Do zbrodni nie dochodzi przypadkiem. Wywiad z M.M. Perr

Data: 2023-03-08 15:01:57 | artykuł sponsorowany Autor: Magdalena Galiczek-Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Do zbrodni nie dochodzi przypadkiem. Wywiad z M.M. Perr z kategorii Wywiad

– Do zbrodni nie dochodzi przypadkiem, jest ona wynikiem wielu działań, doświadczeń, zdarzeń. Myślę jednak, że niemal każdy człowiek może stać się częścią historii kryminalnej, jeżeli tylko zaistnieją ku temu odpowiednie warunki. Bohaterami moich książek są zwykli ludzie, postawieni w niezwykłych okolicznościach. Nie ma wśród nich super bohaterów. Są za to ci, którzy często byli niezauważani, pomijani czy lekceważeni przez swoje otoczenie – mówi M.M. Perr, autorka książki Wicierz z cyklu z podkomisarzem Robertem Lwem.

fot. Angelika Pułtorak 

Gdzie właściwie leży Wicierz?

Wicierz to fikcyjna miejscowość, choć ma swój rzeczywisty pierwowzór, którego położenia nie zdradzę. Jeździłam tam jako dziecko, a teraz spędzam tam wakacje jako dorosła już kobieta. To tam, na kempingu, pod sosnami, gdy leżałam w hamaku i wsłuchiwałam się w szum rozmów wczasowiczów, pojawił się pomysł na moją ostatnią książkę. Teraz nad polskim morzem powstało wiele wspaniałych miejsc do odpoczynku. Kemping, na który jeżdżę, a którego klimat starałam się trochę przedstawić w książce, jest jednak jedyny w swoim rodzaju. Przyjeżdzające tam rodziny znają się od pokoleń. Nie ma tam osób przypadkowych, którym doskwierałyby kempingowe niewygody – i to właśnie jest wspaniałe. W Wicierzy pojawiają się moje osobiste wspomnienia i doświadczenia z tego cudownego miejsca.

Jak często w miasteczkach takich jak Wicierz zdarzają się zbrodnie popełniane przez seryjnych morderców?

Na całe szczęście w Polsce rzadko grasują seryjni mordercy. Bardzo daleko nam do Stanów Zjednoczonych, w których wykrywa się najwięcej takich przestępstw. Tego typu zbrodnie są wykrywane głównie w dużych miastach. Jakie są więc szanse, że taki morderca pojawiłby się w małej, letniskowej miejscowości? Pewnie przez większą część roku bardzo niewielkie. W lecie jednak takie małe, nadmorskie mieściny zmieniają się zupełnie, również pod względem demograficznym, i przeżywają prawdziwy najazd zupełnie obcych, spragnionych morza i piasku, ludzi z miasta, a wtedy statystyka przestępstw w takim regionie ulega znacznym zmianom.

Dlaczego więc zdecydowałam się osadzić fabułę najnowszego kryminału właśnie w takiej miejscowości? Odpowiedź brzmi banalnie: bo mogłam. Posyłam swoich bohaterów w różne miejsca, testując ich wytrzymałość. Wierzę, że otoczenie wpływa na nas co najmniej w takim samym stopniu, jak my na otoczenie. Rzucając podkomisarza Lwa w różne, najbardziej odległe krańce Polski, sprawiam, że poznaje on nie tylko innych ludzi, poznaje również sam siebie. Może dzięki temu ewoluować, zmieniać się, doświadczać i stawać się przez to jeszcze bardziej ludzki.

Na początku śledztwa stołeczny podkomisarz Robert Lew zauważa wiele sprzeczności. Praca policjantów zawsze jest ich pełna?

To, oczywiście, zależy od sprawy. Są te proste i te bardziej zagmatwane, które rodzą wiele pytań i sprawiają śledczym problemy. O tym, czy pojawiają się sprzeczności, decyduje natura sprawcy i jego stanu psychicznego w momencie popełniania zbrodni. Pisarzy zawsze fascynują te przestępstwa, których rozwiązanie przysparza policji trochę więcej problemów. Mnie też fascynują sprawy nieoczywiste, zagmatwane i trudne w zrozumieniu. Takie zbrodnie prowokują czytelników do zadawania sobie samym niewygodnych często pytań. Czy potrafilibyśmy się zachować inaczej? Czy tylko sprawca jest winny? Jaką rolę odegrało społeczeństwo? Jak zareagowalibyśmy na to, co dzieje się w życiu bohaterów, gdybyśmy byli świadkami tych zdarzeń? Czy potrafilibyśmy i czy chcielibyśmy zareagować, czy też pozostalibyśmy niemymi obserwatorami?

Czy podczas urlopu zdarzyło się Pani być świadkiem przestępstwa? A może w hotelu, w którym Pani mieszkała, toczyło się śledztwo? Co było impulsem do tego, by wpleść taki wątek w Pani powieść kryminalną?

Byłam świadkiem okropnego przestępstwa jako nastolatka. Wywarło ono na mnie bardzo duży wpływ. Tamto zdarzenie wielokrotnie do mnie wracało we wspomnieniach i zapewne przyczyniło się do tego, że teraz piszę kryminały. Motyw wakacyjny w książce pojawia się natomiast dlatego, że kiedy ją pisałam, byłam na wczasach, a właśnie miejsca, w których jestem, ich niepowtarzalny klimat, smak, zapach, światło, dźwięki, a przede wszystkim ludzie, inspirują mnie najbardziej. Do zbrodni nie dochodzi przypadkiem, jest ona wynikiem wielu działań, doświadczeń, zdarzeń. Myślę jednak, że niemal każdy człowiek może stać się częścią historii kryminalnej, jeżeli tylko zaistnieją ku temu odpowiednie warunki. Bohaterami moich książek są zwykli ludzie, postawieni w niezwykłych okolicznościach. Nie ma wśród nich superbohaterów. Są za to ci, którzy często byli niezauważani, pomijani czy lekceważeni przez swoje otoczenie.

Ma Pani wrażenie, że funkcjonariusze tacy jak Robert Lew mają szósty zmysł? W pozornie oczywistej sprawie są w stanie dostrzec szczegóły, które kierują sprawę w zupełnie nowym kierunku... 

Podkomisarz Robert Lew, bohater moich książek, jest spostrzegawczym i skutecznym śledczym, ale nie wyróżnia się znacząco na tle pozostałych członków swojego zespołu. Wręcz przeciwnie, można by powiedzieć, że na pierwszy rzut oka jest mało ciekawym człowiekiem z wieloma uciążliwymi wadami. Jest małomówny, chodzi w starych ubraniach, nie układa mu się w życiu osobistym, bywa mało taktowny i miewa problemy z priorytetami w życiu. To, co sprawia, że jest on dobrym policjantem, to nie jakieś wrodzone talenty, a po prostu doświadczenie i pracowitość, przeradzająca się często w pracoholizm, co odbija się dobitnie na jego rodzinie.

W sprawach dotyczących morderstw pierwszym i zazwyczaj ostatecznym podejrzanym jest ktoś z rodziny denata. Dlaczego?

Mówi się, że nikt nas nie jest w stanie tak skrzywdzić, jak najbliższa osoba. Wynika to z prostego faktu, że tylko to, co mówią i robią bliskie nam osoby, jest dla nas naprawdę ważne. Kiedy krytykuje nas człowiek obcy, może nam się zrobić przykro. Jednak te same słowa w ustach osoby nam bliskiej; żony, męża, matki czy ojca, potrafią nas załamać i skrzywdzić. Emocje między członkami rodziny są zawsze największe. To, co jesteśmy w stanie wybaczyć znajomym, bywa niewybaczalnym błędem naszych współmałżonków.

Co zwykle pcha desperatów do morderstwa?

Odpowiedź zależy od mordercy. Jeżeli jest on psychopatą, który od dawna fantazjuje o popełnieniu zbrodni, to tak naprawdę motyw nie jest ważny, tylko okazja. Jeżeli natomiast mówimy o tak zwanym przeciętnym człowieku, który popełnia przestępstwo, to wiele zależy od sytuacji życiowej, w jakiej ta osoba się znajduje, od stanu psychicznego w danym momencie i doświadczeń życiowych. W Polsce znaczna większość zabójstw zostaje popełniona pod wpływem alkoholu. Wtedy motyw również zostaje zepchnięty na drugi plan. Mnie najbardziej interesują mordercy, którzy w pewien sposób zostali „stworzeni” przez społeczeństwo, a dokładnie przez ludzi, których w swoim życiu spotkali czy doświadczenia, jakie przeżyli.

Każdy morderca to psychopata?

Nie, oczywiście, że nie. Uważam, że każdy z nas w pewnych okolicznościach może stać się mordercą. Albo może – prawie każdy. Kiedy czujemy ogromny strach lub gniew, możemy zrobić rzeczy, o który byśmy samych siebie nie podejrzewali. Ból zmienia naszą osobowość. Są znane w historii przypadki, kiedy ludzie, zdani jedynie na siebie, stawali się kanibalami, by przeżyć. Nie byli wcale psychopatami, po prostu walczyli o swoje życie. Są również pewne wydarzenia, które trwale odbijają się na ludzkiej psychice i mogą odezwać się po wielu, wielu latach. Do takich doświadczeń, bez względu na wiek, należą głód, molestowanie seksualne, gwałt czy bicie. Dla dzieci szczególnie trudna i traumatyczna może być również samotność, brak przyjaciół, odseparowanie od rodziców, poniżanie czy agresja ze strony osób starszych lub rówieśników. W literaturze jest wielu morderców – psychopatów, nieczułych, bezlitosnych, działających z zimną krwią. Może i mnie też kiedyś przyjdzie stworzyć właśnie takiego antybohatera. Teraz jednak bardziej interesują mnie mordercy, którzy przeżywają i odczuwają. Ich postaci wydają mi się ciekawsze, wielowymiarowe, nietuzinkowe. W takim wypadku zbrodnia odciska swe piętno nie tylko na ofierze, ale również na sprawcy, o czym nie może być mowy, gdy mordercą jest psychopata.

Istotną rolę w powieściach kryminalnych – w tym w Pani serii o podkomisarzu Robercie Lwie – odgrywa wątek obyczajowy, na który składają się sceny z życia pierwszoplanowego bohatera. Bez takich motywów kryminał byłby niepełny?

Piszę takie książki, które sama lubię czytać, a lubię, gdy bohaterowie mają cechy prawdziwych ludzi, mają rodziny, emocje, przeżycia, które wpływają na to, w jaki sposób się zachowują. Kiedy buduję postaci do swoich książek, najpierw układam ich cały życiorys – nawet, jeżeli nie użyję go potem bezpośrednio w książce. Czasami tworzę taki szkielet postaci dla bohaterów zupełnie w powieści pobocznych, którzy pojawią się w niej zaledwie na paru stronach. Dla mnie są jednak też ważni, bo wpływają na przebieg historii.

Każdy człowiek jest inny. Ma swój własny sposób mówienia, myślenia, zachowywania się czy wyciągania wniosków. Jeżeli nie poświęciłabym czasu na stworzenie fikcyjnych życiorysów moich bohaterów, to oni wszyscy skończyliby jako kopie mnie samej i moich doświadczeń życiowych. A ja chcę tchnąć w nich ich własne życie, nawet jeżeli będzie ono trwało jedynie przez parę linijek tekstu.

Czy każdy, kto przeżył traumę w dzieciństwie, będzie ponosił jej konsekwencje w dorosłości? Jakie cechy temu sprzyjają, a jakie pomagają wygrać z traumą?

To, czego doświadczymy w pierwszych latach naszego życia, będzie miało ogromny wpływ na nasze dorosłe życie. Nie mam co do tego wątpliwości. Nie znaczy to jednak, że trauma jest wyrokiem. Każdy człowiek inaczej reaguje na to, co się w jego życiu dzieje. Ludzie są niezwykłymi istotami, obdarzonymi niesamowitymi wręcz mechanizmami, pozwalającymi im przeżyć nawet najtrudniejsze przeciwności losu. W Wicierzy opisuję dwie osoby, które miały podobne doświadczenia w dzieciństwie, jednak ich życie potoczyło się zupełnie inaczej.

Czym różni się śledztwo prowadzone w Warszawie od tego w Słupsku?

Komenda policji jest miejscem pracy jak każde inne. Oczywiście, praca policjanta jest podporządkowana procedurom i regulaminowi. Mimo wszystko to, jak w danym miejscu zachowują się ludzie i jak pracują, w znacznym stopniu zależy od nich samych oraz od komendanta czy dyrektora wydziału, który nadaje ton pracy całego zespołu. W Wicierzy zmieniam miejsce akcji i przenoszę czytelników do mniejszej miejscowości, gdzie pracujący nad sprawą zespół śledczych ma znacznie luźniejsze podejście do życia niż koledzy podkomisarza ze stolicy. W nadmorskich miejscowościach życie płynie w innym tempie niż w Warszawie. Tam pojawienie się mordercy jest czymś najmniej oczekiwanym, przez co miejscowi śledczy na początku nie zauważają związków między tragicznymi wydarzeniami.

W Wicierzy opisuje Pani tragiczne historie wychowanków domu dziecka. To opisy oparte na faktach czy Pani wyobrażenia?

Opisane przeze mnie historię są fikcyjne, ale inspiracją dla nich często są prawdziwe wydarzenia, o których słyszałam bądź czytałam. To dotyczy wszystkich moich książek, również tej ostatniej.

Jak wygląda praca nad powieścią kryminalną? Korzysta Pani z archiwów policyjnych? Rozmawia Pani ze świadkami lub ofiarami przestępstw?

Praca nad książką to dla mnie długi i skomplikowany proces, choć zarazem bardzo przyjemny. Po każdej napisanej książce odczuwam ogromny głód słów i zaczynam czytać. Dopiero gdy liczba słów wychodzących i wchodzących z mojej głowy ponownie się wyrówna, mogę wrócić do pracy twórczej.

Czytam nie tylko kryminały. Czytam również dużo literatury fachowej, by jak najlepiej opisać różne wydarzenia i miejsca. Bardzo istotną rolę w pracy nad kolejną książką stanowią miejsca, które odwiedzam i ludzie, z którymi rozmawiam, którym się przyglądam i których obserwuję. Każdy człowiek ma do opowiedzenia coś ciekawego, wystarczy tylko usiąść i posłuchać. Inspiruje mnie zwykłe, przeciętne życie ludzkie, które dzieje się tu i teraz. Historie, które opisuję, przychodzą do mnie zazwyczaj gwałtownie i niespodziewanie. Praca na siłę nie ma sensu. Jeżeli danego dnia nie pojawia się pomysł, po prostu zajmuję się czymś innym.

Kiedyś było inaczej. Byłam niecierpliwa, siedziałam nad pustą kartką godzinami, nie chcąc za nic się poddać. Teraz wiem, że kiedy wena w końcu przyjdzie, to nie weźmie jeńców i warto korzystać również z tego czasu, gdy nie piszę.

Zatracam się w pisaniu całkowicie i trudno wtedy nawiązać ze mną kontakt. Książki przychodzą do mnie w całości. Szybko wtedy łapię za cokolwiek do pisania i tworzę skrót rozdziałów na wielu małych karteczkach, które staram się później uporządkować. Piszę chaotycznie. Skaczę po rozdziałach. Zdarzają się też niespodzianki i dochodzą nieoczekiwani bohaterowie niemal pod koniec pracy. Wtedy cała dynamika książki się zmienia i muszę zacząć pracę niemal od początku.

Ze specjalistami od zbrodni, czyli policjantami czy psychologami, rozmawiam już na kolejnym etapie mojej pracy, gdy mam pierwszy zarys rozdziałów. Jestem im każdorazowo bardzo wdzięczna za podzielenie się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem. Na samym końcu staram się ulepić z tych parudziesięciu kawałków jedną książkę – i tę część pracy lubię najbardziej. Rzeźbię ją i dopracowuję, aż przyjmie ostateczny kształt, czasami inny od tego zamierzonego na początku. Przez to zawsze jestem swoim pierwszym zaskoczonym czytelnikiem.

To już czwarty tom serii z podkomisarzem Robertem Lwem. Czy powstanie kolejny?

Tak, na pewno będzie kolejna część z serii z podkomisarzem Lwem. Wcześniej jednak pojawi się inna książka mojego autorstwa, która będzie niespodzianką.

Powieść Wicierz kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.