Mizantropia - fragment I

Autor: Mizantropia
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

             Tyrada odniosła pożądany skutek. Czerwieniejąc, znany reżyser N. wyglądał, jakby miał zamiar wypowiedzieć się nosem. Oprócz ciężko wydychanego powietrza nie wylatywały z niego jednak żadne słowa. Za ten efekt należał mi się minimum znak jakości i złoty laur konsumenta w dziedzinie „przykry recenzent teatralny”. Zadowolony z napsucia mu krwi, zbierałem się do odejścia, kiedy powstrzymały mnie powolne, sztuczne brawa. Później odezwał się kobiecy głos:

            - Piękny monolog. - rzekł, klapiąc. - Przemawia przez Pana cynizm czy zwykłe skurwysyństwo?

            Dla odmiany to mnie zatkało. Myśląc naprędce nad ripostą szukałem wzrokiem autorki komentarza. Stała nieco z boku, chowając się za innymi i pewnie dlatego wcześniej jej nie widziałem. Zwróciłbym raczej uwagę na nieprzeciętną urodę młodej dziewczyny. Nie była klasyczną pięknością, jej powab określiłbym jako egzotyczny. Twarz miała pociągłą i szczupłą z wysoko osadzonymi kośćmi policzkowymi, cerę lekko śniadą. Wargi wąskie, podkreślone pomadką. Wyżej znajdowały mądrze patrzące, łagodne oczy koloru brązowego chronione przez zalotnie długie rzęsy. Mocno kręcone, że aż prawie negroidalne ciemnoblond włosy spływały na nieduże piersi, które bezdusznie schowano za wieczorową suknią. Figura smukła, wzrost powyżej normy. W wysokich szpilkach była równa ze mną.

            Zaciskając usta, wpatrywała się wyzywająco w moją osobę. W dodatku użyła wulgaryzmu. Nie miałem pojęcia, czy chciała mnie obrazić, zlekceważyć albo zaczepić. Jej wtrącenie kazało mi sięgnąć po nieuczciwą, ironiczną erystykę.

            - A to nie to samo? - niemądrze odpowiedziałem pytaniem na pytanie, pragnąc zyskać na czasie. - Zarówno cynizm, jak i skurwysyństwo są wszak nieprzyjemne dla otoczenia. Obydwie te postawy to trzeźwe, pozbawione złudzeń spojrzenie na rzeczywistość. Jedynie nazywa się je inaczej.

            Nie dała się zwieść prymitywnym wybiegiem. Otaksowała mnie od stóp do głów, po czym skwitowała gorzko:  

            - Cynik, ale niezbyt inteligentny. To wystąpienie ktoś Panu napisał, a Pan się go wyuczył, tak? W takim razie gratuluję dobrej pamięci. Niewielu podołałoby złożonym zdaniom i słowom dłuższym niż pięcioliterowe.

            Obrzucając mnie inwektywami, sięgnęła po argument ostateczny, ad personam[2]. Bezwstydny podstęp, osobiście obrażać przeciwnika w miejsce roztrząsania przedmiotu sporu. Nie mogłem jej za to winić, to ja zacząłem prowadzić dialektykę poniżej pasa. Uwaga dziewczyny rozchmurzyła towarzystwo. Wśród słuchaczy to ona cieszyła się większym uznaniem, podobne komentarze oparte na własnym autorytecie były niezwykle skuteczne. Szmer drobnej wesołości przeszedł po słuchaczach, więcej jeszcze, sam znany reżyser N. pozwolił sobie na cień uśmiechu. Zachwiano moją pozycję wśród audytorium, brutalnie osiągniętą przez wykład na początku rozmowy. Zlustrowałem ją spojrzeniem. Dyskutowaliśmy niecałe dwie minuty, ale już zdążyła zadziałać mi na nerwy.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Mizantropia
Użytkownik - Mizantropia

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-04-18 18:08:07