Szczê¶cie mi dopisa³o. "Las ko¶ci i dusz"

Data: 2021-11-04 07:00:01 | Ten artyku³ przeczytasz w 32 min. Autor: Piotr Piekarski
udostêpnij Tweet

Zakazana magia, tajemne moce, truj±cy deszcz i walka z ciemno¶ci±... Gdy ciemna moc ro¶nie w si³ê, trójka nieznajomych wyrusza, by odkryæ pogrzebane od dawna tajemnice...

Deszcz znad zamku Macrosza jest truj±cy, to pewne. Nikt nie wie jednak, dlaczego tylko Béata mo¿e przej¶æ przez ¶mierciono¶ny dla innych ¿ywio³ bez szkody. Po ¶mierci brata Béaty dziewczyna i jej przyjaciel Benedek wyruszaj± w niebezpieczn± podró¿, aby odkryæ ¼ród³o tej tajemnicy. Towarzyszyæ im bêdzie Liljana, dziewczyna o ukrytych mocach...

Dla Béaty bêdzie to podró¿ ku prawdzie. Dla Liljany - ucieczka przed cieniami. Dla Bedenka - szansa na nowe, lepsze ¿ycie.

Obrazek w tre¶ci Szczê¶cie mi dopisa³o. "Las ko¶ci i dusz" [jpg]

Las ko¶ci i dusz to niezwyk³a historia o podró¿y przez inspirowany wêgierskimi mitami ¶wiat pe³en magii i tajemnic oraz o podró¿y w g³±b siebie. Do lektury nowej ksi±¿ki Lisy Lueddecke zaprasza Books4YA. Ostatnio mogli¶cie przeczytaæ prolog powie¶ci, tymczasem ju¿ teraz prezentujemy pierwszy rozdzia³ ksi±¿ki: 

ROZDZIA£ PIERWSZY

Liljana

Sze¶æ lat pó¼niej

K³amstwo nadawa³o powietrzu metaliczny posmak. Kto¶ przybi³ kawa³ek pergaminu do pochy³ego drzewa, a napisane na nim s³owa trzeba by³o ogl±daæ pod dziwnym k±tem, co sprawi³o, ¿e musia³am odrzuciæ g³owê do ty³u. Trzyma³am siê na uboczu niewielkiego t³umu, uspokajana odleg³o¶ci± i cieniem, kiedy czyta³am te s³owa po raz pierwszy, drugi i trzeci.

„Ostrzegam was, magowie Roºesti. Popielnicy zbuntowali siê i szukaj± okazji do przelania waszej krwi. Król w swej ³askawo¶ci ulitowa³ siê nad tymi, którzy szukaj± schronienia, i oferuje azyl w razie potrzeby.

Na rozkaz króla Costela wszyscy powi±zani z magi± musz± siê stawiæ w azylu na zamku, by oddaæ siê tam pod jego opiekê. Na wykonanie tego polecenia wyznaczono czas do zachodu s³oñca trzeciego dnia, licz±c od tej chwili”.

Coraz liczniejszy t³um rozbrzmiewa³ st³umionymi rozmowami. Wyczuwa³o siê ogóln± ulgê, potwierdzan± g³êbokimi westchnieniami i ponurymi u¶miechami.

– To stanowczo za pó¼no. Sam nie mam najlepszej opinii o magach, ale je¶li popielnicy nie zostan± powstrzymani, my mo¿emy byæ nastêpni.

– Za³o¿ê siê o wszystkie pieni±dze, ¿e król gromadzi ich dla popielników. Nikt mi nie wmówi, ¿e jest inaczej.

Zacisnê³am piê¶ci tak mocno, ¿e paznokcie wbi³y mi siê w skórê. Je¶li mieszkañcy Roºesti czego¶ siê bali, to w³a¶nie magii, a w wyniku plotek z s±siedniego kraju, Marcoszy, mówi±cych o ciemnych interesach i zabójczym deszczu, magowie w Roºesti zaczêli byæ znajdowani nie¿ywi, pozbawieni krwi. Powiadano, ¿e to w³a¶nie krew by³a ¼ród³em ich magii, a ta z kolei prowadzi³a do z³a. Popielnicy polowali na nas, a ich mantra rozesz³a siê po ca³ym kraju niczym gwa³towny po¿ar:

„Je¶li nie wytoczysz z nich krwi, wkrótce przelej± twoj±”.

Te s³owa zmienia³y przyjació³ we wrogów, kochanków w morderców, podejrzenia pada³y na rodziny i s±siadów.

Niektórzy z zabitych nie mieli nic wspólnego z magi±, ale czy to mia³o znaczenie? Ci, którzy obwiniali magiê o ca³e z³o tego ¶wiata, woleli dmuchaæ na zimne, ni¿ pozwoliæ uj¶æ z ¿yciem choæby jednemu magowi.

W dzisiejszych czasach po¿ytek z magii jest niewielki – a mo¿e tylko to sobie wmawiamy, ¿eby powstrzymaæ siê przed siêganiem po ni±. Wielu urodzonych z ni± prze¿ywa ¿ycie równie banalnie, jak wszyscy inni: pracuj±, zak³adaj± rodziny, umieraj± w szacownym wieku. To w dawnych dniach opowie¶ci o magii by³y szeroko rozpowszechnione, kiedy królowie i królowe mordowali siê nawzajem, walcz±c o tron, i wykorzystywali najemnych magów do pomocy… a¿ wyznawcy boga Popio³a, znani jako popielnicy z uwagi na ich sk³onno¶æ do palenia ofiar, przetoczyli siê krwawo przez ca³y kraj i zamordowali niemal piêæ tysiêcy niewinnych magów. Od dawna szeptano, ¿e bogowie Roºesti piêtnowali magiê, bo nadawa³a ludziom zbyt wiele cech podobnych do bogów – a przede wszystkim do boga Popio³a, znanego z ruin, ognia i zniszczenia. Dlatego popielnicy zaczêli zabijaæ magów w imiê w³asnego boga i nikt ich nie powstrzyma³, bo ludzie woleli, by to bogowie byli zadowoleni, a nie banda magów.

Zupe³nie pozbawieni magii popielnicy kiedy¶ byli jedynie garstk± wyznawców, którzy pozwolili, by strach zapanowa³ nad nimi z tak± si³±, ¿e zmieni³ ich w morderców.

Ich brak magii okaza³ siê jedyn± rzecz±, jak± magowie mogli wykorzystaæ przeciwko swoim wrogom, i tak dziesiêciolecia temu dosz³o do wojny. Magowie wyst±pili przeciwko popielnikom. Zwykli ludzie przy³±czali siê do strony popieraj±cej bogów i choæ nie wy³oni³ siê jednoznaczny zwyciêzca, w nastêpstwie zmagañ zmniejszy³a siê potêga popielników, niemog±cych siê równaæ z furi± i moc±, jakimi dysponowali rozsierdzeni magowie.

Popielnicy jednak nadal wêszyli po kraju, a kiedy resztka magów odesz³a, ukry³a siê, ¿eby odpocz±æ i zej¶æ z oczu podburzonym przeciwko nim zwyk³ym ludziom, mieli nie wiele do roboty, ich si³y jeszcze bardziej os³ab³y i z wznieconego przez popielników ognia zosta³y jedynie ¿arz±ce siê wêgielki.

Niemniej ostatnio te wêgielki popielników zosta³y ponownie rozdmuchane i zap³onê³y. Niewiele by³o trzeba.

Wystarczy³o kilka ramion wskazuj±cych we w³a¶ciwym kierunku. Jeden mag pos³u¿y³ siê magi± zupe³nie nieodpowiedzialnie – by³ Niszczycielem, który bezmy¶lnie wznieci³ ogieñ i spali³ dom, zabijaj±c wszystkich jego mieszkañców.

Nieszczê¶liwy zbieg okoliczno¶ci i, tak czy inaczej, tragedia. Do tego gar¶æ plotek z Marcoszy. Ludzie zaczêli siê baæ tego, co mo¿e siê wydarzyæ, je¶li ciemne moce narastaj±ce w ich zamku wylej± siê na nasze ziemie. Ziarno posiane po kryjomu, podlewane pog³oskami i z³ymi przeczuciami, wyros³o na potê¿ne drzewo, którego korzenie strachu wros³y g³êboko w ziemiê. I nagle ludzi podejrzewanych o to, ¿e byli magami, ponownie znajdywano nie¿ywych.

Podczas gdy popielnicy byli prawdziwym zagro¿eniem dla magów, nie wierzy³am w to, by kawa³ek papieru przybity do drzewa mia³ dobroczynny skutek, jaki zapowiada³. 

Nie wszyscy w kraju byli g³odni krwi jak popielnicy.

Wielu prze¿y³o ¿ycie, ignoruj±c istnienie magii, ¿yli i umierali bez strachu. Ale ¶wiat pe³en jest ró¿nych ludzi. S± tacy, którzy boj± siê magii. Tacy, którzy chcieliby dysponowaæ magicznymi mocami. I tacy, którzy chcieliby magiê zniszczyæ.

Pergamin na drzewie, na który patrzy³am, zalatywa³ zapachem tych, którzy zamierzali wykorzeniæ magiê do cna. W koñcu s³owo „rozkaz” bywa rzadko u¿ywane, gdy istnieje wybór.

Dlaczego po tym, kiedy zmuszono mnie, bym przez ca³e lata ¿y³a w udrêce i ukrywa³a swoj± magiê, ba³a siê, ¿e ka¿da osoba, któr± mija³am na ulicy, mo¿e okazaæ siê popielnikiem, a ze mnie do ¶witu zostanie jedynie popió³…

Dlaczego wiêc akurat teraz król tak ¿ywo zainteresowa³ siê udzieleniem pomocy ludziom podobnym do mnie? Co¶ tu ¶mierdzia³o. Wyczuwa³am spisek dyktowany podejrzliwo¶ci± i prêdzej odda³abym siê na po¿arcie wilkom, ni¿ siê tam zg³osi³a.

Obróci³am siê na piêcie i odesz³am. Przez znoszone podeszwy butów czu³am nierówno¶ci kocich ³bów. Pod±¿y³am po¶piesznie alejk± odchodz±c± od g³ównego placu Tãru.

Nade mn± górowa³y budynki postawione po obu stronach ulicy, piorunowa³y mnie spojrzeniami, gdy ostro¿nie stawia³am kroki, ze wzrokiem utkwionym przed siebie, by unikn±æ oczu innych ludzi. Zwyk³a kartka papieru wisz±ca na Wielkim Drzewie obdar³a mnie ze skóry i ods³oni³a przed innymi ukryte do tej pory wnêtrze mojego cia³a. Choæ to niem±dre, przysiêg³abym, ¿e widaæ by³o teraz magiê w mojej krwi. Jej piêtno dawa³o siê wyczuæ nawet z drugiej strony ulicy. Czy mê¿czyzna przy straganie z rybami patrzy³ na mnie o sekundê za d³ugo? Czy dziewczynka uczepiona matczynej spódnicy wpatrywa³a siê we mnie, bo wiedzia³a, czym jestem? Czy je¶li skrêcê za rogiem, natknê siê na gwardiê królewsk± w niebieskich pelerynach, a ¿o³nierze zaci±gn± mnie do azylu?

Bogowie wiedz±, ¿e nigdy nie posz³abym tam z w³asnej woli. Ostro¿no¶æ zachowywa³ od dzieciñstwa, od kiedy zda³am sobie sprawê, ¿e mama i tato zostali zamordowani, bo popielnicy podejrzewali ich o magiê. Mo¿e i moi rodzice byli magami. Tego nigdy siê nie dowiem. By³am niemowlêciem, kiedy dziewczyna z s±siedztwa zabra³a mnie na spacer, a w tym czasie mama i tato zostali spaleni ¿ywcem.

Szczê¶cie mi dopisa³o, ale potem nie by³o ju¿ tak piêknie.

Dorastaj±c, pilnowa³am siê, ¿eby przebywaæ z innymi dzieæmi, bawiæ siê z nimi, ocieraæ skórê na kolanach przy upadkach, p³akaæ i ¶miaæ siê we w³a¶ciwych momentach. Stara³am siê nie wzbudzaæ jakichkolwiek podejrzeñ.

Ale teraz te podejrzenia mnie dopada³y, a rozz³oszczony bóg Popió³ depta³ mi po piêtach.

Pozornie magowie nie ró¿ni± siê od innych. Przez wiêkszo¶æ czasu wygl±damy tak samo, nasze g³osy brzmi± podobnie, zachowujemy siê jak inni. Ale nie zapadamy na choroby – przynajmniej na te, które dotykaj± ludzi wokó³ nas. Je¶li nadu¿yjemy magii, policzki siê nam zapadaj±, oczy trochê szarzej± i z trudem podnosimy siê z ³ó¿ka. Niemniej ¿adne gor±czki ani przeziêbienia siê nas nie imaj±. Nie mia³am pojêcia, co popielnicy dostrzegli w moich rodzicach, ¿eby usprawiedliwiæ ich zamordowanie, ani czy wiedzieli, ¿e taka sama magia rozwija siê we mnie. Mo¿e poczuli iskrê w moim dotyku albo dostrzegli b³ysk w moich oczach noworodka. Lubiê tak o tym my¶leæ, choæ teraz, osiemna¶cie lat pó¼niej, nie mia³o to ju¿ ¿adnego znaczenia. Wa¿ne by³o to, ¿e moja tajemnica pozostawa³a w ukryciu przed tymi, którzy mieli nie wiedzieæ o mojej naturze. W Roºesti bardzo nienawidzono magów.

By³ ¶rodek poranka, ulice Tãru zape³niali przekupnie, ludzie robi±cy zakupy, go¶cie z ca³ego Roºesti i dalszych okolic. Kupcy prezentowali z dum± wielobarwne jedwabne szale rozwieszone na wozach. Doskona³e wina z winnic z rejonu Bacil dobrze siê sprzedawa³y, bo pod koniec lata ten ciemny nektar koloru ¶liwki sta³ siê bardzo popularny.

Furmanka wy³adowana suszonymi zio³ami nasyca³a powietrze mieszanin± zapachów, które jakim¶ cudem jednocze¶nie kusi³y i odpycha³y. Ubrania i po¶ciel wisia³y nad g³owami i sch³y w porannym s³oñcu. Od czasu do czasu s³ychaæ by³o plusk pomyj wylewanych przez okno na ulice, gdzie odbija³ siê echem od kamiennych ¶cian.

Zwolni³am, ¿eby zrównaæ krok z otaczaj±cymi mnie lud¼mi, ch³onê³am harmider ¿ycia na bazarze, zatrzymywa³am siê co jaki¶ czas, ¿eby obejrzeæ najró¿niejsze towary, a przy tym nie zwraca³am najmniejszej uwagi na przekupnia, który terkota³ obok mojego ucha. Wcze¶niej przechodzi³am przez ten targ setki razy, nawet na chwilê siê nie zatrzymuj±c, ale dzisiaj przyt³acza³a mnie rozpaczliwa potrzeba wtopienia siê w t³um. Za ka¿dym rogiem oczami wyobra¼ni widzia³am moje cia³o zawieszone gdzie¶ wy¿ej, blade, puste, nic wiêcej jak tylko ponure ostrze¿enie dla takich jak ja, je¶li oczywi¶cie wcze¶niej mnie nie spal±. Jak wiele osób na tym bazarze mia³o w ¿y³ach tê sam± magiê co ja? Jak wiele innych serc przy¶piesza³o swój rytm ze strachu i niepewno¶ci? Ile d³oni zwija³o siê w piê¶ci, by st³umiæ ich dr¿enie?

Nagle zda³am sobie sprawê, ¿e trzyma³am w rêkach zestaw rze¼bionych drewnianych ³y¿ek. Moje d³onie w ogóle nie dr¿a³y. Oczywi¶cie powinny. Popielnicy zajmowali ziemie z szybko¶ci± po¿aru, a król chcia³ zebraæ wszystkich magów, ¿eby jak utrzymywa³, zapewniæ im opiekê.

Samo wspomnienie tych s³ów – k³amstw – sprawi³o, ¿e zacisnê³am szczêkê. Omiot³am powoli spojrzeniem bazar wokó³ mnie.

Drewniane ³y¿ki wrzuci³am z powrotem do koszyka, z którego je wyjê³am. Widzia³am u¶miechy, wrêczanie pieniêdzy, s³ysza³am ¶miech. Ci ludzie nie mieli powodu, by baæ siê o swoje ¿ycie, bo ono nie by³o zagro¿one. Ich krew nie interesowa³a wyznawców mrocznego boga. Narasta³a we mnie pokusa, by ponownie po³o¿yæ rêkê na drewnianej ³y¿ce i zmieniæ j± w nó¿ tak ostry, ¿e samo patrzenie na niego mog³oby utoczyæ krew. Chcia³am daæ im powód do strachu, tak jak ja musia³am siê baæ. Chcia³am, ¿eby zaczêli krzyczeæ, uciekaæ i widzieæ wszystkie mo¿liwe wersje przysz³o¶ci, które kiedy¶ wydawa³y siê wspania³e, a teraz wali³y siê w gruzy i przeistacza³y w nico¶æ. Chcia³am, ¿eby naprawdê wiedzieli, co to znaczy baæ siê, tak jak ja siê ba³am.

Skoro byli tak skorzy do zadawania innym ¶mierci, sami powinni jej posmakowaæ. Tylko to by³oby sprawiedliwe.

Takie my¶lenie dawa³o mi niejak± satysfakcjê. Aby z³agodziæ potrzebê, któr± czu³am, wsunê³am jedn± z drewnianych ³y¿ek w rêkaw, obróci³am siê na piêcie i opu¶ci³am bazar na tyle szybko, na ile siê odwa¿y³am.

Poz³acana czê¶æ miasta sp³ywa³a w dó³ od wspania³ego zamku, przez aleje usytuowane na pagórkach, które prowadzi³y do targu, bieg³y wokó³ niego i jeszcze trochê dalej. Kilkuminutowy spacer na po³udnie wystarcza³, ¿eby ca³kowicie opu¶ciæ Tãru i znale¼æ siê na obrze¿ach jakiego¶ zapomnianego przez bogów zrujnowanego miasta, na które nawet królewska gwardia nie chcia³aby napluæ.

¦mieci piêtrzy³y siê tam w stosach na ulicach. Blade, strasznie wychudzone dzieci – tak inne od rumianolicej dzieciarni maj±cej siê jak p±czki w ma¶le zupe³nie niedaleko st±d – patrzy³y têpo przez na wpó³ otwarte drzwi frontowe.

Ulice by³y tu tak w±skie, ¿e ledwie przejecha³by przez nie wóz bez ocierania ko³ami o ¶ciany, przez co s³oñce stawa³o siê odleg³ym wspomnieniem.

Wiele lat wcze¶niej w¶lizgiwa³am siê do dobrze utrzymanych czê¶ci miasta, ¿eby podziwiaæ skrzynki z kwiatami na oknach, czyste ulice, kolorowe ubrania noszone przez ludzi, którzy mogli je codziennie zmieniaæ i nie musieli kra¶æ nici, ¿eby zacerowaæ dziurê w poñczosze. Przystawa³am i wdycha³am zapach ¶wie¿o upieczonego chleba wydobywaj±cy siê przez otwarte okna. Je¶li wystarczaj±co siê wysili³am, mog³am wyobraziæ sobie, jak go jem, a potem przez godzinê albo dwie mia³am wra¿enie pe³nego brzucha. Czasami to pomaga³o nie czuæ przez jaki¶ czas ssania w ¿o³±dku. Jednak przesta³am to robiæ, gdy rzucane mi kose spojrzenia i posykiwania a¿ za mocno u¶wiadamia³y mi, ¿e nie przynale¿a³am do tamtego ¶wiata.

Kiedy by³am m³odsza, obdarzona nieskoñczonymi pok³adami nadziei, marzeñ i energii, ucieka³am siê do magii, ¿eby zmieniæ sukienkê, sprawiæ, by wydawa³a siê trochê czy¶ciejsza, a kawa³ek sznurka przemienia³am w korale.

Ale mój brak wyszkolenia w magii skutkowa³ tym, ¿e cokolwiek przeistacza³am, szybko wraca³o do poprzedniego stanu, czasami po kilku minutach, czasami godzinach – w zale¿no¶ci od wysi³ku, jaki w to w³o¿y³am. S³ysza³am, ¿e je¶li wst±pi siê na szkolenie od odpowiedniego Obrz±dku, mo¿na siê nauczyæ magii wystarczaj±co dobrze, aby przeobra¿one rzeczy pozosta³y takie na zawsze.

Ale gdzie te Obrz±dki by³y? Najwyra¼niej nikt nie mia³ pojêcia. Wiedza o nich zaniknê³a do tego stopnia, ¿e niemal wszystkim brakowa³o pewno¶ci, czy rzeczywi¶cie kiedykolwiek istnia³y.

Dosz³y mnie te¿ s³uchy, ¿e nie da siê ich ju¿ odnale¼æ na tym ¶wiecie.

Ch³opczyk o zapadniêtych policzkach i pustym wzroku patrzy³ na mnie, kiedy przechodzi³am ulic±. Nie odrywa³am od niego spojrzenia, a¿ skrêci³am za róg i straci³am go z oczu. Co¶ zacisnê³o mi siê w piersi. Gdybym mog³a pos³ugiwaæ siê magi± bez obawy przed rych³± i bolesn± ¶mierci±, albo gdybym naprawdê zosta³a nauczona, jak j± udoskonaliæ, zmieni³abym dla niego kawa³ki pokruszonych kamieni za¶cie³aj±cych chodnik w pajdy chleba, a ka³u¿e z pomyj w s³odki sok jab³kowy. Z drugiej strony czasami by³ to dla mnie jedyny sposób zdobycia po¿ywienia, kiedy Iulia Filiþa wypi³a w swoim przybytku za du¿o brandy i zapomina³a nakarmiæ s³u¿±ce, które dla niej pracowa³y. Przemiana czego¶ w jedzenie, przynajmniej dla niewyszkolonego Przemieniacza, wymaga³a wiêcej energii ni¿ cokolwiek innego, bo musia³am u¿yæ wystarczaj±co du¿o magii, ¿eby kamienie nie wróci³y do dawnej postaci, kiedy je zjada³am. Inne rzeczy, którymi lubi³am siê bawiæ – jak na przyk³ad zmiana koloru sukni jakiej¶ kobiety na krzykliwy ¿ó³ty albo zielony – nigdy nie trwa³y d³ugo. Nie mia³am wiedzy albo energii pozwalaj±cych utrzymaæ zmianê przez d³u¿szy czas. Sztuczka z jedzeniem by³a naprawdê trudna. Nie mog³abym przeistoczyæ kamieni w chleb i pozwoliæ na to, by potem znowu sta³y siê kawa³kami ska³y w moim ¿o³±dku, dlatego odkry³am sposób wt³aczania wystarczaj±cej ilo¶ci magii, by przemiana by³a nieodwracalna – co oczywi¶cie bardzo mnie wyczerpywa³o. To by³a ostatnia deska ratunku. Ryzyko, ¿e kto¶ mnie przy tym zobaczy, czai³o siê za ka¿dym rogiem, a brak si³, które magia mi odbiera³a, wp³ywa³ na os³abienie moich pozosta³ych zmys³ów, potrzebnych do zachowania czujno¶ci.

Miha i ja by³y¶my magami, ale to ona pierwsza odkry³a mój sekret i w zamian za milczenie domaga³a siê, ¿ebym jej s³u¿y³a.

Zastanawia³am siê nad mo¿liwo¶ciami, jakie mia³am. Mog³abym sama zdradziæ wszystkim moj± tajemnicê, bo wtedy nie mia³aby nic na mnie, ale Mêdrzec – uczony mag znaj±cy wszystkie rodzaje magii istniej±cej na ¶wiecie – którego czasem skrycie odwiedza³am, odradza³ mi to. Dawne czasy, kiedy magowie ¿yli w¶ród innych ludzi w spokoju, a nawet dobrobycie, minê³y bezpowrotnie. Po tym, co wydarzy³o siê w Marcoszy, i kiedy na terenie zamku pojawi³y siê zakrwawione trupy, a nad nim pada³ zabójczy deszcz, wraca³y wspomnienia o wszystkich z³ych rzeczach, jakich kiedykolwiek dopu¶cili siê magowie, a zaufanie do nich powoli zanika³o.

Mog³abym na dobre odej¶æ z Roºesti. Jednak nie. Oczywi¶cie, ¿e nie mog³am. Tutaj przynajmniej liczebno¶æ mieszkañców zapewnia³a mi bezpieczeñstwo. Na ziemiach, gdzie czaili siê popielnicy zbrojni ogniem i ziej±cy nienawi¶ci±, ¶mieræ wyci±gnê³aby swoje ko¶ciste palce i znalaz³aby mnie stanowczo zbyt szybko.

Le¿a³am nocami, nie ¶pi±c. Ws³uchiwa³am siê w odg³osy pijaków na ulicach i marzy³am o widoku ¿ycia wyciekaj±cego z madame Iulii. Powód nie zawsze by³ ten sam. Raz by³o to po tym, jak uderzy³a Mihê tak mocno, ¿e przez pó³ dnia mia³a czerwony ¶lad na policzku. Innym razem, kiedy jaki¶ go¶æ wyszed³ z tawerny bez zap³acenia rachunku, wyrzuci³a nas obie za drzwi na noc. Przyczyna mia³a niewielkie znaczenie. Jedno siê nie zmienia³o: to ja w my¶lach j± zabija³am. Miha by³a na to zbyt ³agodna. By³a za dobra pod ka¿dym mo¿liwym wzglêdem, czego jej zazdro¶ci³am.

Dlatego zadanie zabicia w snach madame Iulii zawsze spada³o na mnie. Zniszczony szyld „Reginy” powita³ mnie wolnym, denerwuj±cym skrzypieniem, kiedy otworzy³am drzwi do tawerny.

Wnêtrze nigdy nie by³o dostatecznie o¶wietlone, ¿eby by³o cokolwiek wyra¼nie widaæ – ¶wiece kosztowa³y, a ogieñ na kominku by³ nie do pomy¶lenia w upalne ostatnie dni lata. Pojedyncza lampa z jedn± ¶wieczk± wisia³a u powa³y, daj±c nik³e ¶wiat³o i rzucaj±c pomarañczowe cienie na twarze go¶ci, którzy zaczêli ju¿ przychodziæ. Sto³y mia³y wys³u¿one blaty ze ¶ladami po kuflach stawianych i podnoszonych zbyt po¶piesznie, alkohol wywo³ywa³ niezdarno¶æ ruchów. W k±cie le¿a³y resztki st³uczonego talerza, a mo¿e miski. Kilka kinkietów zdobi³o ¶ciany, ale niezapalone zbiera³y jedynie kurz na resztkach bia³ego wosku.

Madame Iulia pochyla³a siê nad barem i gawêdzi³a z Grigorem, czêstym klientem, który by³ ¿onaty i paskudny, ale wystarczaj±co bogaty, by zwróci³a na niego uwagê. Pos³a³a mi kose spojrzenie, kiedy przychodzi³am w kierunku schodów, ¿eby przygotowaæ siê do wieczornej pracy. Miha, je¶li us³ysza³a wiadomo¶æ od króla, na pewno przyczai³a siê gdzie¶ w pobli¿u, wystraszona i szukaj±ca rady. Bardzo chcia³am poznaæ jej my¶li i us³yszeæ, co zamierza³a zrobiæ.

Czy ktokolwiek odda siê w opiekê królowi z w³asnej woli, nawet przy obietnicy zapewnienia bezpieczeñstwa?

– Za³o¿ê siê, ¿e s³ysza³a¶ ju¿ wie¶ci – powiedzia³ Grigore i choæ by³am odwrócona do niego plecami, wyczu³am, ¿e te s³owa skierowa³ do mnie. – Ca³e miasto tym ¿yje.

Odwróci³am siê powoli z wyrazem obojêtno¶ci na twarzy. Bardzo siê stara³am ignorowaæ obecno¶æ Grigore – prawdê mówi±c, dotyczy³o to wszystkich, którzy przekraczali drzwi „Reginy”. Mój ch³ód nikogo wiêc nie zaskoczy³.

– Z zamku. Tak. Powiesili og³oszenie na bazarze.

– I co na to powiesz? – Uj±³ w rêkê kufel piwa i opar³ siê jednym ³okciem o bar.

Oczy madame Iulii po³yskiwa³y, przez co dosta³am gêsiej skórki na karku. Strach mnie przenika³, ale ukry³am go za wymuszonym u¶miechem.

– Wydaje mi siê, ¿e potrzeba czego¶ wiêcej ni¿ pergaminu, ¿eby zapanowaæ nad magami. To banda, której nie chcia³abym wchodziæ w drogê. To jasne. Jak siê przypadkiem kopnie gniazdo os… – Stawi³am czo³o spojrzeniu madame Iulii ze stoickim spokojem i wyrazem pewno¶ci siebie na twarzy. Moje s³owa znaczy³y dla niej wiêcej ni¿ dla pozosta³ych, bo zna³a mój sekret. Czasami lubi³am dawaæ jej powody do niepokoju, bo chocia¿ nadal ba³am siê dniem i noc±, ¿e zdradzi moj± tajemnicê ciekawskim uszom, czêsto wyczuwa³am jej przera¿enie tym, co mog³abym zrobiæ za pomoc± magii. Na swój sposób obie mia³y¶my niewielk± w³adzê nad sob± wzajemnie.

Na twarzy Grigore pojawi³ siê szyderczy u¶mieszek, a potem go¶æ tawerny wzruszy³ ramionami z obojêtno¶ci± kogo¶ pijanego.

– Normalnych ludzi i popielników jest wiêcej ni¿ magów. Pozbycie siê ich nie zajê³oby nam wiele czasu.

W Roºesti lepiej by siê wtedy ¿y³o, zwa¿cie moje s³owa. Zobaczy³am siê, jak biegiem pokonujê dziel±cy nas dystans i dopadam jego szyi z si³±, na jak± tylko by³o mnie staæ, i ¶ciskam j±, ¶ciskam, a¿ ostatni oddech opu¶ci jego p³uca. Palce a¿ mnie ¶wierzbi³y, ale zamiast tego pos³a³am mu u¶miech.

– Mo¿e masz racjê. – Ponownie zerknê³am na madame Iuliê. – A mo¿e nie.

Mizdrz±cy siê u¶mieszek, który mia³a na ustach, od kiedy wesz³am do tawerny, znikn±³ niczym zdmuchniêty p³omieñ ¶wiecy. Nie odrywaj±c ode mnie wzroku, chaotycznymi ruchami po omacku szuka³a na kontuarze pustego kufla Grigore, a kiedy znalaz³a, po¶piesznie odesz³a z nim do kuchni.

Usatysfakcjonowana wesz³am po schodach do naszej kwatery, o ile zapyzia³y, mroczny pokój, pe³en starych ubrañ, zatêch³ych i pe³nych dziur, mo¿na nazwaæ kwater±. To by³o niewielkie pomieszczenie na strychu, które dzieli³am z Mih±. Mia³o ma³e okna po obu stronach i niski sufit opadaj±cy pod ostrym k±tem. Stosy ubrañ nale¿a³y kiedy¶ do madame Iulii – znosi³a tê odzie¿ dokumentnie i zostawi³a na strychu, ¿eby suknie sczez³y ostatecznie, a my u¿ywa³y¶my ich jako pos³añ, ¿eby nie spaæ na go³ej pod³odze.

Kurz wzbi³ siê w powietrze, kiedy zamknê³am za sob± drzwi. Miha siedzia³a przy jednym z okien i patrzy³a na ulicê.

Pos³a³a mi nik³y u¶miech, kiedy wesz³am.

– S³ysza³a¶ – powiedzia³am, ale bardziej by³o to o¶wiadczenie ni¿ pytanie.

– O czym? – zapyta³a Miha.

Podesz³am do mojej sterty ubrañ i usiad³am ciê¿ko.

Rozkas³a³am siê z powodu kurzu.

– Król wyda³ o¶wiadczenie. – Z gorycz± w g³osie wyrecytowa³am s³owa, które widzia³am na bazarze. Kiedy skoñczy³am, Miha mia³a oczy wielkie jak spodki. – „Król w swej ³askawo¶ci ulitowa³ siê nad tymi, którzy szukaj± schronienia, i oferuje azyl w razie potrzeby” – powtórzy³am te s³owa przez zaci¶niête zêby, a gdzie¶ we mnie zawarcza³a rozz³oszczona bestia.

– To mi³o z jego strony – powiedzia³a Miha z niewyra¼nym u¶miechem. – Azyl jest znacznie bezpieczniejszy od miasta. Zabawne. – Wskaza³a rêk± okno. – Cz³owiek my¶li, ¿e w tych murach, w¶ród tych twarzy mo¿e siê ukryæ, ale s³ysza³am… – Odchrz±knê³a. – S³ysza³am, ¿e znale¼li kolejnego. Zabrali go z jego domu przy dokach. Wrzeszcz±cego

wywlekli z miasta.

– Popielnicy? – zapyta³am.

Skinê³a g³ow±.

– Gdyby król usi³owa³ nas zabiæ, czy nie zabraliby go do azylu?

– To pu³apka – powiedzia³am ostro. – Wabik na magów?

¦mierdzi spiskiem. Wolê zaryzykowaæ ¿ycie poza azylem. Miha zagryz³a usta i na d³u¿sz± chwilê zapad³a cisza. Potem wskaza³a brod± maleñki kominek.

– Rozpali³am ogieñ. Wiem, ¿e dzisiaj nie jest zimno, ale w nocy marzn± mi stopy.

To nastêpna rzecz dotycz±ca Mihy: by³a Niszczycielk±. Jej magia skupia³a siê na ogniu i niszczeniu. To by³o dziwne, gdy wziê³o siê pod uwagê jej ³agodn± osobowo¶æ. Miha przypomina³a mysz z wid³ami.

– Dobra robota. – Po³o¿y³am siê na stosie ubrañ i na chwilê zapatrzy³am w niski sufit. – Musimy siê wynie¶æ z miasta. Czeka³y¶my wystarczaj±co d³ugo. Mo¿e nawet za d³ugo.

– Po co kusiæ ¶mieræ w dzikich ostêpach, czy nie lepiej wierzyæ, ¿e ludzie mog± byæ dobrzy, a król mówi prawdê w tym o¶wiadczeniu? – zapyta³a cicho. – Poza miastem, gdzie¶ tam w ¶wiecie, jest gorzej.

Nie myli³a siê, ale to nie zmniejszy³o mojej podejrzliwo¶ci.

– Wcze¶niej czy pó¼niej madame Iulia ujawni nasz sekret, to tylko kwestia czasu – mówi³a dalej. – Tak naprawdê mamy niewielki wybór. Opu¶ciæ miasto, jak mówisz, i mieæ nadziejê, ¿e wie¶niacy s± mniej wystraszeni, ale to ryzyko, którego nie chcia³abym podejmowaæ. Mog³yby¶my zostaæ w mie¶cie i mieæ nadziejê, ¿e to wszystko dobrze siê skoñczy. Ale ta burza zbiera siê od jakiego¶ czasu. Jestem przekonana, ¿e to siê skoñczy fatalnie. Dla nas wszystkich. 

Mia³am wra¿enie, ¿e po jej s³owach w pokoju powia³ zimny wiatr. Skubi±c wystaj±ce nitki z rêkawa sukienki, usiad³am.

– Nie wszyscy magowie pójd±, to pewne – powiedzia³a Miha rzeczowym tonem. – Ale wyboru musi dokonaæ ka¿dy z nas.

– Królewskie s³owa nie zostawiaj± wielkiego wyboru – odpowiedzia³am. – Je¶li kto¶ zdecyduje siê nie i¶æ, poniesie konsekwencje.

Miha wróci³a spojrzeniem do okna, zgarbi³a siê.

– Urodzenie siê kim¶ takim jak my to prawdziwy pech. – Westchnê³a. – Ale my¶lê, ¿e nadszed³ czas, by¶my przes±dzi³y o naszym losie. Wola³abym zachowaæ choæ trochê nadziei. Chcê wierzyæ, ¿e król jest dobry, niezale¿nie od tego, co ludzie o nim mówi±.

A ludzie naprawdê mówili o królu. Nie by³ znienawidzony, ale nie cieszy³ siê sympati±. Wydawa³ ogromne sumy na organizowanie wspania³ych uczt dla cz³onków rodziny królewskiej i bogatych hulaków, gromadzi³ jedzenie niczym sknera przewiduj±cy g³ód, nawet wtedy, gdy panowa³a susza i brakowa³o ziarna dla jego poddanych.

No i pozostawa³ fakt, ¿e Miha s³u¿y³a kiedy¶ w królewskiej kuchni, dopóki nie przy³apano jej na podtrzymywaniu ognia magi± w zimn± noc. Natychmiast zosta³a wyrzucona na ulicê niczym zwyk³a pomywaczka. To by³o jeszcze w czasach, kiedy strach przed magami nie by³ tak nasilony, gdyby co¶ takiego sta³o siê teraz, najpewniej zosta³aby zabita.

– Chyba powinnam chcieæ tam i¶æ – zastanawia³a siê, ale za dobrze j± zna³am, by nie wiedzieæ, ¿e ju¿ podjê³a decyzjê. – Wielu z nich pewnie mnie pamiêta. Jestem przekonana, ¿e ulituj± siê nade mn±.

Popatrzy³am na ni± ¶miertelnie powa¿nie.

– My¶lisz, ¿e ci sami ludzie z zamku, którzy wyrzucili ciê na bruk za magiê, ulituj± siê nad tob± i powitaj± ciê z powrotem z otwartymi ramionami? Miha, szczerze.

– Có¿, gdybym by³a tak cyniczna jak ty, mo¿e mieszka³abym na ³odzi po¶rodku morza, gdzie nikt nie móg³by mnie znale¼æ, ale nie mia³am okazji nauczyæ siê ¿eglowania – mówi³a szybko, zbyt ostro jak na kogo¶ tak ³agodnego. – Przepraszam ciê, Liljano – doda³a po¶piesznie, ale ja ju¿ sta³am i krêci³am g³ow±.

– Mo¿e tak w³a¶nie bym post±pi³a, gdybym ¿y³a wystarczaj±co d³ugo. – Wysz³am z pokoju, zatrzaskuj±c za sob± drzwi.

Noc zapada³a nad miastem pod niebem o odcieniach pomarañczowym i fioletowym. Nad wiêkszo¶ci± dzielnic unosi³y siê zapachy dobrego jedzenia i drogich perfum, z okien rozlega³y siê ¶miech i odg³osy rozmów. Bochenek chleba styg³ na jednym z parapetów, kucharz drzema³ na krze¶le w rogu. Siêgnê³am bezg³o¶nie rêk±, z³apa³am bochenek, wepchnê³am go sobie pod pachê i oderwa³am kawa³ek skórki, by zje¶æ.

Wolnym krokiem zmierza³am ku zamkowi, nas³uchiwa³am i bacznie wszystko obserwowa³am. Nikt wokó³ mnie nie wspomina³ o królewskim dekrecie albo o magach, którzy zaczêliby nap³ywaæ z prowincji zwabieni nadziej± na bezpieczne ¿ycie. Mieszkañcy miasta mogli ich nie zauwa¿yæ, ale ja wyczuwa³am ich obecno¶æ. Je¶li znalaz³am siê wystarczaj±co blisko, nos wype³nia³ mi odór spalenizny unosz±cy siê w powietrzu miêdzy nami, gdy nasze zdolno¶ci magiczne nawzajem siê rozpoznawa³y.

Niewidzialne, ale instynktowne. Czasami my¶la³am o odszukaniu Obrz±dku Przemieniaczy, gdziekolwiek – do licha – istnia³, ¿eby doskonaliæ ¿ywio³ow± magiê w moich ¿y³ach i zmieniæ j± w co¶ warto¶ciowego, co¶ potê¿nego i strasznego. Ale przy strachu d³awi±cym Roºesti, s±siaduj±ce z nami kraje i wszystkich naznaczonych magi± nie o¶miela³am siê porzuciæ ¿ycia, jakie wiod³am tu w mie¶cie, by zakosztowaæ byæ mo¿e lepszego ¿ycia w innym miejscu.

Kusi³o mnie teraz, by wspi±æ siê na miejskie mury i popatrzeæ na to, co by³o za nimi. Chcia³am wyobraziæ sobie wszelkie mo¿liwo¶ci oddalone o rzut kamieniem. Mo¿e ukrad³abym ³ód¼ i nauczy³a siê ¿eglowaæ, jak powiedzia³a Miha.

Przeszed³ mnie nieprzyjemny dreszcz.

Chmury przes³oni³y gwiazdy na odleg³ym horyzoncie, widoczne coraz wyra¼niej, w miarê jak wspina³am siê coraz wy¿ej ulicami miasta w kierunku zamkowych murów. B³yskawica przeciê³a niebo. Zatrzyma³am siê i skubi±c chleb, patrzy³am na nie, rozkoszuj±c siê ch³odnym powietrzem zwiastuj±cym rych³± burzê.

Spokój. Cisza. Piêkna noc z rodzaju takich, jakie zdarza³y siê tu zbyt rzadko.Krzyk dochodz±cy z oddali wdar³ siê gwa³townie w mój tok my¶li. St³umiony, niemal nies³yszalny i byæ mo¿e pochwycony przez moje uszy tylko dziêki magii. Wnikn±³ g³êboko we mnie.

To by³a Miha. Wszêdzie rozpozna³abym ten g³os.

Bochenek upad³ na chodnik i potoczy³ siê dalej. Wpatrywa³am siê w zamek, serce wali³o mi niczym piê¶æ pijaka dobijaj±cego siê do zamkniêtych drzwi tawerny. Majestatyczne kamienne mury sta³y ciche i wysokie, nie przepuszcza³y ¿adnego d¼wiêku.

Czy¿bym to sobie wyobrazi³a?

Noc by³a ciep³a, a ja czu³am siê zmêczona. Moje podejrzenia dotycz±ce królewskiego dekretu narasta³y przez ca³y dzieñ i by³o ca³kiem mo¿liwe, ¿e niepokój nabra³ w moim umy¶le bardzo konkretnych kszta³tów. Ale wtedy us³ysza³am go ponownie, zniekszta³cony w sposób, który niemal na¶ladowa³ g³os ptaka. Miha krzycza³a. Niezaprzeczalnie.

Musia³a wyj¶æ z tawerny zaraz po naszej sprzeczce i zg³osi³a siê do zamku. Pod±¿y³a za innymi magami i wesz³a w nieub³agane mury, szukaj±c za nimi bezpieczeñstwa. Ale tam go nie znalaz³a.

Kropla deszczu spad³a mi na rzêsy.

Nieokie³znana magia buzowa³a w moich ¿y³ach, szuka³a mo¿liwo¶ci ucieczki. Za³o¿y³am na g³owê kaptur peleryny, odetchnê³am g³êboko kilka razy, ¿eby siê uspokoiæ, i po¶pieszy³am cichym krokiem w stronê zamku.

ROZDZIA£ DRUGI

Béata

¦mieræ nadchodzi³a wraz z nastaniem nocy. S³oñce pe³z³o w dó³, kpi³o z mieszkañców miasta, którzy rzucali dooko³a zaniepokojone spojrzenia, kiedy ich cienie wyd³u¿a³y siê coraz bardziej. Odg³osy zamykanych okiennic odbija³y siê echem na ulicach, szczêka³y zamki w drzwiach, stawiano w oknach zapalone ¶wiece. Bia³e ¶wiece, przy których siê modlono w nadziei, ¿e bogowie oszczêdz± domowników. W miarê jak ¶wiat³o na zewn±trz przygasa³o i z koloru ciep³ego z³ota zmienia³o siê w granatowe, strach wype³nia³ wieczorne powietrze, sprawiaj±c, ¿e wydawa³o siê gêste. Obejmowa³ w posiadanie ka¿dy dostêpny centymetr przestrzeni, a¿ by³o go tyle, ¿e nie wiedzieli¶my, gdzie go upychaæ. Strach przeciska³ siê przez szczeliny wokó³ drzwi, sp³ywa³ nam po plecach niczym krople potu, zagl±da³ nam w oczy z odbicia w szklance wody.

Za ka¿dym razem gdy zamkniêci w domach opuszczali¶my powieki, zastanawiali¶my siê, czy to mo¿e byæ ostatnia noc. Je¶li nazajutrz nasze cia³a zostan± odnalezione gnij±ce w ¶mierciono¶nym deszczu, który pada³ nad Zamkiem Vyesta, to dlatego, ¿e przyzwa³o je zaklêcie maj±ce na celu pozbycie siê nas z tego ¶wiata. Ulice, które by³y bezpieczne i zwyk³e w czasie dnia, stawa³y siê alejami ¶mierci, kana³ami prowadz±cymi do wspania³ego zamku na wzgórzu za zas³on± ciemno¶ci. Sen ju¿ dawno temu sta³ siê nieosi±galny, kiedy ws³uchiwa³am siê w odg³osy kroków na ulicach, kiedy s±siedzi szli ku nico¶ci, niby przytomni, ale niczego nie¶wiadomi. Mog³abym wyj¶æ i spróbowaæ ich obudziæ, mog³abym krzyczeæ im w twarze, ochlapywaæ ich wod±, ale Zamek Vyesta nie przestawa³ ich przyzywaæ i ka¿dy, kto opu¶ci³ w nocy bezpieczne domowe zacisze, szybko przekonywa³ siê, ¿e by³ zdany na ³askê deszczu.

Krople stuka³y cicho w okno, kiedy tato gasi³ ¶wiece jedn± po drugiej w moim pokoju, powoli i z namys³em.

Nas³uchiwa³am, czy mój brat wróci³ ju¿ z podró¿y do Devolos, dok±d pojecha³ po nowe beczki. Nawet mimo burzy powinien ju¿ byæ z powrotem.

– Wróci – powiedzia³ ojciec. Musia³ wyczuwaæ moje my¶li. Nic nie odpowiedzia³am. – Nie zasnê, dopóki nie bêdzie w domu. – Westchnienie. – Mama te¿ oka nie zmru¿y.

S³owa wydawa³y siê konieczno¶ci± w ci±¿±cej nam ciszy, ale sama mia³am do zaoferowania niewiele z tego, co przynios³oby pociechê. Filep siê spó¼nia³, a w tych mrocznych czasach wiedzieli¶my, co to mog³o oznaczaæ.

Ojciec odchrz±kn±³ i skierowa³ siê do drzwi.

– No tak. ¦pij dobrze. Nie martw siê o Filepa. On wie, co siê stanie, je¶li ciemno¶æ zaskoczy go na zewn±trz. Znajdzie sobie jakie¶ inne schronienie. – Pos³a³ mi krótki u¶miech, zanim zamkn±³ za sob± drzwi. Zmusi³ siê do udawania spokoju, ale jego oczy zdradza³y ogromne zatroskanie.

Strach mnie przyt³acza³, wgniata³ g³êbiej w ³ó¿ko moje cia³o. Wpatrywa³am siê w sufit. Mia³am wra¿enie, jakby krzemyk tkwi³ gdzie¶ w moim sercu. Wyprysnê³a z niego iskierka, która co¶ podpali³a. Z³o¶æ zdawa³a siê parzyæ mnie od ¶rodka. Wiê¼niowie. W³a¶nie nimi byli¶my. Wiê¼niami oddalonego o kilometr zamku, wabi±cego nas na pewn± zgubê. Co¶ – a mo¿e kto¶ – z³ego znalaz³o drogê do Marcoszy i do Zamku Vyesta, po czym na dobre siê tam rozgo¶ci³o. Zadomowi³o siê tak, jakby ta ziemia nigdy nie by³a nasza. Jakby istnienia, które kiedy¶ zamieszkiwa³y zamek, nic nie znaczy³y.

Nie potrafi³am zrozumieæ takiego z³a. Nie pojmowa³am niekoñcz±cych siê egzekucji dokonywanych za spraw± zatrutego deszczu. Dok±d to prowadzi³o? Nauczyli¶my siê, jak przetrwaæ, i wraz z zapadniêciem nocy zostawali¶my w domach. Przekrêcali¶my klucze w zamkach, domykali¶my okiennice, ¿eby siê ukrywaæ a¿ do rana. W ten sposób uda³o siê nam zapobiegaæ ¶mierci od deszczu – prze¿y³o wielu mieszkañców miasta, nie stracili¶my nikogo przez niemal rok. Cia³a jednak nadal znajdowa³y ¶cie¿ki do ¶mierci: tak skoñczy³ wêdrowiec, który uleg³ ciekawo¶ci, przechodzieñ, który nie rozumia³, ¿e powinien trzymaæ siê z daleka. Niemniej nasi mieszczanie przebywali w bezpiecznych miejscach.

Ksi±¿kê Las ko¶ci i dusz kupiæ mo¿na w popularnych ksiêgarniach internetowych:

Zobacz tak¿e

Musisz byæ zalogowany, aby komentowaæ. Zaloguj siê lub za³ó¿ konto, je¿eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi±¿ka
Las ko¶ci i dusz
Lisa Lueddecke1
Ok³adka ksi±¿ki - Las ko¶ci i dusz

Zakazana magia, tajemne moce, truj±cy deszcz i walka z ciemno¶ci±... Gdy ciemna moc ro¶nie w si³ê, trójka nieznajomych wyrusza, by odkryæ pogrzebane od...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi±ca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fa³szywa królowa
Mateusz Fogt
Fa³szywa królowa
Miêdzy nami jest ¦mieræ
Patryk ¯elazny
Miêdzy nami jest ¦mieræ
Zagraj ze mn± mi³o¶æ
Robert D. Fija³kowski ;
Zagraj ze mn± mi³o¶æ
Kto¶ tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Kto¶ tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Biliñska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Poka¿ wszystkie recenzje