– Uważam, że można śmiać się absolutnie ze wszystkiego. Wywiad z Jackiem Getnerem

Data: 2021-03-04 15:23:54 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet

– Często przez śmiech można pokazać dużo więcej niż przez utwór poważny i ciężki – mówi Jacek Getner, scenarzysta, autor komedii kryminalnych. O kobietach, psychologii i o wymarzonym miejscu na wakacje rozmawiamy przy okazji wydanej niedawno powieści Podejrzany jak diabli (Wydawnictwo Lira).

Przeczytałam „Podejrzanego jak diabli” i od razu zapragnęłam wyjechać do Lodowca. Ale, oczywiście, nie dlatego, że tam mordują… Taki spokój jak w tym zakątku Suwalszczyzny, to prawdziwy cud.

Ten pensjonat istnieje naprawdę, choć faktycznie raczej tam nikogo nie mordują. Ale zatrzymał się tam kiedyś lodowiec, stąd wymyślona nazwa tego miejsca.  Lecz rzeczywiście w tym zakątku Polski wciąż bardzo często panuje niezwykły spokój. Gdy przyjechałem po raz pierwszy na Suwalszczyznę, a byłem już wtedy dorosły, to pomyślałem, że jest tu tak fajnie, jak na Mazurach za mojego dzieciństwa, gdy spało się pod namiotem a w okolicy był tylko jeden sklep. Ale pisząc kryminał, nie mogłem tej sielskości nie zburzyć jakimś morderstwem.

Teraz się rozmarzyłam… Pamiętam Mazury bez tej „światowości”, takie czystsze i bardziej swojskie. Trzeba było mieć charakter, żeby jeździć pod namiot! Przydarzyło się Panu coś ciekawego na takich wakacjach?

Takie wakacje składały się z serii różnych ciekawych zdarzeń, ale najważniejszy pozostał w nich klimat beztroski, nie do odtworzenia w dorosłym życiu. Po prostu ryby, grzyby, pływanie w jeziorze i codziennie rano o dziewiątej sygnał „Lata z radiem”, który rozbrzmiewał na całym polu namiotowym. I mnóstwo kolegów, z których najlepiej zapamiętałem niejakiego Gracjana, który chwalił się mojej mamie, że ma dłuższe ręce ode mnie. – Bo Jacek, proszę pani to ma takie ręce… – Tu stawał na baczność z rękoma wzdłuż ciała. – A ja takie! – Przechylał się na bok i końcówką dłoni dotykał kolan. Na szczęście żadne zbrodnie nie miały wstępu na te pola namiotowe.

No właśnie – wysyła Pan bohaterów na wakacje i zapewnia im „urlop życia”. Tymczasem od razu trafia się trup, cała plejada szalonych wczasowiczów i na dodatek na pogodę nie ma co liczyć. Dla kogoś, kto ma w sobie choć maleńką żyłkę awanturniczą, okoliczności nie mogły być chyba bardziej sprzyjające?

Lubię, gdy w książce dużo się dzieje i nie ma lania wody. Dlatego od razu staram się wrzucać bohaterów w wir wydarzeń, nie dając im chwili oddechu ani spokoju.

fot. Maciej Zienkiewicz

Spróbujemy na poważnie: czy podkomisarz Rafał Martuś naprawdę liczył na to, że jego ukochana, dyrektor międzynarodowej korporacji, pozwoli innej kobiecie na przejęcie śledztwa i przy okazji… No, bądźmy szczerzy, nie chodzi tylko o to, kto szybciej dopadnie sprawcę. Kobiety podjęły walkę o Martusia?

Myślę, że na to nie liczył, ale znalazł się w potrzasku, z którego jakoś próbował wybrnąć. A mężczyźni, w przeciwieństwie do kobiet, niezbyt szybko orientują się, że ktoś zabiega o ich względy. Dlatego podkomisarz żyje raczej w przekonaniu, że chodzi o zwykłą rywalizację między współczesnymi kobietami sukcesu: która pierwsza rozwiążę zagadkę morderstwa.

To dobrze, że nasz podkomisarz dokształca się w kwestii kobiet. A powinien, bo ma już (jak pada w tekście) zaczątki starokawalerszczyzny. Czyta ciekawy podręcznik. Coś Pan zapewne o tej książce może powiedzieć, chętnie poznam…

Ta książka to poradnik Jak zrozumieć i przeżyć z kobietą napisany przez niejakiego Getnera. Tak naprawdę książka jest na razie projektem koncepcyjnym i istnieje tylko rozdział Jak przeżyć zakupy z kobietą. Na pozostałe mam tylko wstępne pomysły, ale myślę, że trzeba jeszcze wielu lat studiów nad istotą kobiecości, aby udało mi się je stworzyć.

Wynika z tego, że kobiety nie da się zrozumieć. Tu trzeba doświadczenia kilku pokoleń. A może to mężczyźni komplikują sprawy?

Oni chyba za bardzo starają się je uprościć. A to nie takie łatwe. Kobiety są zwykle dużo bardziej skomplikowanymi istotami od mężczyzn. Dlatego wszelkie próby oparcia relacji i świata na zasadach wziętych z logiki matematycznej są z góry skazane na niepowodzenie. I to dobrze, bo świat byłby nudny, gdyby jego regułami kierowała wyłącznie logika. Żeby go zrozumieć, trzeba większą uwagę przykładać do uczuć i emocji, a z tym wśród mężczyzn nie jest łatwo. 

A czy znajomość ludzkiej psychiki wystarczy, aby rozwikłać także zbrodnię?

W większości przypadków myślę, że tak. Przecież zbrodnia zwykle najpierw rodzi się w naszej głowie, a dopiero potem przybiera realną postać. Dlatego znajomość ludzkiej psychiki, czy też wręcz pewnych schematów zachowania, pozwala rozwikłać wiele zagadek kryminalnych.

Żeby nie było tak przesadnie akademicko, śmiejemy się trochę z narratorem z przygód zabawnego podkomisarza i jego przyjaciółek. Ale przyznam Panu, że najzabawniejsze w powieści są nazwiska. Jak je Pan wymyśla? Nazwisko Martuś nachalnie kojarzy mi się z Martusią, bohaterką powieści Joanny Chmielewskiej. W sumie nie tylko on…

Dawniej, gdy brakowało mi jakiegoś nazwiska, szedłem na cmentarz i tam je znajdowałem…

Teraz to mnie Pan zaskoczył! Ale właściwie – dlaczego nie?

Cmentarze to rezerwuary fantastycznych nazwisk, często niezwykłych a co istotne – prawdziwych. To czyni postacie bardziej autentycznymi. Teraz korzystam raczej ze zdobyczy najnowszej techniki i mojego dziesięcioletniego syna, z którym zawarłem spółkę autorską. Regularnie badamy stronę, gdzie można znaleźć wszystkie nazwiska z naszego kraju i te bardziej odpowiednie odkładamy do naszej bazy. A gdy zaczynam pracę nad następną książką, opisuje mu pokrótce bohaterów, a on z tej bazy dobiera im nazwiska.

Ma Pan jakieś ulubione?

W Podejrzanym jak diabli to chyba są Mrówczyńscy, czyli rodzinka z trójką niesfornych i trudnych do opanowania dzieci.

W Pańskiej powieści fabuła mota się i plącze niczym żyłka wędkarska. Piętrzy się przez to ładunek komizmu, choć w sumie, na zimno, czy wypada się śmiać ze zbrodni?

Uważam, że można śmiać się absolutnie ze wszystkiego i z tej zasady korzystam w tym, co piszę. Często przez śmiech można pokazać dużo więcej niż przez utwór poważny i ciężki. Dodatkowo nie bez znaczenia jest fakt, że komedia daje możliwość dotarcia do szerszego grona odbiorców i pokazania im tego i owego, na co w innym wypadku nie zwróciliby uwagi. Tę zasadę wykorzystałem jakiś czas temu, pisząc sztukę Klinika dobrej śmierci, czarną komedię o eutanazji. W trakcie jej oglądania widzowie zaśmiewali się do rozpuku i dopiero w ostatniej scenie pokazywałem im, z czego tak naprawdę się śmieją. Dlatego z teatru wychodzili w ciszy i skupieniu. Śmiechem nie zabiłem powagi tematu, a jedynie sprawiłem, że na tak lekką rzecz widzowie przychodzili chętniej.

Nie zdradzimy zakończenia, ale możemy powiedzieć, że miłość zwycięża. Sprawiedliwość też. A jednak zostawia Pan otwarte drzwiczki do dalszych komplikacji.

To prawda. Ostatnia scena, z pozoru sielankowa, stanie się początkiem komplikacji, które zaowocują śledztwem w „Podejrzanym bez dwóch zdań”, gdy pewien pan zostanie uduszony swoim krawatem w różowe słonie.

Ma Pan taki krawat?

Nie mam. Z natury jestem konserwatystą, dlatego też cały mój ubiór jest raczej stonowany i klasyczny. Całe pokłady wewnętrznego szaleństwa oddaję swoim bohaterom.

Książkę Podejrzany jak diabli kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje