Czasem trzeba poukładać siebie na nowo. Wywiad z Dagmarą Zielant-Woś

Data: 2023-07-06 13:49:59 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Czasem trzeba poukładać siebie na nowo. Wywiad z Dagmarą Zielant-Woś z kategorii Wywiad

– Życie to przedziwna kombinacja zdarzeń i ludzi, w której z różnym skutkiem działają na nas zarówno nasze własne decyzje, jak i decyzje innych – nawet jeśli początkowo wydaje się, że nie dotyczą nas bezpośrednio. To gigantyczna macierz mniejszych i większych zależności – mówi Dagmara Zielant-Woś, autorka książki Zanim zgaśnie iskra

Elsa doznała potwornej krzywdy, więc ukryła się przed światem i wybrała samotność. Ile czasu potrzeba, by posklejać roztrzaskane życie? Myślisz, że to w ogóle możliwe?

Myślę, że nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie. Składanie potrzaskanego życia to nie jest coś, co da się ściśle zaplanować i być pewnym końcowego wyniku. Powiedziałabym wręcz, że jest to bardzo indywidualna kwestia – jedni mogą wrócić do zdrowia bardzo szybko, inni, tak jak Elsa, potrzebują na to więcej czasu, jeszcze inni być może nigdy tego nie dokonają. Są ludzie, którzy radzą sobie z traumami sami, ale są też tacy, którzy potrzebują pomocy wykwalifikowanych specjalistów. Pewne jest tylko to, że to życie już nie będzie takie samo. Nie będzie powrotu do tego, co było przed. Myślę, że to jest trochę jak ze szklaną wazą – gdy się rozbije, można pozbierać większe okruchy, złożyć je w całość, ale będą w niej drobne ubytki, na zawsze zgubione fragmenty, większe lub mniejsze rysy i pęknięcia. Ślady zostaną, ale nie muszą one całkowicie destrukcyjnie wpływać na dalsze życie.

Stracić zaufanie do świata i mężczyzn to także trauma. Dlaczego Elsa spotkała na swojej drodze dwóch mężczyzn, którzy okazali się potworami? To przypadek, czy jednak gorzkie przeznaczenie?

Myślę, że to raczej będzie kombinacja przypadku, przeznaczenia, znalezienia się w złym miejscu i o złej porze. To, co teraz powiem, może być trochę przerażające, ale kogoś, kto mógłby zechcieć nas skrzywdzić, możemy spotkać zawsze. To ryzyko podejmujemy każdego dnia, wchodząc na przykład w nowe środowisko, poznając nowych ludzi, wierząc, że są z gruntu dobrzy. Poznajemy ich mnóstwo i nie mamy wpływu na to, co nam o sobie zechcą przekazać – i nigdy nie jesteśmy do końca pewni tego, co kryje się w ich wnętrzu. To, co spotkało Elsę, mogło równie dobrze spotkać każdą z nas – z pozoru normalna koleżeńska relacja zostaje zamieniona w piekło, które zostawia po sobie traumę i potrzaskane życie.  

Paradoksalnie ten najtrudniejszy moment w życiu Elsy okazał się również tym, w którym otaczającym ją ludziom opadły maski i dopiero wtedy można było dostrzec ich prawdziwe oblicze. Tak było właśnie w przypadku drugiego mężczyzny, o którym mówisz, a z którym wiązała swoje przyszłe plany.

Życie rzuca Elsie duże wyzwanie. Nagle musi zacząć dzielić przestrzeń z mężczyzną, a przecież mężczyzn się boi. Czy taka konfrontacja z własnym lękiem jest sposobem na jego oswojenie?

Spotykamy Elsę, gdy ona nawet nie myśli o próbie oswojenia swojego lęku. Chociaż ma swoje potrzeby i pragnienia, to do pewnego momentu jest to dla niej punkt nie do przeskoczenia. W tym wypadku zostaje przez zaistniałą sytuację zmuszona do konfrontacji ze swoimi lękami i, owszem, koniec końców okazuje się, że to jej pomogło je oswoić. Oczywiście, znów jest to indywidualna kwestia – niektórym to pomaga, u innych tylko problem pogłębia.

Powiedziałabym również, że to, co przede wszystkim napawa Elsę lękiem, to niechciany dotyk – i tutaj raczej nie ma znaczenia, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Oczywiście, Elsa odczuwa lęk przed samym przebywaniem z mężczyzną w małej przestrzeni – w końcu z ręki mężczyzny doznała krzywdy – ale to nie jest lęk dominujący. I, przynajmniej początkowo, jej lęki ustępują przed tym, że jednak ma nad Alexem przewagę, ma narzędzia, żeby się w razie potrzeby bronić. Te wszystkie obawy są też przykryte rozdrażnieniem, że w ogóle musi z kimś dzielić przestrzeń, która z założenia miała być tylko dla niej. Ona w ogóle nie bierze pod uwagę, że ten obcy mężczyzna może pomóc jej skonfrontować się z tym wszystkim, co nie pozwala jej żyć pełnią życia.

Chciałabym też zaznaczyć, że w przypadku Elsy lęk przed mężczyzną czy przed dotykiem ustępuje pola jeszcze innej części jej charakteru – nie jest obojętna na cierpienie drugiego człowieka. Przysięga Hipokratesa do czegoś ją zobowiązuje – przynajmniej zobowiązywała w poprzednim życiu i, jak widać, to poczucie nadal jest na tyle silne, że jest w stanie zdominować jej zachowanie.

Twoja powieść jest historią o tym, że drugi człowiek może stać się czymś na rodzaj terapii – pomóc w zdrowieniu. Czy to dlatego odcięcie się od wszystkich nie jest dobrym pomysłem?

Człowiek jest raczej istotą społeczną, naturalnym jest dla niego życie w społeczeństwie, a wsparcie kogoś bliskiego, zwłaszcza w sytuacjach ciężkich czy traumatycznych, jest bardzo ważne. Relacje międzyludzkie mogą pomóc wtedy utrzymać się na powierzchni, oswoić pewne lęki, z którymi można przegrać, jeśli walczy się samotnie.

Elsa w pewnym momencie zdecydowała, że chce się odciąć od wszystkiego i wtedy, według niej, to była najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. Czasem trzeba się wyciszyć, przewartościować pewne rzeczy, poukładać siebie na nowo. Jednak w perspektywie długofalowej to może nie być dobre rozwiązanie. Wydaje mi się, że im dłużej taka izolacja trwa, tym trudniej później podjąć decyzję o tym, żeby jednak z niej wyjść i zacząć żyć. Nie tylko egzystować, ale po prostu żyć dalej. Mimo wszystko.

Każdy jest kowalem własnego losu, czy jednak czasem to los rozdaje karty? Przeszłość Twoich bohaterów nie była zależne wyłącznie od ich decyzji…

To również jest indywidualna kwestia, choć na bardzo podstawowym poziomie można powiedzieć, że każdy z nas dostał od losu określoną talię kart, którymi musi grać. Są osoby, które mają większą swobodę w ich rozgrywaniu, a w konsekwencji w kształtowaniu swojego życia samodzielnie. Raczej nie mają jej w stu procentach, bo jednak życie jest zbyt nieprzewidywalne, żeby całkowicie wyeliminować możliwość pojawienia się czynnika, który zmusza do modyfikacji planu. Są ludzie, którzy przez splot różnych zdarzeń lub okoliczności mają tej swobody mniej. Są też tacy, którzy nie dość, że rozgrywają swoją talię, to bardzo lubią zaglądać – wręcz mieszać – w kartach innych, nie dając im możliwości pokierowania życiem w sposób, który osoba dzierżąca daną talię sama uzna za właściwy.

Życie to jednak jest przedziwna kombinacja zdarzeń i ludzi, w której z różnym skutkiem działają na nas zarówno nasze własne decyzje, jak i decyzje innych – nawet jeśli początkowo wydaje się, że nie dotyczą nas bezpośrednio. To jest gigantyczna macierz mniejszych i większych zależności – nie żyjemy w próżni, więc to wszystko w jakimś stopniu się na nas odbija. I faktycznie przeszłość moich bohaterów nie zawsze była od nich zależna – decyzje podjęte przez osoby trzecie sprawiły, że ich życie wygląda w taki, a nie inny sposób. Ta historia na pewno wyglądałaby inaczej, gdyby przed laty ojciec Alexa podjął dokonał innego wyboru lub gdyby Elsa wychowywała się w innym miejscu.  

Stworzyłaś obraz mężczyzny idealnego. To, oczywiście, moja opinia. Choć Alex dźwiga na barkach tak wiele, jako partner jest ucieleśnieniem wszelkich marzeń. Czuły, opiekuńczy, wyrozumiały, zaangażowany. Znasz kogoś takie w prawdziwym świecie? Czy to bardziej życzenie?

Czy to będzie bardzo sztampowe, jeśli powiem, że część cech charakteru i wyglądu Alexa była wzorowana na moim mężu? (śmiech)

Ale, zastanawiając się nad pełną odpowiedzią na to pytanie, przewinęłam sobie w głowie informacje o Alexie zawarte w książce i to, co go ukształtowało. Myślę, że na te wszystkie cechy, które wymieniłaś, wpływa przede wszystkim jego ogromna empatia – przez to, co sam przeżył, ma świadomość tego, że za każdym człowiekiem kryje się inna historia – czasem mniej lub bardziej bolesna, ale wymagająca odpowiedniego podejścia i zrozumienia. Zwłaszcza w związku, gdy jednak odsłaniamy przed drugim człowiekiem te najbardziej wrażliwe części nas samych.

I, żeby nie było tak kolorowo, Alex jednak ma kilka nawyków i przyzwyczajeń, które mogą irytować. Jest trochę uparty, czasem powie coś szybciej niż zdąży pomyśleć i, jak większość mężczyzn uważa, że do lekarza albo na badania idzie się dopiero, gdy coś zacznie boleć, bo przecież jak nie boli, to nie ma sensu szukać dziury w całym.

Napisałaś powieść pełną emocji, obfitującą w niezwykłe wydarzenia. Proza życia miesza się tu ze skrajnym okrucieństwem. Skąd inspiracja do tak unikalnej fabuły?

Właściwie inspiracją jest samo życie – dużo czytam, oglądam, obserwuję, jestem z natury ciekawa świata i ludzi. W napisaniu tej historii pomogło mi na pewno to, że nigdy nie postrzegałam życia tylko w czerni i bieli. Nie ma ludzi stuprocentowo złych ani stuprocentowo dobrych. Fascynują mnie te wszystkie odcienie szarości, które przewijają się pomiędzy. Życie ma swoje piękne, dobre strony, ale ma też te przerażająco ciemnie i okrutne, których na co dzień nie dostrzegamy. Albo, wręcz przeciwnie, widzimy je, ale raczej myślimy, że takie sytuacje przydarzają się tylko innym ludziom, nie nam. A życie potrafi jednak w kilka sekund brutalnie sprowadzić na ziemię.

Czym w życiu, jakiego doświadczają Twoi bohaterowie, jest prawdziwa miłość? Mnie kojarzy się właśnie z tym pancerzem – w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Jest na pewno sferą komfortu i zrozumienia, jest bezpieczną przystanią, gdy wokół szaleją sztormy. Daje też siłę do tego, by walczyć o przyszłość – nawet, jeśli jest to okupione tym, że w pewnym momencie trzeba wyjść z własnej strefy komfortu. Faktycznie, w pozytywnych sensie jest to pancerz, za którym można się schować, gdy pojawia się potrzeba złapania oddechu, zaznania odpoczynku od tego, co się wokół dzieje. Jest też zaufaniem, wsparciem, czasem też wzajemnym dawaniem sobie przestrzeni na bycie przez chwilę sam na sam z własnymi myślami.

W książce ważny jest motyw więzi rodzeństwa. A to nie zawsze taka oczywista sprawa. Dlaczego zależało Ci na tym wątku?

Zależało mi na tym, żeby pokazać, jak na relacje między rodzeństwem wpływa pewna wspólnota doświadczeń. Alex, Iris i Holden dorastali razem, mierzyli się ze wspólnym problemem, każde na swój sposób i z różnym skutkiem, ale byli w tym razem. Myślę, że w pewnym sensie ta więź między nimi pozwoliła im przetrwać te wszystkie złe rzeczy, które ich spotkały – pamiętajmy, że i Iris i Holden też mają swoją przeszłość, której ledwie zarys widzimy w tej książce.  

To też jest pewna różnica między Alexem i Elsą. Alex miał to wsparcie w rodzeństwie, z pewnymi rzeczami mierzyli się wspólnie, choć nie zawsze bliskim się ze wszystkiego zwierzał – dzięki temu on, choć raczej introwertyczny, nie stronił później od ludzi w takim stopniu jak Elsa. Myślę, że właśnie między innymi ta więź z rodzeństwem spowodowała, że nie odizolował się od społeczeństwa całkowicie. Elsa była ze swoimi przeżyciami sama – oczywiście, miała wsparcie rodziców, ale oni jednak byli troszeczkę obok tego, co się jej przydarzyło. Rozumieli jej ból, starali się ją wspierać, ale jednak jest to nieco inny rodzaj wsparcia niż ten, którego doświadczali Alex i jego rodzeństwo.  

Zanim zgaśnie iskra to Twoja debiutancka książka. Jak się czujesz z pierwszymi recenzjami? I jakie są Twoje kolejne plany literackie? Wygląda na to, że historia Iris, siostry Alexa, mogłaby zostać rozwinięta…

Czuję się bardzo dobrze, bo dzięki nim widzę, że ta historia pozytywnie rezonuje z czytelnikami – a to było moim celem! Bardzo zależało mi na tym, żeby czytając historię Alexa i Elsy, czuli te wszystkie emocje zamknięte w słowach. Oczywiście, jestem przygotowana na to, że nie wszystkie recenzje będą całkowicie pozytywne, ale do tych nieco bardziej negatywnych podchodzę raczej na spokojnie – traktuję je jako cenne źródło informacji na przyszłość. Mój warsztat też może się dzięki nim rozwijać.

Jeśli zaś chodzi o plany literackie, są one długofalowe. Historia Iris jest już spisana od dawna, obecnie bez pośpiechu pracuję nad autopoprawkami, żeby doprowadzić ją do finalnego kształtu. Mam nadzieję, że również będzie mogła ujrzeć światło dzienne w wersji papierowej. A jeśli mówimy o siostrze Alexa, to nie możemy też zapomnieć o Holdenie! Oprócz tego jest kilka innych historii na mniej lub bardziej zaawansowanym etapie pisania, które też chciałabym kiedyś zobaczyć na półce.

Książkę Zanim zgaśnie iskra kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.