Dwa ciała. Jedna legenda. I morderca, który nie cofnie się przed niczym
Na Mazurach dochodzi do podwójnej tragedii. Najpierw w posiadłości nad jeziorem Bełdany znalezione zostają zwłoki profesora. Miesiąc później, w tym samym miejscu, zaadaptowanym teraz na muzeum żeglarstwa, ginie nowo wybrana kierowniczka. Przypadek? A może zbiory profesora kryją coś tak cennego, że ktoś gotów jest popełnić zbrodnię, by to zdobyć? A jeśli to robota nie złodzieja, tylko szaleńca? W końcu kierowniczka straciła nie tylko życie, ale również... włosy. Atmosfera gęstnieje jeszcze bardziej, gdy nieopodal, nad leśnym jeziorem, były policjant Hubert Lange znajduje odcięty warkocz innej kobiety.
Jagoda Matusiak, młoda muzealniczka, odkrywa, że kierowniczka obsesyjnie interesowała się pewną żeglarską legendą. Czy to tam należy szukać klucza do rozwiązania zagadki?
Niewiadomych jest wiele, ale jedno jest pewne - morderca nie jest widmem z mazurskiej mgły. Jest przerażająco realny. I czai się bliżej, niż można by przypuszczać.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2025-04-29
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 540
„Szanta” Wojciecha Wójcika to moje kolejne spotkanie z autorem, chociaż nie przeczytałam jeszcze jego wszystkich powieści, to te kilka z nich, które już poznałam, sprawia, że każdą kolejną nowa powieść autora biorę w ciemno. Zamierzam też w miarę swoich możliwości nadrobić zaległości w lekturze jego powieści. Wiem też, czego mogę się spodziewać, z pewnością czeka mnie zawsze uczta literacka, gdyż 500 stron lub więcej, to taka norma u Wójcika. Jednak dotąd mnie nie znużyły jego historie, nie zawiodłam się.
A to, że autor na miejsca fabuły swych powieści wybiera mniejsze miejscowości oraz urokliwe zakątki, jest dla mnie dodatkowym plusem.
Akcja tej powieści ma miejsce na Mazurach. Lubię historie, które dzieją się w znanych mi miejscach. Łatwiej jest wcielić się w którąś z postaci i podążać razem z nią znajomymi ścieżkami, lecz patrząc na nie z perspektywy innej osoby. Pozwala to na większą wyobraźnie oraz wywołuje wiele wspomnień, dobrych i mniej dobrych, ale swoich własnych...
"Ruciane-Nida jest stosunkowo młodym miastem. Powstało pół wieku temu, z połączenia dwóch odrębnych miejscowości-Rucianego i Nidy. Ta odrębność widoczna jest także dziś. Dawna Nida rozciąga się nad Jeziorem Nidzkim. Nad brzegami wznoszą się ośrodki wypoczynkowe, a w głębi lądu - czteropiętrowe bloki. W jednym z takich bloków znajdowało się mieszkanie pani Irenki. Ruciane jest mniej zurbanizowane. Centralnym punktem jest tu duży port przy wejściu do kanału łączącego Jezioro Nidzkie z maleńkim jeziorem Guzianka. Dalej, za śluzą, wody przybywa do takiego poziomu, by wypełnić długą i krętą rynnę Bełdan."
W powstającym nad jeziorem Bełdany regionalnym muzeum, którego inicjatorem był artysta malarz Sylwester Preuss, dochodzi do dwóch zbrodni. Współautor muzeum został znaleziony w swojej piwnicy. Wszystko z pozoru wskazuje na samobójstwo, chociaż są też jakieś wątpliwości. Jednak gdy miesiąc później zamordowana zostaje kierowniczka tego powstającego muzeum, wszystko zaczyna się ze sobą łączyć. To nie przypadkowe zbrodnie. Tu chodzi o coś więcej. Lecz o co? Dlaczego upozorowano śmierć fundatora muzeum oraz brutalnie zamordowano jego kierowniczkę? W okolicznym lesie mieszkańcy widują krążącego po lesie mężczyznę z siekierą. Czy to jego sprawka?
Jagoda zostaje nową kierowniczką tworzącego się muzeum. Przeglądając dokumenty nieżyjącej poprzedniczki, zauważa, że bardzo była zafascynowana lekturą "Na tropach Smętka" Wańkowicza oraz późniejszymi zapiskami studentów, którzy po latach ruszyli w podróż śladami Wańkowicza. Obsesyjnie też czytała o legendzie żeglarskiej i Królu Mazur...
Dlaczego akurat te publikacje tak zaintrygowały kierowniczkę? Co wspólnego mogły mieć one z powstającym muzeum? Czy śledczym uda się odnaleźć zabójcę?
Tropy prowadzą do wcześniejszych wydarzeń, które nie mają w zasadzie wiele wspólnego z muzeum...
Wojciech Wójcik bardzo pięknie i obrazowo opisuje uroki mazurskich jezior i lasów, znakomicie oddaje krajobrazy i specyfikę tych terenów, nie tylko jezior i lasów, ale też pagórkowaty i nieco dziki teren, lecz Mazury nie są w tej książce jedynie tłem do fabuły. Przyroda i często tajemnicze jeziora i mroczne lasy kryją w sobie wiele sekretów, niedomówień i owiane są gęstą mgłą strachu. Nigdy nie wiadomo co się tam skrywa...
Mimo to, zapraszam Was na Mazury.
Uwielbiam poznawać twórczość autora, gdyż podróż w głąb książki zawsze trwa długo i intensywnie, gdzie porusza ogrom spraw człowieczych. To nie tylko kryminał na który zawsze się czeka z niecierpliwością. To również opowieści o pracy, obsesji, życiu rodzinnym i tym mroczniejszym o którym lepiej nie wiedzieć. Wchodząc na karty książki czytamy o śmierci bardzo mądrego profesora. Jest w tym temacie wiele spekulacji, zwłaszcza, że po nim dochodzi do kolejnego zaginięcia. Nikt nie wie co się stało z kierowniczką muzeum. Nikt nie potrafi się z nią skontaktować, lecz co rusz wychodzą nowe fakty. I tutaj wkracza żeglarska legenda, która znajduje swoje poparcie wśród wielu ludzi. To opowieści bardzo tajemnicze, które niby nie są straszne, niewielu ludzi w nie wierzy, ale dziwnym sposobem unikają rzeczy, które jej dotyczą. Kolejne rozdziały to kontynuacje czasowe ale w innym miejscu i u innych osób. Poznajemy policjanta, który wciąż nie może zapomnieć tajemniczego czarnego warkocza, którego znalazł. Zupełnie jakby ktoś komuś go odciął. Później natrafiamy na kolejne tropy, które ponownie zahaczają o inne rzeczy, jednak już bardziej zbliżone do spraw zaginięcia. W ten sposób lawirujemy pomiędzy kilkoma tematami, a im dalej, tym bardziej nas ciekawi czy legenda jest prawdziwa. Czy faktycznie grasuje tutaj morderca? Dlaczego profesor zginął? O co chodzi z ważnymi dziennikami i czy faktycznie wszystko musi się kręcić wokół pieniędzy?
Jeśli chodzi o twórczość autora, to pisze on zawsze grube książki. Jeśli mamy tu jedno wydarzenie, choćby spotkanie dwóch ludzi, to dowiadujemy się kim są, o czym rozmawiają, jakie mają plany, gdzie wcześniej i teraz mieszkają, w jakim celu się pojawiają i dlaczego są łącznikiem w tej książce. Trwa to czasami kilka stron, a nie linijek jak u innych pisarzy. Autor chce żeby postacie lubić albo nie. Mają nas intrygować albo zniechęcać i zawsze są gotowi na podchody, gdzie ciekawość pcha ich nie zawsze w odpowiednią stronę. Nie wierzą na słowo, a nawet prowadzą własne psychologiczne gry, które swoimi myślami nam tłumaczą, ale dla reszty zachowują pokerową twarz. Jeśli zatem lubicie naprawdę dobre kryminały z intrygą i knuciem, historiami oraz legendami z nutką tajemniczości, to koniecznie powinniście przeczytać każdą pozycję autora. Tu nigdy nie chodzi o tylko zaginięcie czy tylko o śmierć. To zaledwie zalążek tego, co tutaj znajdziecie. To co? Gotowi na przygodę życia?
45/52/2025
"Szanta" Wojciech Wójcik Zysk i S-ka #recenzja #mazury #jezioro #legenda #zbrodnia #seryjny #współpracabarterowa #współpracarecenzencka
Mroczna toń jeziora
Mazury, jeziora, słońce, fale, łódki, brzmi jak wakacyjny klimat, prawda? Ale w nowej powieści pana Wójcika to wszystko przyprawione jest tajemnicą, legendą, zbrodnią! Jesteście zaintrygowani?
"Szanta" rozbrzmiewa na Mazurach, nad jeziorem Bełdany w posiadłości zostają znalezione zwłoki profesora, miesiąc później dochodzi do zabójstwa, którego ofiarą pada nowa kierowniczka posiadłości przekształconej w muzeum żeglarstwa. Czy to przypadek? Czy w zbiorach profesora kryje sie coś tak cennego, że złodziej nie cofnie sie przed niczym, nawet przed kolejną zbrodnią? A jeśli ta zbrodnia nie ma nic wspólnego z muzeum, jeśli to czyn jakiegoś szaleńca, który morduje w imię zemsty, zazdrości, przecież zamordowanej kierowniczce ktoś obciął włosy, czy to jakiś chory rytuał? Zwłaszcza, że nad pobliskim leśnym jeziorem, były policjant Hubert Lange znajduje odcięty warkocz innej kobiety.
Atmosfera nad mazurskim jeziorem gęstnieje, znaków zapytania przybywa, czy rozwiązania zagadki należy szukać w pewnej żeglarskiej legendzie, którą interesowała się zmarła kierowniczka, czy tam, Jagoda Matusiak, muzealniczka, która współpracowała z ofiarą, powinna szukać odpowiedzi.
Jagoda i Hubert zaczynają badać sprawę, prowadzą swoje własne śledztwa, nie spodziewając się nawet do czego ich one doprowadzą. Główni bohaterowie przypadli mi do serca, mimo trudnych przeżyć jakich musieli doświadczyć i jakie jeszcze przed nimi stały, nie poddali się i chcieli coś zmienić na lepsze w swoim życiu. Autor postawił w powieści na realność bohaterów, nie są oni idealni, ale przez to bardziej namacalni dla czytelnika, możemy bardziej ich zrozumieć, polubić, postawić się w ich sytuacji.
"Szanta" to jak zwykle w przypadku pióra pana Wojciecha porządny ponad 500 stronicowy kryminał, łączący w sobie wątki kryminalne z obyczajowymi. Autor stworzył iście idealna lekturę na wakacje nad jeziorem, zwłaszcza tym mazurskim, cóż z tego, że z dreszczykiem niepokoju i lęku 😉 Zgrabnie przywołuje opowieści z żeglarskiego świata, plącząc je z sekretami lokalnej historii, życiorysami mieszkańców. To co zapowiada się spokojną podróżą po łagodnej toni jeziora, przemienia się w walkę o życie na wzburzonym burzą i wiatrem jeziorze, walką o przetrwanie by nie zginąć w mrocznej toni mazurskiego jeziora. Naprawdę ciekawy, intrygujący i wciągający kryminał, w sam raz na wakacyjny odpoczynek nad jeziorkiem. Nic nie sugeruję, naprawdę! 😉 Polecam !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
“Nie wiemy, kto się czai. I gdzie”.
Mazury piękna, tajemnicza, ale i niebezpieczna kraina. W posiadłości nad jeziorem Bełtany zostają znalezione zwłoki profesora, początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo. Miesiąc później w tym samym miejscu znaleziono kolejne ciało, tym razem jest to kierowniczka muzeum żeglarstwa, której ktoś ogolił głowę. Czy to przypadek, czy może seryjny morderca? Niebawem były policjant Hubert Lange znajduje odcięty warkocz, ale to włosy innej kobiety.
Akcja powieści toczy się swoim rytmem i niezmiennie intryguje. Fabuła ciekawie poprowadzona, dopracowana w każdym szczególe, niesie spore emocje. Toczy się dwutorowo, z dwóch perspektyw, to samo wydarzenie oczyma byłego policjanta i pracownicy muzeum. Ciekawe połączenie, ta sama sytuacja, a wrażenia, odczucia, doznania zupełnie różne. Styl Autora jest przyjemny, barwny, wnikliwy. Bohaterowie bardzo dobrze nakreśleni, wyraźnie ukazane ich portrety psychologiczne. To pokiereszowane przez życie, nieoczywiste postacie.
Rewelacyjnie oddany klimat i piękno mazurskich okolic, jezioro, cisza i spokój. Stopniowo z zakamarków zapomnienia, pozornego spokoju, szumu fal zaczyna wypływać duszna, niepokojąca atmosfera, która nabiera mocy. Rozpoczyna się swoista gra, jej zasady są bardzo zmienne. Autor umiejętnie wodzi nas za nos, początkowo nie widzimy żadnych zależności, powiązań, w pewnym momencie wszystko zaczyna się klarować. Z ciekawością śledziłam rozwój wydarzeń, pozornie nic nieznaczące szczegóły. Seria zabójstw, bezkarny morderca, wielowarstwowe zagadki. Tajemnice z przeszłości, mają ogromne znaczenie, przeszłość, kładzie się cieniem na teraźniejszości. Skomplikowane relacje międzyludzkie, targające namiętności.
Wyśmienity, mroczny, zaskakujący, inteligentny kryminał. Przemyślana intryga, niepokojące zagadki, psychologiczny rys bohaterów. Wymaga skupienia podczas czytania, nie ma mowy o nudzie. Jest to spore tomiszcze – ponad 550 stronicowe, które wciąga niesamowicie. Zakończenie jest mocne, bardzo mnie zaskoczyło. Bardzo polecam.Tatiasza i jej książki :)
Obok lektur autorstwa Wojciecha Wójcika nie da się przejść bez emocji- albo się lubi jego długie, aczkolwiek precyzyjne opisy akcji lub też nie. Ciekawa jestem jakie emocje towarzyszyły wam przy najnowszej pozycji literackiej- "Szanta", w której ogromne znaczenie ma pewna żeglarska legenda. Czyli odpowiedni klimat zagwarantowany!
"Szanta", to wciągająca, dobra pozycja literacka. Trzyma w napięciu. I ten klimat!! Dobra robota!
Autor przyzwyczaił nas to obszerności. Lubi dostarczać swoim czytelnikom sporą dawkę informacji zawartej w ponad 500 stronicowej książce.
Wchodzimy do świata, gdzie (już) gęsta atmosfera jeszcze bardziej gęstnieje z każdą nową sytuacją. Sporo tajemnic. Mnóstwo pytań, a odpowiedzi brak.
Piękne, aczkolwiek niebezpieczne Mazury. Jak na kryminał przystało mamy do czynienia ze śmiercią. Nawet nie jedną. Pierwsze odnalezione ciało należące do profesora uznano początkowo za czyn samobójczy. Z czasem jednak zmieniono zdanie. Kolejne zwłoki należą do kierowniczki muzeum żeglarstwa. Czyżby mamy do czynienia z seryjnym mordercą? Śledztwo prowadzone jest dwutorowo. Podobnie jak przedstawiona historia, której narracja jest naprzemienna. Mamy tutaj punkt widzenia byłego policjanta oraz pracownicy muzeum. Autor dokonał ciekawego zabiegu. Rozdziały przedstawione z perspektywy danej osoby, mimo, że dotyczą tej samej sytuacji, charakteryzują się zupełnie innymi emocjami.
Zakończenia czytelnik nie jest wstanie prawidłowo wytypować. Jest to ogromny plus, bo męczą mnie już książki, których rozwikłanie zagadki jest banalne i infantylne. Lubię, gdy autor wodzi nas za nos, podkładając ciągle to nowe przeszkody.
Autor pozwala dokładnie przestudiować przeszłość bohaterów. Sprawia to, że sfera psychologiczna jest mocno rozwinięta. Dzięki czemu mamy możliwość głębszych przemyśleń i analizę życia.
To nie jest pierwsza książka autora, z którą mamy przyjemność pracować. Wojciech Wójcik Przyzwyczaił nas do tego, że książki wychodzące spod jego pióra charakteryzują się męskim stylem, mocnym, pewnym słowem. Książka jest typowym, rasowym kryminałem. Tempo akcji zaś jest powolne. Dostrzegamy ten spokój ale i niepewność i czyhające zło. Jeśli czytelnik liczy na rozlew krwi tego tutaj nie znajdzie.
Autor genialnie zbudował klimat. Z jednej strony pokazał piękno Mazur, jezioro Bełdany co się z tym wiąże - pewien spokój, cisza, szum wody, a z drugiej odczuwało się zaduch, niepewność i strach.
Emocje, które przeważają podczas czytania to ciągła wątpliwość.
Historia jest mocno przemyślana, a intryga w taki sposób złożona, że nie jest możliwe szybkie zakończenie. Miłośnicy spokojnych ale i mrocznych kryminałów, z podłożem psychologicznym bez wątpienia powinni sięgnąć po tytuł.
,,autobus zwany życiem pędzi zbyt szybko, by tracić czas na spoglądanie w lusterko"
Mazury, z ich dziką przyrodą, legendami i tajemniczymi jeziorami, to nie tylko tło wakacyjnych pocztówek. Jest też niejednokrotnie sceną dla wydarzeń w różnych powieściach i filmach. W powieści ,,Szanta" autor zabiera nas nad Jezioro Bełdany, gdzie zbrodnia zanurza się w gęstej mgle niedomówień, obsesji i sekretów. Pan Wojciech Wójcik snuje opowieść nie tylko o zbrodni, ale o kruchości ludzkiej natury, sile obsesji i potrzebie zrozumienia własnej tożsamości. Mazury stają się metaforą psychiki bohaterów -- tajemniczej, zmiennej, pełnej nieprzeniknionych głębin. Doskonale nakreślił ich urok opisując krajobrazy, specyfikę terenu, charakter jeziora i okolic dopasowując do tego, co dzieje się na kartach książki.
To tam dochodzi do podwójnej tragedii. Najpierw w budynku powstającego Mazurskiego Muzeum Turystyki i Żeglarstwa Śródlądowego popełnia samobójstwo uznany i szanowany profesor Sylwester Preuss, który był inicjatorem utworzenia muzeum. Wszystko jednak wskazuje, że jego śmierć mogła nastąpić z udziałem osób trzecich.
Gdy zaczynamy poznawać wydarzenia zawarte w książce ,,Szanta", minął miesiąc od śmierci profesora. Trzy pracownice muzeum: Jagoda, Roma i Emilia są zaniepokojone nieobecnością swojej kierowniczki - Malwiny Wiśnik. Tydzień wcześniej Jagoda Matusiak zaczęła tutaj pracę tydzień temu na stanowisku muzealnika i razem z koleżankami Emilią i Romą oraz zaginioną Malwiną próbują kontynuować dzieło profesora i doprowadzić do końca projekt muzeum. Niestety, od jakiegoś czasu Malwina nie daje znaku życia, nie odbiera telefonu. Wkrótce Jagoda znajduje ciało swojej przełożonej.
Drugi motyw dotyczy byłego policjanta Huberta Lange, którego zastajemy w sytuacji, gdy czai się na kłusowników. Jego żona, Majka, pełni funkcję leśnika i to ona znalazła ciało profesora, a teraz, od jakiegoś czasu przebywa u swoich rodziców, by odreagować wydarzenia. Podczas jej nieobecności Hubert zastępuje ją w jej obowiązkach.
Początkowo wątek związany z pracowniczkami muzeum i działaniami Huberta Lange i Heleny biegną obok siebie. Obserwujemy ich poczynania w dwóch różnych narracjach: wydarzenia związane z muzeum opowiada nam Jagoda w narracji pierwszoplanowej, natomiast o Hubercie dowiadujemy się z perspektywy trzecioosobowej. W pewnym momencie obie linie fabularne splatają się, tworząc sieć poszlak, zagadek i zawiłości. Autor nie ułatwia czytelnikowi zadania -- zamiast podawać gotowe odpowiedzi, jeszcze bardziej komplikuje ścieżkę prowadzącą do prawdy. Zamiast klasycznego śledztwa, dostajemy mroczną grę legend, obsesji i nieuchwytnych motywów, w której przeszłość powraca w najbardziej niespodziewanych momentach.
Atmosfera gęstnieje jeszcze bardziej, gdy nieopodal, nad leśnym jeziorem, Hubert znajduje odcięty czarny warkocz jakiejś kobiety. Pojawia się też tajemnicza dziennikarka, Helena Makowska, która wzbudza u policjanta zarówno ciekawość, jak i niepokój, bo wyraźnie wyczuwa, że ona nie mówi prawdy o sobie, podając się za studentkę dziennikarstwa.
,,Szanta" to dobrze napisany kryminał, w którym można zauważyć zarówno elementy psychologiczne, obyczajowe, ale też thrillera. Nie ma tu zbyt gwałtownych zwrotów akcji, lecz wyraźnie jest wyczuwalna niepokojąca, gęstniejąca atmosfera. Fabuła rozwija się pozornie niespiesznie, ale to wrażenie jest zakłócone z każdym kolejnym rozdziałem, gdyż wyłaniają się sekrety będące pokłosiem wydarzeń z przeszłości bohaterów. Autor nie podaje nam gotowych odpowiedzi, lecz skutecznie komplikuje poznanie prawdy. Zamiast klasycznego śledztwa, mamy do czynienia z mroczną grą niedopowiedzeń, tajemnic i zagadek. Jego powieść można zaliczyć do kryminału wpisującego się w nowoczesną tendencję tworzenia tego rodzaju historii, w którym mamy nie tylko kryminalną zagadkę, ale też pojawiają się wątki poboczne ukazujące osobowość występujących postaci, ich powiązania ze sprawą i mentalne dylematy poruszając przy okazji różne kwestie społeczne i ważne zagadnienia. Zbrodnia w tej książce nie szokuje brutalnością bezpośrednio, lecz ukazana jest jako efekt, jaki pozostawia po sobie morderca. Jest ukazana poprzez sugestywną, senną, pełną niedomówień atmosferę.
,,Szanta" to kryminał pozornie tylko ciągnący się powoli, ale nie oznacza to nudę, czy brak emocji. Wręcz przeciwnie, są wyczuwalne coraz bardziej, bo gdy wnikamy w kolejne rozdziały, odczuwamy oddech niebezpieczeństwa wyraźnie, który zostawia ślad w umyśle. Fabuła atmosfera coraz bardziej się zagęszcza, ale to dzieje się subtelnie i stopniowo, niczym mgła unosząca się nad jeziorem Bełdany: pełną zagrożenia, które nie zawsze przybiera konkretną postać. Pan Wójcik nie dostarcza może od razu mocnych, gwałtownych emocji, ale one z czasem coraz bardziej dają o sobie znać prowadząc do niespodziewanego finału, co jest niewątpliwym atutem jego książki.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Zysk i S-ka
Małą mazurską miejscowość nad jeziorem Bełdany nawiedzają tragiczne wydarzenia. Najpierw w bardzo dziwnych okolicznościach ginie lokalny ekscentryk, którego marzeniem było stworzenie muzeum żeglarstwa. Niespełna miesiąc później życie traci kolejna osoba, tym razem jest to kierowniczka owego muzeum.
Mnóstwo pytań, żadnych odpowiedzi. Lokalna policja zdaje się działać po omacku.
W sprawę angażuje się były policjant po przejściach oraz dziennikarka, która nagle pojawiła się w okolicy i jest dość dobrze zorientowana w temacie nagłych zgonów.
Modus operandi sprawców, bądź sprawcy czynów to obcięte włosy. Jedne utracone przez kierowniczkę muzeum, drugie znalezione w lesie, należące najprawdopodobniej do trzeciej ofiary.
Osoby, które straciły życie ewidentnie skrywały jakąś tajemnicę. Teraz wystarczy ustalić co i przed kim tak naprawdę chciały ukryć.
,,Szanta" to mroczny kryminał osadzony w gęstym i dusznym otoczeniu mazurskich jezior. Autor zmusza nas troszkę do oczekiwania na finał tej historii, ale styl w jakim to robi rekompensuje poświęcony czas. 500 stron to nie mało, ale w tym wypadku naprawdę warto.
Mnogość wątków nie przytłacza. Wplecione tu motywy mazurskich legend dodają do całości odrobinę świeżości. Stanowią jednocześnie integralną część intrygi i wpływają na postawy bohaterów i ostatecznie rozwiązanie zagadki.
Siłą tej książki jest właśnie klimat - pełen wilgoci, mgły i niepokoju. Opisy jezior o zmierzchu, zalesionych terenów i starych drewnianych domostw budują atmosferę, która sprawia, że trudno jest się oderwać od lektury.
Podsumowując ,,Szanta" to książka wciągająca, nieoczywista i klimatyczna - idealna na długie letnie wieczory. Polecam
Po powieści Wojciecha Wójcika sięgam w ciemno - nigdy się nie zawiodłam i bardzo odpowiada mi łączenie przez autora prozy kryminalnej i obyczajowej. Nie inaczej było z "Szantą". Tu mamy dodatkowo interesujące portrety psychologiczne postaci.
Akcja rozgrywa się współcześnie na Mazurach. Nad jeziorem Bełdany powstaje regionalne muzeum. W jego tworzeniu ważną rolę odgrywa Sylwester Preuss, malarz i utytulowany wykładowca, który mieszka w pobliskiej posiadłości. A raczej mieszkał, bo jego powieszone w piwnicy ciało znajduje Jagoda Matusiak, młoda, zdolną muzealniczka.
Wszystko wskazuje na samobójstwo, ale pojawiają się wątpliwości, które przybierają na sile, gdy miesiąc później zamordowana zostaje kierowniczka muzeum. Okaleczone ciało każe podejrzewać, że to robota szaleńca.
Czy miał on też coś wspólnego ze śmiercią Preussa? I z krążącą po okolicy opowieścią o tajemniczym mężczyźnie grasującym z siekierą?
Pytania mnożą się jeszcze bardziej, gdy Jagoda odkrywa, że jej przełożona była zafascynowana pewną żeglarską balladą i legendą...
Równolegle poznajemy perypetie Huberta Lange, byłego policjanta, który mieszka w pobliżu. Boryka się on z osobistymi problemami, a jednocześnie przypadkowo zaczyna prowadzić po kryjomu prywatne śledztwo. Niepokoi go znaleziony w lesie ...warkocz. Kim jest jego była właścicielka? Może to kolejna ofiara, której ciało zostało gdzieś ukryte?
Wydarzenia poznajemy z dwóch perspektyw - narratora wszechwiedzącego, który skupia się na wątku Huberta, oraz Jagody relacjonującej swoje perypetie i obserwacje. Ona też próbuje rozwiązać kilka zagadek, lecz sama również skrywa jakąś tajemnicę.
Właściwie każde z bohaterek i bohaterów ma swoje sekrety. Nieraz to mroczna przeszłość, innym razem "świeże" sprawy...
W "Szancie" od początku do końca przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Ważną rolę odgrywają tu legendy, ale i prawdziwa historia; fakty mieszają się z plotkami, co jeszcze bardziej utrudnia dotarcie do prawdy.
Niesamowity jest klimat powieści. Z jednej strony mamy piękną mazurską przyrodę, która kojarzy się z relaksem, odpoczynkiem, letnimi przygodami, z drugiej - duszną, ciężką i przytłaczającą atmosferę panującą między ludźmi. Jest też strach towarzyszący bohaterom i niepokój udzielający się czytelnikowi.
Dużym plusem są portrety postaci. Autor ukazuje je w różnych sytuacjach, nie zawsze jednoznacznych, wymagających podejmowania trudnych decyzji... Uwagę zwracają także relacje między ludźmi.
Nie jest "Szanta" tylko świetnie skonstruowanym, wielowatkowym kryminałem o spiętrzonej intrydze. To także proza obyczajową i psychologiczna, dająca do myślenia i zapadająca w pamięć.
Całość napisana jest barwnie, dynamicznie, żywiołowo. Szybkiej lekturze sprzyjają liczne dialogi - naturalne, niebanalne, nieraz przepełnione emocjami.
POLECAM SZCZERZE - nie tylko miłośnikom gatunku.
BEATA IGIELSKA
Znasz ten moment, kiedy otwierasz książkę tylko na chwilę, żeby zobaczyć, o co chodzi, a po godzinie orientujesz się, że nie możesz jej odłożyć? Tak było ze mną i ,,Szantą" Wojciecha Wójcika. To historia, która hipnotyzuje już od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca - nie krzykiem, a szeptem. Nie wybuchami, a ciężarem niedopowiedzeń.
Wójcik jak zwykle udowadnia, że nie trzeba epatować brutalnością, żeby stworzyć kryminał z krwi i kości. Zamiast tego stawia na atmosferę - duszną, niepokojącą, pełną niedopowiedzeń i cieni przeszłości. Mazury w jego wydaniu są jak bohater - piękne, ale mroczne, ciche, ale w tej ciszy aż dzwoni napięcie. Jezioro Bełdany - otulone mgłą, z leśniczówką na uboczu, w której mieszka Hubert Lange - staje się sceną dla zbrodni, tajemnic i emocji tak gęstych, że niemal je czułam na skórze.
Hubert to były policjant, który uciekł od przeszłości, ale przeszłość - jak to bywa - szybko go dogania. Jagoda, kobieta z wielkim doświadczeniem i jeszcze większą tajemnicą, która zrezygnowała z Luwru, by pracować w mazurskim muzeum żeglarstwa. Ich losy splatają się w chwili, gdy ginie kierowniczka projektu, a wcześniejsze samobójstwo profesora zaczyna wyglądać coraz bardziej podejrzanie.
Wójcik nie prowadzi nas na skróty. Fabuła toczy się spokojnie, ale każdy rozdział ma swój ciężar. Narracja jest naprzemienna - Hubert z dystansem i chłodem, Jagoda emocjonalnie i osobiście. Ich spojrzenia na wydarzenia się uzupełniają, ale też wzajemnie komplikują. Autor daje nam czas, by przyjrzeć się każdemu bohaterowi - tu nikt nie jest jednowymiarowy, każdy ma coś do ukrycia.
Podziwiam, z jaką precyzją autor buduje klimat. Szanty, które przewijają się przez powieść, są jak echo dawnej tragedii. Pieśni, które niosły rytm pracy na żaglowcach, tutaj brzmią jak złowroga melodia zwiastująca nieuchronność zła. ,,Król Mazur" może długo nie opuścić twojej głowy. Tak samo jak obraz odciętego warkocza, który staje się symbolem tego, co zostało zabrane - niewinności, tożsamości, bezpieczeństwa.
,,Szanta" to nie jest tylko kryminał. To opowieść o ludziach - o samotności, o stracie, o błędach, które wracają po latach. O sztuce, która nie tylko zdobi, ale też ukrywa. O lokalnych legendach, które okazują się mieć zaskakująco realne skutki. O kobietach silnych, ale zmęczonych. O mężczyznach zamkniętych w sobie, ale czujnych. O świecie, w którym nie ma prostych odpowiedzi, a każdy krok w przód może być krokiem w przepaść.
Czy udało mi się przewidzieć zakończenie? Nie. I to w tej książce kocham najbardziej. Wójcik prowadzi nas przez meandry śledztwa i życia bohaterów z taką zręcznością, że do samego końca nie jesteś pewien, komu możesz ufać.
Jeśli szukasz kryminału z klimatem, gdzie fabuła nie gna na złamanie karku, ale każda scena ma znaczenie - sięgnij po ,,Szantę". To historia, która wciąga nie tylko fabularnie, ale też emocjonalnie. I zostawia po sobie niepokój, który nie mija wraz z ostatnią stroną.
Kraina jezior, żagli, ciszy i spokoju takie są Mazury, jednak autor zrobił wszystko, żebym od samego początku czuła mrok, niepokój i taką niespokojną nostalgię. Wójcik stworzył złożoną, gęstą opowieść o tajemnicach, które wydostają się na powierzchnię.
Śmierć profesora jest zaczątkiem fabuły, jednak nic nie podkręca fabuły bardziej niż kolejna śmierć, która wydaje się powiązana z tą pierwszą. Okaleczone zwłoki ma w dobie coś z teatralnego dramatu i wydaje się mieć w sobie jakieś przesłanie.
Autor prowadzi historie z dwóch perspektyw byłego policjanta Huberta Lange i muzealniczki Jagody Matusiak, narracja jest na tyle umiejętna, że czułam jak z każdym kolejnym rozdziałem, zagłębiałam się w historię. Fabuła utkana niczym labirynt z niedopowiedzeń, podejrzeń i dziwnych zgonów jest niezwykle absorbująca, a napięcie rośnie z rozdziału na rozdział, tworząc naprawdę gęstą i niepokojącą scenerię.
,,Szanta" ciekawie łączy w sobie klasyczny thriller wzbogacony legendami i lokalnym folklorem, co było dla mnie intrygujące, bo może się okazać, że nit wcale mitem być nie musi.
Spodobała mi się ta historia pod względem psychologicznym, ponieważ emocje, leki, czy wątpliwości bohaterów są naprawdę odczuwalne, co dodatkowo dodaje bohaterom wiarygodności.
Powieść Wójcika okazała się historią mocną, złożona przeradzając spokojny pejzaż Mazur w obraz pełen niepokoju i psychologicznej złożoności. Książka bardzo ciekawie ukazuje, że zło nie zawsze musi przybierać straszny wygląd, a pozory mylą częściej, niż nam się wydaje.
Jakie tajemnice skrywa tajna baza wojskowa na Pomorzu? Co wydarzyło się w ostatnich dniach zimnej wojny? Michael Wagner, amerykański policjant urodzony...
Dawne tajemnice rzucają długie cienie... Grupa studentów Akademii Teatralnej przygotowuje przedstawienie dyplomowe. Motywem przewodnim jest życiorys...
Bełdany były jednym z najpiękniejszych akwenów na Mazurach, ale teraz to piękno wydało mi się bardzo dyskretne. Woda przywodziła na myśl zastygłą magmę.
Więcej