– W trudnych chwilach zawsze uciekam w wyobraźnię. Wywiad z Laurą Potarzycką

Data: 2025-10-21 14:38:21 Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla – W trudnych chwilach zawsze uciekam w wyobraźnię. Wywiad z Laurą Potarzycką z kategorii Wywiad

– Powieść Na kolana nie miała być kryminałem, tylko historią dochodzenia do prawdy, opowieścią o śledztwie. To historia o ludziach mierzących się z własnym cieniem, o ludziach potrzebujących akceptacji i – przede wszystkim – pomocy, która jednak nie nadchodzi. Zamiast tego moi bohaterowie napotykają nowe problemy i ulegają kolejnym wątpliwościom – mówi Laura Potarzycka, autorka książki.

W powieści Na kolana brutalna napaść na żonę komisarza staje się punktem wyjścia dla historii, która odsłania znacznie szerszy obraz przemocy i traumy. Chciała Pani pokazać, jak jedno wydarzenie potrafi uruchomić lawinę dawnych krzywd i sekretów?

Na kolana miało być lekturą ciężką, duszną i skłaniającą do refleksji, nie pozostawiającą czytelnika obojętnego na przemoc i traumę. Zmuszającą do analizowania własnych zachowań, a – przede wszystkim – do ich zmiany względem drugiego człowieka. Napaść na żonę komisarza jest wydarzeniem otwierającym opowieść, ale nie pierwszym, ponieważ już na początku staje się konsekwencją lęków przed własnym cieniem. Okrucieństwo nie rodzi się tylko z fizycznej napaści, ale również, co przedstawiłam w różnych fragmentach, z przemocy rówieśniczej, poszukiwania akceptacji i wpływu wynaturzonego środowiska na dalsze wybory.

Na kolana to przestroga. Ufamy. Ale komu? Czy wchodząc do gabinetu specjalisty, wiesz, z kim masz do czynienia? Czy obdarzając pochopnym zaufaniem na przykład znajomego, przyjaciela, rozmyślasz nad przyszłością i nad tym, która z tajemnic zostanie przeciwko tobie wykorzystana? Wydawać by się mogło, że człowiek skazany jest na pewien los i nie może go już odmienić, ponieważ w niektórych scenariuszach siedzimy wszyscy. Każdy wybór pociąga za sobą skutki. W mojej powieści zbyt łatwo przychodzi podejmowanie złych wyborów, mimo że poprzedzają je głębokie rozterki. To dla czytelnika powinno być zastanawiające.

Dom dziecka, który spłonął przed laty, jest w powieści miejscem symbolicznym. To właśnie tam giną dziewczęta, a tropy prowadzą do zapomnianych spraw. Jakie, Pani zdaniem, to miejsce ma znaczenie dla całej opowieści?

Przystanek, a na nim dwoje obejmujących się ludzi. Miejsce, które spowodowało, że narracja głównego bohatera powstała na fundamentach absurdu i właśnie przez ten absurd doszło do tragedii.

Komisarz Mongiałło jest nie tylko śledczym, ale też mężem ofiary. Pełni dwie role: policjanta i człowieka zranionego. Jak zmienia się jego spojrzenie na świat, gdy śledztwo zaczyna dotyczyć jego własnego życia?

Komisarz Mongiałło uznaje tę sprawę za priorytetową, taką, której nie można umorzyć. W tym wszystkim przeszkadza jego emocjonalne zaangażowanie, a nierozliczona przeszłość i ciągłe napełnianie balonika powoduje, że musi odreagować. W historii ważniejsze są jego domysły, wręcz urojenia niż badane dowody, a argumenty nie są w stanie zmienić wyobrażenia. Mongiałło nie tylko krzywdzi się psychicznie, ale dla rozładowania napięcia dokonuje też aktów przemocy na własnym ciele. Widzi świat cały czas tak samo, ponieważ wierzy, że to inni są winni, nie on. Myślę, że mój bohater sam ze sobą czuje się źle, a jego dramat trwa – w nieszczęściu i, co może być dla niektórych uciążliwe, również w szczęściu.

Sierżant Damian Kurka to zupełne przeciwieństwo Jacka. Ich relacja ma w sobie napięcie i emocjonalną głębię. Jak ta różnica między nimi wpływa na przebieg śledztwa?

To najlepsi przyjaciele na świecie. Proszę zauważyć, że mimo krzywd, nigdy od siebie nie odchodzą. Zawsze są, bliżej lub dalej, ale jednak obok siebie. Oczywiście, różnią się bardzo. Charakter Mongiałły nadaje tempa całej opowieści, a spokój i opanowanie sierżanta sprawia, że czytelnik może odpocząć od postaci komisarza.

Nie mogę ukryć, że ja, Laura Potarzycka, autorka powieści, jestem osobą energiczną, pełną życia i entuzjazmu i sama szukam w życiu balansu. Podejmuję szybko decyzje, nie lubię nudy i stagnacji, dlatego zapraszam do swojego otoczenia osoby spokojne i wyważone. Taką właśnie relację miało odzwierciedlać Na kolana, by postaci nie były przebodźcowane, ale mogły złapać stabilny grunt i by była w tym jakaś harmonia.

W powieści pojawia się motyw granicy między ofiarą a katem. Czy czytelnik może odnieść wrażenie, że ta linia w pewnym momencie całkowicie się zaciera?

Mongiałło jest człowiekiem z problemami emocjonalnymi i uważa, że to świat uwziął się na niego. Jego zachowania są narcystyczne. Kieruje się egoizmem i chęcią udowodnienia, że w całej tej sytuacji to on jest ofiarą. Należy również zauważyć, że nie staje się on osobą współczującą i wspierającą, wręcz przeciwnie Nie tylko w głównym bohaterze można dojrzeć to zatarcie. Weźmy pod uwagę piękną, niewinną dziewczynkę, która przez brak akceptacji staje się wulgarna, a nawet rozwiązła, bo właśnie w taki sposób ktoś kiedyś ją potraktował. Przerodziła się w kogoś, kim nigdy nie chciała być. Każdy z nas znajdzie się w sytuacji i miejscu, które sprowokuje go do pewnych zachowań, a po tygodniach, miesiącach i latach powie, że gdyby nie tamto wydarzenie, byłby zupełnie innym człowiekiem. Myślę, że w ludziach (może nie wszystkich) siedzi taka chęć rewanżu. Nikt nie chce czekać na tę karmę, która rzekomo ma powrócić. Dążymy zazwyczaj do wyrównania rachunków, nie myśląc o tym, że powielamy zachowania naszych katów.

Książka porusza temat przemocy, ale też milczenia i bezradności wobec krzywdy. Czy w świecie powieści Na kolana w ogóle istnieje możliwość oczyszczenia albo przebaczenia?

Na pewno tkwienie w kołowrotku rozważań na zaprzeszłe tematy zamyka nas w więzieniu, z którego nie umiemy się wydostać. Przepuszczając przez umysł wielokrotnie doznane krzywdy, utrwalamy je w sobie. Wiesz, dlaczego nie potrafimy unieść się ponad kryzys? Nie dopuszczamy do siebie, że niektóre sytuacje sprowokowaliśmy sami. Ból nie wynika z tego, że nas skrzywdzono, tylko z tego, że to my pozwoliliśmy na to, co nas spotkało. Posłużę się tutaj cytatem:

– Wybacz sobie. Każdy wyrok się kiedyś kończy.

– Nie mój, bo ja nie wiem, jak sobie darować.

Doskonałym przykładem na istnienie możliwości wybaczenia w Na kolana jest Krystyna Mongiałło, która mimo wszystko nadal ma nadzieję, a ja wierzę, że moi bohaterowie znajdą drogę do siebie.    

Wspomnienia młodej dziewczyny to ważna część opowieści. Z recenzji wynika, że ten wątek ma w sobie coś intymnego i surowego. Jaką prawdę o świecie pokazują jej wspomnienia?

Czasami bywamy tak głupi, że nasza rozrywka może stać się tragedią dla kogoś innego. Jak już wspomniałam, Na kolana ma być również przestrogą i wskazaniem na fakt, że powściągliwość, cierpliwość i ograniczone zaufanie mogą ustrzec nas przed konsekwencjami ryzyka, jakie chcemy podjąć.

Świat staje bardziej brutalny, potrzebujemy coraz więcej i szybciej. Chcemy przekraczać granice, przestajemy liczyć się z innymi. W Na kolana zostało nadszarpnięte zaufanie, zburzono prawo do intymności. Tu nachodzi mnie też refleksja, że przemoc stosują ludzie coraz młodsi, bo taki mają przykład. Na kolana to książka o tajemnicach, ale w prawdziwym życiu zachęcam do wyzbycia się wstydu i zgłaszania przemocy odpowiednim instytucjom. Milczenie pozwala na kontynuowanie patologicznych zachowań. Należy również pamiętać, że słabi ludzie gromadzą się w grupy, by zniszczyć silniejszego. Nigdy nie należy się w takich sytuacjach poddawać – zawsze istnieje rozwiązanie i na pewno nie jest to rozwiązanie ostateczne. Rodzice powinni uczyć dzieci, że w takich kwestiach tajemnic nie ma.    

Język w Pani książce jest z jednej strony dosadny, z drugiej – pełen emocji i bólu. Czy taki sposób opowiadania był potrzebny, by oddać rzeczywistość, w jakiej dorastają bohaterowie?

Pochodzę z niezamożnej rodziny, z miejsca, w którym świat epatował brutalnością. To jest mój język. Dosadny, bo wielkie rzeczy wymagają wielkich słów. Jak inaczej pokazać, że mimo iż mamy piękne domy, wspaniałe rodziny i szybkie samochody, istnieje świat obskurny, który rządzi się innymi prawami niż byśmy chcieli? To jest życie – szare i smutne. Pamiętam, jak osoby pochodzące właśnie z takich wrocławskich podwórek, po przeczytaniu pierwszego rozdziału Mała dziewczynka, pisały do mnie, że mają swoje dzieciństwo przed oczami. To właśnie z brudem i szarością kojarzy im się ten biedniejszy Wrocław i wręcz czują ten zaduch, który starałam się oddać w mojej powieści. Uważam, że powieść Na kolana jest naprawdę obciążająca – i taka właśnie miała być, a mój obrazowy styl miał dotykać emocji dosadnie i dotkliwie. Kto, siedząc na trzepaku, nie wdychał kurzu z nieporośniętej trawą ziemi, otoczonej starymi kamienicami, ten powie, że to za dużo dla niego. 

W książce mocno wybrzmiewa motyw bezsilności. Czy to właśnie bezsilność jest emocją, która najbardziej definiuje bohaterów?

Tak. Dużo tam bezsilności. Najłatwiej powiedzieć, że nie należy przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu. Tylko jak zrobić to w praktyce? Patrząc też na tekst nieco inaczej, możemy zauważyć, że nie tylko bezsilność definiuje bohaterów, ale też zazdrość, z której to wszystko powstało i miłość, tak bardzo pożądana, a jednak nie zawsze we właściwym czasie i miejscu odnaleziona.

Choć powieść ma formę kryminału, wiele elementów przypomina dramat psychologiczny. Czy zależało Pani, by historia była nie tylko o zbrodni, ale przede wszystkim o ludzkiej psychice i jej ranach?

My, ludzie, wiele skrywamy w swoim wnętrzu. Na kolana to zbrodnia, która tkwi w każdym stworzonym przeze mnie bohaterze. Każdy z nich ujawnia różne emocje, a czytelnik może się z nimi utożsamić lub nie i napisać inny finał swojej historii. Wkurza Cię Mongiałło? Może odnalazłeś w nim swoje cechy. Powieść Na kolana nie miała być tylko kryminałem, historią dochodzenia do prawdy, opowieścią o śledztwie. To historia o ludziach mierzących się z własnym cieniem, o ludziach, którzy potrzebują akceptacji i – przede wszystkim – pomocy, która jednak nie nadchodzi. Zamiast tego napotykają nowe problemy i ulegają kolejnym wątpliwościom. Analizując, możemy podsumować, że życie mogłoby być dużo prostsze.

Ostatnie strony książki zostawiają czytelnika z poczuciem niedosytu i pytaniami o dalsze losy postaci. Czy będzie kontynuacja?

O tak. Muszę przyznać, że trochę liczyłam na to, że ktoś powie: Laura, jak mogłaś mi to zrobić? Postać Jacka Mongiałły jest wielowymiarowa i można tu jeszcze dużo namieszać. Pisać uwielbiam, a w trudnych chwilach zawsze uciekam w wyobraźnię, ale na odwagę, by moje pisarstwo poddać ocenie, zdobyłam się dopiero teraz. Wywołuję niedosyt, by zostawić otwartą furtkę do tego, co rodzi mi się w głowie.   

Książkę Na kolana kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.