Pozytywne myślenie

Autor: smtk69
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Kucharz ma nadzieję, że będzie panu smakować – powiedział kelner dolewając wina – To jego spécialité...

- Och, z pewnością. Wygląda doskonale.

I oczywiście było doskonałe. Rodion westchnął z błogością odkładając sztućce na pusty talerz. Kelner spojrzał na niego pytająco.

- Powiedz kucharzowi... albo nie, sam mu to powiem – wstał od stołu i ignorując tabliczkę „tylko dla personelu” wszedł do kuchni.

- Chef, c’était excellent! – powiedział po francusku, sądząc, że każdy dobry kucharz musiał praktykować we Francji. Gratuluję i z niecierpliwością będę czekał na kolejny pana popis.

Uścisnął rękę kucharza i odwracając się w kierunku wyjścia zdał sobie sprawę, że kuchnia wygląda jakby nikt nigdy jej nie używał. Idealnie czyste chochle i garnki, oślepiające bielą urządzenia kuchenne i pusta suszarka na naczynia, sprawiły, że poczuł się jakby oglądał wystawę w salonie meblowym, do której kucharz w białym fartuchu i wysokiej czapie był jedynie marketingowym dodatkiem. Wrażenie to rozproszył kelner nadciągający ze spiętrzonymi na tacy naczyniami. Wrzucił je wszystkie do zlewu i spytał:

- Życzy pan sobie deser?

 

* * *

 

Rodion wchłaniał aromat kawy zastanawiając się, czy powinien oznajmić sekretarzowi o swojej decyzji wejścia we współpracę z GATTALACTICA, czy poczekać z tym na przybycie jej prezesa. Ostatecznie zdecydował się dać sekretarzowi szansę przekazania tej dobrej wiadomości. Niewątpliwie wyśmienita kolacja ukoronowana kawą i kieliszkiem burbona odegrała w tym decydującą rolę.

- Wiem, czego wam trzeba – oświadczył. Sekretarz zamarł w idealnym bezruchu, czekając na dalszy ciąg. – I co ważniejsze, jestem pewny, że to rozwiązanie będzie działać. Miałem już okazję to sprawdzić. Zatem, od tego momentu może pan traktować swoją firmę jako zwycięzcę przetargu. I, jak sądzę, siebie jako właściciela sporej premii, otrzymanej za załatwienie interesu.

Napięcie na twarzy sekretarza nieco zelżało. Poruszył się też nieznacznie na krześle usiłując rozprostować zdrętwiałe kończyny.

- Pomysł jest dość prosty. Wpadliśmy na niego już dość dawno temu w naszym ośrodku naukowym w Umistoczu na Syberii. Na zastosowanie praktyczne musiał jednak poczekać do momentu, kiedy informatyka sięgnie swojego pułapu technologicznego. Widzi pan, taka jest nasza zasada: nie ingerujemy w zasady fizyki konwencjonalnej, dopóki nie jest to naprawdę niezbędne. Kiedy więc inżynierowie stwierdzą, że dalej nie mogą już iść i że wynalazek utknął w ślepym zaułku, pojawiamy się my. Dodajemy to i owo i nagle bariera znika. Można dalej popychać wózek ludzkiej cywilizacji. Ale koniec o tym, bo robię się patetyczny. Lepiej opowiem panu bajkę.

Rodion przerwał na chwilę, dopił burbona i skierował się w stronę barku, żeby uzupełnić kieliszek. Rozmowa była zbyt poufna, żeby pozwolić służbie kręcić się po gabinecie sekretarza, zagraconym wielkimi dębowymi meblami.

- Pewien rycerz – podjął, gdy usadowił się na powrót w fotelu – o nazwisku, które nic panu nie powie, otrzymał od swojego władcy misję do spełnienia. Obydwaj wiedzieli, że to tylko pretekst, żeby rycerza pozbyć się raz na zawsze, bo misja była niewykonalna. Jaki był powód tak nieprzyjaznego nastawienia króla do swojego poddanego diabli wiedzą. Może królewna zanadto łypała w jego stronę okiem, to się w bajkach czasem zdarza. W każdym razie rycerz wyruszył, pewny, że to jego ostatnia przygoda. W głębokim ciemnym lesie, pełnym mrożących krew w żyłach odgłosów i nieprzyjaznych oczu patrzących z mroku, napotkał rozdroże. Tuż obok stała tablica, na której napisy niemal starł chłostający ją od niezliczonych lat deszcz, wiatr i mróz. Rycerzowi jednak udało się odcyfrować, że ma dwa wyjścia: albo skręcić w lewo i szerokim gościńcem po dwóch tygodniach dotrzeć do celu, albo w prawo, gdzie czeka go niemal pewna śmierć. Gdyby jednak udało mu się uniknąć zguby – znajdzie się u celu w ciągu dwóch godzin. Rycerz podrapał się w głowę, ale nic nie wymyślił. „Prześpię się tutaj, ranek przyniesie mi radę” powiedział sobie i uwalił się tak jak stał, na miękkim mchu. Rankiem wstał, otrzepał z siebie rosę oraz robactwo, które go oblazło i zdecydował:”Jeśli pisane mi zginąć, to niech to się stanie raczej prędzej, niż później. Raz kozie śmierć”. I poszedł w prawo.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
smtk69
Użytkownik - smtk69

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-10-23 13:36:46