Pokolenie emocjonalnego głodu. O „Dzieciach wierzby" Małgorzaty Stasiak
Data: 2025-10-20 14:05:09Karolina z powieści Małgorzaty Stasiak Dzieci wierzby ma matkę, która potrafiła utrzymać dom w porządku, ale nie potrafiła utrzymać dziecka w ramionach. Zawsze była gdzieś obok: w kuchni, w obowiązku, w kontrolowaniu, w milczeniu. Nigdy naprawdę z nią. Kiedy dorosła córka patrzy dziś na nią z perspektywy lat, widzi kobietę, która kochała po swojemu – twardo, sucho, w lęku. I to wystarczyło, by dorosłe dziecko dorosło z pustką, której nie potrafi nazwać. Nie jest w tym sama. Jesteśmy pokoleniem emocjonalnego głodu. Dorosłych ludzi, którzy potrafią zarządzać projektami, terminami, finansami, ale gubią się w rozmowie o uczuciach. Wychowano nas do radzenia sobie, nie do bliskości. W domach, gdzie nie płacz było częstsze niż jestem z tobą.

Matki, które nie umiały kochać
Danka i Dzidzia, matki z powieści Małgorzaty Stasiak, to dwa bieguny tej samej emocjonalnej historii. Jedna sztywna, zimna, skupiona na kontroli. Druga rozchwiana, artystyczna, pijąca, głośna. Obie pragną miłości, ale żadna nie potrafi jej dać. Dzieci są dla nich lustrem – przypomnieniem, kim same kiedyś były i jak szybko musiały przestać czuć.
Psycholożka prof. Ewa Gruszczyńska ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej mówi o zjawisku kultury wstydu, która przez dekady kształtowała kobiety w Polsce. Jak podkreśla badaczka, czułość była utożsamiana ze słabością, a emocjonalność – z histerią. W efekcie kobiety nauczyły się nie czuć, by przetrwać. I rzeczywiście, w polskich domach przez lata panowało przekonanie, że dobra matka to ta, która poświęca się w milczeniu.
Dziś ich córki, tak jak Karolina, mają problem z dotykiem, z przyznaniem się do lęku, z miłością, która nie rani. Bo jak nauczyć się bliskości od kogoś, kto całe życie unikał własnych emocji?
Alkohol zamiast rozmowy
Dzidzia w powieści Dzieci wierzby pije nie po to, żeby zapomnieć, ale żeby wreszcie coś poczuć. Wódka daje jej chwilowe złudzenie otwartości, czułości, odwagi. W kulturze, w której uczucia zamykano w czterech ścianach, alkohol był często jedynym językiem emocji.
Jak podaje PARPA, w 60 procentach polskich rodzin dotkniętych alkoholizmem dzieci dorastały w chronicznym poczuciu winy i samotności. Alkohol nie tylko niszczył relacje – on je zastępował. Zamiast słowa kocham, było napij się ze mną. Zamiast przeprosin – kolejny kieliszek. Z kolei w jednym z badań CBOS z 2023 roku aż 46 procent Polaków przyznało, że w dzieciństwie nie doświadczyło czułości ze strony rodziców. To nie znaczy, że nie było miłości. Była – tylko ukryta, zapośredniczona przez obowiązek, przez troskę o przetrwanie, przez milczenie. Ale nie przez bliskość.
Dorośli, którzy wciąż są dziećmi
Współczesne czterdziestolatki i pięćdziesięciolatki, do których należą bohaterowie książki Małgorzaty Stasiak, często odkrywają, że wciąż noszą w sobie nieopłakane dzieciństwo. Pracują, wychowują dzieci, chodzą na terapię, uczą się nowych słów – granice, bezpieczeństwo, bliskość. Wszystko po to, by nadrobić to, czego zabrakło.
Według raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę z 2022 roku, aż 63 procent dorosłych Polaków ma trudność z rozmową o emocjach z bliskimi. To wynik nie tylko indywidualnych doświadczeń, ale całej kultury, która latami uczyła, że emocje są niebezpieczne, a łzy to wstyd. Nie przypadkiem boom na psychoterapię w Polsce trwa od kilku lat. Całe pokolenie próbuje nauczyć się czegoś, czego nie miało w domu – języka emocji. Uczymy się go od nowa, na własnych dzieciach, w gabinetach terapeutów, w książkach.
Drzewo, które potrafi odrosnąć
W Dzieciach wierzby tytułowe drzewo ma znaczenie symboliczne. Wierzba się ugina, ale nie łamie. Nawet jeśli ją przyciąć, odrasta. Jest jak człowiek, który potrafi się podnieść, choć nikt go tego nie nauczył. To może być metafora naszego pokolenia. Dorastaliśmy w domach bez dotyku, ale nauczyliśmy się dotykać. Wychowano nas do milczenia, ale nauczyliśmy się mówić, choć wciąż mamy w sobie echo dawnych doświadczeń.
Nie jesteśmy już dziećmi swoich matek
Dorastaliśmy w domach, w których nikt nie mówił: kocham cię, ale często padało: weź się w garść. Dziś mówimy naszym dzieciom coś innego: jestem przy tobie. I może właśnie w tym najprostszym zdaniu kryje się największa zmiana.
Nie naprawimy przeszłości. Ale możemy nie powtarzać jej błędów. Możemy stać się rodzicami dla siebie – tymi, którzy potrafią przytulić, kiedy boli. Tym, którzy wiedzą, że czułość to nie słabość, tylko odwaga.