Dzisiaj żyjem, jutro gnijem

Autor: Horsztynski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Rację miałeś - odezwał się duch. - Cierpiałem, jako upiór wędrowałem. Ale nie ma żadnego rozgrzeszenia. Żadnego zbawienia.

- Nie! - okropny dźwięk wydobył się z wyschniętego gardła. - Musi być jakieś wyjście! Ty nie rozumiesz... - mówił z coraz większym trudem. - Oni... oni na mnie czekają. Ja nie chcę!

- Trzeba było mnie posłuchać wtedy. Chociaż i tak pewnie było już za późno. Do zobaczenia. Spotkamy się w mroku, chłodzie, samotności i pustce.

Bondarczuk odszedł. Zamiast niego zaczęli się pojawiać inni. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Z obciętymi kończynami i z wyprutymi flakami. Patrzyli na niego szeroko otwartymi oczami. Uśmiechali się. Czekali.

- Jeszcze mnie nie dostaniecie, kurwie syny! Powiszę sobie tutaj jak najdłużej! - splunąłby na nich gdyby miał choć odrobinę śliny.

Kozak zamilkł, bo dostał w głowę końskim łajnem, rzuconym przez obudzonego żołnierza. Chwilę później znowu zaczął rzucać obelgi duchom i żołnierzom, śpiewać kozackie pieśni i śmiać się. Wszyscy byli zaskoczeni, że zdychał aż pięć dni. Później wyzionął ducha. Zleciały się kruki by rozdziobać jego ciało, a pal otoczony był przez upiory. Całą rzeszę upiorów. Hryhory Tereszczuk zrobił teraz trzy rzeczy, których nigdy wcześniej nie robił. Pierwszą rzeczą było oczywiście to, że umarł. Następnymi rzeczami był płacz i modlitwa. Ale nie otrzymał litości ten, który sam jej nigdy nie okazywał. A krzyki jego słyszały tylko duchy, ludzkie i nieludzkie.

 

 

 

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Horsztynski
Użytkownik - Horsztynski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-03-14 17:20:37