Często musimy umrzeć, żeby zacząć naprawdę żyć. Wywiad z Agnieszką Andrzejczak

Data: 2022-01-28 15:14:31 Autor: Barbara Garczyńska
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Często musimy umrzeć, żeby zacząć naprawdę żyć. Wywiad z Agnieszką Andrzejczak z kategorii Wywiad

– Jeśli pokochamy i zaakceptujemy siebie, zaakceptujemy także prawo do posiadania przeszłości, nawet tej trudnej. Dlatego moją książkę lubię nazywać „powieścią o potędze Miłości”. Miłości pisanej przez duże „M”, czyli ponadludzkiej i ponadczasowej – mówi Agnieszka Andrzejczak, autorka powieści Tysiąc metrów nad ziemią

Bohaterka Pani powieści jest, jak się zdaje, osobą wysoko wrażliwą? 

Z definiowaniem wrażliwości jako odrębnej cechy osobowości/zmysłowości zetknęłam się po raz pierwszy w szkole szybkiego czytania i technik pracy mózgu, z którą współpracuję. Młodzieży i dorosłym zalecamy na jednej z lekcji przeprowadzanie testu na styl uczenia się. Wiele testów bada tylko trzy kanały przyswajania informacji: wzrok, słuch, kinestezję. Nasz test diagnozuje także wrażliwość. Jak się okazuje, osobę z wysoką wrażliwością, czyli tzw. dotykowca, wszystko „dotyka” mocniej i stresuje się ona o wiele bardziej niż inni ludzie. Moja bohaterka, podobnie, jak ja, jest dotykowcem, czyli wrażliwcem oraz kinestetykiem, czyli osobą, która uczy się poprzez angażowanie mięśni całego ciała – ruch. Odetchnęłam z ulgą, kiedy kilkanaście lat temu zrobiłam ten test. Do tamtej pory myślałam, że jest ze mną coś nie tak, bo silniej niż otoczenie odbieram bodźce – takie jak np. ostre światło, hałas, tłok czy brak snu. Okazało się jednak, że to typowe u dotykowca. Książka Elaine N. Aron Wysoko wrażliwi, potwierdziła wyniki testu. Należę do około 15 procent populacji WWO, czyli osób wysoko wrażliwych. To cecha, która potrafi nieźle namieszać w życiu. Dla przykładu: jak wytłumaczyć to, że płaczesz, bo czujesz, jakby ból bliskiej osoby był twój albo nauczycielka w szkole notorycznie obniża ci ocenę za brak aktywności, gdyż uważa cię za totalnego nieuka, podczas gdy ty po prostu panicznie boisz się publicznych wystąpień? Z czasem, poznając zasady funkcjonowania mózgu u różnych typów psychofizycznych, nauczyłam się żyć z tą wrażliwością. Co więcej: przekształciłam ją w swój główny atut. Potrafię dotrzeć do młodych osób z nadzieją, że porażka nie oznacza końca świata, a wysoka wrażliwość może być cechą pożądaną, na przykład u wspaniałego artysty. Co więcej, okazuje się, że nie jesteśmy pępkiem świata – jak często my, WWO, o sobie myślimy – obok żyją inni, często wysoko wrażliwi, którzy także mają uczucia. WWO często „mają swój świat”. Wyjście z niego może otworzyć przed wrażliwcami nowe możliwości, które po odpowiednim „przetrawieniu” mogą dopasować do ich świata. Taka jest moja teoria. Mogę się mylić, ale u mnie działa, więc może komuś innemu też pomoże.

W swojej powieści pisze Pani również o depresji... 

Napisałam książkę, ponieważ uzmysłowiłam sobie, że problem depresji dotyczy coraz większej liczby osób. Według WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), już w 2030 roku depresja będzie jedną z najczęstszych chorób, na którą będą zapadać współcześni ludzie. Do napisania powieści Tysiąc metrów nad ziemią zmobilizowała mnie pandemia. Po pierwsze – miałam więcej czasu na pisanie. Po drugie – ponieważ jako politolog i specjalistka nauk społecznych często przyglądam się procesom zachowań jednostek i grup, w czasie izolacji zaobserwowałam nasilające się tendencje pesymizmu społecznego oraz zaburzonych zachowań jednostek, co wynikało z braku możliwości bezpośredniej komunikacji międzyludzkiej. Najgorzej radziły sobie osoby bezrefleksyjne oraz takie, które nie wyobrażają sobie życia bez uporządkowanej hierarchii. Nagle ich świat uległ zmianie, co dla wielu osób jest doświadczeniem bardzo trudnym. Ponadto dostrzegłam także negatywne myśli u osób, które nie miały oparcia w jakiejkolwiek wierze. Dla tych ludzi możliwość zarażenia się i śmierci stanowiły najpoważniejszy problem, gdyż nagle stanęli oni w procesie realnego końca świata, co jest doświadczeniem traumatycznym. Zauważam, że dla mnie wiara stała się w czasie pandemii największym oparciem. Podobne doświadczenie wydarza się w czasie depresji, chociaż wówczas warto także dodać pomoc psychologa lub psychoterapeuty, co stało się w mojej książce Tysiąc metrów nad ziemią. W powieści zawarłam część własnych emocji, towarzyszących mi w czasie osobistych zmagań z depresją, którą pożegnałam na dobre wiele lat temu. W powieści zwielokrotniłam większość przeżyć na potrzeby literackie, gdyż na kursach pisarskich uczono mnie, że historia potrzebuje mocnego konfliktu, jeśli ma wywołać jakiekolwiek reakcje u czytelnika. Mam nadzieję, że się udało. Historia jest fikcją, choć, jak każda książka, zawiera elementy prawdziwe.

Główna bohaterka – Marta – to młoda kobieta, której dzieciństwo nie było usłane różami. 

Z depresją, o której mówiłam już wcześniej, wiąże się często problem samoakceptacji i miłości do siebie. Nie chodzi o miłość narcystyczną, ale taką, która pozwala rozumieć reguły postępowania (swoje i innych ludzi), nie kierować wobec siebie zachowań autodestrukcyjnych oraz funkcjonować w świecie bez nieuzasadnionych kompleksów. Każdy z nas jest autonomiczną jednostką i przyszedł na świat w celu wykonania określonej misji. W życiu człowieka – jak usłyszałam od pewnej mądrej osoby – najważniejsze są dwa dni: pierwszy to dzień, w którym się urodziłeś, drugi – to kiedy dowiedziałeś się: PO CO?

Ponieważ wielu z nas żyje bezrefleksyjnie, a nawet mechanicznie, często budzimy się z przysłowiową „ręką w nocniku”. Życie mija, a my nie zrobiliśmy tego, o czym marzyliśmy, ani tego, do czego zostaliśmy powołani. Nie wypełniliśmy naszej misji. Tak żyła Marta, bohaterka mojej powieści. Ona kierowała się tym, co nakazywała jej apodyktyczna matka. Buntowała się, ale jej bunt był zbyt cichy, a ona była nieco bezwolna. Co się musiało wydarzyć, że zechciała zmienić swoje zachowanie? Często musimy umrzeć, żeby zacząć naprawdę żyć. Czasem umieramy powoli i jest to gorsze niż szok. To trochę tak, jak w przypadku żaby, którą podgrzewamy w wodzie. Kiedy płomień gazu zwiększamy powoli, żaba nie czuje tego i na taką zmianę nie reaguje. To sprawia, że ginie, kiedy woda jest już bardzo gorąca. Kiedy natomiast wrzucimy ją do wrzątku, żaba odskakuje jak oparzona, czyli zachowuje się właściwie. Często z nami jest tak, że godzimy się na jakieś zachowania. Z każdą taką zgodą akceptujemy pewne normy i zachowania, które nie zawsze są „nasze”. Powoli umieramy, nawet o tym nie wiedząc. Dopiero wydarzenie, które wytrąca nas z tego marazmu, może dokonać wstrząsu, dzięki któremu zmienimy swoje życie. I o tym także opowiada ta książka. Opowiada też o leczeniu traum z przeszłości. To jednak jest związane z miłością. Jeśli pokochamy i zaakceptujemy siebie, zaakceptujemy także prawo do posiadania przeszłości, nawet tej trudnej. Dlatego moją książkę lubię nazywać także „powieścią o potędze Miłości”. Miłości pisanej przez duże „M”, czyli ponadludzkiej i ponadczasowej.

Czy opowieść o Marcie jest historią skończoną? 

Zakończyłam książkę dość nietypowo, dlatego przewidziałam obie opcje. Kiedy jednak spojrzę na moje plany, marzenia i cele, coraz bardziej „chodzi za mną” pomysł stworzenia nowej książki. Póki co, jeszcze nie zdradzę więcej…

W Pani powieści pojawiają się również sceny rozgrywające się w szpitalu psychiatrycznym... 

Marzyłam, aby te sceny wypadły realistycznie. Pisząc, lubię zanurzyć się w historię całą sobą, poczuć to, co czuł bohater, dlatego staram się „wejść w jego skórę”. Brałam nawet pod uwagę opcję odwiedzenia szpitala psychiatrycznego od „wewnątrz”, ponieważ nie mam doświadczenia bycia pacjentką. Niestety, do szpitala nie było łatwo się dostać, wiadomo, pandemia…

Pomocna w pisaniu Tysiąc metrów nad ziemią była książka Sylvii Plath Szklany klosz, którą poleciła mi moja pisarska mentorka, Edyta Niewińska. Plath opisała swoje zmagania z chorobą nerwową. Kilka zachowań bohaterek z jej świata przeniosłam do mojej powieści. Dużym wsparciem służyła mi także psychotraumatolog z The Dean Neurological Centre, Gloucester, Adrianna Kober, która na co dzień pracuje z pacjentami z zaburzeniami psychicznymi.

Czy rozpoczynając powieść, zaplanowała Pani zakończenie, jakie obecnie można przeczytać, czy też bohaterowie sami zaprowadzili Panią w miejsce, w którym się historia w Tysiącu metrów nad ziemią kończy?

Pierwotnie zakończenie było zupełnie inne. Wskutek pewnych perypetii zmieniłam je. Można powiedzieć, że to bohaterowie namieszali. Okazało się tak zaskakujące, że zastanawiam się, czy sama kiedykolwiek je pojmę. Mimo wszystko jestem z niego dumna. Jest niezwykłe.

Debiut to takie niesamowite osiągnięcie, nagroda – często za długotrwałą pracę. Czy to pierwsza Pani próba sprawdzenia swojego pióra, czy też leży coś w Pani pisarskiej szufladzie? Czy są pomysły na kolejne historie, czy na razie chce się Pani nacieszyć wydaniem debiutanckiej powieści?

Pisałam od dziecka. Pierwszą powieść napisałam kilkanaście lat temu. Niestety, awaria komputera sprawiła, że zniknęła i jest nie do odzyskania. To wydarzenie nauczyło mnie, żeby ważne dokumenty przechowywać na pendrive.

Pomysły na kolejne historie mam. Czekam tylko na wolną chwilę.

Jak długo powstawało Tysiąc metrów nad ziemią?

Pierwsze zdanie, a właściwie pierwszą stronę powieści, stworzyłam trzy lata temu na kursie pisarskim Katarzyny Bondy. Uczyła mnie Joanna Opiat-Bojarska. To ona dała mi nadzieję, że można napisać książkę nawet, jeśli początkowo pracuje się w zupełnie innym zawodzie. Oczywiście, oprócz nadziei dała mi także solidne podstawy, które wykorzystałam „na maksa”.

Później jednak, zajęta pracą, odłożyłam powieść na kilkanaście miesięcy. Wróciłam do pisania pierwszego dnia pandemii. Z tej miłości powstał najpierw blog „Aga z Zielonego Wzgórza” https://www.agazzielonegowzgorza.pl oraz strona na fb o takim samym tytule, którą w trakcie pisania powieści przekształciłam na stronę autorską. Tysiąc metrów nad ziemią napisałam w trzy miesiące. Dłużej trwało konsultowanie (m.in. psychologiczne, lekarskie) oraz redakcja. Niesamowita Patrycja Żurek sprawiła, że objętość książki zwiększyła się dwukrotnie. Mam nadzieję, że dzięki temu czytelnik zagłębi się w powieść na dłużej.

Powieść Tysiąc metrów nad ziemią kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.