Miłość nas napędza, z miłością jest łatwiej. Wywiad z Klaudią Duszyńską

Data: 2022-11-30 15:15:00 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

– Miłość nas napędza, z miłością jest łatwiej. Czy to rodzicielską, czy między dwojgiem zakochanych, miłość jest energią, z którą życie staje się prostsze i jaśniejsze – mówi Klaudia Duszyńska, autorka książki Miłość pod choinkę.

Święta to magiczny czas?

Myślę, że wszyscy chcielibyśmy, żeby tak było. Marzymy o tym, by święta były takie, jak kiedy sami byliśmy dziećmi. Wypatrywanie pierwszej gwiazdki, Mikołaj, renifery… Ale czy tak jest w rzeczywistości… Życie często pokazuje, że niekoniecznie. A szkoda.

Zdarzyło się przeżyć Pani świąteczny cud podczas Bożego Narodzenia? 

Niestety, takie rzeczy jeszcze przede mną (śmiech) Choć, oczywiście, nie tracę nadziei i liczę, że w końcu to nastąpi. Może w te święta?

Dla niektórych czas Bożego Narodzenia może też być trudny – jak chociażby dla bohaterek Pani powieści Miłość pod choinkę. Aniela musi udawać przed rodziną, że ma narzeczonego, a chłopak Marii wyjechał do Afganistanu. Jak przeżyć święta w takich okolicznościach?

Na pewno dużym wsparciem jest rodzina. Wspólne pieczenie pierników, gotowanie, strojenie choinki pomagają na największe bolączki. Wiem to też z własnego doświadczenia.

Tradycyjna rodzina, gromadka dzieci – to wyobrażenie o szczęściu charakterystyczne dla przedstawicieli starszego pokolenia. Młodzi ludzie – w tym Aniela – nie chcą już takiego życia? 

Myślę, że Aniela sama nie do końca wie, czego chce. Ma za sobą trudne sytuacje, rozczarowania, trudno jest wtedy uwierzyć, że założenie tradycyjnej rodziny jest jeszcze możliwe. Ale może też i świadomie tego nie chce… Gdy kobieta wprost deklaruje, że nie planuje wychodzić za mąż i mieć gromadki dzieci, wciąż spotyka się ze społecznym sprzeciwem, a przecież ma do tego prawo. To nic nadzwyczajnego. Trzeba o tym rozmawiać.

Co zmieniło się w naszym postrzeganiu rodziny?

Chyba przestaliśmy postrzegać ją jako coś niezbędnego do życia. Kiedy mężczyzna był jedyną pracującą osobą w domu, kobieta wychowywała dzieci, często nawet nie mając widoków na zatrudnienie, ten mąż był niezbędny, by zapewnić rodzinie byt. Chyba też chętniej rodziło się dzieci, które często na wakacje jeździły do dziadków. Myślę, że dużo rzeczy działo się samoistnie – i to może było łatwiejsze?

Przed rodziną trzeba czasem poudawać? Dla świętego spokoju? 

Są ludzie, którzy zawsze udają i jest ich, niestety, coraz więcej. Zmieniają maski w zależności od sytuacji. Są zawsze mili, co nie przeszkadza im wbijać noża w plecy, jak tylko ktoś się odwróci. Niemniej jednak udawanie przed rodziną to specyficzna gra aktorska, którą z pewnością przeżył każdy z nas. Czasem trzeba odegrać rolę, żeby na przykład nie skrzywdzić kogoś bliskiego, ważne jednak, by przez cały czas pozostać w zgodzie ze sobą.

Myśli Pani, że Aniela podjęła dobrą decyzję, zabierając na święta „udawanego" narzeczonego?

To już pozostawiam ocenie czytelnikom. Myślę, że ona sama tego nie żałuje.

Niektórzy spędzają święta w samotności. Czy to optymistyczny scenariusz na ten czas? Czy da się go jakoś zmienić?

Czasem tak jest – i czasem to jest dobre. Ja spędziłam sama całe poprzednie święta, częściowo z konieczności, częściowo z wyboru. To było całkiem inne doświadczenie niż wszystko, co dotychczas przeżyłam w czasie świąt. Ale było to dobre. Pozwoliło wsłuchać się w siebie, wyciszyć. Wtedy było mi to bardzo potrzebne.

A pozostałe święta? Jak zwykle je Pani spędza? Z najbliższymi w rodzinnym mieście? A może na dalekich wyprawach w ciepłe kraje?

W tym roku na pewno z rodziną, muszę nadrobić zeszły rok (śmiech). Dalekie wyprawy zdecydowanie nie są dla mnie, święta – poza przeżyciem duchowym – są też czasem odpoczynku, zbierania energii na nadchodzący rok, zimowaniem.

Jakie są Pani ulubione bożonarodzeniowe tradycje?

Lubię przedświąteczne porządki i ozdabianie domu, strojenie choinki. Z niecierpliwością wyglądam pierwszej gwiazdki. W drugi dzień świąt moi przyjaciele organizują wielkie wspólne kolędowanie, na którym spotykamy się w licznym gronie i wspólnie śpiewamy.

Czeka Pani na Boże Narodzenie z niecierpliwością? Czy raczej jest to kolejny punkt do „odhaczenia" w grafiku?

Oczywiście, że czekam, to piękny okres. I choć czasem trzeba się odrobinę nagiąć dla dobra innych, w ogólnym rozrachunku bilans zawsze wychodzi na plus.

Zarówno Aniela, jak i Maria żyją według utartego i ich zdaniem wygodnego schematu. Gdy coś zaczyna się zmieniać, to warto poddać się temu nurtowi, czy lepiej tkwić w bezpiecznej rutynie?

Zmiany są nam potrzebne, mimo że często wychodzenie ze strefy komfortu wiąże się z buntem i sprzeciwem. Myślę jednak, że warto zaryzykować.

Co mogą przynieść zmiany?

Jak widać na przykładzie Anieli i Marii – nawet miłość.

Święta to dobry czas na to, by się zakochać?

Sądząc po ofercie kin i księgarń – najlepszy ;) A całkiem poważnie – uważam, że każdy czas jest na to dobry, ale miło, gdy w święta jest ktoś obok.

Najważniejsza w życiu jest miłość?

Miłość nas napędza, z miłością jest łatwiej. Czy to rodzicielską, czy między dwojgiem zakochanych, miłość jest energią, z którą życie staje się prostsze i jaśniejsze.

Czy planuje Pani kontynuację historii o losach Marii i Anieli? Czy jeszcze spotkamy się z sympatycznymi przyjaciółkami?

Dziś o to samo spytała mnie koleżanka z pracy, więc… Czemu nie! Polubiłam te bohaterki i mam już kilka pomysłów na ich dalsze losy, więc jeśli tylko czas pozwoli, chętnie do nich wrócę.

Powieść Miłość pod choinkę kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.