Trauma przechodzi z pokolenia na pokolenie. Wywiad z Konradem Makarewiczem
Data: 2025-07-15 14:08:35
– Trauma przechodzi z pokolenia na pokolenie – jak w rodzinnej sztafecie, gdzie kolejne osoby niosą ból, którego nawet do końca nie rozumieją. W Synach jednego ojca pokazuję, że pewne rany nie goją się z upływem czasu, tylko zmieniają formę. Czasem stają się milczeniem, czasami agresją, a nieraz tylko cieniem, który stale za kimś podąża. Nie trzeba wierzyć w moc dziedziczenia traumy – wystarczy się rozejrzeć – mówi Konrad Makarewicz, autor powieści.
Krzysztof i Przemek to bracia wychowani w piekle domowej przemocy. Czy przemoc nigdy nie pozostaje bez konsekwencji?
Nigdy. Uważam jednakże, że skutki mogą być skrajnie różne: dla jednej osoby – trauma, dla innej – impuls do działania. Dzieje się tak, ponieważ nasze doświadczenie jest subiektywne. Rzeczywistość zawsze przepuszczamy przez filtr przekonań, emocji, wcześniejszych doświadczeń. Nawet w przypadku obiektywnie trudnych zdarzeń, takich jak przemoc właśnie, nie ma jednej wspólnej reakcji – każdy człowiek interpretuje i przeżywa je inaczej.
Obaj bohaterowie różnie radzą sobie z przeszłością – jeden ucieka w pracę i sukcesy, drugi buduje azyl w skromnym domu z ukochaną żoną. Ta skrajność pokazuje, że bez względu na wybory, przeszłość zawsze będzie nas piętnować?
Moim zdaniem jest to kwestia indywidualna. Dlatego wypowiem się jedynie w imieniu bohaterów, których powołałem do życia. Bracia niosą brzemię. Obaj nieustannie wracają pamięcią do bolesnych wydarzeń i przeżywają je na nowo. Rozpamiętują swą przeszłość, jakby wierzyli, iż tym sposobem ją zmienią. Brak akceptacji oraz nieumiejętność przebaczenia ciążą im niczym kotwica – zatrzymują ich w miejscu bez względu na obrany kierunek.
Przemek jest postacią niezwykle wrażliwą, zmagającą się z niepełnosprawnością. Miłość żony to jego opoka? Przecież nawet miłość nie wystarcza, by sobie radzić w życiu.
Być może nie każdemu miłość wystarcza, by radzić sobie z życiem, ale mogą być i tacy, dla których to właśnie ona jest najcenniejszym, co posiadają i mogą ofiarować. I nawet wtedy, gdy nie rozwiązuje wszystkich problemów, daje im coś ważniejszego: poczucie sensu, bliskości, bycia dla kogoś. Dla Przemka miłość małżonki to grunt pod nogami – tylko tyle posiada.
W książce pojawia się pies Murzyn. Ma on swój głos. Kim dla Ciebie jest ten bohater? Do czego był Ci potrzebny?
Pies to uosobienie lojalności. Obdarzony psią mądrością, dobroduszny i prostolinijny, staje się czymś więcej niż tylko tłem – poznajemy jego myśli, przeżycia, dzielimy z nim jego niedolę. Można postrzegać go symbolicznie – jako poniewieranego człowieczego towarzysza. Jednocześnie pełni bardzo konkretną funkcję: uwydatnia cechy innych postaci, przede wszystkim jednego z głównych bohaterów.

Krzysztof w pewnym momencie popada w nałogi i destrukcyjne relacje. Twoim zdaniem to było nieuniknione?
W powieści, jak i w życiu, możliwe są różne scenariusze. Za Krzysztofa decyzję podjąłem ja jako autor. W prawdziwym życiu jednak często to automatyzmy i nieświadome mechanizmy kierują naszymi wyborami. Zwolennicy determinizmu twierdzą wręcz, iż wolna wola to iluzja, a człowiek działa pod wpływem zaprogramowanych wzorców, których nie sposób przełamać. W świetle tej wiedzy okazuje się, że niewiele się różnimy od literackich postaci. Mimo wszystko mam nadzieję, że choć nasze wybory bywają ograniczone, to tli się w nas jakaś iskra sprawczości.
Synowie jednego ojca poruszają temat dziedziczenia traumy. Nie wszyscy wierzą w jej „moc". A Ty?
Trauma przechodzi z pokolenia na pokolenie – jak w rodzinnej sztafecie, gdzie kolejne osoby niosą ból, którego nawet do końca nie rozumieją. W Synach jednego ojca pokazuję, że pewne rany nie goją się z upływem czasu, tylko zmieniają formę. Czasem stają się milczeniem, czasami agresją, a nieraz tylko cieniem, który stale za kimś podąża. Nie trzeba wierzyć w moc dziedziczenia traumy – wystarczy się rozejrzeć.
Surowy realizm, dużo emocji – na to stawiasz w swoich książkach. Literatura powinna pozostawiać bez tchu?
Jeśli przyjąć, że surowy oznacza obiektywny i bezstronny, a realizm tyczy się opisywanych przeze mnie emocji, to tak, zgadzam się. Jednak jest to wyłącznie pierwszy plan, który dla mnie – może zabrzmi to paradoksalnie – nie jest najistotniejszy. Niejednokrotnie służy jako pretekst dla tego, co pojawia się w tle. A w nim odnaleźć można wiele refleksji i detali, które są sednem mojej literackiej drogi. Właśnie tym niepozornym elementom opowieści poświęcam najwięcej uwagi. To one mnie cieszą i chętnie do tych akapitów wracam. Wierzę, iż właśnie w nich kryje się prawda i odczuwam satysfakcję, gdy sprawię, że czytelnik się przy nich zatrzyma.
Braterska relacja jest pełna sprzeczności – miłość, gniew, żal, potrzeba wybaczenia. Co określa ich najmocniej?
Jest to napięcie między potrzebą bliskości a ciężarem wspólnej przeszłości. Braci łączą nie tylko więzi krwi, ale też niezaleczone rany, które kształtowały ich życie i sposób, w jaki postrzegają siebie nawzajem. Obaj noszą w sobie żal – jeden za to, co przeszedł, drugi za to, czego nie mógł zmienić. Ta relacja to nieustanne próby pogodzenia się z tym, co było, a także poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: czy to w ogóle możliwe?

Który z braci jest Ci bliższy? Czy w ogóle można o tym mówić?
Nie myślę o nich w kategoriach „bliższy–dalszy”. Nie są to postaci, z którymi się utożsamiam czy sympatyzuję, ale które staram się zrozumieć. Obaj niosą w sobie echo rodzinnego bólu, lecz każdy z nich inaczej go przeżywa. Jako autor jestem gdzieś obok, obserwuję ich, badam, pozwalam im przemawiać własnym głosem. Interesuje mnie, dokąd ich ta historia zaprowadzi.
W życiu bywa tak, że czasem trzeba wytrwać nawet wtedy, gdy nie jest dobrze. I nadal się starać. Pokazujesz w tej książce, że warto? Mimo wszystko, warto?
Nie staram się udzielać gotowych odpowiedzi, bo sam nie jestem ich pewien. Książka należy do czytelników – każdy znajdzie w niej coś innego, wyciągnie własne wnioski. To naturalne, bo ukształtowały nas osobiste doświadczenia i gdzie indziej leżą granice naszej wytrzymałości. Niektórzy walczą z całych sił o odzyskanie ukochanej osoby, choć mogą liczyć już tylko na namiastkę tego, co było tak cenne. Te zmagania już same w sobie mogą być porażką. Dowodzą, iż człowiekiem potrafi zawładnąć strach oraz przekonanie, że alternatywą jest wyłącznie pustka i samotność. Uważam, że poddanie się jest trudniejsze. Wymaga odwagi i często to właśnie ono może być prawdziwym zwycięstwem.
Książkę Synowie jednego ojca kupicie w popularnych księgarniach internetowych: