Wszystkie decyzje wynikały z poczucia wolności. Wywiad z Feliksem Falkiem

Data: 2025-12-22 13:57:25 Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Wszystkie decyzje wynikały z poczucia wolności. Wywiad z Feliksem Falkiem z kategorii Wywiad

– Nie poddawałem się autocenzurze – mówi Feliks Falk, reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta i dramatopisarz. Współautor (z Małgorzatą Niezabitowską) książki Na wzburzonych falach opowiada o pracy zgodnie z własnym poczuciem wartości, o filmach tworzonych mimo ograniczeń oraz o przekonaniu, że ważniejsze są pomysły i bohater, a nie teza.

Na początku książki mówi Pan, że nadszedł moment, by wypełnić luki w wieloletniej przyjaźni. Które z tych luk okazały się dla Pana najważniejsze po zakończeniu rozmów?

Myślę, że Jej współpraca z tygodnikiem „Solidarność” po rejestracji Związku i Jej artykuły wbrew ówczesnej polityce Tadeusza Mazowieckiego.

Wspomina Pan, że w stanie wojennym nie dało się robić filmów. Czy moment podjęcia tej decyzji pojawił się nagle, czy dojrzewał w Panu przez dłuższy czas?

To był efekt stanu wojennego i etyki. Nie należało wtedy robić filmów.

Wyjazd do USA dał Panu dystans do sytuacji w Polsce. Co było dla Pana najcenniejsze w tym spojrzeniu po powrocie?

Nabrałem energii do tworzenia. Chwilowo sztuk i scenariuszy.

Opowiada Pan o presji środowiska, cenzurze i trudnościach twórczych. Czy któryś z tych okresów miał szczególny wpływ na Pana kolejne decyzje filmowe?

Raczej nie. Nie poddawałem się autocenzurze.

Wspomina Pan filmy, które powstawały mimo oporu i ograniczeń. Czy jest projekt, który najbardziej symbolizuje dla Pana to robienie wbrew wszystkiemu?

Tworzenie to pewien proces, często pracuje się intuicyjnie. I ważniejsze są pomysły i bohater, a nie teza.

W latach dziewięćdziesiątych przeszedł Pan do roli osoby zarządzającej firmą produkcyjną. Jak ten etap zmienił Pana zawodowo?

Raczej nie zmienił, bo w tym czasie również zrealizowałem filmy i serial. A komercyjność projektu stała się trochę ważniejsza. Ale do pewnych granic.

W książce mówi Pan o wolności wewnętrznej. Czy jest sytuacja z Pana życia, która szczególnie potwierdziła, że to podejście rzeczywiście działa?

W zasadzie wszystkie decyzje wynikały z poczucia wolności. Wolność wyboru, wolność wypowiedzi. Nie pamiętam, żebym coś robił pod przymusem.

Podkreśla Pan, że krytycy potrafią zniechęcić do filmu jeszcze przed premierą. Co pomogło Panu zbudować pewność, by mimo takich reakcji realizować własne tematy?

Zawsze tworzy się zgodnie z własnym poczuciem wartości. Nigdy nie pracuje się pod krytyków. Nie zawsze końcowy produkt jest odbierany zgodnie z intencją twórcy. I tak jest do dzisiaj.

W rozmowie o realiach lat osiemdziesiątych wspomina Pan o filmach, które przepchnięto mimo ograniczeń i o tych, które przepadły. Jak Pan dziś interpretuje tamten moment historii kina w Polsce, kiedy twórczość zależała od decyzji władz i nastrojów  politycznych?

Raczej mówiłbym o końcu lat siedemdziesiątych i początku 80-tych, bo stan wojenny reaktywował cenzurę. Powstało wtedy wiele filmów o czasach stalinowskich, które w 1982 roku poszły na półkę, w tym mój Był jazz. To były mocne filmy i chyba najlepsze w ostatnich dekadach. A wcześniej opanowaliśmy język metafory i aluzji, które przemawiały do ludzi bardziej niż reportaże w telewizji. W ten sposób udawało się przemycać różne podteksty, które dla władz i cenzury były do przyjęcia.

Książkę Na wzburzonych falach kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.