Chcę tworzyć wyjątkową literaturę! Wywiad z Rafałem Krzysztofem Jaworowskim

Data: 2025-09-09 13:43:32 Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Chcę tworzyć wyjątkową literaturę! Wywiad z Rafałem Krzysztofem Jaworowskim z kategorii Wywiad

– Ciekawa historia nie musi dotyczyć płytkich ludzi ani błahych przeżyć. Złamane Serce w Toskanii to opowieść o młodych, wybitnych jednostkach, która potrafi wywołać ogromne emocje. A przecież wszystko zaczyna się od rzeźbiarki i pianisty – na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że fabuła dotycząca takich bohaterów może przykuć uwagę! A jednak moja powieść spotkała się z bardzo ciepłym odbiorem i naprawdę spodobała się większości odbiorców. Wydaje mi się, że to również pewnego rodzaju odpowiedź na wiele współczesnych dzieł i dziwny, wręcz patologiczny kierunek we współczesnej literaturze, jaki one reprezentują – mówi autor powieści, Rafał Krzysztof Jaworowski.

Wspomina Pan, że pierwszy raz zabrał się Pan pisanie w Hiszpanii w 2023 roku. Jakie wspomnienia z tamtego czasu uważa Pan za najważniejsze dla swojej drogi literackiej?

Hiszpania była jednym z kluczowych miejsc w życiu naszej rodziny.

Mieszkaliśmy tam przez kilka miesięcy, a wyjazd był całkowicie spontaniczny. Lilia i Oliwia miały wtedy roczek, a Sara trzy lata, więc można sobie wyobrazić, że mimo bajkowego otoczenia było naprawdę trudno. Szczególnie zapamiętałem codzienne wprowadzanie bliźniaczego wózka z dostawką dla starszej córki na stromy, około 300‑metrowy odcinek drogi. Nie mieliśmy samochodu, więc oprócz wózka często dochodziły jeszcze zakupy z marketu. Efekt? Kolana miałem kompletnie zniszczone.

Mimo to Mijas – miasteczko jak z bajki – naładowało moje baterie. Wtedy też przyszła do mnie refleksja: po zdobyciu nagrody za najbardziej innowacyjny projekt na świecie w firmie Hitachi poczułem, że osiągnąłem swój szklany sufit. Od lat pracowałem jako inżynier, czasem architekt, w różnych korporacjach. Nawet przy międzynarodowych wyróżnieniach czułem jednak potrzebę wyrażenia siebie w inny sposób. Już w 2019 roku myślałem o napisaniu książki, ale temat upadł, a ja skupiłem się na codziennym życiu.

Wcześniej napisałem kilka artykułów dla Just Geek IT (JustJoin pierwszy sponsor kanału ZERO) i poczułem, że chcę stworzyć coś większego. Skoro pisałem o innowacjach, naturalnym kierunkiem wydawało się połączenie tego tematu z moją fascynacją twórczością Tolkiena i Rowling – a więc z fantastyką. Miałem już zarys koncepcji z 2019 roku o Rebecce Thompson, ale uznałem, że chcę zrobić coś wyjątkowego.

Zainspirowany podejściem Tolkiena, który najpierw stworzył język, a dopiero potem napisał książkę, postanowiłem pójść podobną drogą. Stworzyłem dzieło przypominające formą komiks i wymyśliłem nowy gatunek literacki – filmowy styl książkowy. Był rok 2023, a ja napisałem książkę w tym nowym formacie. Wówczas wiele osób kompletnie nie rozumiało założeń. Chciałem, aby przed każdym rozdziałem pojawiała się grafika – stworzona przez ilustratora lub AI – ale w formie animowanej, możliwej do odtworzenia na przykład na czytnikach. Pisałem w tej sprawie do Amazona i innych firm, lecz nie otrzymałem odpowiedzi.

Dziś moja koncepcja jest bardziej zrozumiała, bo wiemy już, że grafiki w książkach mogą być animowane. Wyobraźmy sobie audiobook, w którym słowa lektora są równocześnie ilustrowane w czasie rzeczywistym – to już nie przyszłość, to teraźniejszość. Jednak w 2023 roku moja koncepcja, była innowacyjna.

Podsumowując: to właśnie Hiszpania sprawiła, że zacząłem pisać.

Ma Pan doświadczenie jako inżynier-programista i laureat nagrody w firmie Hitachi. Czy te sukcesy zawodowe wpłynęły na sposób, w jaki patrzy Pan na literaturę i rynek książki?

Oczywiście każde doświadczenie życiowe sprawia, że stajemy się mądrzejsi. Jako osoba w średnim wieku, mam jasno określony cel – tworzyć literaturę, która będzie czymś wyjątkowym. Nawet jeśli moją książkę Rebecca Thompson można by było uznać za nieco nieporadny komiks (który później poprawiłem, przygotowując pełnoprawną wersję), a mimo to nie znalazłem wydawcy, uważam, że była to pozycja genialna. Powód jest prosty – zaproponowałem coś naprawdę nowego, świeżą wizję literatury, powiew innowacji. 

Jestem przekonany, że w ciągu najbliższych dwóch lat firmy takie jak Amazon same wprowadzą podobne rozwiązania na czytniki. Nie zdziwi mnie też, jeśli Audioteka, Legimi czy EmpikGO pójdą w tym samym kierunku. To pomysł, który może przyciągnąć także tych odbiorców, którzy dziś spędzają większość czasu na platformach streamingowych. 

Doświadczenie życiowe nauczyło mnie również doceniać innych ludzi. Chciałbym serdecznie pozdrowić autorów: Joannę Tekieli, Agatę Suchocką, Magdalenę Świerczek‑Gryboś, Mateusza Liberę oraz Agatę Lasocką. Wszyscy oni często wchodzą ze mną w ciekawe dyskusje i z całego serca zachęcam do sięgnięcia po ich książki. 

Szczególne podziękowania kieruję do Asi, która na swoich mediach społecznościowych poleciła moje dwie książki – Złamane serce w Toskanii oraz Witaj Warszawo – choć wcale nie musiała tego robić. To osoba o wyjątkowym sercu, pomagająca bezinteresownie. Cieszę się, że jest jedną z najlepszych polskich pisarek obyczajowych.

Dziękuję również osobom, które wspierają moją twórczość na Instagramie: Read with tea, dog & me, Zarecenzowani, myszaczyta, book_adoo, moja_niele, czar.ksiazek, books_are_my__world oraz przemekjanko, a także wszystkim, których mogłem nie wymienić. To ludzie, którzy pomagają nie tylko mnie, ale również innym autorom – niezależnie od tego, czy ktoś jest znany, czy dopiero zaczyna swoją drogę pisarską.

Pisze Pan, że dysleksja może być zaletą, a nie wadą. W jaki sposób wpłynęła na Pana twórczość i podejście do pisania?

Każda dysfunkcja sprawia, że stajemy się wyjątkowi. Nasz mózg zaczyna pracować w inny sposób, co daje nam zupełnie odmienne spojrzenie na świat. Dysleksję mieli chociażby: Albert Einstein, Walt Disney, Leonardo da Vinci, Winston Churchill, Adam Mickiewicz, Agatha Christie, Jacek Kuroń, Andrzej Pilipiuk czy Quentin Tarantino.

Oczywiście, samo pisanie bywa dla mnie wyzwaniem – często muszę czytać tekst wielokrotnie, bo zdarza mi się przestawiać litery, gubić przecinki i wyrazy. Warto dodać, że część pisarzy zmaga się także z innymi trudnościami, takimi jak ADHD.

Dysfunkcja sama w sobie nie jest ani wadą, ani zaletą. Wszystko zależy od tego, jak do niej podchodzimy i w jaki sposób potrafimy wykorzystać swoje supermoce. Dla mnie dysleksja jest właśnie taką zaletą.

Twierdzi Pan, że Złamane Serce w Toskanii to najlepsza z dotychczasowych książek, ale najbliżej serca jest Amulet Aniołów. Co sprawia, że właśnie ta druga historia jest dla Pana tak osobista?

Amulet Aniołów to hołd złożony moim trzem córkom. Wiem, że kiedyś odejdę. Mam nadzieję, że dane mi będzie zaprowadzić każdą z nich do ołtarza, lecz jestem realistą – nasze plany i prawdziwe życie to często dwie zupełnie różne historie.

W tej książce opowiadam o życiu po śmierci i o tym, co w życiu naprawdę jest najważniejsze. Wiele dialogów to w istocie nie rozmowy bohaterów, lecz moje własne słowa skierowane do córek.

Najbardziej poruszający jest dla mnie ostatni fragment – moment pożegnania. To scena, która wciąż wywołuje we mnie silne emocje, bo jest zapisem najgłębszych uczuć ojca do swoich dzieci.

Przejdźmy do powieści Złamane Serce w Toskanii. Justyna i Radek poznają się w Ruchu Światło-Życie. Jak ważna jest w ich historii wiara i wspólnota religijna?

Jak u każdego z nas, naszą drogą kierują mentorzy – w pierwszej kolejności są nimi nasi rodzice. To oni na początku życia oprowadzają nas po świecie i tłumaczą zasady nim rządzące. Rodzice obojga bohaterów są głęboko religijni, a Justyna i Radek, będąc nastolatkami, podążają ścieżką wyznaczoną przez ich wartości i przekonania.

Okoliczności ich poznania się sprawiają, że łatwiej nam uwierzyć w szczerość ich uczuć i w to, że naprawdę planują wspólną przyszłość. Są znacznie dojrzalsi, niż wskazywałby na to ich wiek. Każdy z nas zna podobne osoby ze szkolnych lat.

Justyna nie jest typową szkolną gwiazdą – to marzycielka, inteligentna i wrażliwa, będąca uosobieniem wielu cech, które kojarzymy z polską dziewczyną.

Relacja Justyny z matką jest bardzo bliska i otwarta. Dlaczego postanowił Pan pokazać ją w tak ciepły i partnerski sposób?

Taki był też stosunek rodziców do mnie. Takie powtarzające się kolorowe kanapeczki (czasami przesadnie) robił mi tata. Moi rodzice zawsze ze mną tak rozmawiali, nie tworząc barier. Uważałem, że tak powinno być, tak też było w przypadku Justyny.

Konflikt Justyny z ojcem, który chciałby, aby córka poszła na prawo, a nie na ASP, buduje ważne napięcie. Co mówi to o zderzeniu marzeń z oczekiwaniami rodziców?

Niestety, bywa tak, że część rodziców próbuje tworzyć swoje kopie. W opisywanej historii konflikt ten nie trwa długo, ponieważ ojciec okazuje się człowiekiem wyrozumiałym. Problem, o którym mowa, jest jednak bardzo istotny. Współcześnie mamy wielu niespełnionych dorosłych, którzy pragną, by ich dzieci osiągnęły to, czego im samym osiągnąć się nie udało. W ten sposób wywierają ogromną presję na młodych ludzi.

Wyobraźmy sobie niespełnioną wokalistkę, której córka spędza całe dzieciństwo, jeżdżąc od konkursu do konkursu – tylko dlatego, że rodzic chce zrealizować swoje niespełnione marzenie poprzez dziecko.

W tle pojawia się temat sztuki: rzeźby, malarstwa, muzyki. Czy uważa Pan, że sztuka w książce działa jak bezpieczna przystań dla bohaterów?

Pokazuje to, że ciekawa historia nie musi dotyczyć płytkich ludzi ani ich błahych przeżyć. To przecież opowieść o młodych wybitnych jednostkach, która potrafi wywołać ogromne emocje. Wielu czytelników komentujących tę książkę prosiło mnie wręcz o napisanie kolejnego tomu. A przecież zaczynamy historię od rzeźbiarki i pianisty – na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że taka fabuła może przykuć uwagę. A jednak dzieło spotkało się z bardzo ciepłym odbiorem i naprawdę spodobało się większości odbiorców.

Wydaje mi się, że była to również pewnego rodzaju odpowiedź na współczesne dzieła i ich dziwny, wręcz patologiczny kierunek rozwoju w literaturze.

Jako ojciec trzech córek wspomina Pan, że czuł Pan potrzebę stworzenia bohaterki, która będzie dla nich wzorem. Czy córki miały już okazję przeczytać Pana książki i jak zareagowały?

Odpowiem w taki sposób: Lilia ma 3 lata, Oliwia – 3 lata, a Sara – 5 lat. Oczywiście mam nadzieję, że kiedyś przeczytają.

Świat literatury bywa pełen pozorów, ale spotkał Pan też ludzi wyjątkowych, jak Joanna Tekieli. Czy te doświadczenia nauczyły Pana czegoś o zaufaniu i współpracy w środowisku pisarskim?

Tak jak wspominałem wcześniej, Asia jest wspaniałą osobą i każdemu polecam jej twórczość. Niestety, takich ludzi w świecie literatury jest niewielu. To środowisko pozwoliło mi zrozumieć, że w wielu sytuacjach bywa ono pełne obłudy. Czytelnicy często nie mają pojęcia, co dzieje się po drugiej stronie – w relacjach między autorami, wydawcami czy w tzw. bookmediach.

Obok takich wyjątkowych osób jak Asia, spotyka się, niestety, także wielu mniej życzliwych ludzi. I choć to smutne, jest to część realiów, z którymi każdy twórca musi się zmierzyć.

Bohaterowie są bardzo młodzi, ale rozmawiają o zaręczynach i ślubie. Czy chciał Pan pokazać kontrast między młodzieńczą naiwnością a powagą życia?

To nie jest naiwność – część osób, które poznały się jeszcze w czasach liceum, stanęła później na ślubnym kobiercu.

W historii pojawiają się silne emocje: miłość, zazdrość, bunt wobec rodziców. Która z tych emocji według Pana najmocniej definiuje Justynę?

Tęsknota – ale nie będę zdradzał fabuły.

Radek rozważa nawet teologię jako kierunek studiów. Czy to było celowe przesunięcie akcentu – od kariery artystycznej ku duchowości?

Trudno uwierzyć w postać jednowymiarową, pozbawioną głębszych przemyśleń. Radek, jak każdy młody człowiek, zastanawia się nad swoją przyszłością. Wiara jest dla niego ważna, ale towarzyszy jej refleksja nad tym, co będzie dalej. Dzięki temu nie odbieramy go jako postaci papierowej, lecz jako kogoś prawdziwego, z własnymi dylematami i wewnętrznym światem.

Jaką rolę w książce pełnią nauczyciele, szczególnie polonistka, która z pasją omawia Romea i Julię?

Osoba, która staje się naszym przewodnikiem po świecie literatury, potrafi otworzyć przed nami zupełnie nowe światy. Ja uwielbiam słuchać pasjonatów – nawet wtedy, gdy nie do końca rozumiem wszystko, o czym mówią. Młodzi ludzie również potrafią dostrzec, który nauczyciel pracuje z prawdziwej pasji, a który znalazł się w tym miejscu jedynie dlatego, że tak potoczyło się jego życie.

Wątek rozmów Justyny i Uli o patologicznych związkach rówieśników mocno kontrastuje z jej relacją z Radkiem. Chciał Pan pokazać inny model miłości?

Dokładnie. Chciałem ukazać prawdziwą miłość dwojga młodych ludzi.

Gdyby miał Pan streścić przesłanie tej historii w jednym zdaniu, co byłoby jej najważniejszym punktem?

Miłość i Strata.

Pisanie określa Pan jako formę terapii i odskocznię. Co daje Panu literatura w codziennym życiu? Coś, czego nie zapewnia ani praca w IT, ani inne aktywności?

Każdy z nas powinien mieć swoją odskocznię. Dla mnie pisanie jest formą terapii. Lubię czasem zamknąć oczy, wyobrazić sobie historię lub scenę, a następnie przelać ją na papier.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.