Strażnicy zapomnianych praw
Podróże w czasie, ingerencja Obcych w historię ludzkości – to tematy wiecznie żywe w literaturze science fiction. Raz traktowane są poważniej – nieomal z naukową nabożnością, raz lżej – rozrywkowo. W przypadku cyklu Oko jelenia Andrzeja Pilipiuka mamy do czynienia z tym drugim. Z rozrywkową, przygodową fantastyką osadzoną w historii. Droga do Nidaros to swoiste wprowadzenie do siedmiotomowego cyklu.
Na początek mamy do czynienia z wielkim... buuum. Do Ziemi zbliża się rój meteorów z antymaterii. Szanse na przeżycie ludzkości są raczej marne. Tak też ocenia je nauczyciel informatyki Marek i spotkany przez niego w tych trudnych okolicznościach nastolatek Staszek. W tym ważnym momencie nadchodzącej wielkimi krokami anihilacji dostają oni propozycję nie do odrzucenia. Od kogo? Od Skrata, kosmity, kolekcjonera gromadzącego skarby umierających cywilizacji. Mają zostać jego niewolnikami i mu wiernie służyć. Czy można odmówić uroku takiej konkretnej, niemal gangsterskiej propozycji? Nie. I nasi bohaterowie nie odmawiają. Trafiają w przeszłość. Jak się okazuje, do pięknej, choć nie do końca przyjaznej Norwegii szesnastego wieku. Tam spotykają jeszcze pewną polską szlachciankę Helenę, dziewczynę po traumatycznych przejściach. I, chcąc niechcąc, przystępują do realizacji zadania od Skrata, które nie jest ani oczywiste, ani łatwe. Nawet – a może: zwłaszcza – dla kogoś, kto przybywa z przyszłości.
Droga do Nidaros to klasyczny przykład stylu Pilipiuka. Sporo historii, widzianej subiektywnie, acz wciągająco. Proste zdania, które łatwo można ogarnąć jednym spojrzeniem. Niezwykła lekkość słów, połączona z niezwykłą lekkością wydarzeń, które biegną, jakby je gonił wściekły, upływający czas. Nawet bardzo poważne czy nieprzyjemne sytuacje są opisywane w dosyć lekki sposób. Humor, czasami czarny, czasami szary. W Drodze do Nidaros dochodzi do tego złożoność wątków, które z początku trudno ze sobą połączyć. No cóż, lekko nie jest, ale to zapewne cena wprowadzenia do dłuższego cyklu.
Norwegia XVI wieku to miejsce fascynujące, ale zarazem niezbyt przyjazne człowiekowi. Łatwo o choroby, utratę dobytku czy życia. Pieniądze, władza, pochodzenie jak zwykle liczą się podwójnie. Bohaterowie z przyszłości radzą sobie jednak nad podziw dobrze – mimo, że poza wiedzą nie dysponują techniką czy technologią do której przywykli. W literaturze rozrywkowej, podobnie jak w typowym poradniku, nie jest to wielkim problemem.
Droga do Nidaros ma klimat i potencjał. Trochę brakuje pewnej gęstości prozy. Połączenie fantastyki, fantasy, powieści przygodowej z elementami historycznymi ma swój urok. Opisy są dosyć plastyczne, zwłaszcza architektury i życia mieszkańców. Niektóre pomysły Pilipiuka są pełne uroku – na przykład pewna powściągliwa łasica, zachowująca się trochę jak mafijny boss. Także tytułowe Oko Jelenia, którego poszukiwaniom muszą oddać się w zamian za obietnicę dalszego życia Staszek, Marek i Hela, okazuje się pewnym zaskoczeniem. W elementach fantastycznych Andrzej Pilipiuk nie stawia na science, wystarczy mu fiction. Nie rozważa na przykład, jak zmiana przeszłości powinna zgodnie z logiką wpływać na przyszłość, zmienić ją.
Książkę czyta się szybko i na ogół przyjemnie. Jest napisana przystępnie, choć nie brakuje w niej naprawdę mocnych, pełnych okrucieństwa scen. Ma przede wszystkim bawić, trochę – uczyć. Pokazać, jak pozytywnie rozumiana siła przeżycia mobilizuje do walki o kolejny dzień. W połączeniu z mocnymi zasadami sprawia, że świat może stać się choć trochę lepszym miejscem. Nawet ten z przeszłości. Warto przy lekturze przymrużyć co najmniej jedno oko i pozwolić się nieść spienionym falom pisarskiej fantazji.
Wszystko, co nasze oddam za kaszę. Jest plan, ale trzeba naruszyć prywatne zasoby srajtaśmy i podłożyć trupa w milicyjnym mundurze!Paskudny grudniowy poranek...
Krótkie i barwne historie utkane w niezwykłą kompozycję światów. Książki Andrzeja Pilipiuka już ponad dziesięć lat cieszą się wyjątkową popularnością...