Przez sny można poznać samego siebie. Wywiad z Marzeną Orczyk-Wiczkowską

Data: 2023-06-01 08:58:37 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Myślę, że przyglądanie się snom daje możliwość wejścia w tę część naszej psychiki, z którą na co dzień się nie komunikujemy. Właśnie tam, głęboko w nieświadomości, bohaterka mojej książki zamknęła prawdę o swojej przeszłości. Do tej prawdy Barbara dochodzi jednak powoli, stopniowo uwalniając zawartość wszystkich zamkniętych szufladek pamięci, w czym pomagają jej między innymi sny – mówi Marzena Orczyk-Wiczkowska, autorka książki Basiula.

Kobieta pod przykrywką w latach 30. Policjantka przybywa do letniska Basiula. Skąd pomysł? Bo jest niezwykły! A wiem, że sporo źródeł przejrzałaś.

Pomysł przyszedł mi do głowy podczas oglądania pocztówek dawnej Basiuli. Obraz zapomnianego, niegdyś tętniącego życiem letniska na tyle mocno zadziałał na moją wyobraźnię, że postanowiłam na nowo powołać je do życia na kartach powieści. By móc odtworzyć je takim, jakim było, oglądałam archiwalne mapy, szukałam wzmianek w przedwojennej prasie oraz współczesnych opracowaniach. Stopniowo z niewyraźnego i intuicyjnego pragnienia stworzenia opowieści retro zaczęły się wyłaniać kluczowe założenia fabuły, pojawiła się także główna bohaterka, policjantka Barbara Raszewska. Wątek podwójnego śledztwa, które prowadzi starsza przodownik – w związku z tym, iż rzeczywiście w owym czasie dochodziło do częstych kradzieży w tamtej okolicy oraz z uwagi na osobę kontrowersyjnego duchownego, Andrzeja Huszny, prowadzącego na terenie Basiuli swój pensjonat – wydał mi się dobrym zamysłem fabularnym.

Lata 30. XX wieku mają w sobie jakiś szczególny czar. Jeszcze daleko do wojny, życie wydaje się jakieś prostsze, choć to może złudzenie. A klimat letniska jeszcze mocniej to wrażenie podbija. Pisząc tę powieść, czułaś klimat wypoczynku? Leniwego lata?

Tak, mogę powiedzieć, że pisałam Basiulę w wakacyjnym nastroju, mimo że pracę nad powieścią rozpoczęłam w grudniu, a więc w czasie, w którym trudno o klimat leniwego lata. Tworzenie tego projektu sprawiało mi dużą przyjemność i pobudzało wyobraźnię. Niektóre z fragmentów jeszcze długo po napisaniu wracały do mnie – były to bardzo sugestywne obrazy. Odnośnie lat trzydziestych – to, oczywiście również czasy kryzysu, stopniowo gęstniejącej atmosfery na arenie międzynarodowej (co też trochę przebija z dialogów), jednak bez względu na czasy, ludzie podczas urlopu szukają wytchnienia – tak było wtedy, tak jest obecnie. I ja pozwoliłam moim bohaterom, by cieszyli się tą letniskową atmosferą. Oczywiście do czasu, bo przydarzają się podczas turnusu niektórym z nich również sytuacje mało przyjemne, by nie powiedzieć dramatyczne.

Powiedziałam, że do wojny daleko, ale rodzina Barbary przecież jej doświadczyła… Na dodatek ona sama doznała stresów i bolesnych strat. Dałaś swojej bohaterce naprawdę duży bagaż… Jako psycholożka patrzysz na takie cierpienie inaczej? Z większą uważnością, zrozumieniem?

Odpowiem tak – tworząc bohaterów, staram się, by byli pełnokrwiści i psychologicznie wiarygodni. Patrzę na nich jak na realnych ludzi, zastanawiam się, jak mogliby zareagować w różnych sytuacjach. To jest ciekawe, tym bardziej, że mimo wszystko to ja ich kreuję, a jednocześnie przyglądam się im z ciekawością, tak jakby byli kimś mi nieznanym, kimś spoza mnie samej. I faktycznie, Barbara nie ma lekko. Nosi w sobie ślady traum z przeszłości, tak jak my wszyscy zresztą.

Czy znasz w Polsce jakieś letniska? Wciąż istnieją? I za co Polacy kochali je kiedyś aż tak bardzo?

Z przedwojennych miejscowości, które do tej pory zachowały swój letniskowy charakter, mogę wymienić pobliski Ojców, w którym często bywałam jako dziecko. W międzywojniu popularny wśród mieszkańców Zagłębia był również Okradzionów (dzisiaj to dzielnica Dąbrowy), wyjeżdżały tam dzieci na kolonie oraz tłumnie przybywali letnicy na wywczasy. Z bardziej znanych miejsc kojarzonych jako typowe letniska warto wspomnieć o Otwocku i Falenicy, działały też kurorty: Krynica, Zakopane, Iwonicz czy Sopot, modne i dzisiaj.

Barbara Raszewska to kobieta ambitna. Choć jako policjantka nawykła do oglądania okropieństw, to jednak wciąż szokuje ją ciemna strona ludzkiej natury. Czy w tym zawodzie można się na to uodpornić?

Myślę, że długoletnie wykonywanie zawodów takich jak lekarz czy policjant może przyczynić się do naturalnej desensytyzacji, jednak wszystko zależy od indywidualnej wrażliwości i sposobów radzenia sobie z codziennym stresem zawodowym danej osoby. Co do Barbary, wydaje się ona kobietą silną, zasadniczą, jednak to tylko pozory. Pod fasadą zasadniczej i opanowanej funkcjonariuszki kryje się druga Barbara – kobieta wrażliwa, doświadczona przez los, która w swoim życiu przeszła zbyt wiele, by mogła spać spokojnie.

Na letnisku w Basiuli nie ma telewizji, internetu. Zostają więc rozmowy towarzyskie, spotkania, plotki, ale też… wywoływanie duchów. Kiedyś ludzie siłą rzeczy musieli się poznawać, integrować? Z nudy, czy jednak bardziej z chęci?

Dobre pytanie. Być może idealizuję przedwojenne pokolenia, ale chciałabym wierzyć, że jednak z chęci, nie z nudy.

Opowiedz coś więcej o księdzu Andrzeju Husznie, który pojawia się w książce i jest znany właściwie wszystkim. Jak byś go nazwała? Szarlatanem? Wycinki prasowe, które zamieściłaś we wkładce historycznej, potwierdzają jego autentyczność. Czym Cię zafascynował?

To intrygująca, choć kontrowersyjna postać. Przez jednych był uważany za herezjarchę, wichrzyciela i szarlatana, inni traktowali go jak wizjonera, wręcz proroka. Andrzej Huszno, początkowo związany z Kościołem Katolickim, w pewnym momencie postanowił założyć własny kościół. Był on barwną postacią, obdarzoną wielką charyzmą. W Dąbrowie Górniczej w latach dwudziestych w prowadzonych przez niego nabożeństwach oraz wiecach robotniczych uczestniczyły tysiące zwolenników. Huszno był również biznesmenem, zielarzem, sprzedawcą herbat zdrowotnych oraz zielononóżek, wielbicielem luksusowych aut (jeździł fordem limuzyną 1929), mężem i ojcem córki Indry, która swoje egzotyczne imię zawdzięczała jego fascynacji kulturą i mitologią hinduską. W latach swojej działalności przywódca Polskiego Kościoła Narodowego nie miał dobrej prasy. Dziennikarze często pisali o nim w sensacyjnym tonie. Udało mi się dotrzeć do wielu takich artykułów. Z uwagi na swoją działalność przyrodoleczniczą znajdował się też pod obserwacją służb, które usiłowały znaleźć dowody jego nielegalnych praktyk. Warto przy okazji wspomnieć, iż duchowny ten stał się pierwowzorem postaci księdza Kani z Czarnych skrzydeł Juliusza Kadena-Bandrowskiego

Barbara zmaga się z bezsennością, która jest prawdziwą udręką. Ale miewa też sny. Dużo tego w książce, co sprawia, że ten wątek przykuwa uwagę. No właśnie: czy wierzyć snom? Czy dla policjantki to sygnał, czy bardziej zmyłka?

Carl Gustav Jung twierdził, że poprzez sny można poznać samego siebie. I ja myślę, że przyglądanie się snom daje możliwość wejścia w tę część naszej psychiki, z którą na co dzień się nie komunikujemy. Właśnie tam, głęboko w nieświadomości, Barbara zamknęła prawdę o swojej przeszłości. Do tej prawdy dochodzi jednak powoli, stopniowo uwalniając zawartość wszystkich zamkniętych szufladek pamięci, w czym pomagają jej między innymi sny.

Jakie masz dalsze plany literackie? Czy będzie nam dane poznać dalsze losy Barbary? 

Zastanawiam się nad kontynuacją przygód Barbary Raszewskiej, ale nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji w tej kwestii. Obecnie pracuję nad powieścią o roboczym tytule 1981.

Książkę Basiula kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.