Wk³adam do szklanki lód i nalewam jacka danielsa, potem colê. Chyba nie ma bardziej uzupe³niaj±cych siê p³ynów. To po³±czenie jest perfekcyjne. Siadam w fotelu i patrzê przez okno na rozpo¶cieraj±c± siê przede mn± ³±kê. S³oñce ju¿ zachodzi, tworz±c na niebie ró¿owe smugi. Jest cicho i zaczyna mi to przeszkadzaæ, wrêcz irytowaæ. Dra¿ni± mnie te¿ ludzie i reklamy w telewizji, na których wszyscy zawsze s± tacy weseli i u¶miechniêci. My¶lê o Gazie. Media ju¿ nie hucz± doniesieniami stamt±d. By³o interesuj±co, jak siê zaczê³o, ale teraz zrobi³o siê to nudne. Tak dzia³aj± trupokilometry. Nie wiem, kto z nas tak to nazwa³. Ale zasada jest bardzo prosta – im dalej, tym news jest mniej newsowy. Wojna w Iraku? Fajna na pocz±tku. Potem w zamachu musi zgin±æ co najmniej sto osób albo polski ¿o³nierz, ¿eby siê tym zainteresowaæ. Koledzy wymy¶lili nawet ¿art: „Jak siê w koñcu mówi: Iran czy Irak?”. Podobnie jest z Afganistanem. Kto wie cokolwiek o tym kraju? Jak wypad³aby uliczna sonda, gdyby zapytaæ, z jakimi krajami graniczy Afganistan?
Wtulam siê w Paw³a. Mi³o¶æ na wojnie ma inny smak. Jest nie tylko spe³nieniem i rozkosz±. Jest siln± potrzeb±, jest odreagowaniem. Jest namiêtna do granic, gwa³towna i ostra. Spotêgowana prze¿yciami ca³ego dnia. Ekstremalna jak miejsce, w którym jeste¶my. Ludzie szukaj± nowych doznañ, kochaj±c siê w windzie czy parku. To siê jednak w ¿aden sposób nie równa z seksem pod ostrza³em. Mi³o¶æ na wojnie zawsze mo¿e byæ t± ostatni±. Uprawia siê j± wiêc ca³ym sob±, jakby nie mia³o siê na ni± ju¿ wiêcej szans.
Po kilku minutach ostrza³ koñczy siê i zapada cisza. Jedyna w swoim rodzaju. Niepowtarzalna. Bardzo trudno oddaæ to, jak siê j± odczuwa. Jest zaskakuj±ca i g³êboka. Jest piêkna, bo je¶li siê j± s³yszy, to znaczy, ¿e siê ¿yje, ¿e nadal siê jest. A to z kolei oznacza, ¿e jeszcze wszystko jest mo¿liwe, ¿e wszystko przed nami, ¿e to nie koniec. S³owo „jestem” zyskuje zupe³nie nowe znaczenie, a wszystko inne je traci. ¯ycie sprowadza siê w³a¶nie do tego „jestem”. To w³a¶nie w takiej ciszy przez u³amki sekund mo¿na poczuæ ¿ycie tak silnie, tak intensywnie, ¿e stan ten wydaje siê oczyszczaj±cy, a jednocze¶nie tak ekscytuj±cy, ¿e szuka siê go pó¼niej. Nie sposób go jednak odnale¼æ. ¯adne prze¿ycie, ¿adne doznanie nie jest tym, które jest w tej ciszy. Ona daje euforiê. Wprowadza w stan jak po alkoholu czy narkotyku. Jest jak chwila zaraz po orgazmie, kiedy sp³ywa na nas absolutne odprê¿enie i nie my¶li siê o niczym, bo po co. Ta cisza jest spotêgowaniem wszystkich tych doznañ
¦wiat jest ma³y, a wojna nigdy nie jest daleko.
Obóz dla uchod¼ców, który wybudowano w Kachetii, wygl±da tak, jak wszystkie takie obozy na ¶wiecie. Naprêdce sklecone drewniane domy albo namioty ustawione w rzêdach, a pomiêdzy nimi sznury z susz±cymi siê ubraniami. I ludzie. Kobiety z ma³ymi dzieæmi przy piersi albo te starsze, których oczy nie maj± ¿adnego wyrazu. One ju¿ na nic nie czekaj±. A przynajmniej na nic dobrego. Mê¿czy¼ni zawsze na pocz±tku maj± w sobie niewyobra¿alne pok³ady gniewu, czasami wrêcz furii. Potem to jednak mija i staj± siê zrezygnowani albo cyniczni. Wojna jak choroba pustoszy ich g³owy. Tak jest i tu. Warunki, które im zapewniono, to namiastka ¿ycia. Wiedz±, ¿e nie maj± do czego wracaæ, jednak wypytuj± nas o Gori, s± ciekawi, jak wygl±daj± konkretne ulice czy domy. Opowiadaj± o tym, co przeszli, jak musieli uciekaæ z miejsc, które tak kochali. Ka¿da z tych historii jest poruszaj±ca, ka¿dy z naszych rozmówców prosi nas o pomoc.
W³±czam w sobie blokadê. Nagrywam. Nie jestem teraz cz³owiekiem, ale reporterem, który ma do wykonania konkretn± robotê. Uruchamiam w sobie tryb terminatora. W pó³ godziny nagrywam kilka rozmów. Tak zwanych przebitek, czyli zdjêæ rannych, zabitych i ca³ego tego zamieszania mamy a¿ nadto. Odnajdujê Piotra.
Czy pilot, który naciska guzik zwalniaj±cy bomby, wie, co siê tu dzieje? Czy wie, ¿e w kostnicy nie ma ju¿ miejsca i zw³oki uk³ada siê przed drzwiami, jedne na drugich? Czy na wysoko¶ci kilku kilometrów czuæ zapach krwi?
Potem przyje¿d¿amy my. Najedzeni wys³annicy, wojenni tury¶ci.
¦niadania s± tu królewskie. Ka¿dego poranka zajadamy siê wêdzonym ³ososiem, kawiorem i ¶wie¿utkimi owocami. Popijamy to szampanem, który kelnerzy podstawiaj± nam pod nos w pe³nych lodu kube³kach. To s± wojenne absurdy. Kilkadziesi±t kilometrów od nas ludzie w przera¿eniu opuszczaj± swoje
Znowu czujê bezsilno¶æ. Chce mi siê p³akaæ. To ze z³o¶ci. Wiem, ¿e nic nie mo¿emy zrobiæ. To jednak nie ³agodzi moich uczuæ. Mam ochotê rzuciæ siê na pierwszego napotkanego rosyjskiego ¿o³nierza. Mam ochotê waliæ piê¶ciami w kr±¿±ce po mie¶cie beteery. S³abo¶æ przeradza siê w gniew. Gniew w zw±tpienie. Przede wszystkim w moj± pracê. Czujê siê Gruzink±. Czy gdyby¶my byli po stronie osetyjskiej, by³abym Osetyjk±? Wojna jest niebezpiecznym narzêdziem. Operacja na otwartym organizmie. Bez znieczulenia. ¦rodki przeciwbólowe zawsze szybko siê koñcz±.
Na wojnie wszystko ma albo czas przesz³y, albo przysz³y. By³a, by³. ¯y³, ¿y³a. Przyjd±, zabij±, zbombarduj±, zaraz zaczn±…
Ksi±¿ka: Dzieci ¿ó³tej gwiazdy
Tagi: wojna, spokoj, dzieciñstwo,