Nadal uczymy się historii napisanej przez mężczyzn dla mężczyzn. Wywiad z Katarzyną Hewą
Data: 2025-07-18 13:41:20
– Chciałam oddać hołd kobietom, które odważyły się żyć inaczej. Utalentowanym kobietom, które świadomie nie wyszły za mąż, nie miały dzieci, – co było uznawane za skandaliczne i nadal jest – jak Jane Austen czy Emily Dickinson. Kobietom, które zostały matkami, ale wiedziały, że niespełniona potrzeba bycia kimś jeszcze dla siebie samej będzie udręką, więc postanowiły realizować się wbrew wszelkim trudnościom – Toni Morrison, Elizabeth Gaskell. Ale najbardziej ta książka jest hołdem dla kobiet jak Sofia Tołstoj – obdarzonym ogromnym talentem, który został pogrzebany w cieniu mężczyzny skupionego wyłącznie na własnej wielkości – mówi Katarzyna Hewa, autorka książki Bestia i pani Róża.
Rozalia Listewska jest kobietą wyprzedzającą swoją epokę. Czy jej walka o niezależność ma sens?
Oczywiście. Rozalia zdaje sobie sprawę ze swoich możliwości i ogromnych pokładów energii, które w sobie nosi. Jest bogata, pełna pasji, nie zważa na konwenanse i wierzy, że upór uwolni ją ze sztywnego gorsetu utartych schematów. Ma świadomość, że inny świat – bardziej przychylny kobietom – jest tuż za rogiem. I chce po niego sięgnąć.
Jan Konrad Modrzewski to postać pełna sprzeczności. Jest opiekuńczy, a zarazem kontrolujący. Czy w XIX wieku taki mężczyzna miał szansę dostrzec w kobiecie partnerkę, a nie jedynie powierzoną pod opiekę?
Najlepszym przykładem mężczyzny, który dostrzegł w żonie partnerkę równą sobie, był mąż Marii Skłodowskiej-Curie. I nie był to odosobniony przypadek. Jan Konrad również widzi w Rozalii kogoś więcej. Boi się jednak ostatecznie ustąpić. To mogłoby wywrócić jego światopogląd do góry nogami, a na to, jak wielu mężczyznom w jego epoce, po prostu brakuje mu odwagi.
W książce bardzo wyraźnie wybrzmiewa temat konwenansów społecznych i roli kobiet w XIX wieku. Czy któraś z drugoplanowych postaci stała się dla Pani szczególnie ważnym głosem w tym dialogu o kobiecej wolności?
Tak – Klara, przyjaciółka i służąca Rozalii. Kobiety z niższych sfer również cierpiały z powodu społecznego ostracyzmu. Były narażone na przemoc i agresję za złe sprawowanie, a – w przeciwieństwie do pań z wyższych warstw – nie miały się do kogo zwrócić po pomoc. Ich losem nie interesowały się żadne instytucje.
Między Rozalią a Janem aż iskrzy. To przyciąganie bardziej im służy, czy jednak utrudnia budowanie relacji?
To miecz obosieczny. W tej relacji oboje chodzą jak po rozżarzonych węglach. Grają w kto pierwszy mrugnie, nikt nie chce ustąpić nawet na milimetr, a co dopiero przyznać się do uczuć. Te szarady paradoksalnie demaskują ich najbardziej.

Historia Rozalii to nie tylko romans, ale też opowieść o stracie i samotności. Jak te motywy kształtują jej decyzje i postrzeganie Jana Konrada?
Rozalia wcześnie straciła matkę i była wychowywana dość lekko. Wierzyła, że kochający ojciec zawsze przy niej będzie. Gdy go traci, nie ma czasu, by uświadomić sobie skalę zmian. Jan Konrad w pewnym sensie zapełnia pustkę, jaka się w niej tworzy.
W powieści Kraków końca XIX wieku przykuwa uwagę. Jak budowała Pani swój świat przedstawiony?
Rozalia odwiedza Stare Miasto tylko raz i jest nim zachwycona. Niestety, nawet tam potrafi narobić ambarasu (śmiech). Skupiłam się jednak przede wszystkim na warstwie społecznej. Pokazuję środowisko bogatych fabrykantów, robotników oraz służby, która szukała zarobku w domach ziemian. W tej powieści to ludzie są najważniejsi.
Czy uważa Pani, że historia Rozalii i Jana Konrada mogłaby się wydarzyć także współcześnie – z podobnymi przeszkodami, choć w innej formie?
Oczywiście. Takie historie dzieją się cały czas. Próby pogodzenia różnych wartości i światopoglądów w związkach to temat wiecznie żywy. Tak samo jak ignorowanie potrzeb kobiet, spychanie ich na dalszy plan, powielanie stereotypów. Nadal uczymy się historii napisanej przez mężczyzn dla mężczyzn.
Jak ocenia Pani dylematy Rozalii związane z jej marzeniami o nauce i literaturze? Czy w jej uporze dostrzega Pani więcej buntu czy lęku przed podporządkowaniem?
To nie bunt ani kaprys, choć z dzisiejszej perspektywy może tak wyglądać. Rozalia została wychowana na ozdobę przyszłego męża, ale jej temperament żąda wyzwań. Chce się sprawdzić, przekroczyć granice. Nie chodzi tylko o niechęć do podporządkowania – ona chce zwyciężać, czerpać z życia satysfakcję i nie godzić się na półśrodki. Pytanie tylko, ile będzie musiała poświęcić.

Powieść porusza kwestie emancypacji kobiet w czasach, gdy były one sprowadzane do roli żon i matek. Czy chciała Pani w ten sposób oddać hołd kobietom, które odważyły się myśleć i żyć inaczej?
W stu procentach. Utalentowanym kobietom, które świadomie nie wyszły za mąż, nie miały dzieci, co było skandaliczne i nadal jest, jak Jane Austen czy Emily Dickinson. Kobietom, które zostały matkami, ale wiedziały, że niespełniona potrzeba bycia kimś jeszcze dla siebie samej będzie udręką, więc postanowiły realizować się wbrew wszelkim trudnościom – Toni Morrison, Elizabeth Gaskell. Ale najbardziej ta książka jest hołdem dla kobiet jak Sofia Tołstoj – obdarzonym ogromnym talentem, który został pogrzebany w cieniu mężczyzny skupionego wyłącznie na własnej wielkości.
Rozalia i Jan Konrad mają zupełnie różne wizje życia. Czy uważa Pani, że prawdziwa miłość może przetrwać tak głębokie różnice światopoglądowe?
Ktoś musi ustąpić. Ludzie często zmieniają swoje poglądy, muszą jedynie odrzucić butę i spróbować opuścić własną bańkę bezpieczeństwa. Odarcie się ze starych przekonań i próba zmiany potrafi być bolesnym doświadczeniem, ale to ona często ratuje relacje.
Zakończenie książki pozostawia wiele pytań i otwiera drogę do kontynuacji. Czego możemy się spodziewać?
W drugim tomie nadal przyglądamy się relacji Jana i Rozalii. Dramatyczne losy Klary poruszą serca, a nowa postać – Feliks Gustaw Doronin – wprowadzi zamęt w posiadłości naszej pary.
Zemsta, intrygi i kremówki!
Książkę Bestia i pani Róża kupicie w popularnych księgarniach internetowych: