Świat narodził się z chaosu. Wywiad z Łukaszem Czeszumskim

Data: 2023-12-15 14:38:49 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Rio to mieszanina światów z których wiele ma paralelne systemy funkcjonowania. W fawelach nie ma bezprawia, wręcz przeciwnie, są zasady pilnowane przez samych bandytów, które minimalizują przemoc i chaos. To nie jest tak, że każdy może robić co mu się podoba. Są normy, a za ich złamanie przewidziano kary. Strefa południowa miasta, obejmująca dzielnice turystyczne, to wizytówka miasta i jego motor gospodarki. Policja pilnuje tam bezpieczeństwa. Jak każda metropolia, to miasto ma jednak wszystko – i złe strony, i dobre. Ja każdemu wyjazd do Rio śmiało polecam. Rio jest piękne. Trzeba uważać, unikać głupot. Ale nie trzeba demonizować – mówi Łukasz Czeszumski, autor książki Rio, noc

Przynosisz czytelnikom kolejny mocny reportaż. Rio de Janeiro większości z nas kojarzy się z tańcem i karnawałem. A Tobie obecnie z czym się kojarzy? Po tych historiach, których wysłuchałeś?

To najbardziej fascynujące miejsce świata, miasto-uniwersum, gdzie ciągle coś się dzieje. Za każdym razem Rio pokazuje mi swoje nowe oblicza. Wszystkie te oblicza są prawdziwe. Plaża, karnawał i samba, niewiarygodnie piękne krajobrazy, uśmiechy i radość życia. Piękne szlaki do wędrówek i dżungla w samym środku miasta. Ale są też karabiny, przemoc, mafia hazardowa. Są takie miejsca jak fawela Gramacho zbudowana na wysypisku śmieci, smutna i straszna. Są targowiska z narkotykami. Są młodzi ludzie z karabinami stojący na rogach i zdarzają się sceny niczym z wojen. To wszystko znajdziemy w Rio.

Rio jest miejscem kipiącym dynamiką i to stanowi jego siłę i urok. W końcu świat narodził się z chaosu. Dziki zachód zapoczątkował najlepsze stany USA. W renesansowych Włoszech, obok ciągłych wojen i bezprawia tworzono najlepsze dzieła sztuki i podwaliny nowożytnej cywilizacji. Co narodzić się może z marazmu? Nic. W Rio mamy rzeczy piękne i rzeczy straszne.

Każde miasto ma swoje slumsy. Brazylia jest jednak pod tym względem „wyjątkowa“. Tam wiele się dzieje. I istnieje też CDD – Miasto Boga. Tu handel narkotykami kwitnie jak nigdzie indziej. Jak to możliwe?

Fawele – nie wszystkie, ale większość – mają dziś o wiele lepszą infrastrukturę niż kiedyś. Kiedyś to były drewniane baraczki, dziś murowane domy z łazienkami, kuchniami i wszystkim innym. Co jednak najważniejsze, są to dzielnice rządzone przez duże organizacje przestępcze. Dzięki ustalonym przez te organizacje zasadom w faweli nie ma na przykład drobnej przestępczości. Ale za to mieszkańcy dzielnicy są jakby obywatelami organizacji przestępczej. Czy to paramilitarnej milicji, czy gangów narkotykowych. Wiąże się z tym konieczność przestrzegania kodeksu. Jeśli ktoś dopuści się kradzieży, pedofilii, współpracy z policją, a nawet powtarzającej się przemocy domowej, będzie zabity, a jego ciało usunięte na przykład przez pożarcie przez aligatory. W faweli obowiązuje prawo ustalone przez organizacje przestępcze oraz przez ich szefów.

Policja nie jest w stanie przejąć kontroli nad fawelami. Choć były takie próby, wszystkie one skończyły się fiaskiem. Gangi są uzbrojone niczym partyzancka armia, świetnie znają teren i taktykę. Na miejsce zabitego bandyty zaraz zatrudniany jest następny. Dlatego fawele gangów to zjawisko, którego nie da się pokonać za pomocą przemocy. Trzeba by wszystkich stamtąd wygnać i zburzyć dzielnicę. Ale gdzie wtedy mieszkaliby ludzie pracujący w nisko płatnych zawodach?

Twoi bohaterowie mają tak barwne życie, że gdyby była to fikcja literacka, nie uwierzyłabym. Marcio jest słynnym dilerem. A jego ojciec był policjantem i jednocześnie napadał na banki. Co czułeś, gdy z nim rozmawiałeś? Ekscytację? Nutkę grozy? Radość, że znalazłeś tak wyjątkową personę? 

Historia jego ojca nie jest nietypowa w tym rejonie świata. W krajach Ameryki Łacińskiej policjanci dokonują wielu poważnych przestępstw, często więcej niż prawdziwi bandyci. To taka latynoska specyfika. Kiedyś poznałem nawet mężczyznę, który za dnia był policjantem, a w nocy dilerem na dyskotece. O wyczynach policji z Meksyku czy Paragwaju można napisać tomy…

W samym Rio statystycznie najwięcej poważnych przestępstw dokonują bandyci z frakcji, potem policjanci, a potem eks-policjanci. A do statystyk wzięte są przecież tylko przestępstwa, wobec których toczą się śledztwa.

Marcio to był bardzo sympatyczny rozmówca, potrafił też ciekawie opowiadać. To jednak człowiek dwóch obliczy. Z jednej strony podekscytowany ryzykownym życiem, które prowadzi, dumny ze swojej zaradności, cynicznie podchodzący do systemu prawnego. Dopiero po kilku godzinach rozmowy opowiedział o swojej depresji. Przecież on żyje w ciągłym poczuciu zagrożenia. Może go złapać policja, może go zdradzić ktoś znajomy, tak jak dziewczyna, o której opowiadał… Skorumpowani policjanci mogą go porwać i wymusić pieniądze, a na końcu zabić i zakopać. Przyznał, że ten tryb życia go wyniszcza, nerwy nie dają mu odpocząć. Początkowo wydawał się beztroski, ale to nie był człowiek szczęśliwy. A jednak nie umiał robić niczego innego. W tym życiu trzymały go uzależnienie od adrenaliny i od szybkich pieniędzy. Wiadomo, silne emocje potrafią mocno uzależniać.

Moją uwagę zwróciły słowa, które są chyba dobrym podsumowaniem: To miasto jest szalone przez tę całą intensywność życia. I te wszystkie wojny, strzelaniny, korupcję. To wszystko działa głównie za sprawą narkotyków. Rio odkrywa swoje oblicze przed każdym? Można dostrzec mroczną stronę miasta z perspektywy turysty?

Te słowa wypowiedziane przez Marcia to jego kwintesencja Rio. Tego marginesu rzeczywistości, który wpływa na obraz całego miasta.

Turysta może to zobaczyć, ale tylko z lokalnym przewodnikiem. Zdarzało się, że turyści ginęli w fawelach, bo wjechali samochodem w fawelę i nie otworzyli okien, a w faweli okna samochodu muszą być otwarte – inaczej gangi myślą, że to wróg wjeżdża. Albo przed laty dwaj Włosi zbliżali się do faweli na motorach i mieli na głowach kaski. W faweli nie nosi się kasku. W wielu fawelach nie można sobie chodzić bez opieki miejscowego, tak samo nie można robić zdjęć w określonych miejscach, bo trzymając w dłoni telefon obok punktu handlu narkotykami można bez ostrzeżenia dostać serię w plecy. Jeśli turysta przyjedzie sobie do faweli na np. baile funky (koncert muzyki) i nikt go w tej faweli nie zna ani nie wprowadzi, to niechybnie szybko otoczą go uzbrojeni chłopaczkowie i zaczną ostro pytać, po co przyjechał, kim jest i tak dalej. Oni bronią dzielnicy, a obcy to potencjalny wróg, policjant itd. Jak turysta nieznający portugalskiego się z nimi dogada? No, kilka lat temu pewien młody, mocno pijany Australijczyk znalazł się w nocy w kompleksie Alemao. Miał szczęście i nic mu się nie stało. Napotkani bandyci zaprowadzili go do szefa który znał angielski. Ten zapytał, czy nie jest policjantem, a potem postawił mu piwo i pozwolił zostać w dzielnicy. Mieszkańcy faweli w końcu go sami wyprosili bo ten Australijczyk gdy nadszedł już dzień, ciągle pił i wcale nie chciał wychodzić z faweli! On miał jednak szczęście, samemu i bez języka i znajomości warunków w fawelę nigdy nie należy się zagłębiać.

Brazylia to gościnny kraj, a i fawele są przyjazne dla cudzoziemców. Byle nie łamać ich obyczajów, bo to może się źle skończyć. Do faweli wybrać się można tylko pod opieką miejscowego.

Opowieść o imprezach też jest zaskakująca. Chyba nie wiedziałam, co to naprawdę znaczy „grubo się bawić“. W Rio to urasta do prawdziwego szaleństwa? Dodam, że aż włączyłam sobie za pośrednictwem YouTube coś z gatunku muzycznego funk carioca. Hipnotyzujące!

Rio bawi się zawsze, niezależnie od kryzysów, braku pieniędzy, pandemii. To po prostu część życia w tym mieście. I to nawet bardziej w fawelach niż w bogatszych dzielnicach. W fawelach każdej nocy toczy się impreza wprost na ulicach, a w weekendy panuje zupełne szaleństwo. Cariocas uwielbiają zabawę. Ma to też mroczną stronę. Spożycie alkoholu i narkotyków, problemy z uzależnieniami. Tekst o Luanie pokazuje tę stronę medalu. Zmagania z uzależnieniami, problemy z policją, kulisy funku prohibidao. Wielu Brazylijczyków nie znosi funky, gardzą tą muzyką z powodu jej wyuzdania, związków ze światem faweli i przestępczości.

Samo uczestniczenie w baile funky to przeżycie niesamowite. Takiego czegoś nie ma nigdzie indziej na świecie. Ale to też nie każdemu musi się podobać. Na baile funky jest zawsze dużo broni, dużo alkoholu i narkotyków. To taka zabawa bez limitów, bardzo mocna.

Opowieści z Rio są najczęściej wstrząsające. Wydaje się, że w tym świecie zasady nie obowiązują. Policjanci robią, co im się podoba. To miasto bezprawia? Kto tak naprawdę sprawuje tam władzę?

Rio to mieszanina światów z których wiele ma paralelne systemy funkcjonowania. Nie ma bezprawia, wręcz przeciwnie, są zasady pilnowane przez samych bandytów, które minimalizują przemoc i chaos. To nie jest tak, że każdy może robić co mu się podoba. Są normy a za ich złamanie są kary.

Ale to fawele. Strefa południowa miasta czyli wszelkie dzielnice turystyczne: Copacabana, Ipanema, Leblon, Botafogo, Catete funkcjonują normalnie. Policja pilnuje tam bezpieczeństwa, nie atakuje też zazwyczaj pobliskich faweli bo turyści nie lubią jak im kule latają nad głową. Strefa południowa to wizytówka miasta i jego motor gospodarki. Rio przyjmuje miliony turystów bo jest to miasto szalenie atrakcyjne i jedyne w swoim rodzaju. Karnawał, nowy rok, mecze, festiwale, imprezy kulturalne, koncerty... Jak każda metropolia to miasto ma jednak wszystko – i złe strony, i dobre. Są dobrzy policjanci i źli policjanci. Wiadomo że reportaż koncentruje się bardziej na tematach kontrowersyjnych. Ja każdemu Rio śmiało polecam. Rio jest piękne. Trzeba uważać, tak. Trzeba unikać głupot, tak. Ale nie trzeba demonizować.

Są ludzie, którzy w Rio próbują żyć według zasad, uczciwie. Ich los jest marny?

Przestępczość to gra na krótką metę. To droga, która zawsze kończy się marnie. Jest może promil takich, którzy wyjdą na niej dobrze.

Jakie życie mają bandyci z faweli? Z karabinem w ręku, handlując przy tych stołach, co oni mają z życia? Większość z nich nie ma szans dożyć trzydziestki. Ich perspektywa to więzienie albo śmierć od kuli. Może jutro, może za miesiąc, może za rok. Oni nie siedzą w tym, bo to jest fajne. Tkwią w tym życiu, bo nie umieją znaleźć sobie lepszego losu. Bo inną pracę zdobyć ciężko, a w gangach jest praca dostępna od razu. Rozmawiałem z chłopakiem, który robił napady z bronią. Po pierwszym napadzie był tak podekscytowany, że czuł się jak król, ponieważ zdobył równowartość dwustu złotych. Miał dwieście złotych w kieszeni i czuł się jak król. Ich los jest bardzo smutny i przykry.

A inni przestępcy? Taki na przykład Adriano, policjant BOPE, który stał się płatnym zabójcą. Dorobił się na morderstwach majątku, ale czy się nim nacieszył? Ścigany jak zwierzę, ukrywał się w zapadłej wiosce, umierając ze strachu, a na końcu policjanci go po prostu dopadli i zastrzelili. Nic mu te pieniądze nie dały. To była iluzja potęgi. Droga prosto w przepaść.

Porównajmy ich z Valmirem. On był przez całe życie uczciwym policjantem, wciąż żyje, jest szczęśliwy, jest spełniony. Opowiedział mi o tym, jak patrzy w przeszłość i widzi dziesiątki swoich wrogów, skorumpowanych policjantów, którzy wybierali drogi na skróty. Dokąd ich te drogi doprowadziły? Do niczego. Zapętleni w świecie zbrodni, mordowali się nawzajem, bojąc się, że koledzy ich zdradzą. Co to za życie, to zwykłe szaleństwo.

Nie pierwszy raz zagłębiasz się w świat, który dla przeciętnego polskiego czytelnika jest niesamowicie brutalny, szokujący i groźny. Oswoiłeś się z tą rzeczywistością? Czy jednak wciąż Cię to zaskakuje?

Zawsze zaskakuje. Każda nowa osoba to nowa historia, nowa przygoda. Mnie prowadzi mnie przede wszystkim ciekawość. Poznanie człowieka wobec dramatu jego życia. Jeśli pewnego dnia mi tej ciekawości zabraknie, przestanę to robić, nie będzie to miało sensu.

Który z bohaterów książki poruszył Cię najmocniej? Nie mógł wyjść z Twojej głowy?

Każdy z bohaterów mi się przypomina od czasu do czasu. Valmir: jak mógł być tak niezłomny, żyjąc w środowisku pełnym korupcji, w którym tyle razy chciano go zabić za jego uczciwość, a nawet jego własna żona go zostawiła właśnie z tego powodu, że nie chciał być skorumpowany? Ilu jest na świecie takich ludzi jak on? Którzy potrafią sprzeciwić się systemowi i wbrew wszystkiemu robić to, co etycznie słuszne – nawet za cenę życia?

Noca za jego optymizm. To był człowiek, który po prostu wygrał życie dzięki swojemu talentowi i pozytywnemu podejściu do rzeczywistości. Niesamowity człowiek, tchnący tą brazylijską radością życia.

Vanderley, niesamowity pechowiec i szczęściarz w jednym. Walczący o sprawiedliwość do końca, którego życie ratowały tylko zupełne przypadki.

Ale często też myślę o szefie faweli Chapadao, „Argentino”. Jak spędza swoją codzienność człowiek ciągle ścigany, ciągle na krawędzi? Każdego dnia na tę fawelę uderza policja, której największym marzeniem jest go złapać albo zastrzelić. Jak się żyje z taką świadomością? Chciałem go o to zapytać, niestety, policja i pech udaremniły te starania.

Ciekawi mnie zaplecze techniczne. Jak organizujesz swoje wyprawy? Ile czasu spędzasz w danym mieście, kraju?

Kiedyś podróżowałem miesiącami. Teraz nie mam tego luksusu, to są wyjazdy na kilka tygodni. I Rio jest tu świetnym celem, bo nie trzeba w nim tracić czasu na podróże do innych miejsc, wszystko jest w ramach jednej aglomeracji. Nie lubię schematów. Czasem mieszkam w faweli, czasem wynajmuję mieszkanie, czasem łóżko w hostelu. Zawsze dopasowuję to do tematu reportażu - tak, aby mieszkać tam, gdzie poznaję rzeczywistość, o której będę pisał. W moich obecnych podróżach reporterskich mam skrupulatny plan – którego dnia określone spotkanie, miejsce, zdjęcia. Nie da się inaczej, chodzi po prostu o oszczędność czasu i wykonanie maksimum pracy.

Najważniejsze i najtrudniejsze to znalezienie ciekawych bohaterów. Polecają mi ich znajomi dziennikarze, znajduję ich w Internecie albo przez kontakty już na miejscu. Jedna osoba poleca kolejną i robi się z tego duża pula ciekawych ludzi. Często jest tak, że dzwoni znajomy dziennikarz: „Słuchaj, ale gościa poznałem, musisz z nim pogadać, ma taką historię życia...”. Często sam dzwonię do znajomych: „Słuchaj, znasz kogoś z mafii hazardowej? Albo jakiegoś dilera z asfaltu? Potrzebuję zrobić duży, dogłębny reportaż o życiu osoby z tego świata. Nie musi być pod nazwiskiem”. A innym razem sam napotykam kontakt i dzwonię wtedy: „Mam kontakt z takim człowiekiem, jeśli chcesz, to możesz zrobić ten materiał ze mną. Ja do mojej książki, Ty do lokalnych mediów”. I tak to się toczy. Kontakty są najważniejsze. Dobry kontakt do skarb. I tu Brazylia jest wspaniała, bo Brazylijczycy są bardzo otwarci, śmiali, nie boją się mówić o swoim życiu i poglądach. Jesteś w porządku, to oni też są w porządku. Złego słowa nie mogę powiedzieć o tym narodzie.

Człowiek i prawda o nim interesują Cię najmocniej? Nie oceniasz?

Czasem się zastanawiam, kim byłbym, gdybym urodził się na miejscu Marcia, Adriana albo Vanderleya? Przecież to warunki życia tworzą człowieka takim, jakim jest. Rodzina, środowisko, klasa społeczna. Nie mamy wpływu na to, w której się urodzimy. A tymczasem jest to czynnik mający potężny wpływ na nasze dalsze życie.

Ocenianie kogokolwiek nie jest moim zadaniem ani celem. Kimże ja jestem, aby kogokolwiek oceniać na podstawie jego czynów? Ja muszę człowieka poznać i zrozumieć najlepiej, jak się da, aby jak najuczciwiej go opisać. Muszę podejść do niego z pełną tolerancją, empatią i zrozumieniem. Być może z tego względu nie mógłbym i nie potrafiłbym pracować na przykład robiąc wywiady z seryjnymi zabójcami, pedofilami, psychopatami, bo w ich umysł nie umiałbym się wczuć. Ale coś za coś. W reportażach z Rio, noc czytelnik słyszy historię wypowiadaną ustami tych ludzi i widzi świat ich oczami. Stajemy się po kolei matką zabitego chłopaka, dilerem, muzykiem gangsterskich koncertów… To, oczywiście, powoduje burzę emocji. Taka właśnie ta książka miała być. Ja te opowieści tylko spisuję i oddaję nastrój takim, jakim jest.

Oceniać bohaterów może czytelnik. Zdecydować, kogo lubi, a kogo nie. Ukazuję wiele postaci kontrowersyjnych, jest pole dla osobistych emocji.

Jakie są Twoje dalsze plany literackie?

Najnowszy plan to książka o roboczym tytule Chłopak z faweli. Na razie to 50 godzin nagrań z dyktafonu i muszę znaleźć czas, aby zacząć je transkryptować. Aby napisać ten reportaż, zamieszkałem na stałe w faweli w domu jego bohatera. Cała ta książka będzie o życiu jednej osoby i jej otoczenia. To otoczenie to jedna z najbiedniejszych faweli, Nova Holanda w kompleksie Mare.

To było zupełnie nowe doświadczenie: żyć tygodniami w skromnych warunkach, w środowisku przestępców. To będzie reportaż o życiu człowieka, który w wieku 11 lat wszedł w świat kryminalny. Kradł, rabował, handlował dragami, był żołnierzem frakcji, uczestniczył w strzelaninach. Poznał wszystkie zakłady poprawcze i kilka więzień w całym stanie Rio de Janeiro. Był naprawdę złym człowiekiem, sam tak o sobie mówił. I pewnego dnia coś się w nim przełamało i przeszedł do uczciwego życia. Stał nocą z wielkim karabinem przed boca de fumo i zobaczył, jak obok przechodzi jego dziewczyna. Dziewczyna była w ciąży, spojrzała na niego, a on stał z tym karabinem i nagle poczuł ogromny wstyd. Zapytał sam siebie: Jaką przyszłość chcesz dać temu dziecku? Kto będzie je wychowywał, gdy Ty zdechniesz od kul na tej ulicy, broniąc tych worków z narkotykami które nawet nie są Twoje?"

To był dłuższy proces, ale on odrzucił przemoc i przestępstwa, chociaż to było całe życie, jakie znał. To będzie historia o tym, jak warunki i środowisko zamieniają jedenastoletnie dziecko w bandytę. A potem on sam dorasta do decyzji, że nie chce już pracować z karabinem w ręku i z cegłą kokainy w plecaku. To będzie książka o istocie przestępczości zorganizowanej. Pozwalająca zrozumieć to zjawisko i ludzi w nim żyjących. Mieszkałem tam, poznawałem tych ludzi, widzieliśmy się codziennie. Wróciłem do Polski miesiąc temu i właśnie się dowiedziałem, że jeden z nich został wczoraj zabity, uciekał po napadzie na ciężarówkę i ścigający policjanci go rozjechali samochodem. To będzie książka jeszcze bardziej dogłębnie pokazująca ten świat.

A tymczasem od Rio robię sobie przerwę. Odmiana zawsze dobrze robi. Do Rio kiedyś się wróci. Emocje związane z tym miastem już za bardzo szarpią mi nerwy. Rio mocno odciska się na psychice, może dlatego, że jest tak nieschematyczne? W Rio mamy radość i taniec, a zaraz obok albo chwilę później jest strzelanina i ludzie umierają. To takie miejsce. Piękne i straszne.

Książkę Rio, noc kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.