psu umrzeć godnie i bez bezsensownego cierpienia – i to jest ten złoty środek.
Złote Góry jako miejsce akcji – z jednej strony: urokliwy pensjonat, z drugiej: tło dla działań nie do końca legalnych. Co dla Pana symbolizuje ten kontrast?
Właściwie to Góry Złote. Piękny i mało znany region. Polecam każdemu. Tymczasem złote góry to synonim jakiejś wielkiej obietnicy. Tę grę słów wykorzystałem, oczywiście, nieprzypadkowo – i to chyba widać w tej powieści. Tego kontrastu użyłem z kolei nieco podświadomie, ale chyba dobrze wyszło. Chciałem pokazać, że naprawdę grube lewe interesy robi się po cichu i w oddali, a nie tak, że wrzuca się codziennie swoje rolki z najnowszym lamborghini aventador na TikToka. Ewentualnie trąbi wszem i wobec o jakiejś idiotycznej loterii, która lewizną śmierdzi na kilometr. W mediach sporo ostatnio mówiono o takich celebrytach przez bardzo małe c, co to takie interesy chcieli robić.
Książka pełna jest odniesień do realiów społecznych: systemu zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, opieki nad dziećmi. Ta książka jest czymś o wiele więcej niż kryminałem, prawda?
Wszystkie moje książki takie są. Ta również. Nie interesuje mnie w ogóle pisanie kryminałów w których przestępstwo pokazane jest w wąskim kontekście. Nawet jeśli jest to pokazane z niezwykłą dbałością o szczegóły techniczne albo analizę psychologiczną bohaterów. Rzecz jasna, nie krytykuję tego. Po prostu mnie to nie interesuje. Sprawy społeczne zawsze mnie pasjonowały w jak najszerszym ich kontekście – i to na pewno widać w moich wszystkich książkach. Człowiek jest istotą społeczną i w takim kontekście lubię się ludziom przyglądać.
Maciek, syn Artura, wydaje się być jedyną prawdziwie czystą postacią. Niewinność dziecka zawsze porusza na tle działań rodziców?
Nie użyłbym chyba słowa porusza. Mnie poruszają rzeczy niezwykłe, a niewinność dzieci jest dla mnie oczywista i jako taka mało mnie porusza. Natomiast muszę się zgodzić, że silnie może kontrastować z działaniami rodziców – i to może być ciekawe. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Niedawno widziałem wywiad z córką Janusza Walusia, skazanego za mord polityczny w RPA. Ciekawa rozmowa. Natomiast mówiąc o tym kontraście, przypomniałem sobie pewne spotkanie sprzed lat. Miałem przyjemność poznać mądrego lekarza psychiatrę. Nie byłem jego pacjentem, spotkałem go raz w życiu. Jednak podczas tego spotkania pozwolił sobie na pewną uwagę na mój temat. Brzmiała ona następująco: Pan nie jest człowiekiem, który nie widzi kolorów życia. Widzi je pan, ale tylko dwa, czarny i biały. To zdanie zapamiętałem na zawsze i myślę, że ten lekarz miał rację. Żeby mnie coś poruszyło, musi być czarne, białe, albo czarno-białe.
Świat przedstawiony w Złotych górach – z tak bliskimi kontaktami między policją, przestępczością zorganizowaną i prywatnym biznesem – jest bliski rzeczywistości?
Myślę, że tak, ale to jedynie moje przypuszczenia. Jestem jednak przekonany, że w pewnych dziedzinach biznesu jest to powszechne. Dodam jednak, że to są, moim zdaniem oczywiście, często działania legalne. Bardziej na pograniczu prawa niż poza prawem.
Wielu bohaterów Pana książki ma za sobą poważne traumy i trudne wybory, ale nie każdy zostaje jednoznacznie oceniony. Czy jednoznaczny podział na dobro i zło wciąż ma sens?
Odpowiem, posługując się nieco mottem towarzyszącym tej powieści. Nie ma ludzi złych, są nieszczęśliwi. Al Capone organizował kuchnie uliczne dla bezdomnych i bezrobotnych w czasie wielkiego kryzysu, a Pablo Escobar rozdawał pieniądze biednym i budował stadiony dla młodzieży. Nie jestem zwolennikiem ostrego podziału na to, co dobre i złe. Tak jak wspomniałem wcześniej, uważam, że każdy chce w życiu wygrać i używa do tego najlepszych kart, jakie dostał od losu. Chociaż czasem blefujemy.
Nie chcę oczywiście usprawiedliwiać pospolitych bandziorów, ale mnie zawsze bardziej interesowały przyczyny ludzkich zachowań niż skutki.
Kiedy możemy się spodziewać kolejnej części?
Nadkomisarz Laurentowicz wróci za kilka miesięcy. Mocno odmieniony. To mogę obiecać.
Książkę Złote góry kupicie w popularnych księgarniach internetowych: