Szukajcie białych plam. Wywiad z Izabelą Szylko

Data: 2023-10-03 15:12:40 | artykuł sponsorowany Autor: Patryk Obarski
udostępnij Tweet

– Poszukiwanie skarbów „w terenie” to ostatni etap, wisienka na torcie. Pierwszych śladów trzeba szukać w książkach, archiwach, w relacjach naocznych świadków dawno minionych zdarzeń. Czasem drobna wzmianka w gazecie może naprowadzić na trop wielkiej tajemnicy. W historii jest wiele białych plam, które czekają na usunięcie. I to jest pasjonujące zadanie – mówi Izabela Szylko, autorka książek Poszukiwacze siódmej księgi oraz Tajemnica siódmej księgi

Naukowcy nie mają w życiu łatwo?

Pisarze i wydawcy mają jeszcze gorzej. Życie w ogóle nie jest łatwe, ale nikt tego nie obiecywał (śmiech).

Jednak chyba nie za każdym z nich ruszają w pogoń niebezpieczni przestępcy?

Tylko wtedy, kiedy pisarze wyznaczą im takie zadanie. A to ludzie o bujnej wyobraźni.

A jak to jest z naukowcami badającymi dzieła Kopernika? To szczególnie zagrożony gatunek?

Wychodzi na to, że najbardziej. W mojej powieści jest ich troje i wszyscy wpadają w bardzo poważne tarapaty.

Właśnie – pytam trochę zaczepnie, bo to jeden z ważniejszych wątków w Pani nowej powieści Tajemnica siódmej księgi. A właściwie w powieściach, bo nowa książka stanowi kontynuację wydanych parę miesięcy temu Poszukiwaczy siódmej księgi. W pierwszej części wiele się działo, w drugiej dzieje się jeszcze więcej. Dlaczego nie daje Pani odpocząć głównym bohaterom?

Na odpoczynek mogą sobie pozwolić bohaterowie romansów. Jeśli w powieści sensacyjnej bohater będzie się nudził – czytelnik również. Szybkie tempo akcji odzwierciedla chyba moje własne potrzeby. W prawdziwym życiu wolę, gdy wszystko dzieje się spokojnie, zgodnie z planem, w literaturze szukam czegoś zupełnie innego. Lubię czytać książki, w których autorzy nie pozwalają czytelnikowi odetchnąć. Staram się tak pisać, aby nie zarzucać czytelnika zbędnymi dla fabuły wątkami, nie wprowadzać postaci, które pojawiają się nie wiadomo, po co. Nie muszę pisać na akord, nie mam limitu znaków w umowie, więc w książce może się znaleźć tylko to, co jest naprawdę potrzebne.

W Tajemnicy siódmej księgi dowiadujemy się, kto stoi za kradzieżą bezcennego dzieła Mikołaja Kopernika. Choć Alicja utraciła księgę, to jednak pościg za nią wciąż trwa. Na czym tym razem zależy jej wrogom?

Amerykańskiemu miliarderowi, który zdobył manuskrypt, nie chodzi jedynie o to, żeby mieć w sejfie bezcenne dzieło, chciałby również dowiedzieć się, jaką wiedzę Kopernik ukrył przed światem. Dla niego księga jest bezwartościowa, dopóki nie zostanie rozszyfrowana. Aby tego dokonać, nie wystarczą informatycy i maszyny analityczne; potrzebna jest rozległa wiedza i wyobraźnia. Jedynie Alicja może złamać kod, jednak nie tak łatwo ją będzie odnaleźć.

Alicja nie poddaje się i jest wytrawną rywalką, o czym wielokrotnie przekonują się jej prześladowcy. Zaszywa się w… Meksyku, by później przedostać się do Stanów. To właśnie w Ameryce rozgrywa się główna część akcji Tajemnicy siódmej księgi. Skąd decyzja, by Jerzy z Alicją ukryli się właśnie tam?

To była konieczność. Alicja studiowała w Stanach i tam też pozostały jej notatki dotyczące Kopernika, których nie potrafi odtworzyć z pamięci. Do złamania kodu niezbędne są również konsultacje innych współpracujących z nią amerykańskich naukowców. W dzisiejszych czasach, kiedy wszystkie nasze działania w internecie mogą być śledzone, a każdą rozmowę telefoniczną można podsłuchać, jedynie bezpośredni kontakt w cztery oczy jest w miarę bezpieczny i nie prowadzi do wycieku informacji.

Nie jestem pewien, czy bohaterowie jechali akurat słynną Route 66, natomiast z całą pewnością przemierzają znaczną część Stanów. Miała Pani okazję sama udać się w podobną podróż po Ameryce? A może była to jedynie podróż po mapach i przewodnikach?

Miałam okazję kilka razy odwiedzić Stany i Kanadę, byłam również w Meksyku, ale akurat nie w Tijuanie, którą zobaczyłam tylko dzięki Google Street View. Udało mi się zwiedzić większość dużych miast, które opisuję i podobnie jak McArsky – jeden z bohaterów, zachwycam się Vancouver. Podróżowałam również po bezdrożach, choć oczywiście nie dotarłam wszędzie tam, gdzie Alicja i Jerzy, i nie jechałam tą samą trasą. Gdyby ktoś jednak miał wątpliwości, że granicę amerykańsko-kanadyjską rzeczywiście można bez zbędnych formalności przekroczyć w pięć minut, i to na polskich paszportach, uspokoję – w Górach Skalistych można.

Myśląc o całej tej historii, skojarzenie z Indianą Jonesem nasuwa się samo. Czy to porównanie zupełnie na wyrost, czy może jednak Alicja Krowin-Szymanowska i Indiana Jones mają ze sobą coś wspólnego?

Indiana Jones to jedna z moich ulubionych filmowych postaci, więc bardzo się cieszę, że Alicja budzi takie skojarzenia. Zwykle bohaterami takich filmów czy powieści są mężczyźni, ja oddałam główną rolę kobiecie. Wcale nie dlatego, że tak dbam o parytety, tylko po prostu łatwiej mi było wcielić się w bohaterkę i obdarować ją cechami charakteru, które sama chciałabym mieć. Nie mogę powiedzieć: Alicja to ja, ale na pewno obie kochamy przygodę.

Ostatecznie jednak cała droga, którą przemierzają bohaterowie Pani powieści, ma w zasadzie jeden cel: nie dopuścić do tego, by ci, którzy chcieli zagarnąć bezcenne dzieło Kopernika dla siebie, zwyciężyli. Nawet, jeśli narazi to na niebezpieczeństwo samą Alicję i Jerzego. Myśli Pani, że w takich przypadkach cel uświęca środki?

Kiedy walczy się o słuszną sprawę, dla dobra wspólnego, wtedy pewne działania, nawet kontrowersyjne, mogą być usprawiedliwione. Miliarder McArsky od początku gra nie fair. Alicja zostaje postawiona w sytuacji, w której aby przetrwać, musi zacząć grać takimi samymi, nieczystymi metodami. Jej uczciwość i poczucie sprawiedliwości zostaną wystawione na ciężką próbę, ale nie zdradzę, jak sobie z tym poradzi.

Siódma księga jest — jak wspominała Pani w wywiadzie przy okazji poprzedniej książki – fikcją literacką. Nie ma Pani jednak wrażenia, że być może w „prawdziwym życiu” na odkrycie czekają podobne artefakty?

Na pewno czekają. Jest ich całe mnóstwo, tylko trzeba je odszukać.

Może więc zamiast do muzeów, powinniśmy ruszyć w teren w poszukiwaniu swoich własnych „siódmych ksiąg”?

Poszukiwanie skarbów „w terenie” to ostatni etap, wisienka na torcie. Pierwszych śladów trzeba szukać w książkach, archiwach, w relacjach naocznych świadków dawno minionych zdarzeń. Czasem drobna wzmianka w gazecie może naprowadzić na trop wielkiej tajemnicy. W historii jest wiele białych plam, które czekają na usunięcie. I to jest pasjonujące zadanie.

Podzieli się Pani jakimiś radami dla przyszłych poszukiwaczy?

Zacytuję klasyka. Kluczem do odkrycia skarbu Templariuszy w jednej z powieści Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku było zdanie: tam skarb twój, gdzie serce twoje. I to jest dobra podpowiedź. Zgłębiajcie swoje historyczne pasje, róbcie to, co kochacie, na to nigdy nie jest za późno. Szukajcie białych plam, a jeśli nawet nie odnajdziecie skarbu wartego miliony, zdobędziecie wiedzę i satysfakcję, a te mają nieocenioną wartość.

A co z Alicją i Jerzym? Tajemnica siódmej księgi to naprawdę koniec ich przygód, czy może jedynie przystanek przed kolejną podróżą?

Siódma księga została odnaleziona i rozszyfrowana. Żadnej innej tajemnicy Kopernika już raczej nie wymyślę. Ale polubiłam Alicję, Jerzego i Czesiuchnę. Być może do nich wrócę.

Powieść Tajemnica siódmej księgi kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.