Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2015-07-09
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 668
"Wymaga się od niego... by zrobił coś tak straszliwego i bolesnego, że nawet jeśli to doświadczenie go nie zabije, to może doprowadzić do obłędu."
Czas spędzony z książką zaliczam do bardzo udanych, w miarę zagłębiania się w fabułę, coraz mocniej angażowałam czytelnicze zmysły, cieszyłam się, że jeszcze wiele stron powieści przede mną, że nie za szybko dobiegnie końca pasjonująca i wciągająca intryga. Uwielbiam obnażanie ludzkich słabości, ale też podkreślanie dobrych cech natury człowieka nieprzestających istnieć nawet w kryzysowych okolicznościach. Wszystko wspaniale mieszało się, znakomicie odzwierciedlając wyrazistych i przekonujących bohaterów, sporo ich w powieści, różnorodnych, zatem jest się czemu przyglądać.
Dynamika akcji zmienna, są fragmenty, które silnie trzymają w napięciu i niepewności, podnoszą poziom czytelniczej adrenaliny, ale są miejsca, gdzie celowo zwalniamy, aby intensywniej poczuć nieprzystępność arktycznego środowiska, lodową pokrywę, przeraźliwe zimno, śnieżne opady, gwałtowne wiatry. Lato stawia ogromne wyzwania dla wytrzymałości organizmu, zachowania zdrowia psychicznego i kontaktu z rzeczywistością, a gdzie dopiero zima z odczytem minus pięćdziesiąt stopni na termometrze. Wszechogarniająca biel lub ciemność, żadnego akcentu zieleni, brązu, szarości, choćby wyblakłych czy ledwo widocznych barw.
I jeszcze poczucie osamotnienia, przymusowego pozostania w niesprzyjających warunkach bez perspektyw na pomoc, ze świadomością konieczności przeżycia być może kilku lat. Nie pomoże nawet fakt, że jest się w grupie członków wyprawy badawczej, gdyż człowiek musi zmierzyć się nie tylko z przeciwnościami losu, zagrożeniami ze strony środowiska, własnymi słabościami, wycieńczającymi organizm chorobami, ale także z drugim człowiekiem, będącym w równie rozpaczliwej i tragicznej sytuacji, wyzwalającym pierwotne i dzikie instynkty pragnienia przetrwania. Prawdziwie ekstremalny sprawdzian dla charakteru, poczucia własnej wartości, odwagi, bohaterstwa, trzymania się kursu wyznaczonych w życiu norm i idei.
Rok tysiąc osiemset czterdziesty piąty, badawcza ekspedycja wypływa z angielskich wybrzeży na statkach "Terror" i "Erebus". Pod zwierzchnictwem Johna Franklina zamierza pokonać arktyczny labirynt i znaleźć przejście między Morzem Baffina a Morzem Beringa. Niestety, obie jednostki utknęły w zdradliwych lodach. Rozpoczyna się walka o honor, ambicje, marzenia, ale z czasem coraz bardziej o życie. Autor nie szczędzi sugestywnych opisów zdarzeń, wypadków, incydentów, niebezpieczeństw. Niepokój i bezsilność związane z osaczeniem, oblężeniem, pułapką, zamknięciem, zaciskającą się pętlą narastającego przygnębienia, nasilającej się tęsknoty i tracenia wiary. A we wszystko wplata się inuicka magia wierzeń.
bookendorfina.pl
Terror
Autor: Dan Simmons
"To właśnie ta nieuchwytna właściwość sprawia, że myśl o bieli, kiedy pozbawić ją łagodniejszych skojarzeń i połączyć z przedmiotem przerażającym samym w sobie, potęguje grozą do ostatnich granic. Weźmy na przykład białego niedźwiedzia z bieguna północnego albo białego rekina z tropików: cóż innego jeśli nie ich gładka, śnieżna białość czyni z nich nadprzyrodzone monstra? Ta upiorna biel nadaje niemej potworności ich wyglądu łagodność tak ohydną, bardziej nawet odrażającą niż straszną, że najgroźniejszy nawet tygrys w swym herbowym płaszczu nie obudzi trwogi tak wielkiej jak spowity bielą niedźwiedź lub rekin.HERMAN MELVILLE Moby Dick (1851)"
Historia zaczyna się zimą 1847 roku. Od ponad roku HMS Terror i HMS Erebus są uwięzione w lodzie, 28 mil na północny-zachód od King William Island. Jest znacznie zimniej niż normalnie, jedzenie jest coraz mniej, a zwierząt, na które można polować - brak.
Oprócz naturalnych niebezpieczeństw, załogi są ścigane i atakowane przez...
Nie napiszę nic więcej ponad to - MUST READ!!!!!
Jest klimat grozy, napięcia, tajemnicy - czysty horror zmrozi każdego czytelnika!
***********************************************************************
"„Terror” odtwarza przebieg tragicznej w skutkach wyprawy badawczej z maja 1845 roku. Dwa statki – HMS Erebus i HMS Terror – pod dowództwem doświadczonego żeglarza, sir Johna Franklina, wyruszyły ku północnym wybrzeżom Kanady, celem poszukiwania Przejścia Północno-Zachodniego. To ciąg przesmyków pomiędzy wyspami Archipelagu Arktycznego, gdzie od kilkuset już lat, kosztem wielu istnień ludzkich, szukano możliwości opłynięcia Ameryki Północnej, chcąc zaoszczędzić na odległości przemierzanej drogą morską pomiędzy wybrzeżami Atlantyku i Pacyfiku.
Na statkach zgromadzono spore zapasy żywności, które w teorii miały wystarczyć na około pięć lat. Wyposażono je w silniki, konieczne do przebijania się przez lód, i zapas węgla. Wtedy, w maju 1845 roku, ostatni raz widziano je w Anglii… Nawet dziś nie wiadomo dokładnie, jakie były losy poszczególnych uczestników owej podróży. Jednak Dan Simmons wykorzystał dostępne informacje, relacje z kilku późniejszych wypraw poszukiwawczych, skrawki wiedzy od tubylczych plemion, domysły i fantastyczne plotki… i stworzył kunsztowną opowieść o ostatnim rejsie dwóch statków, HMS Erebusa i HMS Terroru, które utknęły w lodzie, co stało się początkiem końca tej ekspedycji.
„Terror” to pasjonująca powieść z elementami grozy, horroru i mitologii Inuitów, a jednak dająca się odczytać niczym szczegółowy dziennik pokładowy. Następujące po sobie tragiczne w skutkach wydarzenia poznajemy okiem nie tylko oficerów, szczególnie kapitana Croziera, ale również szarych członków załogi."
Fragment, trailer i promocje: http://mniejniz0minirecenzje.blogspot.com/2018/04/terror-dan-simmons.html
O tej powieści krąży tyle dobrych opinii, że musiałem w końcu się wziąć za opasłe tomiszcze. Już od pierwszych stron porywa stylem, konstrukcją, napięciem - czuć, że to wielkie dzieło.
Dan Simmons - to moje pierwsze z nim spotkanie - oparł swoją powieść na kanwie zaginionej wyprawy arktycznej HMS Terror i HMS Erebus, mającej odnaleźć Przejście Północno-Zachodnie. Okręty zaginęły bez wieści i do dziś nie wiadomo, co właściwie się wydarzyło. Simmons na podstawie dostępnych źródeł, ale i w oparciu o eskimoskie legendy podjął próbę rekonstrukcji wydarzeń. Potwornych wydarzeń.
Powieść rozpisana jest na głosy, relacja z wyprawy to dzienniki bądź relacje poszczególnych oficerów, członków wyprawy. Początek, aby zarysować tło historyczne, to relacje z różnych momentów ekspedycji, ale i sprzed niej, więc oprócz nieustannego napięcia (nieokreślony jeszcze potwór z lodowych pustaci) musimy jeszcze śledzić chronologię, która doprowadziła do uwięzienia okrętów w bezlitosnym paku. Ten początek przywiódł mi na myśl powieść "Mason i Dixon" Pynchona - jeszcze nie udało mi się jej ukończyć, ale pomijając Pynchonowski humor jest tu pewien rys wspólny - głębokie zanurzenie w świecie, kulturze, historii i obyczajowości XIX w., niejako wrzucenie czytelnika w ramy wielkiego, skomplikowanego i pięknego obrazu. O ile jednak Pynchon sprawia wrażenie zamykania całego ówczesnego świata w ramach bogatej powieści, tak u Simmonsa cały świat zawęża się do tych śmierdzących pokładów i lodowych pustaci.
Napięcie. To coś, co ciągle towarzyszy czytelnikowi podczas lektury. Wydawałoby się, cóż takiego, statki tkwią w lodzie, może grozić bunt, może ludzie zwariują i zamarzną, zachorują, ale gdzie tam napięcie i groza? Otóż nic bardziej mylnego. Tu każdy krok, gest, założenie warstwy ubrania ma znaczenie, może uratować bądź zabić. Niebezpieczeństwo to nie tylko ten potwór, to przede wszystkim zimno, wiatr, głód, ciemność, bezkresna pustka seraków i gór lodowych, beznadzieja. Lodowe monstrum to nie najgorszy z demonów, z jakim trzeba walczyć - jak pisze Simmons "wszystko tu jest diabłem".
Nie tylko napięcie jest tu ogromne - "Terror" jest powieścią niosącą wielki ładunek emocji, w wielu odcieniach zależnych od uczestnika wyprawy i okoliczności. Nawet zwyczajne zdarzenia wykwitają wachlarzem ludzkich przeżyć, tęsknot, nadziei. Każda chwila jest walką, każdy ruch wysiłkiem - bardzo to fatalistyczne, gdy wiemy z góry, że ekspedycji nie odnaleziono.
Wstrząsające są opisy chorób - czerniejące dziąsła, "korona cierniowa", nadwrażliwości na dźwięk i inne objawy szkorbutu, wypadające zęby, odmrożenia, złamania. Pokazuje to nieludzkość tych rejonów - jak bardzo okrutne warunki tam panują i dlaczego człowiek nie powinien się tam zapuszczać. Niewyobrażalne dla mnie byłoby znaleźć się w warunkach biegunowych, zwłaszcza ze względu na pożywienie - co w fabule prowadzi do dramatycznych wydarzeń.
Simmons pokazuje człowieka nie tylko na krańcu znanego nam świata, na krańcach tego co może pojąć, ale i na brzegu własnych fizycznych i psychicznych możliwości. W takich warunkach brzegowych znów okazuje się, że największe potworności niesie w sobie człowiek. Zadziwiająca była też wola życia tych zdawałoby się - skazanych na śmierć żeglarzy. Bez odpowiednich zapasów, resztkami sił, walcząc z osłabieniem, chorobą, zimnem i beznadzieją usiłowali dotrzeć do ujścia rzeki Backa - choć przedsięwzięcie to z góry skazane było na porażkę, Przychodzą tu na myśl słowa Josepha Conrada -
Niech myślą, co chcą, ale nie miałem zamiaru się utopić. Zamierzałem płynąć, dopóki nie utonę - a to nie to samo.
I może właśnie tu tkwi źródło niebieskiego ognia Croziera, tej nieprzepartej woli życia. Wielu jednak musiało zapłacić za jej realizację wysoką cenę. Umrzeć czy przeżyć, ale pozbawić się człowieczeństwa, tragiczny wybór. Niesamowite roziwnięcie wątku Lady Ciszy. Eskimoska mitologia, która splata wszystko w spójną całość.
Dość już słów o książce, którą po prostu trzeba przeczytać. Gorąco (tak, tak...) polecam, bo to chyba najlepsza powieść, jaką czytałem. Teraz mogę już tak powiedzieć.
Bardzo dobra książka - połączenie faktów o wyprawie polarnej i fantastyki/horroru. I straszna. Odczucia mam podobne do innych oceniających. Autor włożył kawał ciężkiej pracy w to dzieło. Niektóre fragmenty mi się dłużyły, podobnie jak załogantom, którzy na parę lat utknęli w lodzie Arktyki. Sugestywnie czuje się trudy członków załogi i jednocześnie człowiek się cieszy, że nie musi być tam gdzie oni. Książka jest bardzo wciągająca, momentami straszna, bohaterowie barwni, wzbudzający jedni sympatię, inni antypatię.
Dzięki książce zaczęłam szukać informacji o tej wyprawie arktycznej i o tym, jakie ślady zostały odnalezione po zaginionych. W czasach, gdzie mamy telefony satelitarne, GPS, oraz fachowe ubezpieczenia wypraw, które obejmują również akcje ratunkowe, robi wrażenie myśl o czasach gdzie ludzie nie posiadali takich rozwiązań i płynęli w ciemno na terytoria, które nawet nie były naniesione na mapach.
Sądzę, że gdyby od śmierci bohaterów wyprawy upłynęło mniej czasu, opinia publiczna byłaby zbulwersowana "dorabianiem" fantastycznych historii do życiorysów osób, które autentycznie żyły i tragicznie zaginęły podczas wyprawy.
Trochę brakuje mi wyjaśnienia niektórych wątków. Myślę też, że potwór z lodu tak naprawdę był niepotrzebny w książce - sama historia jest wystarczająco przerażająca, niemniej stwór dodaje pikanterii fabule.
Co ta książka ze mną zrobiła?! Wyzwoliła wszystkie możliwe emocje! Prawdziwy majstersztyk! Oparta na faktach pomieszana z elementami fantastyki, grozy, momentami mistyczna i z wątkami mitologii inuickiej. Jest to historia o ekspedycji badawczej dwóch statków HMS Terror i HMS Erebus teoretycznie najlepiej przystosowanych, które poszukiwały Przejścia Północno-Zachodniego. Oba statki wyposażone w mega silniki, centralne ogrzewanie i w jedzenie, które miało wystarczyć na 5 lat, utknęły na dwa lata w arktycznym lodzie. W tej podróży brało udział 129 osób, które nigdy nie wróciły... Książka z początku uderza ogromem terminologii dotyczącej podróży statkiem oraz charakterystyki świata arktycznego. Nie jest to lekka lektura, akcja biegnie wolno, historia opowiadana jest perspektywy różnych osób, nie tylko oficerów czy lekarzy ale i zwykłych marynarzy co świetnie obrazuje przemianę ludzi. Opisy wszechpotężnego lodu niszczącego wokół wszystko, mroźny klimat... to wszystko było bardzo sugestywne, aż sama czułam jak mi rzęsy czy włosy w nosie zamarzają! Brr... Te codzienne zmagania z lodem, walka o przeżycie, choroby, dojmujący głód, smród i ścisk. I mimo tego, że niby w grupie ta smutna samotność poszczególnych osób... I jakby tego było mało atakujące ich lodowe monstrum... Po dwóch latach ocalała grupa postanowiła porzucić statki i podjąć heroiczną próbę dojścia piechotą do jakiekolwiek cywilizacji... Każdy jeden krok z ogromną nadzieją na zobaczenie jutra... Czy człowiek po takich straszliwych przeżyciach, chorobach, niedożywieniu i braku widoku na świeże pożywienie dalej może zachować ludzkie odruchy? Czy zmienia się w zwierzę patrzące na swoich pobratymców jak na jedzenie? Wstrząsająca książka. Niesamowicie mroźna i klaustrofobiczna. Czytałam ją powoli w skupieniu, delektowałam się nią a i tak skończyła sie za szybko, te ponad 600 stron przeleciało mi nie wiem nawet kiedy.... Uważam, że każdy książkoholik powinien ją przeczytać!
"Życie nie ma żadnego planu, żadnego celu, żadnych tajemnic, które rekompensowałyby wszystkie cierpienia i niedostatki."
Jak zrecenzować książkę, która zawładnęła umysłem czytającego na długie, wieczorne godziny? Czy da się składnie i racjonalnie napisać kilka zdań, gdy wciąż wspominamy podróż, jaką zafundował nam Dan Simmons w "Terrorze"?
Zimowa wyprawa
"Terror" nie jest książką łatwą, ani przyjemną. Jej brutalność i prawdziwość szokują, ale także uzależniają. Na początku uderza ogromem fachowej morskiej wiedzy, wrzucając czytelnika między płynące statki. W ten sposób towarzyszymy załodze HMS Terror i HMS Erebus w podróży do najzimniejszych miejsc na kuli ziemskiej. Razem z załogą zmagamy się z nieprawdopodobnym mrozem, błagając o choćby odrobinę odwilży. Wspólnie z kapitanem staramy się utrzymać statki w jak najlepszym stanie. A wszystko to pośród niekończącego się paku lodowego, okrytego ciągłymi zamieciami. Lód aż do samego końca nie pozwala nam odejść kradnąc nam najpierw ciało, potem umysł, a na końcu duszę.
"Miliony lat postępów medycyny nie odkryją sekretów ludzkiej duszy."
Dzielni marynarze
To, w jaki sposób Simmons przedstawił bohaterów w książce, jest zwyczajnie arcydziełem. Ogrom postaci, nazwisk i wydarzeń początkowo może się mylić i przytłaczać. Jednak każdy z załogi jest ważny. Wszyscy opisani zostali tak, abyśmy mogli poczuć, że ich znamy. Jednych od pierwszych stron darzymy sympatią, innych nienawidzimy. To jest plejada gwiazd, z którą będziemy obcować przez długie godziny i którzy staną się towarzyszami naszej podróży w Arktykę.
Jestem również zachwycona tym jak autor lekko wplata zmiany, które zachodzą w poszczególnych bohaterach. Jak człowiek zachowa się w skrajnych warunkach? Co pozostaje z człowieczeństwa, kiedy umiera się z głodu? Na te pytania Simmons udziela odpowiedzi. Jakiej? Musicie koniecznie sprawdzić!
Podsumowanie
Ciężko jest pisać recenzję, aby nie zdradzić zbyt wiele. "Terror" jest książką, którą zapamiętam na bardzo długo. Delektowałam się nią, bo wiem, że drugi raz takiej przygody nie przeżyję. Lód pochłonął mnie całkowicie. Były momenty gdy płakałam, owita płaszczem smutku. Kilka razy łzy pociekły z ulgi, jak gdybym sama płynęła na jednym ze statków. Po przeczytaniu ostatniej strony, czuję się pusta i osamotniona. Oznacza to, że książka wyjątkowo głęboko wchodzi w psychikę. Czytajcie, bo naprawdę warto!
Muszę także wspomnieć o fenomenalnej pracy, jaką wykonało wydawnictwo Vesper. Wydanie na najwyższym poziomie! Piękne zdjęcia na końcu książki i okładka, którą z dumą można eksponować w bibioteczce. Ten, kto raz dostanie to wydanie w swoje ręce, nie będzie mógł się z nim rozstać :)
'' Crozier wie, że dla komandora nie ma trudniejszej rzeczy niż porzucić własny okręt i że taka decyzja jest szczególnie trudna dla członków Królewskiej Marynarki Wojennej.''
'' Terror '' Dana Simmonsa, to prawdziwa literacka perełka, w towarzystwie której weszłam w nowy 2019 rok . Zaczęłam ją czytać jeszcze przed świętami, a skończyłam już tego roku . Przeczytałam też opinie innych czytelników na temat tej pozycji, jak i posłuchałam swoich znajomych, którzy mieli również bardzo dobre zdania na jej temat. Ktoś z opiniujących napisał, aby nie czytać jej w zimie, jednak kiedy ja ją zaczynałam, za oknem była w najlepszym wypadku wczesna jesień :). Pomyślałam sobie, no cóż trochę tego chłodu i lodu z tej książki by się przydało, aby chociaż święta były '' białe '' . Potem sypnęło śniegiem i u mnie (jakby na zamówienie), a w książce zrobiło się zdecydowanie za bardzo mroźnie . Człowiek całe życie się uczy, to stary, wyświechtany już przez pokolenia, banał, jednak jakże prawdziwy . Ja cały czas się uczę świata i siebie, swoich emocji i reakcji . Nigdy nie przypuszczałam, że książka z gatunku marynistycznych, w dodatku z czasów już jakby nie było, historycznych , wywoła u mnie aż taki, prawdziwy wachlarz emocji i odczuć . Nie przypuszczałam, że mi się w ogóle spodoba . Do tej pory ten gatunek traktowałam dość po macoszemu, mówiąc delikatnie . Sięgnęłam po nią głównie za namową znajomych, z którymi, jak mi się zdaje mam gust literacki dość kompatybilny . Jestem im więc tym bardziej wdzięczna, że mnie na tą książkę namówili . Powieść jest napisana fajnym, obrazowym językiem . Simmons to jeden z tych pisarzy których słowa są jednocześnie obrazami . Wyobrażenie tego o czym czytam tworzy się w mojej głowie samo . Niewielu pisarzy, w mojej ocenie, ma taki dar, że ich pisanie jest tak plastyczne . Autor '' Terroru '' taką zdolność posiada i dzięki temu ja już wiem , że na pewno sięgnę po inne pozycje napisane przez niego . Narracja prowadzona jest jakby w formie dziennika pokładowego ? pisanego przez różne osoby z załogi jednego lub drugiego statku , oraz przez doktora Goodsira . Dwa statki wypływają na swoją badawczą wyprawę, Terror i Erebus . Moja wyobraźnia podsunęła mi wspaniały obraz, tłum żegnających, orkiestra, piękne wiotkie kobiety powiewające swoimi pachnącymi drogimi perfumami, chusteczkami, rodziny oficerów i marynarzy . Oni sami, odświętni, w pięknych mundurach, uśmiechnięci, z nadzieją na ciekawą przygodę i wartościowe odkrycia . Wszak to wyprawa badawcza, nie pierwsza zresztą w karierze sir Johna Franklina dowódcy tej ekspedycji . Statki są nowoczesne, doskonale wyposażone w nowe, na owe czasy, zdobycze techniki i najnowsze rozwiązania technologiczne, cóż więc mogło pójść nie tak ?. Wyprawa wyrusza 19 maja 1845 roku, początkowo wszystko idzie jak po maśle, jednak do czasu...To co się tam później działo ...Przyznaję że czasami chciałabym mieć mniej bujną wyobraźnię . Opis karnawału , który jawił mi się jako prawdziwy danse macabre, czy chociażby '' zwykłego '' szkorbutu, powodował to, że na przemian było mi gorąco z emocji, potem zimno, potem znowu gorąco. A czasem mnie '' nosiło '' musiałam odłożyć książkę i '' pobiegać '' trochę po pokoju, bo nie mogłam usiedzieć na miejscu . To gruba książka, zajęła mi kilka dni, miałam więc czas zżyć się z bohaterami . Jednych polubiłam, nawet milczącą Lady Ciszę innych nie bardzo, a jeszcze innych znienawidziłam . Tak, czy siak, mimo tego że książka jest obszerna, że rzeczywiście miejscami są lekkie dłużyzny, że może wątek nadprzyrodzony mógł zostać pominięty, to i tak żal mi było się rozstawać z tą książką i z tymi postaciami, jakże ludzkimi ze swoimi wadami i zaletami i jakże prawdziwymi . Polecam tę opowieść, nie mogła mi się trafić lepsza pozycja na rozpoczęcie nowego roku . Powiem wam tylko jeszcze jedno w ramach ciekawostki . Otóż oba wraki zaginionych statków zostały odnalezione dopiero niedawno . HMS „ Erebus ” początkiem września 2014 roku, a HMS „ Terror ” prawie równe dwa lata później , również początkiem września 2016 roku , czyli po około 170 latach . Coś niesamowitego !. Podobno jak podaje Wikipedia '' Terror jest w bardzo dobrym stanie, stoi na własnej stępce, część luków jest zamknięta, zachowała się nawet część szyb; wraz z „ Terrorem ” zatonęła jedna z łodzi ratunkowych ''. To są już autentyczne informacje, nie fikcja Dana Simmonsa .
Arktyczna masakra
Gdyby ktoś, jeszcze całkiem niedawno, powiedział mi, że na powieść o morskiej wyprawie badawczej, gdzie ponad stu chłopa zostaje uwięzionych w lodzie pośrodku niczego rzucę się bez opamiętania, delektując się (choć może w tym przypadku nie jest to najtrafniejsze określenie) dosłownie każdą stroną, pomyślałabym że upadł na głowę. Z bardzo wysoka. A jednak "Terror" pochłonął mnie bez reszty i na kilka wieczorów zabrał w krainę bezwzględnego zimna, głodu i morderczych instynktów.
Bo w opisy trzeba umieć
Borze, mój borze! To, w jaki sposób Dan Simmons tworzy opisy, to jest prawdziwe mistrzostwo. Bo czy można pisać o tym, że zimno, że lód trzeszczy i jęczy na ponad sześciuset pięćdziesięciu stronach tak, żeby nie zabić nudą swojego czytelnika? Okazuje się, że można. Można pisać tak, że gęsia skórka towarzyszy w czasie lektury. Niemalże poczujecie smród niemytych od wielu miesięcy ciał, smaru, gnijącego jedzenia. Jednak prawdziwą wirtuozerią autor wykazał się podczas opisywania dźwięków – przesuwającego się lodu napierającego na statki, jęków niszczejących okrętów, chrzęstu zmarzniętego lodu i wielu innych, bardziej makabrycznych, które przyprawią Was o dreszcze.
Fakty i mity
Dan Simmons znakomicie połączył historię poszukiwań Przejścia Północno-Zachodniego z wątkami mitologicznymi i fikcją literacką. Choć w większości przypadków wszelkie treści fantastyczne wywołują we mnie wzdychanie (bynajmniej nie spowodowane zadowoleniem), o tyle w "Terrorze" nic mi nie zgrzytało i z przyjemnością poznałam całkowicie obcą kulturę. Dla osób, które nie przepadają za elementami nadprzyrodzonymi dodam tylko, że są one więcej niż nienachalne i bardzo często pozostawione do interpretacji czytelnika.
Lektura "Terroru" nie jest terrorem
A nawet więcej! To powieść, która z pewnością znajdzie się na podium w moim końcoworocznym podsumowaniu. Simmons zachwycił mnie opisami, kreacją bohaterów (doktorze Goodsir – kocham Pana!) i – co podkreśla autor posłowia (w przypadku wydawnictwa Vesper zawsze czytanego z prawdziwą przyjemnością) – niezwykle realistycznym oddaniem warunków pogodowych i specyfiki terytorium arktycznego. Kolejne strony "Terroru" przelatują jedna za drugą, aż nagle zostaniecie zaskoczeni końcem.
Jeżeli macie ochotę przeżyć morderczą wyprawę, poczuć otępiające zimno, głód, strach, odór niemytych ciał, krwi, gnijącego mięsa – "Terror" jest pozycją obowiązkową. Przerażająco dobry.
Już od miesięcy toczy się wojna między bogami i ludźmi wspieranymi przez morawce. Ofiarą pada Parys, zabity przez Apolla w pojedynku. Hera podstępem usypia...
Wprowadzone w 1966 roku przez Nicolae Ceauşescu drakońskie przepisy kontroli urodzin spowodowały, że ponad sześćset tysięcy rumuńskich dzieci trafiło do...
Przeczytane:2019-05-05,
Ilekroć zamknę wieczorem oczy, widzę rozpościerający się lodowy krajobraz, w którym nie wiadomo czy to już niebo czy jeszcze zamarznięte bezkresne wody, a może zmrożony kamienisty ląd. Pada śnieg, para się skrapla, zamarza wszystko - jest minus 73 stopnie Celsjusza. Wieje. Z oczu lecą łzy, które zamarzają. Na wprost mnie stoją one, dwa trójmasztowce, uwięzione w lodzie, na których pokładach, na swoją ostatnią wyprawę wyruszyło 129 ludzi. I żaden z nich nigdy z niej nie wrócił.
W 1845 roku dwa statki HMS "Erebus" i HMS "Terror" wyruszyły na swą ostatnią ekspedycję, której celem było odnalezienie i przebycie tzw. Przejścia Północno-Zachodniego. Oba okręty, teoretycznie, były bardzo dobrze przygotowane na tę wyprawę. Oba były moździerzowcami, w związku z czym były mocne i wytrzymałe, by dobrze rozkładać naprężenie wywołane odrzutem dział, co miało z kolei pozwolić im stawiać opór lodom na morzach polarnych. Kadłuby zostały wzmocnione m.in. przez dodatkową warstwę dębiny i żelazne pokrycie. Wyposażono je w silniki parowe i centralne ogrzewanie. Na ich pokładach była również obszerna biblioteka i pianola. Zabrane zapasy miały wystarczyć na trzy lata, a nie które źródła podają, że nawet na pięć. Dowódcą wyprawy został Sir John Franklin, ale warto również wspomnieć tu, zarówno o jego zastępcy i kapitanie "Terroru" Francisie Crozierze, jak i o komandorze Jamesie Fitzjamesie. Członkowie wyprawy nigdy nie wrócili do domów. Opuścili oni okręty i ratunku szukali pieszo. Z podań Inuitów wiemy o wędrującej grupie umierających z głodu białych - zjadających się nawzajem.
Wraki okrętów odkryto, całkiem niedawno bo w 2014 roku - "Erebus" i w 2016 - "Terror".
"Erebus" został znaleziony znacznie dalej niż został porzucony - najprawdopodobniej część załogi na niego powróciła i postanowiła płynąć dalej.
"Terror" również został odnaleziony dalej na południe, niż było to wiadome.
W 1981 roku rozpoczęły się badania grobów i rzeczy, które pozostawili członkowie ekspedycji. Najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci marynarzy było zapalenie płuc i gruźlica. Na ich stan zdrowia miało również wpływać zatrucie ołowiem ze źle zalutowanych puszek z żywnością. Później jako przyczynę zatrucia podawano wadliwą instalację destylacji wody na okrętach. W drugiej połowie XXI wieku badania wykazały, że zatrucie ołowiem nie było znaczącym czynnikiem. Za zły stan zdrowia najprawdopodobniej odpowiadało niedożywienie - w szczególności niedobór cynku.
Nie wszyscy jednak umarli szybko, na kościach odnaleziono nacięcia sugerujące ludożerstwo.
Głód, choroby w tym - szkorbut, zatrucie, niedobory żywieniowe, hipotermia, do tego warunki atmosferyczne - przyczyniły się do śmierci wszystkich członków wyprawy, a więc 129 osób.
Sama nie do końca jasna historia dwóch statków i ich załóg jest bardzo tajemnicza i mroczna, a Dan Simmons dołożył do tego inuicką mitologię. Nie jest to moje pierwsze spotkanie zarówno z panem Simmonsem, jak i Inuitami. Ich połączenie ze środowiskiem w którym żyją i ich szacunek do wszystkiego co, ono im daje jest fascynujący i piękny.
"Terror" jest napisany w formie dziennika pokładowego. Mamy opisy zarówno w pierwszej osobie jak i trzeciej. Autor podaje szerokości i długości geograficzne. Losy wyprawy poznajemy z perspektywy różnych oficerów, medyków, czy zwykłych cywilów. Opisy arktycznych krajobrazów są niezwykle sugestywne. Kiedy się udajemy do zmrożonego krajobrazu niemal widzimy parę unoszącą się z naszych ust. Zimno jest wszechogarniające. W bieli czai się śmierć. Strach wypełnia każdą komórkę rozpychając się w niej, wraz z współistniejącym zimnem.
Autor pokusił się o własne interpretacje znalezionych informacji po członkach ekspedycji, opisał skąd się wzięło stwierdzenie - w słynnej notatce zostawionej przez Sir Franklina -
"All well", skąd i dlaczego dziwne dopiski zostawione przez Croziera i podpis Fitzjamesa. Jego wyobraźnia doskonale wypełniła luki tej autentycznej historii tworząc praktycznie - nie boję się użyć tego słowa - arcydzieło fantastyki z nutą horroru.
Oprócz historii zakorzenionej w autentycznej przeszłości, okraszonej mitologiczną magią, Simmons stworzył portret psychologiczny - misterium przemiany - zwykłych ludzi w potwory. To co mamy w sobie jest znacznie gorsze od tego - co sami możemy sobie wyobrazić.
Powieść jest obszerna, co może odstraszać bojących się zbyt dużej ilości opisów. Nic bardziej mylnego. Za jej długość odpowiedzialna jest dokładność autora. Choć starałam się ją czytać wolno, i tak żałuję, że się skończyła.
Wyruszenie na Ekspedycję Franklina za pomocą słowa Simmonsa, było najlepszą decyzją czytelniczą jaką do tej pory podjęłam. Jestem na tej wyprawie i chyba jakaś moja część zostanie z nią na zawsze.