W poszukiwaniu straconego czasu. T. 1 W stronê Swanna


Tom 1 cyklu W poszukiwaniu straconego czasu
Ocena: 4.78 (9 g³osów)
opis
Inne wydania:

recenzja pochodzi z mojego bloga http://zakurzone-stronice.blogspot.com/2016/01/sztuka-pamietania-recenzja-ksiazki.html

 

Ka¿dy ma jakie¶ wspomnienia, do których lubi wracaæ. Ka¿dy, nawet ja, chocia¿ jestem osob±, która nie lubi penetrowaæ swojej przesz³o¶ci, pe³nej mroku i koszmarnych wydarzeñ. Najszczê¶liwszy dzieñ w ¿yciu. Zdanie trudnego egzaminu. Dzieciñstwo, niewinne i kolorowe, za którym têsknimy, ¿yj±c po uszy w tak zwanym doros³ym ¿yciu. Spe³nienie jakiego¶ wielkiego marzenia. O¶wiadczenie lekarza, ¿e jeste¶my stuprocentowo zdrowi. Ale tak¿e co¶ niezwyk³ego, historycznego. Na przyk³ad UFO (nie, ¿artujê). Albo l±dowanie Amerykanów na Ksiê¿ycu. Czy te¿ wojna. A mo¿e nawet przeprowadzka do nowego lokum. Du¿o tego jest, a wszystko wydaje siê lepsze ni¿ to, co teraz prze¿ywamy. Choæ tak naprawdê wspomnienia s± du¿ym zafa³szowaniem tamtej rzeczywisto¶ci, chocia¿by dlatego, ¿e s± wybiórcze i przefiltrowane przez nasze emocje – te, które prze¿ywamy wspominaj±c i te, które pamiêtamy. Przecie¿ nawet nie wiemy, dlaczego jedne rzeczy pamiêtamy, a inne zlewaj± siê w szarobur± ca³o¶æ. Tak jak ja – pamiêtam, jak uciek³ mi czerwony balon nape³niony helem; pamiêtam, jak spacerowa³am w¶ród kwiatów w ogrodzie (to wspomnienie jest tak wyra¼ne, ¿e kojarzy mi siê nawet z pewn± piosenk±); pamiêtam swego rodzaju ³±kê za domem i w lato, i zim±; pamiêtam czytanie moich ukochanych ba¶ni Andersena … i wiele innych podobnych. Ale wszystkie lata szko³y zlewaj± siê w jedn±, wielk± szar± plamê, z której z niejakim trudem wydobywam kolejne krótkie przerwy, zwane wakacjami i feriami (niestety, zapamiêta³am tylko te, które przele¿a³am w ³ó¿ku, choruj±c na zapalenia oskrzeli i czytaj±c Nêdzników, oraz te, w czasie których wpada³am w panikê, próbuj±c nauczyæ siê czego¶ na konkurs z historii). Mo¿e dlatego, ¿e codziennie by³o to samo, tylko czasami z drobnymi zmianami w postaci z³ych i dobrych ocen, które dostawa³am. Nuda, przyznacie sami. Dlatego, nie maj±c sama mnóstwa ciekawych wspomnieñ, uwielbiam zajmowaæ siê czyimi¶. 
To doskonale t³umaczy fakt, ¿e generalnie ¿yjê ¿yciem postaci z ksi±¿ek i – niekiedy – filmów, a przy okazji uwielbiam, jak oni wspominaj± swoje ¿ycie, co czyni ich przede wszystkim bardziej rzeczywistymi i kompletnymi, równie¿ dlatego, ¿e to, co pamiêtamy i jak pamiêtamy mówi du¿o o nas samych. W ksi±¿kach przewa¿nie jest tak, ¿e jedna z postaci ma zapieraj±ce dech w piersiach wspomnienia albo mroczn±, tajemnicz± przesz³o¶æ, któr± trzeba odkryæ. Albo przesz³o¶æ którego¶ bohatera zaczyna siê upominaæ o tera¼niejszo¶æ. Ciekawsze jednak od fikcji, powsta³ej przecie¿ od pocz±tku do koñca w mózgu pisarza, mo¿e tylko trochê inspirowanej prawdziwym ¿yciem, s± autentyczne wspomnienia ludzi, którzy co¶ ciekawego – i zazwyczaj gro¼nego – prze¿yli i chc±, by te historie nie zniknê³y razem z nimi. Opowie¶ci bohaterów wojennych – tych, którzy walczyli, prze¿yli Syberiê, mo¿e dokonali czego¶ bohaterskiego. Historie by³ych mafiosów, ¿o³nierzy wys³anych na drugi koniec ¶wiata, komandosów, agentów specjalnych, podró¿ników do ¼róde³ Amazonki, którzy natknêli siê na prymitywne plemiona ¿yj±ce jeszcze jak w prehistorii, autobiografie wyj±tkowo zas³u¿onych polityków (je¶li w ogóle tacy istniej±), w których z dum± pisz± o tym, jak to rozwalali system czy rz±dzili pañstwem pe³nymi szczê¶liwych obywateli. Ale wszystkie te przyk³ady dotycz± ludzi, którzy w swoim ¿yciu dokonali czego¶ ciekawego, maj± inne wspomnienia ni¿ zwykli obywatele, tacy jak ja. Ludzi niezwyk³ych, których dzieje zaciekawi± ludzi nawet wtedy, kiedy zostan± spisane nieciekawie b±d¼ – ze strony technicznej – po prostu ¼le. Bo to zawsze co¶, co nie prze¿yli¶my i raczej s± marne szanse, ¿e prze¿yjemy. Co¶ innego od naszych – w znakomitej wiêkszo¶ci – nudnych, zwyk³ych wspomnieñ, które czêsto sami uwa¿amy za zbyt nudne do wspominania, a co dopiero do spisywania! 
Nie wszyscy tak my¶l± i dowodem na to jest ta ksi±¿ka. Autobiograficzna opowie¶æ, która potem rozwinie siê w cykl, bêd±cy opus magnum i jednym dzie³em pisarza, który ju¿ od d³ugiego czasu uwa¿any jest za wybitnego, godnego wymienienia jego nazwiska obok Victora Hugo, Stendhala i innych genialnych Francuzów, chocia¿ bezdyskusyjnie ró¿ni siê od tamtych wszystkim. Podczas gdy inni motali swoje fabu³y, budowali misterne konstrukcje czy te¿ ¶miali siê swoich bohaterów (ach, Julianie Sorelu ze Stendhala, wci±¿ o tobie pamiêtam!) ten Autor napisa³ tylko, ¿e pewnego razu zjad³ magdalenkê maczan± w herbacie lipowej i ów smak wywo³a³ u niego falê wspomnieñ. Tak samo jak te u³amki sekund pomiêdzy obudzeniem siê a u¶wiadomieniem sobie miejsca, w jakim siê znajduje. Ta szcz±tkowa fabu³a jest jednak tylko pretekstem do nieskoñczonych wspomnieñ bohatera zbudowanych na zasadzie nawi±zañ i skojarzeñ oraz jednej kompletnej historii, dotycz±cej przyjaciela rodziny, pana Swanna. I nie, nie s± to jakie¶ zapiski z niezwyk³ego dzieciñstwa czy jakie¶ traumy w m³odo¶ci (co jest z lubo¶ci± eksploatowane przez ten ca³y dzisiejszy postmodernizm) ani te¿ studium polityki i stosunków spo³ecznych z punku widzenia inteligentnego dzieciaka, chocia¿ wiele tego rodzaju w±tków w ksi±¿ce siê pojawia. To po prostu zwyk³e wspomnienia ze zwyk³ego, ró¿ni±cego siê niewiele od naszego, ¿ycia. Zaskoczeni? Ja te¿ na pocz±tku by³am. 
Uczucie, szczególnie dla niedo¶wiadczonego w bardziej wymagaj±cych lekturach czytelnika, jest takie, jakby wpad³o siê do zimnej, bardzo g³êbokiej wody, wiedz±c, ¿e zaraz siê utonie, a nigdzie nie ma pomocy. A przynajmniej tak to opisywali moi znajomi i inne ludziki, które ksi±¿kê czyta³y utonê³y, najdalej docieraj±c do po³owy objêto¶ci. Ich makabryczne opowie¶ci sprawi³y, ¿e zabiera³am siê do powie¶ci jak pies za je¿a, szczególnie ¿e wszystko jakby upra³o siê powstrzymaæ mnie przed lektur±. Znajomi, recenzje w Internecie, niezbyt pochlebne s³owa osoby, które w swojej niechlubnej przesz³o¶ci uwa¿a³am za literackie guru. A zreszt± by³o tyle innych ksi±¿ek, które warto by³o przeczytaæ! I ci±gle siê spieszy³am, a s³usznie podejrzewa³am, ¿e to nie jest dobra ksi±¿ka na szybkie zjedzenie i przetrawienie, jak mo¿na zrobiæ to z innymi literackimi fastfoodami. Dopiero kiedy le¿a³am chora i ¶wiat za oknem jako¶ zwolni³, nabra³am ochoty na co¶, co tak kocha³am dawno temu: leniwe, ca³odzienne czytanie czego¶ niezwykle dobrego i trudnego, w co mo¿na siê z przyjemno¶ci± wgry¼æ, rozkoszuj±c siê niebiañskimi smakami. Otworzy³am wiêc ksi±¿kê z niejakim zaciekawieniem i nadziej±, zastanawiaj±c siê co bêdzie ze mn± – czy pójdê pod wodê jak kamieñ, czy bêdê przyjemnie p³ywaæ, czerpi±c z tego wszystkie korzy¶ci.
Mimo ¿e kiedy¶ w moje rêce wpad³ jaki¶ tekst o ¿yciu pisarza, z ciekawo¶ci± przeczyta³am rozbudowan± przedmowê t³umacza, którym jest, jak zwykle, doskona³y Tadeusz „Boy” ¯eleñski, który wnikliwie omawia powie¶æ i rysuje przed czytelnikiem portret Autora – nieuleczalnie chorego samotnika, który ca³e swoje doros³e ¿ycie spêdzi³ w mieszkaniu obitym korkiem pisz±c swoje opus magnum i jedyny powie¶ciowy cykl, nad którym prace przerwa³a dopiero ¶mieræ. Niezwyk³a to postaæ. Wychowany w cieplarnianym klimacie cz³owiek, który przywyk³ do bezpiecznego ¿ycia i samotno¶ci, o którym najwiêcej mo¿emy dowiedzieæ siê z jego powie¶ci, zastanawiaj±co autobiograficznych. I choæ to mo¿e nie jest zupe³nie poprawne politycznie to czytaniu ksi±¿ki towarzyszy uczucie, ¿e jest to dzie³o pisane wy³±cznie dla siebie, rodzaj czystej sztuki dla sztuki. Bo granice wymy¶lonej powie¶ci i prawdziwego ¿ycia Autora zacieraj± siê nie tylko w kwestii imienia g³ównego bohatera. Nad tekstem unosi siê intymna, introwertyczna wrêcz atmosfera zwierzeñ i szczero¶ci. Poznaj±c do¶æ nieuporz±dkowane wspomnienia g³ównego bohatera czy historiê mi³o¶ci Swanna, widzimy ¶wiat mocno subiektywny, pe³en demonów (które mo¿na zauwa¿yæ tylko wtedy, kiedy znamy biografiê pisarza) i metafor, mo¿e odnosz±cych siê do jaki¶ konkretnych wydarzeñ z ¿ycia Autora i – z pewno¶ci± – ludzi. Bo ¶wiat zewnêtrzny, czyli ten istniej±cy poza tym zbudowanym przez g³ównego bohatera z wyobra¿eñ i artystycznych doznañ, jest przera¿aj±co okrutny i pozbawiony upiêkszeñ, jakimi zwyk³o siê go owijaæ. Szczególnie w tej czê¶ci o Swannie i Odecie, gdzie pisarz ods³ania g³upotê, zgniliznê moraln± i ma³ostkowo¶æ francuskiej arystokracji. Ba, to w pewnej mierze dotyczy tak¿e rodziny g³ównego bohatera, ludzi p³askich i spêdzaj±cych czas na go¶cinach, nawet wtedy, kiedy wiedz±, ¿e ich w³asny syn nie potrafi zasn±æ bez poca³unku matki (w ogóle ten w±tek, zastanawiaj±co rozbudowany, jest bardzo ciekawy i do¶æ zagadkowy; nie ulega w±tpliwo¶ci, ¿e Autor by³ bardzo wra¿liwym dzieckiem, co rozumiem, bo ja mia³am podobnie, prawdê mówi±c). Te niezbyt sympatyczne obrazy równowa¿y niezwyk³a wra¿liwo¶æ narratora na sztukê, szczególnie – ku mojemu zainteresowaniu – tê ¶redniowieczn±, której we Francji przecie¿ nie ma³o, i naturê. Dziêki tej wra¿liwo¶ci i szczegó³owych opisów otrzymujemy niezwykle ciekawy obrazy tych dwóch spraw, stanowi±cych razem ciekawy aspekt ksi±¿ki. Ciekawy równie¿ dlatego, ¿e nad ca³o¶ci± unosi siê ten dziwny, mroczny i zwiewny klimat, jaki jest znany tym wszystkim, którzy mieli to (nie)szczê¶cie byæ nadwra¿liwymi dzieciakami z niezdrowo du¿± wyobra¼ni±. Przy okazji warto te¿ zwróciæ uwagê na fakt, ¿e powie¶æ jest wiwisekcj± uczuæ takiego dziecka, delikatn± i dyskretn±, ale równie¿ niezwykle szczer± – tak, odnalaz³am tam wiele prawdy i o w³asnym dzieciñstwie, do którego nawet powróci³am, odkrywaj±c, ¿e mój przypadek nie jest – na szczê¶cie – zupe³nie odosobniony i skoro z ma³ego, dziwnego Marcela wyrós³ taki wielki pisarz, to i mo¿e ze mnie bêd± ludzie (hehe). To samo zreszt± dzieje siê w przypadku Swanna, tyle ¿e tu Autor rozk³ada na czynniki pierwsze mi³o¶æ. Nie tê romantyczn± i wielk±, ale mroczn±, opêtan±, w której wiêcej jest zazdro¶ci i g³upoty ni¿ sentymentów. Ba! Nie jest to nawet fascynacja cielesna… Ale widzê, ¿e tu ju¿ mój wywód skrêca z opisu tre¶ci do opisów poszczególnych wydarzeñ, wiêc bezpieczniej bêdzie przej¶æ dalej.
Powodem mojej ba³wochwalczej czci dla pisarza i takiej samej zazdro¶ci (mówi to niespe³niona pisarka, która utknê³a na jakim¶ marginalnym blogu marginalnej czê¶ci blogosfery) jest jêzyk, jakim pos³uguje siê Autor. Dla ¶cis³o¶ci dodam, ¿e poza fabu³±, w której teoretycznie siê nic nie dzieje (a co, jak udowodni³am wy¿ej, jest nieprawd±), to w³a¶nie styl pisarza jest powodem licznych utoniêæ i uznania ksi±¿ki za aczytaln±. Ba, ¯eleñski i tak przet³umaczy³ ca³o¶æ w prostszej formie, bo w oryginalne jest jeszcze gorzej. Znaczy bardziej skomplikowanie. Bo to nie jest ksi±¿ka z gatunku tych, w których tekst cieknie nam przez palce, a ca³o¶æ koñczymy w jedno popo³udnie, a mo¿e i noc. I nie polecam czytania jej w ramach relaksu po ciê¿kim dniu, chyba ¿e jest siê sadyst±, których chce doprowadziæ swój mózg do zupe³nego wyczerpania; zreszt± to nie ma wielkiego sensu, bo i tak wiêkszo¶ci siê nie zrozumie. Ksi±¿ka stawia czytelnikowi du¿e wymagania i dyktuje warunki, szczególnie te dotycz±ce jako¶ci wyobra¼ni odbiorcy. Ale i tak trzeba niektóre zdania czytaæ kilka razy, a ca³o¶æ ¶ledziæ uwa¿nie, bo ka¿de s³owo ma tu wielk± warto¶æ i ogromne znaczenie. Tylko wtedy mo¿na doceniæ styl pisarza i ogromn± plastyczno¶æ tekstu. Precyzjê opisu. Trafno¶æ dobieranych s³ów. Wypowiedzenie i nazwanie tego, co dla wielu pisarzy jest nieprzekraczaln± granic± umiejêtno¶ci i odwagi. Roztaczanie krajobrazów, które chce siê poznawaæ wszystkimi zmys³ami, które ¿yj± bardziej ni¿ na fotografiach w jako¶ci HD. Po pierwszych kilku stronach, kiedy zorientowa³am siê, z czym mam do czynienia, szczêka opad³a mi na ziemiê i pozosta³a tam przez ca³± lekturê powie¶ci. A to jeszcze czê¶æ najmniej redagowana przez Autora. To co mo¿e siê dziaæ w tych, które pisarz w nieskoñczono¶æ poprawia³ i rozbudowywa³, my¶l±c zapewne, ¿e s± to rzeczy niezbyt dobre (sic!)? Muszê powiedzieæ, ¿e chocia¿ czasami irytowa³am siê, ¿e czytanie ksi±¿ki jest procesem tak powolnym i nie widzia³am w swojej czytaninie jakiegokolwiek efektu, który widaæ dopiero po zakoñczeniu (my¶lê, ¿e te dwie rzeczy s± naturalne podczas czytania tej powie¶ci) cieknie mi ¶linka, gdy pomy¶lê o nastêpnych tomach, bêd±cych jeszcze wiêkszymi grubaskami. Chocia¿by dla tej prozy, bêd±cej prawdziw± sztuk± sam± w sobie, nawet gdyby uk³ada³y siê w opowie¶æ nudn± i nie tak wielowarstwow± jak ta. Dla s³ów, które uk³adaj± siê w piêkne, zaskakuj±ce obrazy, zapieraj±ce dech swoj± plastyk± i trafno¶ci±. Ba, to w³a¶nie one sprawiaj±, ¿e ta ksi±¿ka jest tym, czym jest – to w³a¶nie one nadaj± przesz³o¶ci narratora pierwiastek magii i niezwyk³o¶ci, szkicuj± ciekawe perspektywy, dziêki którym ksi±¿ka wci±ga w niezwyk³y sposób. Nadaj± ca³o¶ci nastrój, który spaja poszczególne historie, wspomnienia, ci±gi skojarzeñ w co¶, co trudno postrzegaæ potem jako czê¶ci. A tak¿e nadaj± tej z pozoru b³ahej historii co¶ g³êbszego, wielowarstwowego, zmuszaj±cego do refleksji. Co¶, o czym ja ju¿ pisaæ nie bêdê, bo jednak zamierzam kiedy¶ skoñczyæ ten twór, a i ka¿dy musi sam odkryæ to, o co mi chodzi. A mo¿e odkryje co¶ zupe³nie innego, bo przecie¿ na w³a¶ciwie nieskoñczonych mo¿liwo¶ciach takiej interpretacji polega piêkno literatury. A szczególnie tej, która nie jest ni± tylko z nazwy. Ju¿ o arcydzie³ach, takich jak te (którym zreszt± jest, jak widzimy, zupe³nie s³usznie) oczywi¶cie nie mówi±c. 
Ciê¿ko jest pisaæ o bohaterach, nie zdradzaj±c najciekawszych czê¶ci fabu³y, szczególnie je¶li chodzi o w±tek Swanna i Odety, w którym jednak mo¿na o postaciach napisaæ najwiêcej. W opowie¶ciach snutych przez narratora na temat jego dzieciñstwa bowiem jedynymi bohaterami jest najbli¿sza rodzina ch³opca, stanowi±ca jednak t³o do wszystkiego, co tak naprawdê jest dla niego ciekawe. Owszem, czasem z dzieciêc± naiwno¶ci± wspomina o s³abostkach rodziców (którzy nie wydaj± siê sympatycznymi personami) i innych cz³onków rodziny, w tym ciotce-hipochondryczce, ale te spostrze¿enia niewinnego i naiwnego dziecka nie maluj± ca³kowitego obrazu tych osób. Psychika g³ównego bohatera równie¿ nie zostanie poddana dog³êbnej analizie; poznajemy go przez to, o czym nam opowiada. Poza swoj± nadwra¿liwo¶ci± i empatyczno¶ci± jest wprawnym obserwatorem, ma oko pisarza czy te¿ po prostu artysty, a niezwyk³ej pamiêci do barw, kszta³tów i zapachów mo¿na mu tylko pozazdro¶ciæ. Trochê wiêcej dowiadujemy siê o nim w czê¶ci ostatniej, kiedy ca³a wra¿liwo¶æ ch³opaka zostaje poddana pierwszemu powa¿niejszemu uczuciu, ale to bardziej analiza tego uczucia ni¿ bohatera (i znów w tym momencie ka¿dy wra¿liwiec, który co¶ takiego prze¿y³ odnajdzie tu du¿o swoich emocji i doskonale zrozumie narratora). Zreszt± na poznanie Marcela, spodziewam siê, przyjdzie jeszcze czas w kolejnych tomach. Tutaj raczej wypada³oby siê skupiæ na w±tku prawdziwie mi³osnym, ale opowiadaj±c cokolwiek o charakterze Odety czy Swanna, zdradzi³abym mo¿e chocia¿ trochê najsmaczniejsze rzeczy w ksi±¿ce, co by³oby bardzo z³e, bo przecie¿ ten dziwny tekst ma za zadanie zachêciæ kogokolwiek za zabranie siê za powie¶æ. Bo przecie¿ to, co najbardziej pikantne zawsze najbardziej ciekawi. Swoj± drog± jestem bardzo ciekawa co do inspiracji Autora, który, jak ju¿ wiemy, raczej (delikatnie mówi±c) by³ domatorem i w innych miejscach ni¿ swój dom pojawia³ siê nadzwyczaj rzadko. Musia³ wobec tego bardzo du¿o czytaæ i przede wszystkim byæ niezwykle spostrzegawczym i wra¿liwym cz³owiekiem, by szybko i trafnie odkrywaæ najwiêksze tajemnice swoich rozmówców, rozwik³ywaæ skomplikowane uczucia jak owa mi³o¶æ, której wielu innych twórców technicznie i praktycznie nie da³oby rady, a tak¿e szybko diagnozowaæ poziom g³upoty danego osobnika. Chocia¿ to ostatnie jest do¶æ ³atwe, bo ludzka g³upota ma to do siebie, ¿e wy³azi z nawet najbardziej starannych, kulturalnych przebrañ, co równie¿ doskonale pokazuj± przyk³ady z powie¶ci. Zreszt±, je¶li uwa¿nie przeczytacie wstêp T³umacza i mo¿e co¶ wiarygodnego w Internecie, w wielu miejscach dostrze¿ecie sprytnie poukrywane ¿yciowe demony Autora, z którymi próbowa³ walczyæ i pewien zwi±zany z nimi powracaj±cy maniakalnie motyw, jak mi siê wydaje, nie bêd±cy tylko kolejnym przyk³adem bezpardonowego przedstawiania upadku moralnego wy¿szych warstw francuskiej arystokracji. Có¿, to jest rzecz podobna do trójwymiarowych obrazków; zmieniaj±ca siê, w zale¿no¶ci, z której strony spojrzymy, daj±ca mo¿liwo¶æ na wielorak± i skrajnie ró¿n± interpretacjê, a jednocze¶nie niezwykle lekka w swojej koronkowej konstrukcji. Mo¿emy to odczytywaæ jako dog³êbn±, niezwyk³± i m±dr± opowie¶æ o dziwnej mi³o¶ci ale i jako pe³n± metafor czê¶æ pamiêtnika narratora-pisarza. A mo¿e i co¶ jeszcze, tyle ¿e tego nie dostrzegam, bo naprawdê ciê¿ko jest ogarn±æ to wszystko po jednym przeczytaniu i jeszcze to opisaæ, kiedy jeszcze ma tak siê kulej±cy styl. Có¿, takie ksi±¿ki s³u¿± te¿ temu, ¿eby kiedy siê my¶li, ¿e jest siê na tyle fajnym, ¿eby pisaæ bloga i udawaæ, ¿e siê to dobrze, przejrzeæ na oczy i zrozumieæ, ¿e nie zrobi³o siê w ¿yciu niczego po¿ytecznego. Bo gdybym by³a Autorem tej ksi±¿ki to przecie¿ mog³abym siê chwaliæ z czystym sumieniem. 
A opisana wy¿ej ca³o¶æ kryje siê w skromnej, acz ciekawej i eleganckiej oprawie Wydawnictwa, które – jak nie od dzisiaj wiadomo – specjalizuje siê w oryginalnych i piêknych ok³adkach klasyków. A przede wszystkim dopasowanych do tre¶ci ksi±¿ek, co najbardziej ceniê. W oprawie tej ksi±¿ki nie brakuje tych wszystkich elementów. Na czarnym tle, poza bia³ymi napisami z tytu³em ksi±¿ki i nazwiskiem Autora mamy ¿ó³t± wst±¿kê z tytu³em serii (jakby kto¶ jeszcze mia³ w±tpliwo¶ci), sylwetk± pisarza i jego autografem. Wow. Ca³± ilustracj± jest widmowa fili¿anka z kawa³kiem obrusa. Taki efekt uzyskano przez rozmycie konturów i pewn± transparentno¶æ; w pewien sposób oddaje to istotê ksi±¿ki, bêd±cej przecie¿ zbiorem wspomnieñ narratora, które s± przecie¿ w pewien sposób widmowe, rozmyte, nietrwa³e. A owa fili¿anka na ok³adce jest pe³na s³ynnej herbaty lipowej, w której bohater zanurzy³ jeszcze bardziej s³ynn± magdalenkê (na jednym z portalów dla ksi±¿komaniaków znalaz³am nawet przepis na owe ciastka). Tak, to idealna rzecz na ok³adkê tej ksi±¿ki – co bardziej siê nadaje na to miejsce ni¿ sztandarowy motyw, który zna prawie ka¿dy, nawet ten, kto jeszcze powie¶ci nie czyta³? Tylna ok³adka ksi±¿ki jest jeszcze bardziej ascetyczna: mamy tam tylko bia³o-¿ó³ty tekst, bêd±cy po czê¶ci fragmentem przedmowy ¯eleñskiego. Ten pierwszy wydaje siê jednak za bardzo sentymentalny i przegadany, obiecuj±cy czytelnikowi kwiatki i motylki (a takich rzeczy w ksi±¿ce siê nie u¶wiadczy), natomiast z przedmowy T³umacza wybrano fragment dotycz±cy legendy pisarza i jego niezwyk³ego losu. To do¶æ intryguj±cy pomys³, chocia¿ wygl±da to do¶æ na zachêcanie za wszelk± cenê do przeczytania, co z jednej strony jest szlachetne, ale z drugiej strony sprawi, ¿e wielu czytelników, którzy nie doro¶li do takiej literatury i potrzebuj± jeszcze czasu by zrozumieæ ten klasyk, zbyt szybko zniechêci do prozy Autora. Jednak mimo wszystko to doskona³a ok³adka dla tego dzie³a, odpowiednio ³adna, prosta i elegancka. Jak zawsze w tym Wydawnictwie – z wyczuciem. 
Moja satysfakcja nie polega na odhaczeniu kolejnego klasyka z listy, bo nie czytam ksi±¿ek tylko dla tego, ¿eby je przeczytaæ. To rado¶æ tego rodzaju, kiedy pracujesz nad czym¶ w pocie czo³a, ¿eby odkryæ, ¿e efekt jest genialny, a nawet lepszy od spodziewanego (bo, jak ju¿ wielokrotnie pisa³am wy¿ej, powie¶æ jest bardzo wymagaj±ca, ale za swoje zaanga¿owanie i wytrwa³o¶æ czytelnik otrzymuje tyle, ¿e nie sposób ¿a³owaæ po¶wiêconego na lekturê czasu). To rado¶æ mo¿liwo¶ci obcowania z prawdziw±, namacaln± Sztuk±. Piêknem skoñczonym. Ale nie tylko chodzi tu o jêzyk czy mnogo¶æ interpretacji – skarbem tej powie¶ci jest równie¿ jej tre¶æ, wype³niaj±ce je wspomnienia: szczegó³owe, ¿ywe, malownicze i wci±gaj±ce tak samo lub lepiej ni¿ fabu³y, których zadaniem jest przykuæ uwagê czytelnika. I je¶li naprawdê Autor czerpa³ ze swojej pamiêci i swojego dzieciñstwa, to sztuk± jest równie¿ sposób, w jaki to wszystko pamiêta i opisuje, co, wbrew pozorom nie jest rzecz± ³atw±. Szczerze mówi±c, ja te¿ chcia³abym tak pamiêtaæ. Bo kiedy zamknê oczy i skoncentrujê siê wystarczaj±co, bezpiecznie trzymaj±c siê tera¼niejszo¶ci, u¶wiadamiam sobie, ¿e by³yby w moim dzieciñstwie rzeczy, które mo¿na by przynajmniej spróbowaæ opisaæ w podobny sposób. Ale ja nie posiadam tego daru co Autor. Moje wspomnienia ju¿ dawno wyblak³y i zatar³y siê na tyle, ¿e nie nadaj± siê ju¿ na nic. Ale to mo¿e lepiej. Teraz bardziej doceniam prozê pisarza i jeszcze ni¿ej chylê przed nim czo³o.
Tytu³: „W poszukiwaniu straconego czasu. W stronê Swanna”
Autor: Marcel Proust
Moja ocena: 8,5/10

Informacje dodatkowe o W poszukiwaniu straconego czasu. T. 1 W stronê Swanna:

Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2013-10-30
Kategoria: Literatura piêkna
ISBN: 978-83-7779-158-5
Liczba stron: 480
Doda³/a opiniê: blackbird

wiêcej

POLECANA RECENZJA

Zobacz opinie o ksi±¿ce W poszukiwaniu straconego czasu. T. 1 W stronê Swanna

Kup ksi±¿kê W poszukiwaniu straconego czasu. T. 1 W stronê Swanna

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z ksi±¿ki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej ksi±¿ki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz tak¿e

Inne ksi±¿ki autora
W poszukiwaniu straconego czasu. T. 3 Strona Guermantes
Marcel Proust0
Ok³adka ksi±zki - W poszukiwaniu straconego czasu. T. 3 Strona Guermantes

Trzeci tom cyklu W poszukiwaniu straconego czasu (t.I W stronê Swanna, t. II W cieniu zakwitaj±cych dziewcz±t). Rodzina bohatera zamieszkuje w skrzydle...

W poszukiwaniu straconego czasu. T. 6 Utracona
Marcel Proust0
Ok³adka ksi±zki - W poszukiwaniu straconego czasu. T. 6 Utracona

Narrator wielkiego cyklu powie¶ciowego Marcela Prousta t³umaczy czytelnikowi jedno: co to znaczy widzieæ jasno w zachwyceniu. Wystarczy o¿ywiæ wspomnienia...

Zobacz wszystkie ksi±¿ki tego autora
Recenzje miesi±ca
Fa³szywa królowa
Mateusz Fogt
Fa³szywa królowa
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Miêdzy nami jest ¦mieræ
Patryk ¯elazny
Miêdzy nami jest ¦mieræ
Serce nie siwieje
Hanna Biliñska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie w¶ród chmur
Ilona Ciepa³-Jaranowska
Znajdziesz mnie w¶ród chmur
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Po¿egnanie z ojczyzn±
Renata Czarnecka ;
Po¿egnanie z ojczyzn±
Poka¿ wszystkie recenzje
Reklamy