Tradycja jest dla mnie punktem odniesienia. Wywiad z Jackiem Getnerem

Data: 2021-11-08 10:04:51 Autor: Magdalena Galiczek-Krempa
udostępnij Tweet

– Tradycja jest dla mnie pewnym punktem odniesienia, z którego lubię wychodzić – mówi Jacek Getner, autor serii powieści o genialnym detektywie, Jacku Przypadku. Nakładem Wydawnictwa Lira właśnie ukazała się najnowsza książka z cyklu, Morderstwo w Orient Espresso

 

Lubi Pan grać z tradycją?

Może nie tyle grać, co z niej czerpać. Tradycja jest dla mnie pewnym punktem odniesienia, z którego lubię wychodzić.

A więc nie przez przypadek – a może: nie przez Przypadka – tytuły historii zebranych w książce Morderstwo w Orient Espresso nawiązują do klasycznych dzieł literackich?

Tak, choć to nawiązanie nie odnosi się bezpośrednio do treści, jest tylko pomachaniem z pewnej odległości na zasadzie: „Hej, pamiętam Cię”. Natomiast jeśli chodzi o samą treść i formę, to moje pisanie można tu śmiało określić mianem pewnego pastiszu, gry z konwencją – z pełnym dla niej szacunkiem, ale i szukaniem własnych rozwiązań.

Nie ma historii, których nie dałoby się opowiedzieć bez żartów?

Tak naprawdę nie. Wystarczy spojrzeć choćby na Życie jest piękne, opowiadające o czymś tak okropnym jak Holokaust w sposób niemal liryczny i autentycznie zabawny. Wszystko zależy od tonu, jaki nadamy narracji i od tego, by poważnych rzeczy nie zamienić jedynie w zwykły zgryw. Oczywiście przy trudniejszych tematach ten śmiech musi się otrzeć o łzy czy też wręcz w nie się zamienić. Ale właśnie przez ten śmiech, towarzyszący przez większość opowieści, historia staje się łatwiej przyswajalna dla odbiorcy. Ja staram się opowiadać lekko o wielu rzeczach i raczej na zasadzie wyjątku dodawać gdzieniegdzie jakąś łezkę zadumy,

Jacek Przypadek to Pański Sherlock Holmes, porucznik Borewicz czy Herkules Poirot? A może każdy z nich po trochu?

Każdy po trochu. Po Holmesie odziedziczył dedukcyjną przenikliwość, po Borewiczu – bezczelny wdzięk, a po Poirocie – melonik. Choć być może w przyszłości okaże się, że to słynny Belg wziął go od niego, ale teraz nie mogę więcej zdradzić.

Nawet detektyw może czasem utonąć w biurokracji?

W dzisiejszych czasach, gdy nawet państwa słynące niegdyś z wolności i swobód stawiają sobie coraz częściej za punkt honoru dokładne skontrolowanie obywatela, zdecydowanie tak.

To dlatego Przypadek wystawia faktury za usługi dotyczące jasnowidzenia?

Dokładnie tak. Jako formalny detektyw musiałby mieć koncesję i zdecydowanie bardziej słuchać się stróżów prawa, od dobrej woli których wydanie takiej koncesji zależy. A z nimi ma raczej na pieńku. Ale jest też druga przyczyna. Mieszka w Warszawie, a to miasto, w którym posiadający pieniądze i władzę dość łatwo wierzą w moce nadprzyrodzone i tak jest mu prościej dostać odpowiednią cenę za swoje usługi niż jako detektywowi.

W swojej pracy detektyw może rozwiązywać sprawy wielkiego kalibru (morderstwa) i sprawy mniejszej rangi (chociażby podrzucona paczka konkurencyjnych papierosów w palarni innego koncernu tytoniowego)?

Tak, bo mojego detektywa nie interesuje kaliber sprawy, ale to, jak ciekawe może być jej rozwiązywanie i rozwiązanie. I tu łączy się poniekąd z innym słynnym detektywem, doktorem House'm.

Jacek Przypadek podczas rozwiązywania swoich spraw przygląda się tym razem pracy w wielkich korporacjach. Czy Pan również miał kiedyś okazję poznać, co to znaczy być korpoludkiem?

Niestety tak, na szczęście było to kilka krótkich epizodów, po których powiedziałem sobie: „nigdy więcej”. Wystarczyły mi jednak na poczynienie obserwacji, które posłużą mi na długie lata pisania. 

Co obnaża Jacek Przypadek?

Hipokryzję, a przede wszystkim coś, co do niedawna było określane powszechnie kalizmem.

Jacek Przypadek to diabelnie inteligentny detektyw, który jednak... kompletnie nie zna się na kobietach? Dlaczego?

Wprost przeciwnie, zna się na nich doskonale, a że sam nie potrafi sobie ułożyć z nimi życia – to już co innego. Tu dochodzą zmienne uczuciowe i żadna fachowa wiedza na nic się nie przyda.

Czytaj również: Jacek Getner – cytaty

Przygody Jacka Przypadka to takie trochę never ending story? Ile jeszcze historii o tym detektywie zaserwuje Pan czytelnikom? W wywiadach zapowiadał Pan, że będzie ich czternaście – dlaczego właśnie tyle?

Bo książek o Harrym Potterze było siedem, a ja chciałem, żeby moich było dwa razy więcej. A tak bardziej serio: widziałem na początku tworzenia tej historii, że przed moim detektywem długa droga, ale od razu chciałem zobaczyć również jej kres. I wiem już od dawna, jak będzie wyglądała ostatnia scena. A od niedawna wiem, że będzie się działa w chwili, gdy na świecie będzie szalał covid, zaś mój detektyw będzie miał to w nosie. Tak jak wszystkie inne rzeczy, które pozostali ludzie uważają za ważne.

Czyli nawet Detektyw Przypadek może być „banalnie przewidywalny" i nie zaskoczy swojego twórcy?

Tego nie mogę być pewny. Z bohaterami to tak bywa, że potrafią zaskakiwać. Nieraz tak miałem, że pisałem jakiś dialog dla bohatera, a ten tymczasem w mojej głowie gadał: „Nie no, stary, ja tak w życiu nie powiem. Uspokój się, tego też nie zrobię, bez sensu”. A ja staram się słuchać moich bohaterów, bo to oni w końcu najlepiej wiedzą, jacy są 😊

Czym zatem zaskoczy czytelników w kolejnej powieści z cyklu?

Wprowadzeniem nowych pomocników mojego detektywa, którzy staną się mu bardzo pomocni. To warszawscy bezdomni zbieracze złomu, bardzo ciekawa społeczność, wszędobylska. Ze swoistym poczuciem honoru i ciekawym spojrzeniem na życie. Na pewno ubarwią dalsze opowieści o detektywie Jacku Przypadku.

Książkę Morderstwo w Orient Espresso kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.