Rodzina to nie więzy krwi. Wywiad z Martą Jednachowską i Jolantą Kosowską

Data: 2025-12-02 12:34:13 Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Rodzina to nie więzy krwi, lecz zaufanie, wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To pewność, że zawsze możemy na kimś polegać i liczyć na jego wsparcie. Prawdziwa rodzina łączy się w biedzie i wtedy pokazuje swoją prawdziwą siłę i moc sprawczą. O książkach Kalendarz adwentowy oraz Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu opowiadają autorki, Marta Jednachowska i Jolanta Kosowska.

W książce minęło dwadzieścia lat od czasu, gdy dzieci z ulicy Zimowej mieszkały razem. Co może zrobić z ludźmi taki kawał czasu?

Marta Jednachowska: Dwadzieścia lat to bardzo długo! Nasi podopieczni stali się młodymi dorosłymi, założyli własne rodziny i odkryli swoje życiowe ścieżki. Ukształtowały się ich charaktery i osobowości. U niektórych typowe cechy charakteru wyostrzyły się, a niektórzy całkowicie się zmienili. Przez dwadzieścia lat może wydarzyć się wszystko.

Jolanta Kosowska: To prawda, że przez dwadzieścia lat może wydarzyć się naprawdę wszystko. Nasi bohaterowie z ubiegłorocznego Kalendarz adwentowego są dorośli i już dawno opuścili mury domu przy ulicy Zimowej. Ich ścieżki życia się rozeszły i to nie tylko dlatego, że chcieli zapomnieć o przeszłości. Każdy z nich ma już własne życie, własne plany i marzenia.

Wychowankowie rozjechali się po świecie i żyją zupełnie inaczej niż kiedyś. Która z tych historii była dla Was najbardziej poruszająca i dlaczego?

M.J.: Myślę, że każdy z naszych podopiecznych odkrył swoją unikatową ścieżkę. Niektórzy odnieśli sukces, inni wręcz przeciwnie. Dla mnie najbardziej poruszająca była historia Szymona i Marceliny, jednak losy wszystkich dzieci z domu dziecka przy ulicy Zimowej są bliskie mojemu sercu.

J.K.: Wszystkie dzieci z domu przy ulicy Zimowej mieszkają w moim sercu. Skończyłyśmy pisać tę powieść kilka miesięcy temu, a nasi bohaterowie nadal są ze mną. Dla mnie najbardziej poruszające są historie Jagody, Maurycego i Karola. Każda z nich z zupełnie innego powodu.

Maria i Jagoda podejmują się trudnej misji odnalezienia całej dwunastki. Skąd ich determinacja i motywacja?

M.J.: Czasami jakieś wydarzenie w naszym życiu potrafi nas przestraszyć i zmotywować. Potrafi dać nam przysłowiowego kopa i zmienić nasze nastawienie do codzienności. Myślę, że w przypadku Marii i Jagody zdanie sobie sprawy z tego, że zapomniały o byłej opiekunce, było właśnie takim wydarzeniem.

J.K.: Motywacja i determinacja wynikają w pewnym sensie z poczucia winy. Ich dawna opiekunka, której zawdzięczały tak wiele, jest w domu opieki. Co więcej, jej stan zdrowia pogarsza się w zaskakująco szybkim tempie. U Grażyny rozwija się demencja. Jagoda z Marią uzmysławiają sobie, że o niej zapomniały. Maria na kilka miesięcy, Jagoda na znacznie dłużej. Chcą sprawić radość staruszce, zrobić coś dobrego, być może wyrwać z szponów niepamięci kilka ciepłych wspomnień.

W książce widać, że nie wszyscy chcą wracać do przeszłości. O czym to świadczy?

M.J.: Nie zawsze przeszłość jest dla nas czymś dobrym. Czasami naprawdę była zła, a czasami nasz umysł wykreował taki jej obraz. Powinniśmy jednak pamiętać o naszych korzeniach i o ludziach, dzięki którym staliśmy się tym, kim jesteśmy. 

J.K.: Przeszłość nas kształtuje, ale bywa też kłodą u nogi. Tak przynajmniej myślało kilkoro z bohaterów naszej powieści. Dom dziecka przy ulicy Zimowej był kiedyś ich domem, dawał  poczucie bezpieczeństwa, otaczał ciepłem, sprawiał, że nie czuli się samotni, że tworzyli jedną wielką rodzinę, chociaż nie była ona oparta na więzach krwi, ale na wspólnych przeżyciach. To ludziom, którzy tam pracowali, nasi bohaterowie zawdzięczali wiele. Nie byli znikąd, byli stamtąd. Mieli swoje korzenie. Na chwilę o tym zapomnieli. Bycie z domu dziecka wydawało im się czymś wstydliwym i żenującym – czymś, co ich ograniczało.

Relacja z Grażyną jest sercem tej opowieści. Jak chciałyście pokazać więź między dorosłymi wychowankami a dawną opiekunką, która traci pamięć?

M.J.: Grażyna była wyjątkową opiekunką. Pozornie była sroga i wymagająca, lecz miała ogromne serce, które biło dla jej podopiecznych. Myślę, że można powiedzieć, że była kimś więcej niż tylko opiekunką. Była zaufaną osobą, ostoją bezpieczeństwa, rodziną, z którą nie łączą więzy krwi. Mimo tak wyjątkowej relacji, zdarza się w dorosłym życiu o takiej osobie zapomnieć. Nie musi być to opiekunka z domu dziecka, ale nierzadko może to być członek prawdziwej rodzinny. Chciałyśmy pokazać, jak istotne jest pamiętanie o wyjątkowych dla nas ludziach, nawet jeśli mamy własne życie, codzienność i natłok pilnych spraw.

J.K.: Pędzące życie wiele weryfikuje. W natłoku codziennych spraw jest mało czasu dla innych. Rodzina, dzieci, sprawy zawodowe, obowiązki domowe… Każdy dzień przynosi nowe wyzwania. Przeszłość przestaje być ważna, odchodzi w zapomnienie. Liczy się tylko to, co jest tu i teraz, a także to, co jeszcze będzie. Pozornie wszystko gra, na pozór jesteśmy w porządku, ale czy aby na pewno? Człowieka nie można odstawić na półkę jak zabawkę, którą przestaliśmy się bawić. Nie tego, który oddał nam serce, dla którego byliśmy bardzo ważni. I tutaj nagle zazgrzytało. W natłoku codziennych spraw bohaterowie Kalendarza adwentowego 2 zapomnieli o kimś, kto był bardzo ważny w ich życiu i nagle postanowili to naprawić.

W książce pojawia się wątek chorób, samotności i trudnych wyborów. Jak łączycie te poważne tematy ze świątecznym klimatem, który jest sercem tej książki?

M.J.: Powieść Kalendarz adwentowy dwa. Dwanaście dróg do domu jest słodko-gorzka. W okresie przedświątecznym wszystko wydaje się dobre, lukrowane i trochę przesłodzone, lecz życie takie nie jest. Każdy z nas spotyka na swojej drodze trudności, wzloty i upadki. Każdy walczy z niekorzystnymi niespodziankami losu, niespełnionymi marzeniami, chorobami, które krzyżują nam plany. Mimo to, w każdej chwili naszego życia, w okresie przedświątecznym, ale również w każdym innym, jesteśmy w stanie zacząć walczyć o siebie i poprawić naszą sytuację. To właśnie chciałyśmy pokazać w naszej powieści.

J.K.: W naszej powieści Adwent i święta Bożego Narodzenia są tłem dla ludzkich historii, a te często nie są słodkie, w prawdziwym życiu często słodycz miesza się z goryczą. Adwent to okres radości, nadziei, ciepła, otwierania się na drugiego człowieka, życzeń i podziękowań. To niesamowity czas wiary, że wraz z Bożym Narodzeniem wszystko rozpoczyna się od nowa, wszystko może być lepiej, pomyślniej, radośniej i zdrowiej. To czas nadziei.

Niektórzy bohaterowie mają już własne rodziny, inni żyją samotnie albo mierzą się z problemami zdrowotnymi. Czym dla nich jest to dorosłe życie? Rozczarowaniem? Nagrodą?

M.J.: Dorosłe życie nie jest czarno-białe. Jest wypełnione odcieniami szarości, lepszymi i gorszymi chwilami. Myślę, że nie powinniśmy postrzegać dorosłego życia w kategoriach rozczarowania albo nagrody. Jest to pasmo lepszych i gorszych wydarzeń. Jednak mamy siłę sprawczą, żeby poprawić to nasze życie, zmienić je na lepsze. Samotność i choroba nie są wyrokiem, są jedynie kłodami na naszej drodze i to od nas zależy, jak sobie z nimi poradzimy.

J.K.: Każdy miewa w życiu problemy, przeżywa chwilowe zawirowania, ponosi porażki i odnosi sukcesy. Życie składa się z różnych chwil. Czasami wiatr wieje w żagle,  innym razem los rzuca nas na kolana. Najważniejsze jest to, żeby pozostać wiernym samemu sobie, żeby potrafić mierzyć się z problemami, nie tracić nadziei i nauczyć się z drobnych rzeczy dnia codziennego tworzyć szczęśliwe życie.

W powieści wracają wątki dawnych więzi. Jak pracowałyście nad odwzorowaniem napięcia, które pojawia się po tak długiej przerwie w kontaktach?

M.J.: To było dla nas nie lada wyzwanie! Nie jest łatwo powrócić do relacji po tylu latach. Z jednej strony ludzie wydają się sobie obcy, a jednak po krótkiej rozmowie okazuje się, że nadal znają się lepiej, niż by oczekiwali. Różnie to bywa, jednak najważniejsza pozostaje szczera rozmowa.

J.K.: Nie było to łatwe. Kiedy piszę takie sceny, staram się wejść w psychikę bohaterów. Na moment w wyobraźni staję się każdym z nich. Spotkania po latach są trudne. Czas pognał, ludzie zmienili się pod wpływem różnych wydarzeń, zawsze może się okazać, że poza imieniem i nazwiskiem zmieniło się prawie wszystko, że zamiast kogoś bliskiego, stoi obok nas obcy człowiek, którego tak naprawdę nie znamy.

Kalendarz adwentowy to forma narzucająca rytm i emocjonalne tempo. Cieszycie się, że czytelnicy razem z Wami odliczają do świąt?

M.J.: Bardzo! Przez wiele lat mieszkałam w Niemczech, gdzie okres Adwentu jest celebrowany równie mocno, a może nawet mocniej niż same święta. Dla mnie ten okres jest też bardzo ważny. Jest to swoiste oczekiwanie na radość, która nadejdzie. Czas na szczere rozmowy, podziękowanie za dobroć, która spotkała nas w minionym roku i przygotowanie na rodzinne świętowanie. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się tą celebracją z czytelnikami.

J.K.: Bardzo cieszę się z tego, że czytelnicy razem z nami odliczają do świąt. Ta powieść pomaga w takim radosnym odliczaniu. Podobnie było z ubiegłorocznym Kalendarzem adwentowym. Tamtą powieść też można było czytać po jednym rozdziale na każdy dzień Adwentu.

Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu rozpoczyna się w pierwszy dzień Adwentu. Potem mamy kolejne rozdziały, po jednym na każdy dzień oczekiwania na święta. Rozdziały są jak czekoladki w klasycznym kalendarzu adwentowym. Coraz bliżej, coraz cieplej, coraz bardziej zaskakująco i coraz więcej nadziei.

W tej historii mocno wybrzmiewa motyw rodziny, tworzonej nie przez więzy krwi, ale doświadczenia. Jakie sytuacje w powieści według Was najmocniej to pokazują?

M.J.: Rodzina to nie więzy krwi, lecz zaufanie, wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To pewność, że zawsze możemy na kimś polegać i liczyć na jego wsparcie. Myślę, że historia Karola nam to dobitnie pokazuje. Prawdziwa rodzina łączy się w biedzie i wtedy pokazuje swoją prawdziwą siłę i moc sprawczą.

J.K.: To prawda, że rodzina to nie tylko więzy krwi – to wspólne przeżycia i cicha potrzeba bycia kochanym. Dawni mieszkańcy domu przy ulicy Zimowej jednoczą się, chcąc sprawić radość dawnej opiekunce i pomóc Karolowi.

Czy dla Was ta historia jest definitywnie zakończona? Czy może myślicie o trzeciej części?

M.J.: Myślę, że historia dzieci z domu dziecka przy ulicy Zimowej dobiegła końca. Ci bohaterowie dali nam wiele wzruszeń, zaskoczeń, ale również uśmiechu na twarzy. Dajmy im żyć własnym życiem i odkryjmy razem historię kolejnych wspaniałych osobowości i niezwykłych bohaterów. Czas na nową przygodę.

J.K.: Myślę podobnie do Marty. Ta opowieść o dzieciach z domu dziecka przy ulicy Zimowej dobiegła końca. Dała nam sporo wzruszeń, pobudziła do przemyśleń, wiele nauczyła. I niech tak zostanie. Dajmy tym bohaterom odpocząć po ostatnich emocjach. My myślami jesteśmy już przy kolejnej wspólnej powieści i przy nowych bohaterach.

Książkę Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.