Ten świat jest brutalny. Wywiad z Hubertem Henderem - granice.pl

Data: 2023-05-29 11:12:35 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Nie wierzę i nie potrafię zaufać tym twórcom, którzy opisując świat brutalnych gangów, świat zwyrodnialców, stosują jakiekolwiek półśrodki, unikają brutalności, dosadnego języka. Ten świat jest brutalny – mówi Hubert Hender, autor cyklu o Filipie Krauze i Igorze Fijałkowskim. Niedawno ukazała się najnowsza powieść w serii – Potwór

Igor Fijałkowski traci nad sobą kontrolę i sam wymierza sprawiedliwość. Od razu pojawia się moralny dylemat, bo przecież przemoc domowa jest w Polsce słabo karalna. Czy to faktycznie tak jest, jak czytamy w jednym z fragmentów: chory system, chore przepisy, chore społeczeństwo?

Uważam, że częściowo tak – gdyby w nagłaśnianie takich spraw nie włączały się regularnie media (w tym programy interwencyjne, śledztwa dziennikarskie, które akurat w tego typu sprawach odgrywają ważną rolę), to nasz system (chodzi tu o wszystkie możliwe instytucje, które statutowo zajmują się zwalczaniem przemocy, chociażby domowej) byłby mało skuteczny.

Ogrom spraw zostaje potraktowany powierzchownie: na przykład policja wie, że w jakimś domu dochodzi do przemocy, ale nie może nic zrobić. Nic poza doraźną interwencją. To samo opieka społeczna.

Takich przypadków jest mnóstwo. Nie tylko w Polsce.

Igor, jeden z głównych bohaterów książki, zna to środowisko od podszewki. Zna zarówno środowisko policjantów, służb. Ale i środowisko przestępcze. Wie, że swoimi działaniami (zgodnymi z prawem), nie jest w stanie zahamować fali przemocy, często przekazywanej z pokolenia na pokolenie.

I właśnie tym się zaczyna książka – momentem, kiedy coś z nim pęka. Próbuje wywrócić to wszystko do góry nogami. I to jest też punkt zwrotny w powieści.

Krauze i Fijałkowski to duet, który łączy coś więcej niż praca – to przyjaciele. Znają swoich bliskich. Taka relacja w tak trudnym zawodzie to zbawienie, czy jednak ryzyko? W końcu jak się do kogoś przywiążesz, mogą być z tego kłopoty.

Tak, to są przyjaciele, którzy się uwielbiają, choć może tego tak bardzo nie widać, bo znacznie częściej się kłócą i wyzywają niż prawią sobie komplementy. Uszczypliwości, kąśliwe teksty – to ich naturalny język, za którym kryje się prawdziwa przyjaźń. W ich przypadku to dobrze, że się znają, przyjaźnią, bo nie mają rodzeństwa, ale mogą liczyć na siebie nawzajem. Mogą się spotkać, wypić, pogadać, powściekać na siebie. Między innymi po to, by nie przenosić tych emocji i problemów do domów, w których obaj chcą mieć spokój.

Stosujesz dosyć ciekawy zabieg. Wikłasz swoich bohaterów w podwójne bagno. Z jednej strony Igor naraża się bandziorom i nagle policjanci stają się celem przestępców, z drugiej strony – w spokojnym mieście zaczynają ginąć młode kobiety. Skąd pomysł, by podwoić napięcie?

Forma jednowątkowa wydaje mi się niewystarczająca do opowiedzenia tej historii. A kiedy wymyślałem tę opowieść, jawiła mi się jako spójna historia z gangiem kłodzkim w tle. Uznałem więc, że tę historię trzeba trochę poszatkować, a potem na końcu odpowiednio połączyć.

Ale, jak niektórzy się domyślają, Potwór jest pierwszą częścią większej opowieści. W kolejnym tomie kilka wątków zostanie wyjaśnionych. Sam się nie mogę doczekać, kiedy ją skończę pisać.

Krauze musi działać sam. Nagle zwala się na niego lawina problemów. Walka z przestępczością zorganizowaną tak właśnie wygląda? Krauze naprawdę balansuje na krawędzi.

Nie wiem, czy dokładnie tak wygląda, bo chyba nie ma takiej osoby, która samodzielnie wymierzałaby sprawiedliwość niemal całemu gangowi – praktycznie bez pomocy innych. Pisząc tę książkę, starałem się mocno w nią wczuć. Wszedłem w postać Filipa i starałem się myśleć, jak on.

Tutaj należało dokładnie zaplanować, co można zrobić, by uratować przyjaciela, a nie narazić się przy tym jeszcze większym potworom. Bo akurat Filip wie, doświadczony pracą w policji, co może, a czego nie może zrobić. Więc fakt, to, co robi, jest balansowaniem na krawędzi.

Twoja powieść jest mocna. Miejscami bardzo brutalna, bo i sam przestępczy świat taki jest. Lubisz pisać wprost, nie udawać, że porachunki i pogoń za zbrodnią to zabawa?

To nie jest zabawa, nie wierzę i nie potrafię zaufać tym twórcom, którzy opisując świat brutalnych gangów, świat zwyrodnialców, stosują jakiekolwiek półśrodki, unikają brutalności, dosadnego języka (bo uważam, że nie ma nic złego w książce, w której jest dużo brutalności czy dosadnego języka, jeśli jest to odpowiednio umotywowane – chociażby tematyką). Ten świat jest brutalny. Oczywiście, są różni gangsterzy, podobnie jak są różne osobowości, temperamenty. Wiadomo, wiele też zależy od zajmowanej pozycji, tego, czy mówimy o bossie, który musi na ogół zachowywać zimną krew, rozsądzać spory, inwestować, czy o szeregowym żołnierzu gangu. Być może da się – a właściwie nawet: powinno się dać – ukazać tę różnice, jednak pamiętajmy – to wciąż są przestępcy, kryminaliści. Nie można więc przedstawić ich świata, unikając dosadności.

Policyjny duet pozwala nam podglądać pracę śledczych od zaplecza. Bardzo lubię podążać za gliniarzami w ich mroczny świat. A ty szukasz podobnych tekstów kultury? Kto cię inspirował? Ja poczułam w twojej powieści klimat Mindhuntera i, oczywiście, Detektywa – dwóch seriali.

Nie szukałem celowo inspiracji, nigdy tego nie robię, podobnie jak nigdy w życiu nie inspiruje się prawdziwymi sprawami kryminalnymi. Choć, owszem, poetyka dzieł takich jak True Detective, Mindhunter czy The Fall bardzo mi się podoba, to jednak trudno opisywać tak brutalne wydarzenia, jak w Milczeniu, Fałszu czy Potworze w sposób inny niż ciężki, gęsty. Nie umiem inaczej. Taki sobie wyrobiłem styl i pewnie nigdy go nie zmienię.

Oczywiście na innym poziomie ogólności wiele utworów z danego gatunku jest do siebie podobnych – przy takiej licznie wydawanych książek, nagrywanych filmów czy seriali trudno nie doszukać się jakiegoś znikomego podobieństwa. Natomiast to, co wydaje mi się zupełnie niepodrabialne, to klimat powieści, rodzaj tajemniczości, atmosfery, którą każdy autor buduje indywidualnie, w swoim stylu. A na to składa się wiele elementów: język, opisy, dialogi, poziom szczegółowości, niedopowiedzenia, zabiegi mylące, czy też odwzorowanie opisywanych miejsc.

Potwór to trzeci tom cyklu opowieści o Igorze i Filipie. Poznałeś ich już na wylot. Jak zmienia się pisarska perspektywa, gdy tak długo pracujesz z tymi samymi bohaterami? Wcześniej także tworzyłeś fabuły z policyjnym duetem.

Ktoś, kto pamięta Filipa i Igora z Milczenia, na pewno dostrzeże nieduże, acz pewne zmiany. Niby to te same osoby, ale zmagają się z innymi problemami. Ewoluują, co mnie ciszy. Z mojego punktu widzenia – jest mi łatwiej pisać kolejny tom, bo nie muszę ich wymyślać na nowo. Idę z nimi naprzód, pokazuję ich różne, czasami bardzo skrajne oblicza. Poddaję ich różnym doświadczeniom. Sam więc czasami jestem ciekawy, jak sobie z nimi poradzą.

Igor i Krauze mają rodziny. Patrząc na przykład na relacje Krauzego, widać, że kocha bliskich, a nawet pochyla się nad prozą życia, jaką jest odrabianie lekcji z synem. Ale jednocześnie praca jest dla niego wszystkim. Czy to w ogóle możliwe, by ten zawód nie zrobił z człowieka wraku?

Myślę, że to nie dotyczy tylko policjantów. Praktycznie każdy zawód może człowieka całkowicie pochłonąć. Zwłaszcza, jeśli lubi się swoją pracę, jeśli się nią fascynuje. Owszem, tutaj pewnym czynnikiem naddanym jest nienormowany czas pracy, nagłe wezwania (zwłaszcza w nocy), które potrafią człowieka wytrącić z ogólnie pojętej normalności.

A mimo to Filip potrafi powiedzieć: dość. Potrafi odciąć się od tego nawet w trudnym momencie i wrócić do domu, by zająć się synem, by pomóc mu w lekcjach, by szukać w Internecie odpowiedzi do zadań. Bo sam już nie pamięta wielu tematów ze szkoły.

A robi to, co zresztą widać, bo kocha swojego syna najmocniej na świecie, kocha swoją żonę. Wie, że jeśli za bardzo się odda się pracy, może ich stracić.

Ciekawi mnie model pracy nad książką. Potwór jest gęsty od akcji. Cały czas coś się dzieje, relacje zaczynają się komplikować, poznajemy różne życiorysy. Jak wygląda praca nad książką, gdy aż tyle trzeba ogarnąć?

Faktycznie, w powieści sporo się dzieje. Zwykle na początku tworzę historię w głowie. Gdy mam już dość ogólnie zarysowany pomysł, czyli główną linię fabularną, siadam do pisania. Tworzę szkielet powieści, czyli akcję z dialogami.

Zdarzają się momenty, kiedy zatrzymuję się w ważnym momencie i zaczynam rozważać jakieś kluczowe rozwiązanie fabularne. Czasami pcham akcję do przodu w ciągu sekundy, ciągu dnia. A czasami zatrzymuję się na kilka dni, a nawet tygodni, by pobić się z myślami: co będzie lepsze? Które rozwiązanie? Staram się być autentyczny, więc nie chcę się spieszyć. Nie piszę na akord, nie piszę na czas ani na liczbę napisanych dziennie stron. To nie mój styl. Nie „czuję" takiego pisania, wydaje mi się mało prawdziwe i mało autentyczne, wolę wszystko spokojnie przemyśleć. A gdy już jestem pewien, że to, co wymyśliłem, jest dobre, pcham opowieść dalej.

Akcja rozgrywa się na Dolnym Śląsku, co – oczywiście – intryguje czytelników. To piękne okolice, malownicze! Ale w Polsce jest wiele podobnych. Dlaczego więc obrałeś ten kierunek? Odwiedzasz czasem te rejony osobiście?

Jasne, stamtąd pochodzę, tam się urodziłem i przez wiele lat mieszkałem. Nie potrafiłbym napisać chyba innego kryminału niż takiego, który nie dzieje się właśnie tam. To miejsce pisze się samo. Zamykam oczy i widzę niemal wszystko, każde miejsce, które znam, w którym byłem.

Dla mnie to rodzaj magii, której nie potrafię racjonalnie wyjaśnić. Po prostu uwielbiam ten rejon.

Powiedzieć, że kończysz książkę szokującym cliffhangerem to nic nie powiedzieć! Czwarty tom już się pisze?

Tak, dość ostrożnie mogę powiedzieć, że zbliżam się już do połowy czwartego tomu! Sam jestem ciekawy, jak się zakończy ta cała opowieść, którą rozpocząłem w Potworze. Będzie mocno. Już teraz jest. Wyczekujcie kontynuacji!

Powieść Potwór kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.