Przez różowe okulary. Wywiad z Moniką B. Janowską
Data: 2025-07-14 09:08:41 | artykuł sponsorowany
– Poczucie humoru mi pomaga. Nawet na poważniejsze tematy staram się spoglądać przez różowe okulary. Nie zawsze się udaje, ale nie ustaję w wysiłkach. Można powiedzieć: uśmiech jest dobry na wszystko – i nie jest to czcza gadanina. W moich książkach jest trochę tak jak w życiu. Wszystko się miesza. Tragedia z komedią, powaga ze śmiechem i potrafi wyjść z tego całkiem niezły kocioł, w którym nie zawsze udaje się zachować równowagę – mówi Monika B. Janowska, autorka książki Siódme niebo aż po grób.
Aniceta to bohaterka nietuzinkowa – jest świeckim mówcą pogrzebowym.
Często żartuję, że praca pisarza, to nie lada wysiłek, bo nie dość, że trzeba wymyślić bohatera z krwi i kości, to jeszcze znaleźć mu pracę, mieszkanie i… partnera! A jak taki u mnie wybrzydza! Dlatego ani imię ani zawód nie może być zwyczajny.
Bardzo lubię odkrywać nietuzinkowe imiona. Często należą do moich czytelniczek, spotkanych na targach czy spotkaniach autorskich i zwyczajnie nie mogę ich zmarnować. Co do zawodów… Z tym bywa różnie. Dla Anicety poszukiwałam czegoś takiego, co wpisywałoby się w zaplanowany dla niej charakter. I przypadkiem trafiłam na wywiad z mistrzynią ceremonii świeckich, która – ubrana w kolorowy kostium i wysokie szpilki – z niezwykłą pasją opowiadała o swoim zawodzie. Zaciekawiła mnie do tego stopnia, że ani się obejrzałam, jak wciągnęłam się w cmentarne tematy i już wiedziałam, gdzie Aniceta będzie pracować.
Czy Donata, przyjaciółka Anicety, jest jej niezbędna, by mogła być tym, kim jest?
Oczywiście! Donata przydałaby się każdemu jako przyjaciółka. Z nią nie ma nudy, szarości czy nierozwiązywalnych problemów! Stanowi całkowite przeciwieństwo zdroworozsądkowej, uporządkowanej, sztywnej i poważnej Anicety. Pojawienie się Donaty przyspiesza akcję, ale i życie Anicety. Żywiołowa, optymistyczna, najpierw działająca, a potem myśląca, po amerykańsku uśmiechnięta przyjaciółka wpada w to życie jak bomba i eksplozja musi zmienić wszystko wokół. I to jak zmienia! Z pewnością nie na apokaliptyczny krajobraz...
W książce pojawia się bardzo ciekawy wątek relacji rodzinnych. Zaginiona matka, dziewczynka pozostawiona pod opieką Anicety, zagadkowa siostra męża. Kobiety pełnią bardzo różne role i trudno za nimi nadążyć?
Odpowiadając banalnie: życie obfituje w różnorodność, z którą trudno sobie czasem poradzić. Ale radzić sobie trzeba. Moje bohaterki to zwyczajne kobiety, które nie prowadzą sielankowego życia w luksusie i nie są wolne od życiowych problemów. Muszą sobie radzić z różnymi rolami i problemami wynikającymi nierzadko z tych ról. Jedne się dostosowują i znajdują mikro sposoby na swoje nieszczęścia, inne buntują się, rzucają wszystko, zaczynają od nowa. Nie mają ze mną łatwo, bo pakuję je w przeróżne przygody i mierzą się z niecodziennymi sytuacjami, jak choćby znalezienie na skwerku nieboszczyka z nożem w piersiach. Poza tym nadaję ich życiu niesamowitego tempa. Kto by za tym nadążył?
Narracja łączy elementy komedii, kryminału i powieści obyczajowej. Jak udało Ci się znaleźć równowagę między humorem a tematami poważniejszymi, jak śmierć, zaginieni bliscy czy rodzinne konflikty? Bo wyszło świetnie!
Dziękuję, miło mi to słyszeć. Myślę, że pomaga mi poczucie humoru i oby mi go nie zabrakło. Nawet na poważniejsze tematy staram się spoglądać przez różowe okulary. Nie zawsze się udaje, ale nie ustaję w wysiłkach. Można powiedzieć: uśmiech czy śmiech jest dobry na wszystko – i nie jest to czcza gadanina. W moich książkach jest trochę tak jak w życiu. Wszystko się miesza. Tragedia z komedią, powaga ze śmiechem i potrafi wyjść z tego całkiem niezły kocioł, w którym nie zawsze udaje się zachować równowagę.

Tytus Baczek – jego śmierć uruchamia lawinę zdarzeń. Ale chyba nie jest klasycznym trupem w szafie?
Tytus Baczek jest trupem ze skwerka. Lubię tak o nim myśleć. Chwilową sensacją. Przykładem człowieka, któremu wydawało się, że ma wielką moc, władzę, kolegów, pieniądze a kończy tak, jak kończy. Zupełnie niespodziewanie, bez spodziewanej pompy i w zaskakującym miejscu. Nawet po śmierci jakoś tak go wszyscy ignorują. I owszem. Uruchamia lawinę zdarzeń, choć w zupełnie innym kierunku, niż można się spodziewać.
Przepisy, wizyta w Rumunii, lokalne sklepy, zapachy, dźwięki – przywiązujesz wagę do detalu w książce, prawda? Bo właśnie to buduje klimat?
No tak! W moich książkach dużo się dzieje i gdy ktoś dostanie zadyszki podczas lektury, to z góry przepraszam, ale tak już mam. A jak ja uwielbiam te detale! Zwyczajne rozmowy, przypadkowo podsłuchane przez bohaterów, miasto widziane ich oczyma, spontaniczność reakcji i pomysłowość ludzka. Dla mnie ciekawa może być nawet rozmowa dwóch pijaczków, kłótnia w sklepie albo w kolejce do lekarza, dialogi autobusowe. Normalnie bywają irytujące czy nudne, ale przyglądając się pod innym kątem… Czasem okazują się naprawdę zabawne i jak tu nie umieścić ich w komedii? Poza tym to sprawia, że akcja powieści nie jest oderwana od rzeczywistości. Dbam o te moje detale i dopieszczam je, by tworzyły dobry klimat, ozdabiały szarą rzeczywistość, jak choćby Przepisownik Lubomiry.
Dużą robotę wykonują u Ciebie bohaterowie drugoplanowi. Dobrze się bawiłaś, wymyślając ich charaktery i wyczyny?
Zawsze dobrze się bawię, pisząc. Bywa, że w trakcie pisania jakiejś sceny zaśmiewam się głośno i budzę okolicę, bo piszę przeważnie w nocy. Bohaterowie drugoplanowi to z pozoru zwyczajni ludzie, ale nawet ich lubię wyciągnąć ze strefy komfortu, postawić wobec niecodziennej sytuacji i pozwalam im działać. Czasem wymykają się moim planom, sami się kreują i pociągają mnie za sobą.
W książce przewija się temat codziennych, życiowych wyborów, które nagle zamieniają się w przygody. Bo nawet najbardziej uporządkowane życie może w jednej chwili stanąć na głowie?
To prawda. W moich komediach przygód nie brakuje. Zwykłe wyjście do sklepu czy przejazd autobusem potrafi zmienić życie bohaterów, a nas rozśmieszyć. Ale nie wszystkie zwariowane przygody wymyślam. Nierzadko czerpię z życia, bo przydarzają się mnie, bliskim albo znajomym. Czasem staję się mimowolnym świadkiem zabawnych zdarzeń i wówczas stwierdzam, że nie mogą się zmarnować. Biorę je do mojej książki. Żartuję, że moje książki są jednak oparte na faktach. Właśnie tych zabawnych historiach własnych i nie tylko.
Bohaterowie Twojej powieści często zachowują się impulsywnie, ale z sercem. Czy, Twoim zdaniem, emocje i intuicja mogą być równie ważne jak logika i zdrowy rozsądek?
To brzmi tak bardzo poważnie: logika i zdrowy rozsądek. Tym w życiu kieruje się Aniceta. Wydawać by się mogło, że po wsze czasy i aż po grób. No i nagle zjawia się Donata, znika mama Lubomira, na skwerku leży Pinduś w charakterze nieboszczyka – i jak tu zignorować emocje?
Twoja książka zostawia czytelnika z uśmiechem, ale też refleksją nad tym, co w życiu najważniejsze. Jaką myśl, jako autorka, chciałabyś, żeby czytelnik wyniósł z tej opowieści?
Staram się tak patrzeć na świat i ludzi, jakby szklanka zawsze była do połowy pełna. Nie jestem oderwana od rzeczywistości i wiem, jakie to bywa trudne. Mnie ratuje poczucie humoru, spojrzenie na wesoło, śmiech i uśmiech. Śmiertelna powaga mnie męczy, więc unikam napuszenia i zarozumiałości. Najważniejszym celem, jaki sobie stawiam podczas pisania, jest rozśmieszenie czytelnika, przedstawienie świata w humorystyczny sposób. Ale refleksja też jest mile widziana i się od niej nie odcinam.
Książkę Siódme niebo aż po grób kupicie w popularnych księgarniach internetowych: