Czuję, że mam krew na rękach. Fragment książki „Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej"

Data: 2022-11-09 14:47:52 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 12 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Nagrodzona Pulitzerem, wybitna biografia ojca bomby atomowej.

Po zrzuceniu przez Amerykanów bomby atomowej na Hiroszimę, Robert Oppenheimer okrzyknięty został najsłynniejszym naukowcem swego pokolenia. Dla wielu stał się także współczesnym ucieleśnieniem mitu o Prometeuszu, człowiekiem zmagającym się z konsekwencjami postępu naukowego, do którego przyłożył rękę.

Obrazek w treści Czuję, że mam krew na rękach. Fragment książki „Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej" [jpg]

Pierwsza połowa XX wieku była złotym okresem fizyki teoretycznej, jednak obserwując w praktyce konsekwencje własnych odkryć, Oppenheimer stanowczo sprzeciwił się dalszemu rozwojowi broni atomowej, w szczególności bomby wodorowej. Krytykował plany sił powietrznych dotyczące potencjalnego przeprowadzenia niewyobrażalnie niebezpiecznej dla ludzkości wojny nuklearnej.

Książka Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej dogłębnie przedstawia życie i czasy Roberta Oppenheimera, ujawniając wiele zdumiewających i bezprecedensowych szczegółów, intryg i napięć. To portret genialnego i ambitnego, a zarazem złożonego i pełnego wad człowieka, który na zawsze zmienił świat.

Już wkrótce premiera filmu Oppenheimer w reżyserii Christophera Nolana. W rolach głównych wystąpią m.in. Cillian Murphy, Robert Downey Jr., Matt Damon i Emily Blunt.

Tytaniczna praca autorów książki składa się na opowieść o wielkim i kontrowersyjnym człowieku, niewolnym od słabości.

- recenzja książki „Oppenheimer. Trium i tragedia ojca bomby atomowej"

Do lektury książki zaprasza Wydawnictwo Replika. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Oppenheimer. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY

„Czuję, że mam krew na rękach”

Jeśli bomby atomowe staną się nową bronią w arsenałach walczącego świata lub arsenałach narodów przygotowujących się do wojny, wówczas przyjdzie czas, że ludzkość przeklnie Los Alamos i Hiroszimę.

ROBERT OPPENHEIMER,
16 października 1945 roku

Robert Oppenheimer był teraz gwiazdą. Jego nazwisko znały miliony Amerykanów, jego twarz widniała na okładkach czasopism i gazet w całym kraju, a osiągnięcia stały się synonimem sukcesów całej nauki. „Kapelusze z głów przed człowiekiem nauki”, wzywał „Milwaukee Journal”. „Nigdy więcej – dopowiadał „St. Louis Post-Dispatch” – amerykańskim badaczom […] nie powinno zabraknąć niczego, co jest im potrzebne w ich przygodach”. Musimy podziwiać ich „wspaniałe osiągnięcia”, wzywał „Scientific Monthly”. „Nowocześni Prometeusze jeszcze raz wdarli się na Olimp i przynieśli ludziom pioruny samego Zeusa”. Czasopismo „Life” stwierdziło, że fizycy noszą teraz „peleryny supermanów”. 

Oppenheimer nie miał nic przeciwko tym pochlebstwom. Można przypuszczać, że przez ostatnie dwa i pół roku życia na płaskowyżu przygotowywał się do swojej nowej roli – uczonego, męża stanu i idola. Jego pozy, fajka i nieśmiertelny kapelusz z szerokim rondem szybko stały się znane na całym świecie. 

Wkrótce Oppenheimer zaczął publicznie przedstawiać swoje przemyślenia. „Zbudowaliśmy najstraszniejszą z broni – powiedział przed audytorium American Philosophical Society (Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego) – która nagle i głęboko zmieniła naturę świata […], rzecz, która według wszystkich norm obowiązujących w świecie, w jakim się wychowaliśmy, jest zła. Czyniąc to, […] ponownie postawiliśmy pytanie, czy nauka działa dla dobra człowieka”. Oto ojciec bomby atomowej wyjaśniał, że jest ona z definicji bronią terroru i agresji. Mówił też, że jest tania. Ta kombinacja mogła któregoś dnia doprowadzić do zniszczenia całej cywilizacji. „Broń atomowa, nawet taka, jaką znamy dzisiaj – powiedział – może być tania […]. Zbrojenia jądrowe nie zniszczą ekonomicznie ludzi, którzy chcą ją mieć. Wzorem wykorzystania broni atomowej jest Hiroszima”. Bomba z Hiroszimy, powiedział, została użyta „właściwie przeciw pokonanemu już nieprzyjacielowi […]. Jest to broń dla agresorów, zaś element zaskoczenia i terroru jest z nią związany równie nierozerwalnie jak rozszczepienie jądra”.

Niektórzy przyjaciele Oppenheimera byli zdumieni jego krasomówczym talentem, elokwencją i pewnością siebie, a także częstym improwizowaniem. Pewnego dnia Harold Cherniss przysłuchiwał się, gdy Oppie mówił do zgromadzonych w męskiej sali gimnastycznej setek studentów, chcących wysłuchać słynnego uczonego. Cherniss obawiał się nieco, ponieważ sądził, że Oppenheimer „nie jest żadnym mówcą”. Po przedstawieniu go przez rektora Sproula Oppie wstał i przez trzy kwadranse przemawiał bez notatek. Cherniss był zdumiony tym, jak panował nad publicznością: „Przez cały czas nikt nawet nie pisnął. To była prawdziwa magia”. Cherniss uznał jednak, że ten talent przyjaciela może mu zaszkodzić. „Umiejętność publicznego przemawiania w taki sposób może stać się trucizną – jest ona bardzo niebezpieczna dla tego, kto ją posiada”. Człowiek obdarzony takim talentem może łatwo uznać, że jego giętki język może być skutecznym pancerzem politycznym.

Tej jesieni Oppenheimer kursował między Los Alamos a Waszyngtonem, starając się wykorzystać swą sławę do wywierania wpływu na wysokich urzędników państwowych. Przemawiał w imieniu wszystkich uczonych z Los Alamos. 30 sierpnia 1945 roku około 500 z nich stłoczyło się w auli i powołało nową organizację Association of Los Alamos Scientists (Stowarzyszenie Uczonych Los Alamos, ALAS). W ciągu kilku dni Hans Bethe, Edward Teller, Frank Oppenheimer, Robert Christy i inni napisali pełne ostrych sformułowań oświadczenie o niebezpieczeństwie wyścigu zbrojeń, o niemożliwości obrony przed bombą atomową w przyszłych wojnach i o potrzebie sprawowania nad nią kontroli międzynarodowej. Oppenheimer otrzymał zadanie, by przekazać „dokument”, jak go nazywano, do Departamentu Wojny. Wszyscy spodziewali się, że oświadczenie wkrótce zostanie przekazane prasie.

9 września Oppenheimer wysłał raport do asystenta Stimsona, George’a Harrisona. W liście przewodnim napisał, że „dokument” został przedstawiony ponad 300 uczonym i zaledwie trzech z nich odmówiło swojego podpisu. Oppie stwierdzał, że choć nie brał udziału w jego tworzeniu, jednak „dokument odzwierciedla jego osobiste poglądy” i wyraził nadzieję, iż Departament Wojny zgodzi się na jego opublikowanie. Harrison wkrótce zadzwonił do Oppiego i poinformował go, iż Stimson prosi o więcej egzemplarzy, które zamierza rozdać członkom rządu. Jednocześnie jednak dodał, że Departament Wojny nie chce, by dokument został opublikowany, a przynajmniej nie w tej chwili.

Niezadowoleni z tego uczeni z ALAS prosili Oppenheimera o interwencję. Oppie stwierdził, że jest niezadowolony z tej sytuacji, lecz uważa, iż rząd musi mieć swoje powody i poprosił przyjaciół o cierpliwość. 18 września odleciał do Waszyngtonu, a dwa dni później zadzwonił i powiedział, że „sytuacja wygląda naprawdę dobrze”. Dokument krążył wśród urzędników, a Oppie sądził, że rząd Trumana zrobi to, co należy. Jednak pod koniec miesiąca okazało się, że rząd utajnił oświadczenie. Uczeni z ALAS byli zdumieni, gdy okazało się, że ich zaufany wysłannik zmienił pogląd i teraz rząd zamyka im usta. Niektórzy koledzy Oppiego zauważyli, że im więcej czasu spędza on w Waszyngtonie, tym jest bardziej uległy.

Oppenheimer twierdził, że miał poważne powody, by zmienić poglądy. Administracja Trumana zamierzała przedstawić projekt ustawy dotyczący energii atomowej. Oppie wyjaśnił uczonym z Los Alamos, że publiczna debata, jaką postulowało ich „słynne oświadczenie”, jest bardzo potrzebna, jednak dobre obyczaje każą poczekać, aż prezydent przedstawi Kongresowi własny projekt. W Los Alamos żywo dyskutowano nad apelem Oppenheimera, lecz przewodniczący ALAS William „Willy” Higinbotham stwierdził, iż „utajnienie dokumentu jest kwestią praktyki politycznej, nie znamy jego powodów i nie jesteśmy w stanie ich ocenić”. ALAS ma jednak „przedstawiciela, który wie, co się dzieje, i zna osobiście ludzi zaangażowanych w sprawę. Jest nim Oppie”. Jednogłośnie zdecydowano więc, że „Willy powie Oppiemu, iż stoimy za nim murem”.

Oppenheimer rzeczywiście robił co mógł, by przedstawić obawy, jakie jego koledzy naukowcy żywili w odniesieniu do przyszłości. Pod koniec września powiedział podsekretarzowi stanu Deanowi Achesonowi, że większość uczonych z Projektu Manhattan powzięło twarde postanowienie, iż nie będą dłużej pracować nad bronią „i to nie tylko nad superbombą, lecz nad żadną bombą”. Po Hiroszimie i po zakończeniu wojny taka praca sprzeciwiałaby się temu, co „dyktują im ich serca i dusze”. Oppenheimer powiedział pogardliwie pewnemu dziennikarzowi, że nie jest „producentem
uzbrojenia”. Oczywiście nie wszyscy myśleli w ten sposób. Edward Teller wciąż przekonywał do budowy superbomby wodorowej wszystkich, którzy mieli cierpliwość go słuchać. Kiedy poprosił Oppenheimera, by naciskał na kontynuowanie prac nad nią, Oppie krótko uciął: „Nie mogę i nie chcę tego zrobić”. Teller nigdy mu tego nie wybaczył. 

Kiedy 3 października 1945 roku prezydent Truman wystąpił przed Kongresem, wielu uczonych poczuło ulgę. W wystąpieniu napisanym przez Herberta Marksa, młodego prawnika pracującego dla Achesona, prezydent wzywał Kongres do ustanowienia komisji do spraw energii atomowej, która miałaby sprawować nadzór nad całym procesem jej produkcji. Nawet starzy wyjadacze z Waszyngtonu nie wiedzieli jednak, że Marksowi pomógł w pisaniu Oppenheimer. Nic więc dziwnego, że wystąpienie odzwierciedlało jego poglądy na temat niebezpieczeństw, jakie niesie energia atomowa, i potencjalnych korzyści z niej. Uwolnienie energii atomowej – oświadczył Truman – „jest przełomem zbyt rewolucyjnym, by myśleć o nim dawnymi kategoriami”. Nieodzowny był pośpiech. „Nadzieja cywilizacji – ostrzegał prezydent – leży w międzynarodowych porozumieniach prowadzących w miarę możliwości do rezygnacji z użycia broni atomowej i prac nad nią”. Oppenheimerowi zdawało się, że pozyskał prezydenta do walki o wprowadzenie zakazu broni jądrowej.  

Oppiemu udało się wpłynąć na ogólną wymowę tego wystąpienia, nie miał jednak wpływu na regulacje prawne przedstawione następnego dnia przez senatora Erwina C. Johnsona z Colorado i kongresmana Andrew J. Maya z Kentucky. Ustawa Maya–Johnsona przewidywała strategię ostro kontrastującą z tonem mowy prezydenta. Większość uczonych odebrała ją jako zwycięstwo armii. Ustawa przewidywała surowe kary więzienia i wysokie grzywny za wszelkie naruszenia tajemnicy związanej z bronią jądrową. Ku zaskoczeniu kolegów Oppenheimer poparł ją. 7 października wrócił
do Los Alamos i nakłaniał członków komitetu wykonawczego ALAS do poparcia nowego aktu prawnego. Dzięki swej niezwykłej zdolności przekonywania dopiął swego. Jego uzasadnienie było proste. Teraz najważniejszy jest czas i każda ustawa dotycząca energii atomowej, która przejdzie przez głosowanie, umożliwia kolejny krok – zawarcie międzynarodowego porozumienia o zakazie zbrojeń jądrowych. Oppie nagle stał się bywalcem Waszyngtonu – chętnym do współpracy, oddanym zwolennikiem rządu, którym kieruje nadzieja i naiwność.

Kiedy uczeni przeczytali poszczególne zapisy ustawy, wystraszyli się. May i Johnson proponowali skupienie całej kontroli nad energią atomową w rękach dziewięcioosobowej komisji wyznaczonej przez prezydenta. W komisji tej mogli zasiadać wojskowi. Za niewielkie wykroczenie przeciw ochronie tajemnicy uczeni mogli zostać skazani nawet na 10 lat więzienia. Jednak, podobnie jak w roku 1943, kiedy Oppie z początku zgodził się na wcielenie uczonych w Los Alamos do armii, nie niepokoiły go szczegóły i konsekwencje, które martwiły jego kolegów. Opierając się na doświadczeniach z czasów wojny, przypuszczał, że będzie mógł dogadać się z Grovesem i Departamentem Wojny. Inni nie byli tego tak pewni. Leo Szilard był wściekły i wezwał do działania na rzecz odrzucenia ustawy. Fizyk z Chicago Herbert L. Anderson w liście do kolegi w Los Alamos wyznał, że jego zaufanie do Oppenheimera, Lawrence’a i Fermiego zostało podkopane. „Jestem przekonany, że ci przyzwoici ludzie zostali oszukani, i że nie mieli możliwości zajrzeć do tej ustawy”. Faktycznie, Oppie przekonał Lawrence’a i Fermiego do poparcia ustawy Maya–Johnsona zanim zapoznali się z jej szczegółowymi zapisami. Obaj wkrótce wycofali swoje poparcie.

Podczas przesłuchania przed Senatem 17 października 1945 roku Oppenheimer wyznał, że jego wystąpienie zostało napisane zanim przeczytał ustawę: „Ustawa Johnsona, nie wiem o niej za wiele, […] ale na jej mocy można w zasadzie zrobić wszystko”. Wiedział, że w jej projektowaniu brali udział tak przyzwoici ludzie, jak Henry Stimson, James Conant czy Vannevar Bush i jeśli „odpowiadała im filozofia tej ustawy, to i Oppie nie miał nic przeciwko niej. Wystarczy tylko znaleźć dziewięciu ludzi, którym można zaufać, iż będą mądrze korzystali z władzy, jaką ma komisja. Gdy zapytano go, czy to dobrze, że w komisji będą mogli zasiadać wojskowi, Oppenheimer odpowiedział: „Sądzę, że nie w tym rzecz, czy ktoś nosi mundur, lecz w tym, jakim jest człowiekiem. Trudno mi wyobrazić sobie kogoś, do kogo miałbym większe zaufanie, niż mam do generała Georga C. Marshalla”.

Przyglądający się temu z boku Szilard stwierdził, że wystąpienie Oppenheimera „było majstersztykiem. […] Mówił w taki sposób, że kongresmani byli przekonani, że popiera ustawę, zaś fizycy sądzili, iż jest jej przeciwny”. Lewicowa nowojorska gazeta „People’s Magazine” stwierdziła, że Oppenheimer zaatakował ustawę z flanki. (…)”

Książkę Oppenheimer kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej
Kai Bird0
Okładka książki - Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej

Nagrodzona Pulitzerem, wybitna biografia ojca bomby atomowej. Po zrzuceniu przez Amerykanów bomby atomowej na Hiroszimę, Robert Oppenheimer okrzyknięty...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Pokaż wszystkie recenzje